Prawda jest taka, że osoba z mgr często jest bardziej roszczeniowa i wydaje jej się, że z powodu mgr przed nazwiskiem, coś jej sie ekstra należy w porównaniu z osobą np. po zawódówce czy średniej. Prawda jet taka, że nic się jej nie należy więcej.
Naaah, prawda jest taka, że nalezy się więcej jeżeli zasługuje na owo wincy. Ale postawa roszczeniowa jest jak najbardziej prawdziwym problemem - pewnego pięknego dnia znalazłem, jako side quest, że tak to ujmę, zatrudnienie jako tłumacz ustny dla jednego pana z Wawy. Opowiadał mi o tym, że zgłaszają się do niego ludzie, którzy dopiero co studia ukończyli i wołają po 4000 PLN za miesiąc czasami. Sodomia i gomoria, tak po prawdzie - sam kiedyś byłem takim pełnym zapału świeżym absolwentem i wiem, że na początku człowiek uczy się głównie na własnych błędach. A żaden pracodawca nie chce płacić za nasze błędy. Pisałem w poprzednim poście, rada dla Młodych Gniewnych Tłumaczy, żeby najpierw załapać się na jakieś praktyki w biurze tłumaczeń, choćby i bezpłatne - podtrzymuję tę radę.
Wszystko zalezy od tego po co idziesz na studia. Jeśli chcesz zyskać wiedzę, którą potem masz zamiar wykorzystać, to tak - warto. Jeśli chcesz poszerzyć horyzonty, rozwinąć się intelektualnie, ale masz świadomość, ze nic poza tym możesz z tego nie mieć - warto. Jeśli chcesz sobie przedłużyć młodość, to czasami też warto. Ale jeśli nie wiesz co zrobić ze swoim życiem, albo liczysz, że skończenie studiów przełoży się od razu na kasę itp. - nie warto. Wsześniej warto przeliczyć sobie chociaż tak z grubsza ile cię to będzie kosztować i ile z tego masz zamiar zyskać.
W pełni zgadzam się z powyższym, choć mogę dodać do tego jeszcze swoje trzy grosze: warto. Studia są fajne, poznaje się ciekawych ludzi, mieszka w innym mieście itp. I rodzice są dumni ze swojej pociechy więc ją dofinansowywują w miarę chętnie. A potem, jeszcze na studiach, można sobie poszukać pracy i żyć długo i szczęśliwie.
Skończyć studia w tych czasach może byle burak, szczególnie studia humanistyczne
Muszę się zgodzić z przedmówcą, acz niechętnie. Jest jednak jedno "ale" - to, że studia (socjologia... znam jedną Panią Burak...) może skończyć byle burak nie oznacza wcale, że jest na nich tyle buraków co na średniej klasy polu uprawnym. Na uczelniach państwowych, mam nadzieję, nadal jest chyba inaczej...
[ Dodano: Pon 04 Sty, 2010 ]
padaPada pisze:Po znajomości załatwia się około 80% posad. I to nie jest nic dziwnego i nienormalnego. Nawet na szkoleniach w urzędzie pracy ci to powiedzą, a wiele firm ma programy rekrutacyjne właśnie "z polecenia" (np. Fiat) - jeśli przyprowadzisz odpowiedniego kandydata i firma go zatrudni, to dostajesz premię. To jeden z najskuteczniejszych sposobów rekruacji, jesli chodzi o stosunek skuteczność/koszty rekrutacji.
Nie wiem, czy statystyki wyglądają dokładnie tak, ale to najszczersza prawda. Nie trzeba nikogo wysoko postawionego znać, wystarczy zostać poleconym przez "znajomego znajomego".
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?