Oceń felieton

6 (Brak głosów)
5
Liczba głosów: 1 (33%)
4 (Brak głosów)
3
Liczba głosów: 1 (33%)
2
Liczba głosów: 1 (33%)
1 (Brak głosów)
Liczba głosów: 3

Dzieciaki górą, a jednak dołem...

1
"Dzieciaki górą" - któż z nas nie zna tego programu? Chyba nikt, a jeśli znajdzie się ktoś, kto jak dotąd nie zdążył się z nim zapoznać, to zapewne jeszcze zdąży. Zresztą, sam wyjaśnię o co chodzi, co mam na myśli, co mnie boli. Jak zwykle, bez zbędnych wstępów-podstępów. Prócz oczywiście powyższego tekstu-powitania. Komitet powitalny być musi!
Jestem uczniem, zgadza się, uczęszczam do gimnazjum, też prawda. Kilkunastu nauczycieli wpaja mi wiedzę nie-życiową, wiedzę czysto naukową. Zdążyłem zrozumieć jedno - w obecnym szkolnictwie nie zwraca się uwagi na uczniowskie zdolności. Źle napisałem? Konkursy? Tak, konkursy owszem, są organizowane, ale czym one są w porównaniu z całą masą materiału, który nie zawsze łatwo przyswoić?
Jestem uczniem, jestem gimnazjalistą. Trzecie wyznanie, tym razem pozbawione "jestem kimś tam..." - N I E j e s t e m nieukiem. Co prawda nie nazwałbym siebie orłem ze wszystkich przedmiotów. Lecz myślę, że w rzeczywistości tych "orłów" wcale nie ma tak wielu.
Zdążyłem już oskarżyć - dzisiejsza szkoła prawie w ogóle nie przykłada wagi do uświadamiania uczniów w kwestii samodzielnych talentów. Organizuje się masę konkursów, które rzekomo mają młodzieży dać szansę na ukazanie zdolności, tymczasem kończy się na konkursach z j.polskiego, chemii, fizyki. Konkursach sprawdzających wiedzę, jak ją nazwałem, czysto naukową. Czyżby zabrakło miejsca dla artystów?
Skoro zdążyłem oskarzyć, to wypada, bym poparł wystawioną tezę argumentami. Nie zarzucę Was zdaniami pozbawionymi głębszego sensu. Zapytam otwarcie - czy według Was, czytelników, polska szkoła naprawdę pozwoli rozwinąć się artyście?
Czysta nauka stanowi górę, potęgę nie do zabicia. Słusznie, czysta nauka jest bardzo ważna, ale czy samą "czystą nauką" człowiek żyje?
Moja porada dla młodego twórcy - licz na siebie, szkoła Ci nie pomoże. Szkoła pełni inną funkcję, niestety. Szkoła uczyni z Ciebie architekta, lecz nie oryginalnego twórcę. A oryginalność nie hańbi.

2
Masz rację. Artystą się zostaje poza szkołą.

[ Dodano: Czw 17 Gru, 2009 ]
A felietonu nie oceniam, bo to mi wygląda tylko na zasygnalizowanie tematu, a nie na jego rozwinięcie.
- Nie skazują małych dziewczynek na krzesło elektryczne, prawda?
- Jak to nie? Mają tam takie małe niebieskie krzesełka dla małych chłopców... i takie małe różowe dla dziewczynek.

3
Pójdź do szkoły średniej, tam wiele się zmienia. Może nie pod względem konkursów, ale w dobrej szkole znajdziesz przynajmniej kilku Nauczycieli przez wielkie 'N', którzy naprawiają to co psują szkolne schematy. Przynajmniej ja tak miałem.
Bardzo doceniam szkołę z tego względu, że nie tyle uczy, co wymusza naukę, do której w życiu sam bym nie usiadł. Zdarza się, że średnio interesuje mnie funkcja retikulum endoplazmatycznego, ale cieszę się, że to WIEM.
W sumie nic odkrywczego nie napisałeś, ponadto felieton to to nie jest.

4
minojek pisze:czy samą "czystą nauką" człowiek żyje?
Nie samą, ale od niej, wg mnie, trzeba zacząć. Lepiej nauczyć się tego, czego uczą w szkole, niż niczego nie wiedzieć.
Obsidian pisze:Pójdź do szkoły średniej, tam wiele się zmienia. Może nie pod względem konkursów, ale w dobrej szkole znajdziesz przynajmniej kilku Nauczycieli przez wielkie 'N', którzy naprawiają to co psują szkolne schematy. Przynajmniej ja tak miałem.
Ja akurat na nauczycieli nie narzekam zbytnio. To u autorów "programu nauczania" raczej bym szukał winnych stwierdzenia, że szkoła jest "be". Bo co z tego, że nauczyciel zacznie cię doceniać, czy odkrywać w tobie jakieś talenty, skoro zaraz go wywalą z pracy "bo nie przestrzega programu"? Też jest człowiekiem. :) A na maturze, czy egzaminie gimnazjalnym nikt cię nie spyta, czy np. ładnie rysujesz...
Adres e-mail: kontakt(M@ŁP@)weryfikatorium.pl
WeryfikatoriuM na Facebooku

Land of Fairy Tales

Eskalator.exe :batman:

5
Chodzi mi raczej o nauczycieli "charytatywnych" działających właśnie poza lekcjami, jako różne grupy wychodzące poza szkolną atmosferę (tego właśnie "programu nauczania") a wkraczające w atmosferę niemal rodzinną :) Mi, osobiście, czasami jest miło zostać po szkole i coś zrobić, a na lekcji uczę się nie dlatego, że chodzi o ocenę, ale o to, że mogę takiego nauczyciela zawieść. Tak powinna wyglądać prawdziwa motywacja, a nie "uczcie się matoły bo matury nie zdacie". Wiem, brzmi to głupio, ale nie należy oceniać wszystkich jednakowo.

6
czy według Was, czytelników, polska szkoła naprawdę pozwoli rozwinąć się artyście?
Zdecydowanie nie. Szkoła jest tylko przeszkodą. Artysta powinien rozwijać się sam. Jeśli robi to, co lubi, to nie ma żadnego problemu, bo będzie poświęcał temu dużo czasu.

@Obsidian
Uczysz się dlatego, że nie chcesz zawieść nauczyciela? Dziwaczne podejście. Powinieneś uczyć się tylko dla siebie. To twoja sprawa, czego chcesz się uczyć tzn. co jest ci potrzebne, a co nie. Jeśli zdajesz na maturze tylko, powiedzmy, polski i historię, to przykładanie się do biologii czy fizyki jest totalną głupotą. Zamiast tego lepiej poświęcić czas na naukę potrzebnych przedmiotów. Nawet, jeśli wiesz, że z takim podejściem zawiedziesz nauczycieli od biologii i fizyki, nie powinno cię to obchodzić. Inaczej nic nie osiągniesz. :P

Pozdrawiam

7
Vialix pisze:Uczysz się dlatego, że nie chcesz zawieść nauczyciela? Dziwaczne podejście.
Ja tam nic do takiego myślenia nie mam, tym bardziej, że nie przeszkadza to, jak myślę, w dobrym napisaniu egzaminów.
Vialix pisze:Powinieneś uczyć się tylko dla siebie.
Problem w tym, że niektórzy nie widzą sensu uczenia się w ogóle, bo np. nie sądzą, by im się to miało kiedykolwiek przydać. Znajdywanie, więc, sobie motywacji, nawet dla kogoś innego bardzo dziwnych, popieram.
Vialix pisze:Jeśli zdajesz na maturze tylko, powiedzmy, polski i historię, to przykładanie się do biologii czy fizyki jest totalną głupotą.
A jeśli ktoś nie jest pewien jeszcze, z czego będzie pisał maturę, czy co studiował? Zresztą znanie dobrze "polskiego i historii" nie przeszkadza w byciu dobrym z przedmiotów ścisłych. Tylko trzeba mieć łeb, jak ja to zawsze powtarzam. ;)

W szkołach uczymy się, żeby zdobyć "papierek". Poza szkołą (jeśli nasz talent nie jest z nią związany) nic nie stoi na przeszkodzie rozwijaniu jakiegoś swojego talentu.
Adres e-mail: kontakt(M@ŁP@)weryfikatorium.pl
WeryfikatoriuM na Facebooku

Land of Fairy Tales

Eskalator.exe :batman:

8
Uczysz się dlatego, że nie chcesz zawieść nauczyciela? Dziwaczne podejście. Powinieneś uczyć się tylko dla siebie. To twoja sprawa, czego chcesz się uczyć tzn. co jest ci potrzebne, a co nie. Jeśli zdajesz na maturze tylko, powiedzmy, polski i historię, to przykładanie się do biologii czy fizyki jest totalną głupotą. Zamiast tego lepiej poświęcić czas na naukę potrzebnych przedmiotów. Nawet, jeśli wiesz, że z takim podejściem zawiedziesz nauczycieli od biologii i fizyki, nie powinno cię to obchodzić. Inaczej nic nie osiągniesz. :P
Nie chodzi mi tu o wszystkie przedmioty, a właśnie o te poszczególne gdzie nauczyciel jest motywacją. Przecież nie będę się przejmował biologią czy chemią (z których swoją drogą też mam dobre oceny), przedmiotów po pierwsze życiowo nie potrzebnych w 90%, po drugie nie potrzebnych mi na maturze (trafiliście - polski i historia :) ). To nie jest dziwaczne podejście - można powtarzać, że uczysz się dla siebie, ale w praktyce, kiedy masz wykuć ileś dat, to wcale nie jest 'dla siebie'.

10
Zgodzę się z poprzednikami - felieton to to nie jest. Ale zachęcił ludzi do dyskusji, więc swój cel osiągnąłeś. Ja, jako ignorant i nieuk, do poszerzania wiedzy, z którą mam do czynienia w szkole, nie przykładam wielkiej wagi. I, niestety, zle na tym wychodzę. Ale jeśli chodzi o zainteresowania, pasje, to nauki nigdy dość.
Moim zdaniem ''artystą'' trzeba się urodzić, trzeba mieć ''to coś'', co można pózniej oszlifować. Takie pisanie książek to nie matematyka, gdzie zastosujesz wzór i wszystko jest cacy, trzeba to po prostu mieć. Jedni potrafią, inni nie, ot cała filozofia. Dlatego też ciężko jest w szkole znalezć przyszłego Kinga, czy Ellisa i pomóc mu się rozwinąć. Mało tego, w szkołach rzadko organizowane są warsztaty pisarskie, malarskie itd. Dlaczego? Bo to daremny trud, śmiem twierdzić, że tłumy by tam nie przychodziły. Bo kto, w dobie Roberta Parkinsona, ''Zmierzchu'' i ogłupiających filmów ma czas/chęć do pisania powieści, felietonów itp? Młodzi ludzie z takimi ambicjami to wymierający gatunek. Hydraulików, bankierów i fizyków wyrosną całe rzesze, a ilu będzie dziennikarzy, pisarzy i aktorów? Nieporównywalnie mniej, bo raz - stosunkowo niewielu ludzi ma tego, rodzaju marzenia i dwa - niewielu odważy się je spełnić.
O cholera, odkopałem wątek z 2009...

11
Gimnazjum... najgorszy okres w moim życiu :P

Co do tematu... człowiekowi, który chce pisać/malować/tworzyć nie przeszkodzi nawet to, że na co dzień zamiast chodzić do szkoły musi paść kozy (oczywiście jeśli na samych "chęciach" się nie kończy).
Jeanowi-Dominique Bauby autorowi książki Skafander i motyl nie przeszkadzało w jej napisaniu (chociaż może to złe słowo) nawet to, że był sparaliżowany i mógł J E D Y N I E mrugać powiekami.
Obrazek

12
Gimnazjum - piękne wspomnienia. Piątki i szóstki, lenistwo, zabawa, przyjaźnie... Sorry, ale w gimnazjum to jest swoboda. Na przerwie zajrzysz do książki i pięć. Oczywiście na lekcji pracować trzeba, ale lepsze to niż miałabym siedzieć w ławce i się nudzić ;)

Szkoła średnia - trochę mniej skupiłam się na nauce, bardziej na światopoglądzie, bo brakowało mi czegoś w życiu. Ale było super!

Jutro pisze maturę i jedyne co mnie martwi to klucz.

Nauka powinna być dla chcących, istnym przywilejem. Średnia 3.5 i możesz się uczyć dalej. Jak nie to tam są drzwi. Koniec problemów.
Pisarzowi nikt nie każe całkować, ale mógłby umieć liczyć, a informatyk powinien znać ortografię. Tyle.

13
Pochodzę z rocznika który jako jeden z pierwszych pisał "nową" maturę. Mam też znajomych i przyjaciół, którzy pisali tzw. "starą" maturę.

Kiedy siadamy sobie przy piwku i gadamy na temat szkoły to bardzo często dochodzimy do jednego wniosku my (czyli dzieci gimnazjum i nowej matury) po, było nie było, dziewięciu latach podstawówki wiemy mniej niż starsi koledzy po ośmiu. Wynika to nie tylko z nieudolnej zmiany programowej a po prostu z debilizmu jaki przyniosła nam idea gimnazjum (chodzi mi tutaj o gimnazjum jako miejsce do zdobywania nauki i wychowania a nie towarzystwa wzajemnej adoracji).

Do gimnazjum uczęszczają obecnie osoby w wieku 13-16lat, czyli osoby bardzo młode, zdominowane przez hormony dojrzewania, dotknięte buntem młodzieńczym ble-ble-ble. Chyba wiecie "o co kaman". W systemie ośmioklasowym 13-14-latki uczęszczały kolejno do 7 i 8 klasy. Byli najstarsi i po pierwsze czuli się panami w szkole, a po drugie wiedzieli, że maluchom trzeba dać dobry przykład.

Potem taki czternastoletni "pan i władca szkoły", szedł sobie do liceum albo technikum ewentualnie zawodówki i znowu był "temperowany" przez starszych. Dzięki temu łatwiej było młodego buntownika utrzymać w ryzach. Dzisiaj, cała esencja hormonalno-buntownicza skomasowana jest w jednych murach i jednych klasach. Pół biedy jak do gima chodzą osoby, które wcześniej się nie znały. Gorzej jak całe towarzystwo skomasuje się w popieprzone pedałbudowe klany.

Nawet nauczyciel takim nie podskoczy:
1. Ze strachu
2. Za mało mu płacą
3. Uganda :)

Reasumując: gimnazjum to syf. Szkoła to bagno. A życie jest jak rolka papieru toaletowego.
Trzeba jednak wejść w jedno i drugie, żeby wiadomo było jak się obchodzić z trzecim.
___

Ps: Ja tam bardzo miło wspominam gimnazjum. Niezapomniane przeżycia, wspaniali znajomi, no i oczywiście jedna nauczycielka przez duże N.
Nie zmienia to jednak faktu, że wiedzy z niego wyniosłam nie wiele.
Hej!

14
Nieoryginalny93 pisze: Takie pisanie książek to nie matematyka, gdzie zastosujesz wzór i wszystko jest cacy
Matematyka nie ogranicza się do wzorów- miałem to szczęście w gimnazjum i mam je teraz, że trafiłem na matematyczki przez duże M. Takie nauczycielki potrafią zachęcić nawet najgorszego tumoka do sięgnięcia po książkę i zrobienia kilku zadań. A z takiej np biologii jak może być ciekawie, kiedy przez 45minut dyktowana jest notatka?
Nieoryginalny93 pisze:Bo kto, w dobie Roberta Parkinsona, ''Zmierzchu'' i ogłupiających filmów ma czas/chęć do pisania powieści, felietonów itp? Młodzi ludzie z takimi ambicjami to wymierający gatunek
Można powiedzieć, że ,,pracuję" z najmłodszym pokoleniem(1-3 klasa podstawówki) i naprawdę często potrafią mnie te dzieciaki zaskoczyć swoją wyobraźnią i rozmaitymi talentami(a przecież miało to być pokolenie, które jest ogłupione przez telewizję i komputery). Mogę też zauważyć(ku mej wielkiej uciesze), że piłka nożna i inne formy wypoczynku na świeżym powietrzu nie odchodzą do lamusa.
Kamila pisze:Średnia 3.5 i możesz się uczyć dalej. Jak nie to tam są drzwi. Koniec problemów
To zdecydowanie nie jest rozwiązanie. Niektórzy mogą być naprawdę dobrzy w kilku przedmiotach, a innych nie pojmą ile by się ich nie uczyli. Znam takich, którzy po przeczytaniu zdania dwa razy mogą je powtórzyć tyćkę w tyćkę, i takich, którzy nie potrafią wkuć na blachę najprostszego wzoru, lecz myślą kreatywnie- czy jeśli temu drugiemu omsknie się noga to znaczy, że nie zasłużył na szkołę? Że powinien poświęcać życie towarzyskie aby móc w niej pozostać?

Szkoła nie ma wychować artystów, pisarzy, naukowców. Ma ona tylko zachęcić kogoś do samodzielnego pogłębiania wiedzy w danej dziedzinie. Niestety często uczniowie podchodzą do wielu przedmiotów z awersją wynikającą z przykrych doświadczeń. Nie ma jednak co narzekać- jeśli chcemy, żeby szkoła była taka jak trzeba to pozostaje nam zostać nauczycielami^^

15
To zdecydowanie nie jest rozwiązanie. Niektórzy mogą być naprawdę dobrzy w kilku przedmiotach, a innych nie pojmą ile by się ich nie uczyli. Znam takich, którzy po przeczytaniu zdania dwa razy mogą je powtórzyć tyćkę w tyćkę, i takich, którzy nie potrafią wkuć na blachę najprostszego wzoru, lecz myślą kreatywnie- czy jeśli temu drugiemu omsknie się noga to znaczy, że nie zasłużył na szkołę? Że powinien poświęcać życie towarzyskie aby móc w niej pozostać?
To jest rozwiązanie. Średnia to średnia. Może mieć dwa z polskiego, trzy z historii, ale jeśli ma z infy, matmy, chemii cztery lub pięć i tak przejdzie. Osoby ze średnią 2.0 i okolice to niepotrzebny wydatek dla państwa - widać, że powinien się zająć czymś innym. Może nie lubi pochłaniać wiedzy? Niech zostanie rzeźbiarzem, budowlańcem itp. A już powtarzanie klas z lenistwa (nie chciał się uczyć) to choroba.
Szkoła nie ma wychować artystów, pisarzy, naukowców. Ma ona tylko zachęcić kogoś do samodzielnego pogłębiania wiedzy w danej dziedzinie. Niestety często uczniowie podchodzą do wielu przedmiotów z awersją wynikającą z przykrych doświadczeń. Nie ma jednak co narzekać- jeśli chcemy, żeby szkoła była taka jak trzeba to pozostaje nam zostać nauczycielami^^
Ta awersja jest wzruszająca, ale w życiu tak jest: raz się udaje, raz nie. Na szkoleniu też trener będzie mówił jak potrafi, a ty musisz zrozumieć. Takie jest życie. "Pani mnie nie lubi" to poważny problem, bo w szkołach zdarzają się naprawdę chorzy ludzie i powinni ich się zwalniać, ale uczy nas to też wielu rzeczy: hierarchii, pokory, okazywania szacunku, gdy go nie czujemy, panowania nad sobą itd.
Szefa już nie zwolnią, bo cię nie lubi ;).
Kogo ma wychowywać szkoła? Ludzi z podstawową wiedzą.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Dziennikarstwo i publicystyka”