LOSY telewizyjnego DETEKTYWA

1
„LOS TELEWIZYJNEGO DETEKTYWA”



Polski rynek filmowy, zwany ogólnie rynkiem telewizyjnym (bowiem wszelkie dłuższe filmy ostatecznie stają się serialowymi tasiemcami) przeżywa istny „nalot”. Nigdy wcześniej programów i seriali nie powstawało tak wiele jak obecnie. Co jakiś czas zamieniamy się w mimowolnych świadków narodzin nowego serialu, który z czasem przemienia się w wieloodcinkowe bagno nie mające często wiele wspólnego z rzeczywistością. Co racja, to racja – kinematografia jest sztuką samą w sobie i rządzi się własnymi prawami, nie szukajmy więc w kinie tego, co powszechnie uznajemy za realne, czyli naszego chleba powszedniego.

My, Polacy, uwielbiamy narzekać, to prawda. Ta cecha nierzadko sprawie, że naród, którego także jestem przedstawicielem, wywołuje we mnie mieszane uczucia. Bo jak nazwać uczucia złości i eksplodującego w umyśle gniewu, zmieszanego z wiecznie żywym patriotyzmem? Właśnie tak – uczuciami mieszanymi. Nie będę jednak zanudzał Was swoimi refleksjami na temat formy ostatecznej dzisiejszego Polaka. Omówić postanowiłem problem, choć to właściwie nie problem, „losu telewizyjnego detektywa”.

Inni mają Poirota i Holmesa, my tymczasem musimy zadowolić się wersją mniej oryginalną, często naciąganą i aż nadto brutalną. A kiedy znaleźli się ludzie gotowi zadowolić nas detektywem jedynym w swoim rodzaju, chyba odkryli, że Polak nigdy nie będzie Sherlockiem. I nazwali go Jackiem Orlando. Od tamtej pory minęło ponad dziesięć lat. Losy detektywa z polskiej gry komputerowej udały się w kierunku zapomnienia, a rolę Jacka zajęło mnóstwo mniej lub bardziej interesujących postaci-detektywów. Z czasem wyraz „detektyw” przestał być w ogóle używany. Zastąpiła go cała masa innych określeń, mających większy związek z nudną, szarą rzeczywistością. Dziś nikt nie uraczy nas stworzeniem serialu o detektywie. Dziś podaje nam się losy śledczych, komisarzy i zbuntowanych szeregowców chcących wybić się z szeregu. Niech będzie – śledczy też w jakiś tam stopniu pełni funkcję detektywa. Szkoda jedynie, że nieotwarcie. Oficjalnie jest przedstawicielem wykpiwanej policji i stara się naprawiać świat, coraz częściej zaczynając od Polski i… Na Polsce kończąc.

Tak wygląda nasze „dziś”. Dziś, czyli świat zupełnie inny niż dawniej. Losy telewizyjnych detektywów zostały zastąpione losami ludzi bardziej rzeczywistych. Jednak, kto wie, może ludzie wolą oglądać rzeczywistość nie tylko swoimi oczami?

PS: Proszę nie bić! Pamiętam, pamiętam! Przecież pozostał nam Tomek z „M jak miłość”, nasz „ostatni sprawiedliwy”…
ODPOWIEDZ

Wróć do „Dziennikarstwo i publicystyka”