Czyli co się dzieję, gdy spojrzę na świat... powiedzmy "inaczej".
Patrzę na świat, oczyma bezbożnika,
Patrzę na świat, nic, tylko ściana obornika,
I nie ma już na nim ludzi, mądrych, ślepych,
I nie ma już na nim problemów, starych, nowych
I w zasadzie nie ma już niczego,
Tylko moje własne „ego”
Widzę zwierzęta, te brązowe, głębokie oczy,
Widzę też poczwarne, niedołężne jakby, cielsko - milczy,
Uryną śmierdzi, potem, siarką,
Nie mierzę jej zwykłą miarką,
I dziwi ją mój widok, zapach świeżej mięty,
Tej niebieskookiej, nagiej kobiety, przebite jej pięty
I płaczę, użalam się nad nią, przepiękną kobietą,
I patrzę na świat, widząc już nie człowieka, a sukę o przebitych piętach
Cuchnę miętą, jako taki umieram.
2
Bardzo słabe niestety. Bzdurna treść, patos, częstochowskie rymy... Nie wiem, czy to miało być zabawne czy tragiczne, tak czy tak jestem na nie.