Dom:
- Kochanie?
- Tak skarbeńku, rybko moja kochana?
- Słyszysz ten płacz za oknem, jakby dziecko małe, niemowlak.
- Sąsiad świniaka zarzyna.
- Przecież my w bloku mieszkamy.
- No przecież mówię, wyprasowałaś mi koszulę?
- Spodnie.
- To weź mi zalej kawę, bo znowu będzie trzeba wodę parzyć.
- Koszulę też wyprasowałam, jedz szybko te płatki, bo już zaraz wpół do ósmej, do pracy się spóźnisz. Kawa stoi na stole od dziesięciu minut.
- A, dziękuję kotku. Mmmm … pyszna, ile łyżeczek cukru mi wsypałaś?
- Dwie, tak jak zawsze.
- Idealnie. To ja chyba już lecę.
- A kawa?
- Ach tak kawa, trochę za słodka, ale dobra ogólnie. Następnym razem wsyp mi jedną. Chyba już się starzeję. Niedługo w ogóle przestanę słodzić. No nic, lecę, pa kochana.
- Pa misiaczku.
Droga do pracy:
Ja pierdolę. Czy te psy muszą tak srać na tych trawnikach. Żeby się dostać do parkingu, muszę omijać psie kupy jak w jakimś pierdolonym slalomie gigancie. Chyba zacznę parkować pod blokiem. No tak, wiem, ostatnio kumplowi koła razem z felgami podjebali. Samochód został postawiony na czterech cegłach. Jebani kurwa złodzieje i paserzy. Pewnie ci sami, których psy szczają i srają na tym pseudo-trawniku. I pomyśleć, że sąsiad wskoczył tylko do mieszkania, bo zapomniał dokumentów. Zdjęli mu opony tak szybko jak mechanicy z Formuły 1. Parking strzeżony to jednak parking strzeżony. Fakt faktem, że czasem szyba jakaś pójdzie, ale ja tam jeszcze takiego zaszczytu nie dostąpiłem. Zresztą mój stary Fiat 125P ma chyba jakąś taryfę ulgową, bo i tak wygląda, jak by ktoś ostrzelał karoserię z kałasznikowa. Choć przynajmniej jeździ. Dobre i to.
Siadam za kierownicą. Pasów nie zapinam, bo ich nie mam. Kolega z wojska, który wyszedł na przepustkę, chciał mi kiedyś zrobić kawał i trochę naciął pasy bezpieczeństwa żyletką. Gdy samochód gwałtownie zahamował, mój nos miał bliskie spotkanie trzeciego stopnia z kierownicą. Oczywiście nie zdążyłem się mu odpłacić jakimś równie dobrym żartem. Zginął rok później na jakiejś misji, w Iraku gdzieś chyba. W każdym razie wybaczyłem mu za ten nos i zawsze gdy stoję nad jego grobem uśmiecham się szeroko. A pasów do tej pory nie wstawiłem. No nic, siadam za kierownicą, odpalam samochód i ruszam do pracy. Szare bloki, które mijam, coraz bardziej utwierdzają mnie w przekonaniu, że świat jest jednak do dupy. Młodzieńcze ideały legły zaraz po skończeniu studiów. Zaczęło się. Mieszkanie, żona, dziecka na szczęście nie mam. Tylko by tego brakowało. Dojeżdżam do pracy akurat za pięć ósma. Starczy by wypić jeszcze jedną kawę, tym razem z automatu i wypalić ze dwie fajki. Szef oczywiście stoi już w oknie i z zegarkiem w ręku pilnuję czy ktoś się nie spóźni. Szczerze mówiąc mam go w głębokim poważaniu, inaczej mówiąc w dupie. No ale coś przecież muszę robić. Bo choć pieniądze szczęścia nie dają, to też i na chodniku nie leżą, a żyć trzeba. No nic, ósma, gaszę fajkę i wchodzę do środka. Tak w ogóle to nazywam się Piotr. Zawsze chciałem być portierem w fabryce mebli.
W pracy:
- Piotrek, rzuć mi klucz od trójki.
- Po co ci klucz od kanciapy, możesz wyjść na zewnątrz zapalić.
- Ale jest zimno. No weź rzuć.
- No dobra, podpisz się tylko tutaj, jak ostatnio zapaliły się te kartony w kanciapie ja miałem przejebane.
- Oj nie pierdol, rzucaj.
- Kurwa, Grzesiek, podpiszesz i wszystko będzie cacuś glancuś. Zresztą możesz zapalić na magazynie.
- Tego akurat nie mogę zapalić na magazynie.
- Aha, no dobra, ale idziemy razem, dasz mi się ze dwa razy sztachnąć.
- Pierdol się Piotrek, to zbyt dobry sprzęt. Ty całe dnie siedzisz na portierni, oglądasz pierdolone MTV i w dupie masz wszystko. Ja haruję w pocie czoła, noszę te niby drewniane biurka, więc muszę mieć czasem chwilę przyjemności.
- Myślisz, że mi nie należy się chwila przyjemności.
- Może i należy. Kurwa, dawaj ten pierdolony klucz.
- No to podpisz.
- Dawaj go kurwa natychmiast, bo mi się zaraz przerwa skończy.
- Masz kurwa.
- Frajer.
- Ciota.
Przerwa śniadaniowa:
Idę na fajkę. Mogę oczywiście palić u siebie w portierni, ale wolę świeże powietrze. Po za tym szef nie lubi jak się pali w środku. Bo że to niby grozi pożarem. Umieram, czuję że coś zżera mnie od środka. A pomyśleć, że chciałem być kurwa prawnikiem. Pięć lat na studiach, potem jakieś praktyki jeszcze. I co? Nic. Portier w fabryce, żyć nie umierać. Gdybym tylko mógł cofnąć swoje życie.
Uśmiech nad grobem [obyczaj, groteska] (wulgaryzmy)
1"Inteligentni ludzie są często zmuszani do picia, by bezkonfliktowo spędzać czas z idiotami"
Ernest Hemingway
Każdy ktoś inny jest innym mną samym.
Ernest Hemingway
Każdy ktoś inny jest innym mną samym.