Byłabym bardzo wdzięczna, gdyby ktos zechciał mi na nie odpowiedzieć. Nie dają mi spokoju, niedobre:D:
1. Czy rozległa eryducja wystarczy, aby pisać dobrze i ciekawie? Od czego zależna jest łatwość pisania - od wrodzonego talentu, wiedzy, oczytania?
2. Stawiacie na wyuczenie, rzemiosło (regularnie ćwiczenie - powiedzmy, codziennie 1h) czy na tworzenie pod wpływem natchnienia (choćby i raz na miesiąc)?
3. Czy pisania jakościowo dobrego lub conajmniej średniego można się wyuczyć długotrwałym treningiem?
4. Jak skutecznie poszerzać zasób słów?
Pisząc skutecznie, nie mam na myśli tylko poznawania definicji słów, ale umiejętności kwiecistego posługiwania sie nimi.
5. Sposób na dłuuugo-dłuuugotrwały brak weny?
6. Co robicie z fragmentem tekstu, którego nie potraficie rozwinąć (np. macie gdzieś głeboko w głowie wizje jakiegoś miejsca, ale nie potraficie jej zwerbalizować; nie wiecie jak rozwinąć dialog, aby był wciągający). Dopuszczacie do siebie sugestie znajomych/mediów/tego, co usłyszeliście (przykład - tekst bohatera jakiejś książki idealnie pasuje wam do tego, co powinna powiedzieć wasza postać), czy może twór musi od deski do deski, od A do Z wychodzić spod waszych płat mózgowych;)?
2
Ad 1. Czy erudycja sprawia, że pisze się ciekawie? Teoretycznie. W praktyce może wyjść po prostu przeintelektualizowane dziełko - moim zdaniem coś takiego wyszło Jerzemu Pilchowi w jego zbiorze "Moje pierwsze samobójstwo". Opowiadanie o pójściu do sklepu napisane z dużą ilością nudnych przemyśleń. Ale może to ja jestem za głupi i czegoś nie zrozumiałem? Są przecież ludzie nim zachwyceni... Byłobyż więc tak, ze erudycja wystarczy? Nie sądzę.
A od czego zależy łatwość pisania... hmm... chyba od żadnego z wymienionych. Nie mam pojęcia, tak po prawdzie. Chyba trzeba to lubić - przede wszystkim. Nie można stworzyć czegoś dobrego "na siłę".
Ad 2.Natchnienie. Jestem człowiekiem twardo stąpającym po ziemi i nie powinienem wierzyć w takie rzeczy - ale cóż mam zrobić skoro tak to wygląda?
Ad 3. Jakościowo dobrego - chyba tak. Ale arcydzieła się tak raczej nie stworzy.
Ad 4. Pojęcia nie mam - za to mam nadzieję, że ktoś odpowie. Mam wrażenie, że zawsze miałem szeroki zasób słownictwa ale przecież się z nim nie urodziłem...
Ad 5. Miażdżący Kac. Albo choroba, która sprawia, że masz solidną gorączkę i odmienia Ci całkowicie sposób myślenia. W moim przypadku działa. Czasem.
Ad 6. Ja sam czekam aż pomysł dojrzeje do zapisania i wtedy taki fragment/notatkę uzupełniam. Prawie zawsze wychodzi coś kompletnie innego niż to, co miałem w głowie - ale to już inna para kaloszy.
Nie jestem pisaczem z doświadczeniem ale może moje odpowiedzi pomogą.
A od czego zależy łatwość pisania... hmm... chyba od żadnego z wymienionych. Nie mam pojęcia, tak po prawdzie. Chyba trzeba to lubić - przede wszystkim. Nie można stworzyć czegoś dobrego "na siłę".
Ad 2.Natchnienie. Jestem człowiekiem twardo stąpającym po ziemi i nie powinienem wierzyć w takie rzeczy - ale cóż mam zrobić skoro tak to wygląda?
Ad 3. Jakościowo dobrego - chyba tak. Ale arcydzieła się tak raczej nie stworzy.
Ad 4. Pojęcia nie mam - za to mam nadzieję, że ktoś odpowie. Mam wrażenie, że zawsze miałem szeroki zasób słownictwa ale przecież się z nim nie urodziłem...
Ad 5. Miażdżący Kac. Albo choroba, która sprawia, że masz solidną gorączkę i odmienia Ci całkowicie sposób myślenia. W moim przypadku działa. Czasem.
Ad 6. Ja sam czekam aż pomysł dojrzeje do zapisania i wtedy taki fragment/notatkę uzupełniam. Prawie zawsze wychodzi coś kompletnie innego niż to, co miałem w głowie - ale to już inna para kaloszy.
Nie jestem pisaczem z doświadczeniem ale może moje odpowiedzi pomogą.
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?
3
moim zdaniem Jerzemu Pilchowi wychodzi to w każdej książceMich'Ael pisze:moim zdaniem coś takiego wyszło Jerzemu Pilchowi w jego zbiorze "Moje pierwsze samobójstwo"



Re: Kilka pytań do bardziej zaawansowanych
4> Czy rozległa eryducja wystarczy, aby pisać dobrze i ciekawie?Pani Koleżanka pisze:Byłabym bardzo wdzięczna, gdyby ktos zechciał mi na nie odpowiedzieć. Nie dają mi spokoju, niedobre:D:
nie wiem. na pewno nie przeszkadza - zapewne pomaga

zdobądź ją - przyda się w życiu nie koniecznie do pisania

> Od czego zależna jest łatwość pisania - od wrodzonego talentu, wiedzy, oczytania?
nie wiem. Pisanie męczy mnie od zawsze.
jesli chodzi o umiejność zebrania się w sobie i pisania w tempie powiedzmy 10 stron dziennie to jest to kwestia treningu. Jak z lepieiuniem garnków - im dłużej sie to robi tym łatwiej przychodzi.
oczytanie jest bardzo przydatne. Wiedza też sie przydaje - wtedy bohaterowie mogą gadać w dialogach nieco mądrzej niż w powieścidle "zmierzch"
> 2. Stawiacie na wyuczenie, rzemiosło (regularnie ćwiczenie - powiedzmy, codziennie 1h)
> czy na tworzenie pod wpływem natchnienia (choćby i raz na miesiąc)?
to nie tak: chcesz pisać do szuflady - czekasz na natchnienie.
chcesz pisać do szuflady ale czasem to komuś pokazać - musisz umieć to zrobić dobrze.
aby nauczyć sie pisać dobrze musisz zainwestować masę czasu.
skoro inestujesz warto mieć jakiś zwrót z inestycji.
wyuczenie i rzemiosło.
jakbym czekał na wenę to by mnie nbank zlicytował.
I z drugiej strony - im więcej się pisze tym łatwiej. Człowiek miowolnie uczy się by z drobnych wypadków każdego dnia łapać w lot pomysły, obacać w głowie i przerabiac na fabuły.
wyobraźnia początkowo tli się co jakiś czs strzelając iskierką, a po jakimś czasie płonie jasno jak świeca stałym płomieniem.
>3. Czy pisania jakościowo dobrego lub conajmniej średniego można się wyuczyć >długotrwałym treningiem?
wydaje mi się że tak.
tak bylo u mnie.
Pisałem knooooty. (mam te zeszyty oj mam...) okolo osiemnastego roku życia knooooty zamieniły się w knoty.
> 4. Jak skutecznie poszerzać zasób słów?
yyyy... nigdy się nad tym nie zastanawialem.
słownik poczytać czy co?

zapewne jak sie czyta ksiązi na wysokim poziomie to mimowolnie poznaje się nowe słowa.
>Pisząc skutecznie, nie mam na myśli tylko poznawania definicji słów, ale umiejętności >kwiecistego posługiwania sie nimi.
poglądając na przykładach?
czyli wracamy do czytania.
oczywiści potem trzeba smemu poróbować.
to co sie napisalo czytać na głos i sprawdzać czy dobrze pasują.
> 5. Sposób na dłuuugo-dłuuugotrwały brak weny?
co to jest brak weny?

mamy do opowiedzenia pewną historię to ją opowiadamy.
w miedzyczasie wymyslamy kolejne.
>6. Co robicie z fragmentem tekstu, którego nie potraficie rozwinąć (np. macie gdzieś >głeboko w głowie wizje jakiegoś miejsca, ale nie potraficie jej zwerbalizować; nie wiecie >jak rozwinąć dialog, aby był wciągający).
omijamy i piszemy to co dzialo się dalej. Potem wróci się i uzupełni.
> Dopuszczacie do siebie sugestie znajomych/mediów/tego, co usłyszeliście
nie. to bez sensu. latami męczono mnie o powieść z wędrowyczem. napisałem - teraz wieszzają psy za to że napisalem powieść a nie opowiadania.
piszmy jak uważamy. to niech czytelnik ustawia sie na prawo lub lewo.
>(przykład - tekst bohatera jakiejś książki idealnie pasuje wam do tego, co powinna >powiedzieć wasza postać), czy może twór musi od deski do deski, od A do Z
> wychodzić .spod waszych płat mózgowych;)?
plagiaty są:
a) obciachowe
b) niemoralne
c) zakazane
d) ścigane prawem.
ponieważ granice między oparciem się na pomyśle a plagiatem są płynne i umówne stawaijmy raczej na pomysły własne
5
Ja tylko pragnę uzupełnić poprzednie wypowiedzi swoim skromnym zdaniem na ten temat: Jeśli jesteś zdeterminowany i robisz coś długo, wkładając w to dużo serca, pracując nad tym, dając z siebie wszystko, to trud na pewno nie pójdzie na marne. Wystarczy wytrwale dążyć do celu, zawsze naprzód i w jednym kierunku. Na pewno się uda - bo tak jest ten świat stworzony.Pani Koleżanka pisze:3. Czy pisania jakościowo dobrego lub conajmniej średniego można się wyuczyć długotrwałym treningiem?
Powodzenia życzę

"Siri was almost sixteen. I was nineteen. But Siri knew the slow pace of books and the cadences of theater under the stars. I knew only the stars." Dan Simmons
6
Tu chyba nie ma jednoznacznej recepty, która by pasowała do każdego. Wszystkiego trochę być musi. "Trochę żmudu, trochę voodoo".
- Nie skazują małych dziewczynek na krzesło elektryczne, prawda?
- Jak to nie? Mają tam takie małe niebieskie krzesełka dla małych chłopców... i takie małe różowe dla dziewczynek.
7
Zapewne każdy, kto nie wiedzieć czemu woli zamoczyć pióro w kałamarzu, niż wpaść niespodziewanie do jamy szarego niedźwiedzia zadaje sobie podobne pytania. Więc kilka, subiektywnych bardzo, przemyśleń.
1. Erudycja nie wydaje się być ani warunkiem koniecznym, ani wystarczającym, by dobrze pisać. Są pisarze używający dość ograniczonych środków wyrazu, inni znów operują słowami, których znaczenia domyślamy się z kontekstu. I ważne nie, co mówią, ale jak. A talent, oczytanie i wiedza nie przeszkadzają
2. Nienawidzę regularnych ćwiczeń, a natchnienie to doradca kapryśny i humorzasty. Jednak bez rzemiosła nie będzie wyników, wprawdzie wena zdaje się uwielbiać grafomanów, i to z wzajemnością, ale czytelnicy już mniej.
3. Można w pewnych granicach. Najlepszym przykładem, są niektórzy politycy, w początkach kariery nie potrafi taki dwóch poprawnych zdań sklecić, a po latach nawet doktorat się trafi…
4. Nic odkrywczego nie wymyślę, najlepiej - czytając. Nie tylko poznajemy nowe słowa, ale też konteksty, odcienie znaczeniowe, wyczuwamy ich moc, intuicyjnie uczymy się najlepszego zastosowania.
5. Myślę że wena, to przede wszystkim wiara w siebie i niewiele więcej. Trzeba ją umacniać, choćby poprzez rozmowy z podobnymi sobie zapaleńcami, dzielenie się doświadczeniami, publikowanie w necie i spokojne słuchanie opinii. Wery jest doskonałym miejscem do tego typu współmotywowania się, w końcu, nie święci książki piszą
6. Nie mam raczej problemów z dialogami, lecz w przeciwieństwie do Andrzeja, bardzo trudno mi zostawić jakiś fragment na później. Czuję się wtedy nieszczęśliwy jakbym coś zgubił i bał się, że nigdy nie znajdę. Nie napiszę następnego zdania, nie będąc pewnym poprzedniego. I raczej ufam własnej wyobraźni, oczywiście bagaż lektur, filmów i osobistych doświadczeń nie pozostaje nigdy bez wpływu, ale raczej w sferze klimatów i dostrajania środków wyrazu, a nie kopiowania konkretnych rozwiązań.
1. Erudycja nie wydaje się być ani warunkiem koniecznym, ani wystarczającym, by dobrze pisać. Są pisarze używający dość ograniczonych środków wyrazu, inni znów operują słowami, których znaczenia domyślamy się z kontekstu. I ważne nie, co mówią, ale jak. A talent, oczytanie i wiedza nie przeszkadzają

2. Nienawidzę regularnych ćwiczeń, a natchnienie to doradca kapryśny i humorzasty. Jednak bez rzemiosła nie będzie wyników, wprawdzie wena zdaje się uwielbiać grafomanów, i to z wzajemnością, ale czytelnicy już mniej.
3. Można w pewnych granicach. Najlepszym przykładem, są niektórzy politycy, w początkach kariery nie potrafi taki dwóch poprawnych zdań sklecić, a po latach nawet doktorat się trafi…
4. Nic odkrywczego nie wymyślę, najlepiej - czytając. Nie tylko poznajemy nowe słowa, ale też konteksty, odcienie znaczeniowe, wyczuwamy ich moc, intuicyjnie uczymy się najlepszego zastosowania.
5. Myślę że wena, to przede wszystkim wiara w siebie i niewiele więcej. Trzeba ją umacniać, choćby poprzez rozmowy z podobnymi sobie zapaleńcami, dzielenie się doświadczeniami, publikowanie w necie i spokojne słuchanie opinii. Wery jest doskonałym miejscem do tego typu współmotywowania się, w końcu, nie święci książki piszą

6. Nie mam raczej problemów z dialogami, lecz w przeciwieństwie do Andrzeja, bardzo trudno mi zostawić jakiś fragment na później. Czuję się wtedy nieszczęśliwy jakbym coś zgubił i bał się, że nigdy nie znajdę. Nie napiszę następnego zdania, nie będąc pewnym poprzedniego. I raczej ufam własnej wyobraźni, oczywiście bagaż lektur, filmów i osobistych doświadczeń nie pozostaje nigdy bez wpływu, ale raczej w sferze klimatów i dostrajania środków wyrazu, a nie kopiowania konkretnych rozwiązań.
8
Ja chętnie wyrażę swoje zdanie, bo kiedyś, kiedy byłam piękna i młoda też się zastanawiałam nad podobnymi rzeczami.
1. Erudycja. Żeby coś napisać nie trzeba być geniuszem, ale człowiek o zwężonych horyzontach myślowych, małym zasobie słów, przeżyć, wspomnień i wiedzy (moim zdaniem) nie jest w stanie napisać niczego ciekawego dla innych. Bo dla siebie na pewno tak
więc zależy dla kogo się pisze.
2. Ja czekam na natchnienie. Jest natchnienie - wymyślam. Jak wymyślę coś długiego i znam treść to już na natchnienie czekać nie muszę, wtedy siadam i piszę codziennie, lub co dwa dni.
3. Można, ale tylko jeśli ktoś na prawdę się uczy, pyta, doszukuje i poprawia. Jeśli powiela błędy, to się nie nauczy i pisać poprawnie nie będzie. Jak miałam np 14 lat pisałam historyjki (inaczej tego nazwać nie umiem ;p ) z takimi błędami, że strach było dawać do czytania znajomym, potem się uczyłam i pierwszą papierową publikacją szczyciłam się w wieku lat 17. Także - praca i czas, a sukces, choćby mały nas nie minie.
4. Polecam słownik wyrazów obcych Kopalińskiego. Serio, jest ciekawy. Oprócz tego książki - nie tylko nasz ulubiony gatunek, ale wszystkie, nawet te stare i zakurzone z biblioteki.
5. Brak weny to brak przeżyć. Musisz iść/jechać w miejsce, w którym nigdy nie byłaś, lub zrobić coś innego niż na co dzień. Jakieś skojarzenia i pomysły powinny przyjść.
6. Wolę swoje pomysły, ale sugestie są dobre - można je przerobić na swoją modłę. Z cudzych książek nic świadomie nie biorę, nawet mnie łapy nie swędzą do tego. Ale nieświadomie, prawdopodobnie każdy powiela jakieś tam schematy, choćby w małej części.
1. Erudycja. Żeby coś napisać nie trzeba być geniuszem, ale człowiek o zwężonych horyzontach myślowych, małym zasobie słów, przeżyć, wspomnień i wiedzy (moim zdaniem) nie jest w stanie napisać niczego ciekawego dla innych. Bo dla siebie na pewno tak

2. Ja czekam na natchnienie. Jest natchnienie - wymyślam. Jak wymyślę coś długiego i znam treść to już na natchnienie czekać nie muszę, wtedy siadam i piszę codziennie, lub co dwa dni.
3. Można, ale tylko jeśli ktoś na prawdę się uczy, pyta, doszukuje i poprawia. Jeśli powiela błędy, to się nie nauczy i pisać poprawnie nie będzie. Jak miałam np 14 lat pisałam historyjki (inaczej tego nazwać nie umiem ;p ) z takimi błędami, że strach było dawać do czytania znajomym, potem się uczyłam i pierwszą papierową publikacją szczyciłam się w wieku lat 17. Także - praca i czas, a sukces, choćby mały nas nie minie.
4. Polecam słownik wyrazów obcych Kopalińskiego. Serio, jest ciekawy. Oprócz tego książki - nie tylko nasz ulubiony gatunek, ale wszystkie, nawet te stare i zakurzone z biblioteki.
5. Brak weny to brak przeżyć. Musisz iść/jechać w miejsce, w którym nigdy nie byłaś, lub zrobić coś innego niż na co dzień. Jakieś skojarzenia i pomysły powinny przyjść.
6. Wolę swoje pomysły, ale sugestie są dobre - można je przerobić na swoją modłę. Z cudzych książek nic świadomie nie biorę, nawet mnie łapy nie swędzą do tego. Ale nieświadomie, prawdopodobnie każdy powiela jakieś tam schematy, choćby w małej części.
Książki to drogi do innych światów.
9
Czy trzeba posiadać erudycję?
Wszystko zależy od gatunku, w jakim się poruszamy. Nie wyobrażam sobie kogoś, kto pisze o średniowieczu i wie o nim jedynie, że byli tam jacyś rycerze i królowie. Mnie kiedyś wytknięto przy tekście, że w średniowiecznym skryptorium mnisi nie siedzieli, lecz stali przy pulpitach (chociaż tego rodzaju błąd zdarzył się samemu Umberto Eco w "Imieniu róży"). Zgadzam się jednak, że dla tekstu najważniejsza jest umiejętność jego podania (albo ktoś to umie, albo nie. I nie ma zmiłuj.)
Czy trzeba czekać na wenę?
Według mnie trzeba wiedzieć, co chce się napisać. Oczywiście dotyczy to prozy!
Wszystko zależy od gatunku, w jakim się poruszamy. Nie wyobrażam sobie kogoś, kto pisze o średniowieczu i wie o nim jedynie, że byli tam jacyś rycerze i królowie. Mnie kiedyś wytknięto przy tekście, że w średniowiecznym skryptorium mnisi nie siedzieli, lecz stali przy pulpitach (chociaż tego rodzaju błąd zdarzył się samemu Umberto Eco w "Imieniu róży"). Zgadzam się jednak, że dla tekstu najważniejsza jest umiejętność jego podania (albo ktoś to umie, albo nie. I nie ma zmiłuj.)
Czy trzeba czekać na wenę?
Według mnie trzeba wiedzieć, co chce się napisać. Oczywiście dotyczy to prozy!
10
Czy w poezji nie trzeba wiedzieć, co sie chce napisać?Winrich pisze:Oczywiście dotyczy to prozy!
11
Można nie wiedzieć. Można napisać "sam-nie-wiem-co-i-nic-z-tego-nie-rozumiem" i liczyć na przychylnego albo upitego krytyka.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.