Latest post of the previous page:
zaczynam się przez Was zastanawiać, iloma palcami ja piszę... ;pale żeby dwoma palcami książkę napisać, to naprawdę trzeba mieć talent. biedne palce.
Hahaha. Rewelka Revis. Strzał w 10.Magrat pisze:Nikt tego wkładu nie umniejsza.
Ja za błędy krzyczeć i tak będę. Choć podziwiać podziwiam, zostać pisarzem z taką dysgrafią nie lada wyczyn.
Revis_Edit:
Ja też będę.
Innym błędy wytykać potraficie, a sami... ehhh. Hipokryzja.
To jeszcze ja się dorzucę. "Małą literą" albo "od małej litery".Magrat pisze: pisanie z małej litery
Wyczynem było przedrzeć się przez szkołę w epoce gdy nikt nie honorował żadnych zaświadczeń, a leworęczni byli dodatkowo gnębieni i poniżani przez belferstwo.Magrat pisze:hoć podziwiać podziwiam, zostać pisarzem z taką dysgrafią nie lada wyczyn.
Miałeś farta.kanadyjczyk pisze:Jam z tego okresu. Belferstwo mnie nie gnębiło, zaświadczenia się honorowało. Jestem z kosmosu?
jak Cię tak mierzi moje towarzystwo po po cholerę ze mną gadasz?kanadyjczyk pisze: Wątpię. Zostać Pisarzem? Łatwe. Zostać poza tą łatką Człowiekiem - sam sobie odpowiedz.
Mierzi mnie...
- oj, znam ten ból. Jeszcze do dzisiaj pewna historia budzi we mnie święte oburzenie.Gryzipiórczyca pisze:Jak byłam mała za to mówiła pani "przykro mi, ale te prace napisała za ciebie mama".
Bez jaj, za takie oskarżenie urządziłbym skurwielowi (skurwielce?) apokalipsę.Jeszcze do dzisiaj pewna historia budzi we mnie święte oburzenie. (...)
Nie żebym jakoś szczególnie lubił nauczycieli, ale nie sądzicie, drodzy państwo, że to lekka przesada, tak obwiniać ich o całe zło tego świata? Szkoła nie jest Instytucją Kształcącą Wybitne Jednostki, jej zadaniem jest wtłoczenie do łebków Młodych Gniewnych podstawowego zasobu wiedzy (co nie zawsze się udaje - by nie wspomnieć o tym, ze wiedza ta rzadko sie przydaje...), a nie chuchanie i dmuchanie na uczniów, którzy wybijają się ponad poziom i, że powiem słowami Poety, nad poziomy wylatują. Ich praca jest tak naprawdę strasznie ciężka - nie wiem, czy ktoś z was ma jakieś doświadczenia w uczeniu wspomnianych Młodych Gniewnych, ale ja mam i mówię wam niniejszym, że idzie zwariować. Uczniowie bardzo często widzą w nauczycielu wroga, kogoś, komu trzeba się przeciwstawić za wszelką cenę i komu wręcz należy utrzeć nosa "żeby sobie nie myślał, belfer jeden". To naprawdę nie jest ich wina, że czasami nie są w stanie rozpoznać kogoś, kto wybija się i wyróżnia z tłumoków i tłuczków tłumu i jakoś go wesprzeć... zresztą - czy ktoś im płaci dodatkowo za kształcenie jednostek wybitnych na innym poziomie? Nie i jeszcze raz nie. Gdzieś tu po drodze (nie wiem, czy dokładnie w tym temacie) ktoś strasznie marudził, że nie rozpoznano jego talentu do języka angielskiego i nie wspomożono go w dalszej nauce języka Szekspira... cóż, nie da się. Ot tak, po prostu - wprowadzenie zajęć opartych o poziom umiejętności poszczególnych uczniów, czy też grupek takich uczniów, wymagałoby reformy systemu oświaty - i to bynajmniej nie jest wina nauczycieli, że ta reforma się nie odbywa. Fajnie jest tak siedzieć sobie na lekcji, czy to angielskiego, czy też czegokolwiek innego, i myśleć sobie "Aleeee nuda, ja przecież to wszystko wiem - mógłby ten belfer czegoś na wyższym poziomie uczyć" mija się z celem. Chcesz się uczyć i nad poziomy wylatywać, człeku? Sam sobie to zorganizuj. Szkoły publicznie, niestety (a może: na szczęście?) zdecydowanie nie są od tego.TadekM pisze:To, swoją drogą, smutne, że nauczyciele (zwróćcie uwagę jak to słowo brzmi - "nauczyciel") są z reguły takimi malutkimi ludźmi.