Rzeczywistość przez pryzmat... - pisanie o takich rzeczach?

1
Kręci mnie niesamowicie temat schizofrenii. Na samo to słowo powinno mi się już zbierać na torsje, jednak tak nie jest. Przeczytałam na ten temat większość książek beletrystycznych, przynajmniej tych, które są dostępne na rynku polskim, w tym Obłęd Jerzego Krzysztonia. Widziałam o tym mnóstwo filmów - od Przerwanej lekcji muzyki, przez Fight Club (niby nie stricte o "schizie", ale bardzo klimatyczny :P) do naprawdę bardzo trudnych, ciężkich, ale i tłumaczących wiele. To wszystko jednak nic w porównaniu z moimi własnymi doświadczeniami - nie będę o tym pisać, bo nie lubię wprost.

Ściśle na temat - czy opisywanie tak osobistych przeżyć, choćby nie wiem, jak byłyby przekształcone przez wyobraźnie i jak sprytnie wkomponowane w fabułę, nie jest czasem bardzo, bardzo głupim pomysłem? Wydaje mi się, że łatwo mogłabym sobie tym zaszkodzić, o ile jeszcze nie innym.

Po drugie - czy to nie jest zbyt oklepany temat? Czy ludzie chcą o tym czytać?

Z drugiej strony głupio byłoby nie wykorzystać takich doświadczeń. Czytając o takich rzeczach, naprawdę trudno nie zauważyć bogactwa najróżniejszych historii, które niekiedy są tak oryginalne i uniwersalne, że każda mogłaby być utworem parabolicznym na miarę Procesu Franza Kafki. Najbardziej kręci mnie jako osobę podejmującą próby pisarskie połączenie grozy i piękna, które jest częścią składową doświadczenia schizofrenicznego.

Pamiętam nawet słowa Hermana Hessego. Nie wiem na pewno, czy je dobrze rozumiem, ale niech tam. "I tak jak obłęd, w wyższym tego słowa znaczeniu, jest początkiem wszelkiej mądrości, tak schizofrenia jest początkiem wszelkiej sztuki, wszelakiej fantazji." Chciałabym w to wierzyć.

2
Galene pisze:Ściśle na temat - czy opisywanie tak osobistych przeżyć, choćby nie wiem, jak byłyby przekształcone przez wyobraźnie i jak sprytnie wkomponowane w fabułę, nie jest czasem bardzo, bardzo głupim pomysłem?
Wręcz przeciwnie - jest pomysłem bardzo, bardzo fajnym. Jeden z moich bohaterów cierpiał sobie na chroniczną depresję i ciężko byłoby mi dobrze opisać jego stan opierając się jedynie o własne wyobrażenia - od tego ma się znajomych pogrążonych w depresji, których należy nakłonić, czyn sam w sobie średnio miły, do podzielenia się swoimi przeżyciami z okresów depresji ku chwale literatury.

Schizofrenia nie jest oklepanym tematem - jest tematem... nieprecyzyjnym. Był czas, że praktycznie każdemu zaburzeniu psychiki przyklejano etykietkę "Schizofrenia"...
Galene pisze:Na samo to słowo powinno mi się już zbierać na torsje
Mnie się zbiera na wymioty przy słowie "bulbulator". Ale żeby się na torsje zbierało, i to od słowa jakiegoś, to żem jeszcze nie słyszał... Może to Słowo Mocy Rzygaj? ;)
Galene pisze:"I tak jak obłęd, w wyższym tego słowa znaczeniu, jest początkiem wszelkiej mądrości, tak schizofrenia jest początkiem wszelkiej sztuki, wszelakiej fantazji." Chciałabym w to wierzyć.
Wolałbym w to nie wierzyć. ;)
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?

3
Mich'Ael pisze:
Galene pisze:"I tak jak obłęd, w wyższym tego słowa znaczeniu, jest początkiem wszelkiej mądrości, tak schizofrenia jest początkiem wszelkiej sztuki, wszelakiej fantazji." Chciałabym w to wierzyć.
Wolałbym w to nie wierzyć. ;)
Nikt nie może wykluczyć, że człowiek cierpiący na chorobę psychiczną, pod wpływem nienaturalnych skłonności myślowych zdolny jest stworzyć coś oryginalnego, co sztuką nazwać jak najbardziej można. Ale indukcja wszelkiej sztuki biorąca się z choroby? Bzdura, to tak jakby twierdzić, że każdy ćpun to artysta ;-)

4
L_J pisze: Ale indukcja wszelkiej sztuki biorąca się z choroby?
Ech, "zagapiłam się" na sens taki, że schizofrenia generuje wszelakie fantazje i te same w sobie mogą być warte przeniesienia na papier. Sorry, ów prawdziwy sens nawet dla mnie jest nie do przyjęcia - chociaż pieron wie, co "poeta" miał na myśli...

Dla mnie same pojęcia z psychiatrii mogą być inspirujące. Co mam na myśli?

=> Zespół Cotarda - na przykład.

Tego jest od groma. "Księga z tysiąca i jednej nocy"... spędzonych przez psychiatrę nad kartami choroby. Jest nawet taka książka, w której autor-neurolog propaguje idee traktowania pacjentów jako takich, którzy mają swoją historię - zwie się ona Mężczyzna, który pomylił swoją żonę z kapeluszem i pomijając fakt, że najwyższych lotów literackich nie jest - bo i chyba nie miała być? - niesie z sobą ciekawe historie oraz sama reprezentuje ciekawą idee - że jest coś uniwersalnego w pewnych jednostkach chorobowych. Jezus, ale wikłam (się...).
Mich'Ael pisze:Wręcz przeciwnie - jest pomysłem bardzo, bardzo fajnym. Jeden z moich bohaterów cierpiał sobie na chroniczną depresję i ciężko byłoby mi dobrze opisać jego stan opierając się jedynie o własne wyobrażenia - od tego ma się znajomych pogrążonych w depresji, których należy nakłonić, czyn sam w sobie średnio miły, do podzielenia się swoimi przeżyciami z okresów depresji ku chwale literatury.
Hm, ciekawe, czy połączenie osoby o niezwykłych przeżyciach z dobrym pisarzem dałoby niezłą książkę. Swoją drogą, ostatnio teoretyzuje się na temat granicy między przeżyciami psychotycznymi a kreatywnością - jest nią nic innego jak inteligencja, wierząc naukowcom. Czy to znaczy, że gdyby osoba chora miała wyższy współczynnik IQ, mogłaby kontrolować - oczywiście nie świadomie - swoje przeżycia i jakoś to "przekłuwać" w kreatywność?

Pardon. Ja po prostu lubię sprawdzać, czy moje myśli/odczucia mają jakieś potwierdzenie w rzeczywistości :P.

5
ciekawe, dla mnie osobiście taki zapis mógłby być fascynujący. Choroba psychiczna sprawia, że cierpiący na nią są przez nas "odstawiani na boczny tor". Z doswiadczenia wiem, że często ludzie chorzy z innej perspektywy wyprzedzają tych zdrowych. Pewna pani doktor powiedziała mi kiedyś, że natura wynagradza często tych z defektem dając im w zamian lepiej rozwinietą jedną z półkól mózgowych, a ponieważ mam syna, który jest "inny" wiem, że to świete słowa.
http://atl-niekadyjestrainmanem.blogspot.com/
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”