8
autor: Lu
Pisarz domowy
A ja jak zwykle kwieciśice.
Własnie skończyłe czytać "Lód" Jacka Dukaja... trzeci raz.
No cóż. Powiem jedno - jestem szczerze zawiedziony.
Gdy pierwszy raz zetknąłem się z ta książką wydała mi się istnym objawieniem, zachłysnąłem się nią. Za pierwszym razem, zgodnie z instrukcją zawartą w niej samej, czytałem ją tak, jak smakuje się dobry tytuń: powoli, bez pośpiechu, trochę poczytałem, na trochę odłożyłem, przemyślałem, wróciłem. Nie powiem: czytało się miło (się czytało się). Ten język, słowotworki łechtające mózgownicę, świerzy, żeźki (mroźny) język plastycznych opisów, no i oczywiście słynny Transsib z jego podróżą w stylu Agaty Christy. Ale tego byłoby na tyle.
O co mam żal do Dukaja? W "Lodzie" zarżnął bezceremonialnie kurę znoszącą złote jaja w zimnaznowej oprawie, z inkrustacjami z tungetytu. Ot stworzył świat cały, logike nową, nieomal dwie dekady innech historii w okresie tak bogatym i płodnym artystycznie, kulturowo, dziejowo a następnie puścił to wszystko w ruch, wpisał w życie poszczególnych ludzi, wskrzesił stare zabobony, zapomniane wierzenia, problemy; dokonał cudów, wykonał tytaniczna pracę, przed którą nie jeden padłby na twarz i odpuścił sobie; czytając tą powieść powieści az do przybycia do Miasta Lodu serce biło mi mocniej i mocniej, jak u Hitchcocka: od zaprzeczenia istnienia głównego bohatera, przez szaleństwa czarnej fizyki, zbrodnicze dochodzenie wśród luksusu koleii carskiej, aż do tajemnic politycznych i religijnych zamarzniętej pół-prawdziewj rzeczywistości. Ale w Irkucku cała historia powoli zaczyna tracić na rozmachu i pędzie, zamarza nieco nijaka, rozmemłana pomiędzy setkami mozliwości, z których żadna ostatecznie nie dochodzi do skutku.
Rzucone nam w twarz tajemnice, tak ssące od środka pożądliwymi pytaniami, rządające odpowiedzi, choćby dobrej teorii pozostawiają nas z niczym. Oto kolejny fenomen, nie wytłumaczony, nie pojęty zostaje znów zaprzęgnięty do rydwany ludzkiej technokracji. Czarna fizyka, matematyka charakteru, logika trójwartościowa. A co z Lutymi, co ze sprawcą całego rajwachu na Podkamienna Tunguzka w 1908, co z tungetytem, co z tajemnicą wskrzeszenia w lodzie? Czy zostawiono nas samych z tym wszystkim? A męcz się durny czytelniku! Nic ci nie powiem, sam sobie wymyśl zakończenie. Jest love story z happy endem i już! Wieża Sibirożeto padła i bomba w góre, tak?
Tego Dukajowi nie wybaczę nigdy. Niech by "Lód" miał i 2000 stron a nie żałowałbym ani grosza wydanego na papier ekologiczny, na którym wydrukowano tekst. A tak to żałuję. Bo ciągle zdaje mi się, że jakis wredny skrzat powyrywał część kartek z książki i umknęło mi coś z jej sensu. Benek tyle się męczy nad tą czarna fizyką z szajbniętym Serbem, tyle grzebie, szuka, rozmyśla, choć mógłby przeciez troche więcej zamiast uganiać się za babami, babrać się w niebezpieczną politykę i rżnąć hrabiego obijmordę. A jak Tatuśka Zlodowaciałego potraktował Dukaj! Ja się spodziewałem, że to będzie jak seans spirytystyczny, jak stąpienie anioła z niebios, jak łapanie Boga z nogi, no Indiana Jones syberyjski - W Poszukiwaniu Zaginionego Ojca Mroza. A tu ten błedny ognik lodu ot tak, tsyt i juz jest - stoi rzeźba lodową i plecie trzy po trzy niegramatycznie.
To co było potem jeszcze jakoś ujdzie, własciwie to nawet miło było ujrzeć Syberię w słońcu lata na sam koniec. Ale że znów Pocięgło, Gero-Saski i Rebe mają skuć to wszystko z lód bo tak sie opłaca? No jak cię... Ale pal licho! Srać na lute napalmem. A, właśnie - lute. Co to do cholery było? Kosmici, duchy, przybysze z równoległego wymiaru, fluktuanty kwantowe? Co do diabła? Nic się w tak ważnej kwestii nie wyjaśniło. Mógł chociaż Tesla co wskórać bo libował się bawić co chwila w inną sprawę, najcześciej bezużyteczną. Zamordować bez mrugnięcia okiem najświętszą IKONE LODU! - lute. Bez słowa. Ja tego nie wybaczę.
Dotad pożerałem Dukaja w całości. Teraz się zaksztusiłem. "Baśnią" nieomal sie zadławiłem. "Król bólu" chyba mi juz przez gardło nie przejdzie, obawiam sie.
Czyżby znów okazywało się że wszystko jest OK, tylko ja jestem za głupia na takie mądre książki i powinienem wrócic do "Dzieci z Bullerbyn"?