61

Latest post of the previous page:

W podstawówce nauczyli mnie pisać poprawnie, dowiedziałem się, że pwotózenie jest brzydkie i jak wygląda odmiana rzeczownika. I gdzie walnąć przecinek.

Hmm...

I na tym szkolna nauka pomagająca mi pisać się zakończyła. Jestem pół roku w gimnazjum. I co?

Hmm... Raczej lekcje języka polskiego utrudnia mi pisanie, zabierając czas... =='

Wnioski: w szkole pisać cię nikt nie nauczy.

Boże, pamiętam, jak chwalono mnie za opowiastki, które pisałem rok-dwa lata temu. Jak teraz na nie patrzę, to aż śmiać mi się chce...



/zignorujcie ten post.../
Are you man enough to hold the gun?

62
Testudos pisze:W podstawówce nauczyli mnie pisać poprawnie, dowiedziałem się, że pwotózenie jest brzydkie i jak wygląda odmiana rzeczownika. I gdzie walnąć przecinek.


to podobnie jak ja. potem nsapisałem parę tyś stron coraz lepszych tekstów.



wreszcie coś opublikowałem i wtedy spotkałem zawodowców.



i pokazali mi kolejne brzydkie rzeczy.

Co gorsza wszystkie pokazali mi w moich własnych tekstach.



*



Jeśli ktoś ma szóstki z wypracowań to jeszcze nie znaczy że jest gotów.

63
Bo szkoła nie ma za zadanie uczyć pisarstwa. Ma uczyć posługiwania się językiem polskim na przyzwoitym poziomie. Tak, by można było wypełnić dokumenty, napisać curriculum vitae, przeczytać ze zrozumieniem. Faktycznie nauczy najlepiej zawodowiec, ale przecież polonistka nie jest pisarką :) Trochę logiki ludzie ... Mimo sporych niedociągnięć w programach poszczególnych przedmiotów i wielu innych problemów z którymi boryka się szkoła, nadal przejście szkoły to najszybszy i najłatwiejszy sposób nauki. I najskuteczniejszy. Dozwolonym od dawna w Polsce nauczaniem domowym, zajmuje się ok. 30 rodziców. To o czymś świadczy... Wiedza interdyscyplinarna, już na poziomie gimnazjum, grubo przekracza możliwości rodziców. Mam syna w gimnazjum, drugiego w elitarnej szkole średniej. Trudno mnie uznać za przeciętnego rodzica, bo było nie było, jestem doktorem nauk humanistycznych, znam kilka języków itp. a przecież widząc czego się moje dzieci uczą, muszę przyznać, że z większości przedmiotów, nie byłbym w stanie im pomóc. Dlatego proponuję - nie uciekajcie jeszcze ze szkoły... :D
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

64
to podobnie jak ja. potem nsapisałem parę tyś stron coraz lepszych tekstów.
Przepraszam za offtop, ale muszę się dowiedzieć ile roboty przede mną. Andrzeju, powiesz ile to było mniej więcej stron "do nauki"? Strasznie ciekaw jestem ;)
Are you man enough to hold the gun?

66
Co do dziennikarstwa: z doświadczenia wiem, że większość zapaleńców, którzy zetkną się z dziennikarskim profilem nauczania, zaczyna wystrzegać się dziennikarstwa jak ognia. Przykład: profil humanistyczno-dziennikarski w moim LO w Szczecinie - nauczyciele genialni, przedmioty kierunkowe całkiem sympatyczne, trzy lata wydawania własnej gazetki, a nawet dwóch. Efekt? W ciągu trzech lat istnienia profilu żaden z absolwentów tej klasy nie wybrał się na dziennikarstwo:P A wszyscy walczyli o miejsce, pokonując co najmniej 8 konkurentów, do tego jeszcze przechodząc rozmowę kwalifikacyjną;) Dlatego sądzę, że studia dziennikarskie nie są zbyt mądrym pomysłem, bo mogą niektórych pasjonatów pisania naprawdę zniechęcić.



Co do propozycji p. Pilipiuka - 3300zł? Nie ma sprawy:D Jeśli to będzie intensywne doskonalenie warsztatu i szkolenie trybem cechowym, to jestem w stanie odłożyć tę sumę ze stypendium w ciągu dwóch lat:D Bo przecież rodziców naciągać nie będę, a na UAMie stypendia wcale nie takie wielkie... Odezwę się;) Daję słowo:D



Pozdrawiam

kognitywna

67
Gdyby pisania dało się nauczyć - prosta sprawa - istniałoby profesjonalne nauczanie pisania. Dlaczego pisania nie da się nauczyć w szkole?

Zabawne - pan Andrzej wspominał, i to po kilka razy, o dwóch faktach:
1) Istnieje coś takiego jak MISH - Międzywydziałowe Indywidualne Studia Humanistyczne
2) Niemal zawsze jest możliwość bycia wolnym słuchaczem na wykładach.
Nie pomyliłam się?

Co jest takie zabawne? Akurat mam zamiar iść na MISH. A jeszcze zabawniej mi się robi, kiedy pomyślę, że podczas dwóch lat wyjętych z życiorysu mogłam sobie chodzić na wykłady jako wolny słuchacz.
Chwila, mogłam? Czy na pewno zwykły człowiek z ulicy, nie będący nawet licealistą, może uczestniczyć w wykładach jako wolny słuchacz?

Co do polonistyki - parę dni temu zrobiłam analizę biografii pisarzy na Wikipedii. Co mnie uderzyło, to kompletna dezorientacja w moim umyśle, która powstała w wyniku zderzenia zakodowanego w mojej głowie "nie ma pisarzy po filologii" (Lem) z uzyskanymi informacjami. Mniej-więcej 70% sylwetek posiadało wzmiankę o studiach polonistycznych. Umarłam.

Co do MISH - już Blaise Pascal stwierdził, że lepiej o wszystkim wiedzieć po trochu niż o jednym - wszystko :P.

Pozdrawiam. Może ktoś odpowie na ten post.

69
Pisania nikt się w szkole nie nauczy. Pisanie to pasja, a pasje rozwija się we własnym zakresie.
"Siri was almost sixteen. I was nineteen. But Siri knew the slow pace of books and the cadences of theater under the stars. I knew only the stars." Dan Simmons

70
Z tym MISHem, to też pogadaj ze studentami, bo różnie to bywa. Na niektórych uczelniach MISHowcy są zapisywani na zajęcia jako ostatni, po kierunkach dedykowanych, więc zostają im same gówna. Po paru latach, zamiast wiedzieć coś o wszystkim, wiesz coś o najbardziej nieciekawych przedmiotach albo masz na koncie zajęcia z najnudniejszymi wykładowcami.
Just be carefull.

A z nauką pisania jest jak z nauką nurkowania. Sam z siebie nikt Cię nie nauczy, jeśli nie będziesz bardzo chcieć, to nawet nie zaczniesz, na dodatek większości musisz nauczyć się sama. Przy czym każdy ma inne predyspozycje, bo ot tak, jakośtam, to nurkować każdy potrafi, ale przecież są i faceci, którzy schodzą na 150m na jednym oddechu.
Ale od czasu do czasu można znaleźć kogoś, kto otworzy drzwi, które planowałaś - a niewykluczone, że nawet nie sądziłaś, ze dasz radę - wyważyć.

[ Dodano: Nie 31 Sty, 2010 ]
A, i pasja nie wystarczy. Bywają ludzie, którzy coś kochają, a nigdy nie przeskoczą przeciętności, a są też tacy, którzy nienawidzą treningu, a jednak są na szczycie.
Seks i przemoc.

...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com

71
TadekM pisze:Z tym MISHem, to też pogadaj ze studentami, bo różnie to bywa. Na niektórych uczelniach MISHowcy są zapisywani na zajęcia jako ostatni, po kierunkach dedykowanych, więc zostają im same gówna. Po paru latach, zamiast wiedzieć coś o wszystkim, wiesz coś o najbardziej nieciekawych przedmiotach albo masz na koncie zajęcia z najnudniejszymi wykładowcami.
Just be carefull.
Hm. Pomijając fakt, że odwiedzam często fora studentów MISH, tak ogólnopolskie, jak i konkretnych uniwersytetów, utrzymuję kontakt mailowy z kilkoma dziewczynami, które wiedzą, po co tam są. Zdaję sobie sprawę z minusów tej formy studiowania - tak naprawdę jest ich bardzo dużo. Dla mnie największym jest fakt, że nie są to studia dla ludzi lubiących się bawić. Ale, ale - dzięki za informacje, puzzel do puzzla i stworzę sobie obraz MISH - jaki by nie był. Do wyboru studiów jeszcze sporo czasu.

72
nie są to studia dla ludzi lubiących się bawić.
Bez przesady. To zależy co rozumiesz przez zabawę. Imprezy kierunkowe to często straszne gówno, zresztą np. na UW MISH o ile pamiętam ma jakieś własne (mishowców jest mniej, więc potencjalnie większa szansa na zżytą grupę). Poza tym tak naprawdę jeśli Ci zależy na mocno towarzyskim życiu, to mieszkanie w akademiku urządza pod tym względem aż nadto.
Kierunek studiów pod tym względem ma akurat znaczenie drugorzędne (no, nie liczę medycznych, bo tam z zajęć wychodzisz o 21).
Seks i przemoc.

...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com

73
Dobra. To wyjawcie mi teraz ten sekret. Czemu studia polonistyczne czy jakiekolwiek literaturoznawcze/językoznawcze nie pomagają w pisarstwie? Mnie książki bardzo pomogły. Wzięłam raz jedną, to była ta pierwsza i stwierdziłam, że też chcę napisać coś takiego. Chociaż czasem odnoszę wrażenie, że nadmiar lektur tylko w pisaniu przeszkadza. Jak to jest? Wytłumaczcie mi to jak komuś, kto pełen nadziei, wiary i miłości - czyli niczego dobrego, jeśli chodzi o rzeczywisty ogląd sytuacji - pragnie rozpocząć przygodę z polonistyką dla nauczenia się pisania. :>

Naprawdę - to dla mnie dziwne, że po polonistyce człowiek nie będzie w stanie napisać książki. Skoro każdy by mógł :P. Nie, no czytając jednak człowiek, choćby nie chciał, bawić się w analizę struktury będzie tak czy siak. Ponadto im więcej czytasz, tym bardziej czujesz literaturę i mniejsze jest ryzyko, że wtopisz, pisząc metodą "tak to czuję i tak to ma być". Znaczy, czytanie raz, że wyostrza Ci smak pisarski, a dwa - Twoje spontaniczne próby pisarskie mają większą szansę, że będą bardziej owocne niż gdybyś swoją edukację czytelniczą skończył na licealnej analizie Mickiewicza po uprzednim przeczytaniu Wielkiej Improwizacji sześć godzin przed lekcją polskiego. Nie wiem.

Ciemno, głucho.

75
Nie dziwię się teraz słowom Horacemu ani tym podobnym. Skoro pisarstwo to takie mozolne tworzenie czegoś z niczego jak w żadnym innym zajęciu, to ja się nie dziwie, że ma się takie poczucie posiadania siły boskiej. Bo i grafomania zawsze będzie lepsza niż analizy mickiewiczowskich akrobacji? Nie wiem, o czym mówię, przepraszam.

Czyli, krótko mówiąc, wiele od powodzenia w pisarstwie zależy od... poświęcenia? ;) Pamiętam moje zdziwienie po lekturze Jak zostałem pisarzem A. Stasiuka, haha. Chodzi mi o zakończenie. Nie będę zdradzać jak ostatni zła kobieta, zainteresowanych odsyłam do książki.

Jednak pisanie to decyzja.

76
Czyli, krótko mówiąc, wiele od powodzenia w pisarstwie zależy od... poświęcenia?
I od talentu.
Od talentu.
Możesz założyć topic: "co to jest talent?", jeśli chcesz. Ja do końca nie wiem.
Bo i grafomania zawsze będzie lepsza niż analizy mickiewiczowskich akrobacji?
Grafomania może nie, choć i to niewykluczone. Recz w tym, że chcieć pisać to jedno, a mieć coś do powiedzenia drugie. Bukowski ze swojego braku wykształcenia i z ogólnej "losowości" dziejów uczynił swoją filozofię, Hemingway ewidentnie wolał "prawdziwe" życie od nauki, Vonnegut liznął antropologię (rzucił studia, ale jego pracą magisterską stała się "kocia kołyska" - to w ogóle zabawna historia). Nasi "rodzimi" pisarze to kulturoznawcy (Masłowska, Nachacz), psychologowie (Tokarczuk) albo filozofowie (Dukaj).

Teoria brzmi: Jeśli chcesz coś powiedzieć, będziesz to zgłębiał, rozwijał siebie (albo poznawał ciemne zakamarki świata), raczej niż siedział nad księgami starych mistrzów, chłonąc ich mądrości.

Wyjątkowość wymienionych przeze mnie pisarzy (wykreśl Masłowską i Nachacza, to zupełnie nie ta liga) polega na tym, że oni mieli coś do powiedzenia, potrafili (nauczyli się?) pisać. I zdecydowali, że będą to robić.

[ Dodano: Pon 01 Lut, 2010 ]
Edit:

A, wiem co mi nie grało w tym, co pisałaś.

Jak można "chcieć pisać"? Jak można "zdecydować", że będzie się pisało?
Czytasz Dostojewskiego i mówisz: "No niezłe, zwłaszcza ten fragment z siekierą. Hm, machnę coś takiego"?

Rozumiem, że można chcieć opowiedzieć jakąś historię, jest coś, co wymyśliłaś i wydaje Ci się ciekawe, czym chcesz się z kimś podzielić. Jeśli okazuje się, ze tych historii jest coraz więcej (i są dobre), można postanowić robić to zawodowo, ale po prostu chcieć pisać?
A po co?

Jeśli już, to może lepsza drogą jest jakiś copywriter, ewentualnie dziennikarz, czy inny freelancing?
Seks i przemoc.

...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”

cron