Zachować w sercu

1
Pozwoliłam sobie po długiej przerwie na wrzucenie jednego z moich tekstów...



-----------------



Godzina szósta, minut dwanaście. Zbudziłam się nagle, niespodziewanie. Krople deszczu wygrywały swą melodię, uderzając rytmicznie o parapet, a firanka tańczyła swoje tango, niesiona jesiennym wietrzykiem. Przestrzeń za oknem spowita była ciemnością, raz po raz rozjaśnianą światłami błyskawic. Przeszedł mnie dreszcz. Sama nie wiem czy to z zimna, czy ze strachu. Zatopiłam stopy w puchowym dywanie i szybkim krokiem ruszyłam w kierunku okna. Już zamknięte. Cisza. Cóż za ulga... Chciałam wrócić do łóżka, otulić się pierzyną i dalej spokojnie spać, ale zamiast tego włożyłam gruby sweter i udałam się do swojej biblioteczki.



Albumy ze starymi fotografiami zawsze trzymałam na najwyższej półce. Jakoś nie przeszkadzało mi, że obrastały kurzem. Bałam się do nich zaglądać... Ułożyłam się wygodnie w skórzanym fotelu, pusty kieliszek napełniłam koniakiem i sącząc go, otworzyłam pierwszy z pękatych albumów. Zaszumiało mi w głowie, a oczy w ułamku sekundy napełniły się łzami. Tu ja i On, podczas naszego ślubu. Tam On sam, zaraz po wyjściu z wojska. Te Jego niezwykłe oczy... I ten chłopięcy uśmiech...



Kieliszek upadł na podłogę, a album, zamknięty z trzaskiem, rozniecił wokół siebie chmurkę kurzu. Nie, jeszcze nie jestem gotowa...



- Mamusiu? - usłyszałam piskliwy głosik, dobiegający zza drzwi. Najwyraźniej zachowywałam się na tyle głośno, że obudziłam moją córeczkę.



- Kruszynko, wracaj do łóżka... - powiedziałam najspokojniej jak umiałam, starając się ukryć łzy.



Spojrzała na mnie tymi swoimi dużymi, zielonymi oczkami. Przypominały Jego oczy. Tak głębokie, tak... Niewinne. Przytuliła się do mnie w milczeniu i otarła swoimi maleńkimi paluszkami ostatnie łzy z mojego policzka.



- Kocham cię, mamusiu – szepnęła, uśmiechając się do mnie.



- Ja też cię kocham aniołku, ale proszę – wróć do łóżeczka. Powinnaś jeszcze spać.



- Ale ty jesteś smutna. A ja nie chcę żebyś była smutna. I też nie śpisz...



Patrzyła na mnie z taką urzekającą troską, że aż ścisnęło mnie w gardle.



- Położymy się razem... – pocałowałam ją w czoło, ujęłam jej rączkę i wolnym krokiem poprowadziłam do mojego łóżka. – Ale obiecaj, że będziesz grzecznie spała.



Uśmiechnęła się.



- Obiecuję mamusiu...



Ranek był wyjątkowo ciepły, jak na listopad. Promienie słoneczne niewinnie przedzierały się między chmurami, tworząc złociste smugi na szybach. Popijając gorącą kawę, podziwiałam widok za oknem. Ogród za domem, należący niegdyś do mojej prababki, był imponujących rozmiarów. Przy murze znajdowała się stara, skrzypiąca huśtawka. Pośrodku stała odrapana altana, obrośnięta bluszczem. Dalej - kawałek za nią - umiejscowiony był niewielki staw, otoczony zaroślami. Kiedy byłam jeszcze dzieckiem, uwielbiałam się tam skrywać... Wyobrażałam sobie, że mam swój własny Tajemniczy Zakątek, o istnieniu którego nikt nie ma nawet pojęcia. Zawsze, gdy było mi źle, ukrywałam się tam, a problemy – jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – nagle przestawały istnieć, znikały... Ach, gdyby tak znów mogło być jak kiedyś...



Za stawem ogród składał się już z samych drzew. Ot, taki maleńki lasek - miejsce dziecięcych zabaw. Razem z braćmi robiliśmy sobie żarty z rodziców, skrywając się między dębami, klonami, czy brzozami. Oczywiście cały czas myśląc, iż oni „wcale nie mają pojęcia, gdzie mogliśmy się podziać”. Tęskno mi do czasów dzieciństwa. Do czasów, gdy zło nie istniało. Gdy beztroska i niewinność przesłaniały cały świat, a żadne problemy nie były w stanie na dłużej popsuć wyśmienitego humoru. Cóż za szkoda, że nie mogę znów być dzieckiem... Wiele bym dała, by choć jeden dzień nie myśleć o pracy, domu, obowiązkach. By napawać się tą wyśnioną beztroską...



- Mamusiu, kiedy wychodzimy? – z zadumy wyrwał mnie głosik mojego Małego Szczęścia – córeczki Julii.



Spojrzałam na nią nieprzytomna. W rączkach trzymała duży, biały znicz, o kształcie anioła. Ach tak, to przecież dziś...



- Idź ubierz buciki, mamusia za chwilkę będzie gotowa..



Odbiegła. A mamusia wcale gotowa nie była. Pierwsze święto Zmarłych bez Niego. A raczej z Nim, tylko inaczej... To takie trudne... Mimo że od Jego śmierci minęły już miesiące, ja wciąż nie potrafię znaleźć sobie miejsca. Właściwie był moją pierwszą miłością, jeszcze z czasów liceum. Nigdy nikomu nie byłam tak oddana. Nikt nie zapewniał mi takiego poczucia bezpieczeństwa. Gdy nie było Go przy mnie choć jeden dzień, odczuwałam niewyobrażalną pustkę. Na niczym nie potrafiłam się skupić, a świat nabierał czarnych barw. Do dziś pamiętam nasz pierwszy pocałunek. Deszcz siąpił, a my – wówczas szesnastoletni – nie przejmując się zupełnie niczym, siedzieliśmy na ławce w parku. Późniejsze przeziębienie leczyłam dobre dwa tygodnie... Ale piękne to były dni, kiedy siedział przy mnie, trzymając za rękę i podając raz po raz kubek z gorącą herbatą z malinami. Albo dzień zaręczyn... Również pamiętam, jakby miał miejsce wczoraj. Klęczał przede mną długie minuty, zanim wyksztusił z siebie te słowa. Język odmawiał Mu posłuszeństwa, a dłonie splatały się w supły. Pamiętam, że nie mogłam opanować śmiechu i łez szczęścia... Ale i tak było szalenie romantycznie. A na moje „tak”, tak energicznie się podniósł, że aż strącił butelkę wina ze stołu. Dokładnie pamiętam również dzień ślubu - to oczywiste. Suknia, welon, obrączki. Wzruszenie mamy i piski przyjaciółek. Tak... To był zdecydowanie jeden z najpiękniejszych dni mojego życia. Narodziny Julki też były niesamowite! On tak się cieszył, że wyściskał chyba wszystkich ludzi, którzy znajdowali się na oddziale. Zawsze miał w sobie coś z uroczego wariata... Ale chyba właśnie to najbardziej w nim kochałam. Spontaniczność, wieczną radość z życia, a jednocześnie romantyzm i wielką odwagę. Odwagę, przez którą Go straciłam...



Długie miesiące nie było mi dane Go widzieć, gdy został powołany do wojska. Nie cieszył się z tego w ogóle, ale i tak z czasem zaczęło Go to fascynować i wciągać. Gdy wrócił, pobraliśmy się, a niedługo potem na świat przyszła Julka. Była Jego oczkiem w głowie. Zawsze z wielkim rozczuleniem opowiadał o tym, że ma Jego oczy, Jego uśmiech, Jego włoski. Mimo tego, zdecydował się nas zostawić. Wszystko to w imię idei, w imię honoru. Dobre sobie. Julka miała niespełna cztery lata, gdy postanowił zaciągnąć się do armii i wyjechać do tego przeklętego Iraku. Tęsknota i strach nie pozwalały mi normalnie funkcjonować. Jak wytłumaczyć maleńkiemu dziecku, że tatuś postanowił walczyć w bezsensownej wojnie, która nie miała z nami nic wspólnego? żadne pieniądze nie były w stanie zrekompensować nam braku najukochańszej osoby. Rzadko telefonował, rzadko pisał. W końcu kontakt zupełnie się urwał. Dzień, w którym dowiedziałam się o Jego śmierci był dniem najczarniejszym. Ból, jaki przeszył moje serce, był nie do opisania. Potoku łez nie byłam w stanie opanować przez kilka dobrych dni. Faszerowali mnie lekami uspokajającymi, widząc, że nie potrafię normalnie żyć. Dni były puste, w niczym nie zauważałam już najmniejszego sensu. Wszystko to, co kiedyś sprawiało mi radość – przestało dla mnie istnieć. żyłam w amoku, całkowicie zapominając o córce, rodzinie i przyjaciołach. Kto wie, co by było, gdyby nie ich pomoc i zrozumienie... Po dziś dzień jestem wszystkim im wdzięczna za wsparcie, za miłość, za poświęcenie. Za to, że zaopiekowali się mną i Julią. Dopiero to zdarzenie otworzyło mi oczy na to, jak ważni w moim życiu są inni ludzie. Nie tylko mąż, nie tylko córka. Ale i rodzice, bracia, przyjaciółki ze szkolnej ławki. Wszyscy wyciągnęli do mnie pomocną dłoń. Tak bardzo im za to dziękuję... Tak mocno ich kocham...



Cmentarz pierwszego listopada zawsze wydawał mi się fascynujący. Skupieni, wyciszeni ludzie. Bliskość rodzinna. Płomienie zniczy. Wspólna modlitwa. Tego dnia było jakoś... Inaczej. Nie byłam zafascynowana, byłam... Przerażona. Dopiero wtedy w pełni dotarło do mnie, że Jego już nie ma. To było jednak jak oczyszczenie. Zapalając znicz na Jego grobie, poczułam w sercu coś niezwykłego. Nie była to pustka, to było... Ciepło. Pierwszy raz odniosłam wrażenie, że On jest blisko. że stoi przy mnie, obejmuje, całuje moje włosy. Tego dnia uświadomiłam sobie, że On zawsze będzie, że wcale go nie straciłam. Najważniejsze to zachować Go we wspomnieniach. Zachować w sercu. Stamtąd bliscy nam ludzie nigdy nie odchodzą...

2
Pomysł: 3+

Nic szczególnego. Nie jest to zbyt finezyjne.



Styl: 4+

Całkiem przyjemnie się czyta. Raczej nie zgrzyta.



Schematyczność: 4-

Takich tekstów dużo nie czytałem, ale nic nowego też tam nie ma.



Błędy: 3+

Brakuje kilku przecinków. pozatym raczej czysto.



Ogólnie: 3+

Tekst jest świetnie napisany, ale nie porywa.



Jestem "ofkors" na tak.[/b]
"Małymi kroczkami cała naprzód!!" - mój tata.

„Niech płynie, kto może pływać, kto zaś ciężki – niech tonie.” - Friedrich Schiller „Zbójcy”.

"Zapal świeczkę zamiast przeklinać ciemność." - Konfucjusz (chyba XD)

3
Pomysł: 3



Nic konkretnego i kompletnie nic oryginalnego. Niezbyt porywający ogólnie.



Styl: 4+



Bardzo ładny. Używasz ładnych określeń i wydaje mi się, że dobrze kreślisz słowami obrazy, które opisujesz. Przyczepię się tylko do tego, że w tekście piszesz, iż kieliszek wypada jej z rąk i upada na podłogę. Nie powinien się rozbić? Bohaterka nic jednak nie robi, a o kieliszku zapomina. No chyba, że to jakieś grube szkło, czy coś. ;)



Schematyczność: 3



Jak w pomyśle. Nic oryginalnego. żona w dzień wszystkich świętych wspomina zmarłego męża. Dobrze przynajmniej, że zgrabnie napisane.



Błędy: 4-



Tak jak mówił Foo, tylko kilka interpunkcyjnych. No i ewentualnie ten kieliszek.



Ocena ogólna: 4-



Tekst stylistycznie mi się podoba, ale treść mnie nie pociągnęła. Mimo to jestem na tak.



Pozdrawiam.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

4
Dziękuję za uwagi.



Jeżeli chodzi o coś, co było narzucone względem tekstu to tematyka melancholijna, związana z listopadem. Stąd te wspomnienia i święto zmarłych...



Co do kieliszka - hmm... Wcześniej nie zwróciłam na to uwagi tak mówiąc szczerze. Przyjmijmy, że upadł na dywan, a bohaterka jest w jakimś amoku i nie myśli nawet o jego podniesieniu ;) W tym momencie oczywiście żartuję, ale przy pisaniu kolejnych tekstów zwrócę uwagę na takie szczegóły :)

5
Pomysł: 3+

mało konkretów...



Styl: 4

Płynie się czyta, bez większych zgrzytów.



Schematyczność: 4=

Dobry styl ratuje ten tekst, bo treść jest niezbyt ciekawa.



Błędy: 3+

interpunkcja



Ogólnie: 4-

Treść nie wciągnęła mnie, a styl dobry.



Jestem na tak.



Pozdrawiam :wink: [/b]
Serce, które kocha, jest zawsze młode.

Przysłowie Greckie

6
Jeśli możecie - wskażcie mi te błędy :)

Bo ja to mało obiektywna jestem - widzę, co chcę widzieć i nie potrafię żadnych wyhaczyć ;)

7
Proszę:


Ja też cię kocham aniołku, ale proszę
cię kocham przecinek


Obiecuję mamusiu...
obiecuję przecinek


Oczywiście cały czas myśląc, iż oni „wcale nie mają pojęcia, gdzie mogliśmy się podziać”.
nie jestem pewien czy takie zdanie jest skonstruowane poprawnie, a jeśli tak to 'koślawo' się je czyta


duży, biały znicz, o kształcie anioła
bez przecinka po znicz


Mimo że od
nie jestem pewny, ale powinien być chyba przecinek po mimo


Odwagę, przez którą Go straciłam...



Długie miesiące nie było mi dane Go widzieć, gdy został powołany do wojska. Nie cieszył się z tego w ogóle, ale i tak z czasem zaczęło Go to fascynować i wciągać.
trochę za dużo


Ból, jaki przeszył moje serce, był nie do opisania
któryś przecinków napewno nie powinno być, chyba obydwu.



To chyba wszystko.



Pozdrawiam.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

8
nie jestem pewny, ale powinien być chyba przecinek po mimo
A tu akurat jestem pewna swego :)

Ale dla formalności sprawdziłam:


# Nie rozdziela się przecinkiem:



* Wyrażeń "zwłaszcza że, chyba że, mimo że, podczas gdy, tylko że";


Co do reszty... Nie będę się 'odwoływać', bo nie jestem najlepsza w interpunkcji, więc pewno masz rację :)



Dziękuję bardzo za pomoc :)

9
witam, tekst wydał mi się szalenie oczywisty i taki trochę jednostajny. Melancholia czasmi dobrze współgra z tajemnicą, a tu wszystko da się przewidzieć. No ale taki tekst też trzeba umieć napisać - bardzo fajny styl. 8)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”