Latest post of the previous page:
Nie żebym jakoś szczególnie lubił nauczycieli, ale nie sądzicie, drodzy państwo, że to lekka przesada, tak obwiniać ich o całe zło tego świata? Szkoła nie jest Instytucją Kształcącą Wybitne Jednostki, jej zadaniem jest wtłoczenie do łebków Młodych Gniewnych podstawowego zasobu wiedzy (co nie zawsze się udaje - by nie wspomnieć o tym, ze wiedza ta rzadko sie przydaje...), a nie chuchanie i dmuchanie na uczniów, którzy wybijają się ponad poziom i, że powiem słowami Poety, nad poziomy wylatują. Ich praca jest tak naprawdę strasznie ciężka - nie wiem, czy ktoś z was ma jakieś doświadczenia w uczeniu wspomnianych Młodych Gniewnych, ale ja mam i mówię wam niniejszym, że idzie zwariować. Uczniowie bardzo często widzą w nauczycielu wroga, kogoś, komu trzeba się przeciwstawić za wszelką cenę i komu wręcz należy utrzeć nosa "żeby sobie nie myślał, belfer jeden". To naprawdę nie jest ich wina, że czasami nie są w stanie rozpoznać kogoś, kto wybija się i wyróżnia z tłumoków i tłuczków tłumu i jakoś go wesprzeć... zresztą - czy ktoś im płaci dodatkowo za kształcenie jednostek wybitnych na innym poziomie? Nie i jeszcze raz nie. Gdzieś tu po drodze (nie wiem, czy dokładnie w tym temacie) ktoś strasznie marudził, że nie rozpoznano jego talentu do języka angielskiego i nie wspomożono go w dalszej nauce języka Szekspira... cóż, nie da się. Ot tak, po prostu - wprowadzenie zajęć opartych o poziom umiejętności poszczególnych uczniów, czy też grupek takich uczniów, wymagałoby reformy systemu oświaty - i to bynajmniej nie jest wina nauczycieli, że ta reforma się nie odbywa. Fajnie jest tak siedzieć sobie na lekcji, czy to angielskiego, czy też czegokolwiek innego, i myśleć sobie "Aleeee nuda, ja przecież to wszystko wiem - mógłby ten belfer czegoś na wyższym poziomie uczyć" mija się z celem. Chcesz się uczyć i nad poziomy wylatywać, człeku? Sam sobie to zorganizuj. Szkoły publicznie, niestety (a może: na szczęście?) zdecydowanie nie są od tego.TadekM pisze:To, swoją drogą, smutne, że nauczyciele (zwróćcie uwagę jak to słowo brzmi - "nauczyciel") są z reguły takimi malutkimi ludźmi.
Też miałem nienajlepszych nauczycieli (przez co nie pamiętam całkowicie nic z takiej historii na przykład - kazanie uczniom wkuwać daty na pamięć nie jest najlepszą metodą nauki...), ale nie narzekam z tego powodu. Wręcz przeciwnie - dało mi to motywaję, by samodzielnie nadrabiać braki w wykształceniu i rozwijać się w tym kierunku, który mnie się podoba. Efekty? Są. Test inteligencji Wechslera wykazał, że swoje wiem i umiem. Self-made man, jak mawiają angliczanie - u nas natomiast mawia się, że każdy jest kowalem swojego losu.
Narzekanie na to, że szkoła jest zła i niczego nie uczy, miast tego kłody pod nogi jeno rzucając w naszym biegu ku Celowi Życia, jawi mi się cokolwiek osobliwym pomysłem - jasne, zawsze dobrze jest móc ponarzekać, że ten belfer zrobił mi to, a tamten mnie w jeszcze bardziej wymyślny sposób skrzywdził - tylko po co? Trzeba wziąć się w garść i samemu zacząć się uczyć tego, czego w szkole nas uparcie nauczyć nie chcą - i wcale nie muszą, tak po prawdzie. Szkoła jest dla jednostek przeciętnych i takie jednostki właśnie kształci - czasami program nauczania po prostu nie daje nauczycielowi żadnej możliwości wprowadzania zmian. Wiem to, że tak się wyrażę, z autopsji.
[ Dodano: Sob 19 Gru, 2009 ]
A, wracając do początkowego cytatu - że nauczyciele są "malutkimi ludźmi": bardzo mnie ciekawi, mości TadkuM, jak TY poradziłbyś sobie z Hołotą i Hałastrą grasującą w szkołach. Co byś zrobił gdyby na każdym kroku krytykowano Cię i próbowano założyć kosz (na smieci - oby jednak nie ze śmieciami w środku..) na głowę... Nauczyciel to zawód jak każdy inny i wypadałoby mieć dla niego (zarówno zawodu, jak i nauczyciela) choć odrobinę szacunku - w każdym zawodzie zdarzają się partacze, co nie znaczy, że cała dana profesja z nich się składa.
A - gwoli ścisłości: nie jestem nauczycielem i Ministerstwo Oświaty nie płaci mi za tego posta od słowa.
