Ludzkie przetrwanie (tytuł roboczy)

1
Oto may fragment, mojej kolejnej powieści. Chcę się spytać czy wciąga. Bardzo mi zależy właśnie na tym, czy czytelnik się wciąga w ten fragment, że chce aż czekać na kolejny fragment, albo całą powieść. Jakoby że mam baaaardzo mało lat, nie bierzcie tego tekstu za jakiegoś ambitnego best-seller'a :)





"Ludzkie przetrwanie" (tytuł roboczy)





-Imię i nazwisko?

-Jim Morrison.

-Proszę do celi numer Jeden

-A ty kim jesteś?

-Eljiah Azabajew

-Idiotyczne nazwisko. Idź do celi Drugiej. Nie chce żadnych bójek, kłótni. Przetrwacie?

-Nie - Odpowiedział z pierwszej celi więzień.

-Nie? Ja tu jestem strażnikiem, i mogę was wysłać gdzie chcę. Wy jesteście w więzieniu, a ja jestem waszym panem. Moje rozkazy są dla was błogosławieństwem!

-Pierdol się - Skomentował Elijah

Strażnik otworzył Drugą klatkę i wyciągnął broń palną. Po wymachnięciu uderzył bronią w twarz więźnia:

-To jest kara, idioci.

Strażnik wyszedł.

-Nienawidzę go - Oznajmił z powagą Elijah

-Spokojnie. Szybko stąd uciekniemy.

-Przecież jesteśmy uwięzieni! W ogóle wiesz gdzie my jesteśmy? - Spytał się nerwowo Elijah

-Nie. Nic nie pamiętam. Czemu nas tu więzią?

-Bo jesteśmy przestępcami. Przynajmniej ja. Okradłem setki różnych osób, z różnych kontynentów i różne rzeczy kradłem.

-Słabiutko. - Ocenił krótko Jim i ciągnął dalej - Ja zamordowałem całą rodzinę.

-No tak kurwa, muszę siedzieć obok pierdolonego seryjnego mordercy! - Kryczy drugi więzień.

-Nie panikuj. W końcu nas stąd zabiorą i wszystkiego się dowiemy. Mam doświadczenie.

-Doświadczenie? Ja kurwa uciekłem już raz z więzienia i wiem że to nie bułka z masłem.

-Tak? Ja nigdy, ale wierzę że się uda. No i mam przy sobie kogoś kto wie jak stąd zwiać. Ale to nie wszystko. Napewno nie jesteśmy w areszcie, w policji czy jeszcze gdzieś indziej. Może właśnie leżymy na pierdolonej Alasce albo na jakieś wyspie dla takich nawrańców jak my! - Powiedział długo Morrison.

-Nie rozśmieszaj mnie. Do takich miejsc biorą prawdziwych wariatów. Ty na niego nie wyglądasz. Co ty w ogóle pierdolisz? Właśnie jestesmy w jakieś policji, pewnie kilometr od naszego mieszkania, zaraz pójdziemy do sądu, zobaczymy jaką dadzą nam karę. Chyba że uda nam się stąd uciec.

Jim usiadł na krześle które było postawione w tej małej celi. Całe pomieszczenie mieściło dwie cele. Było bardzo ciemno. Ale wysoko. Na samej górze jest mała dziurka w ścianie. Zewnątrz.



-Pobudka! - Krzyknął strażnik do usypiających więźniów - Muszę was zakuć kajdankami i zaprowadzić do biura.

Gdy to zrobił, otworzył drzwi z pomieszczenia z celami. Dalej był korytarza na końcu kolejne drzwi. Gdy do nich doszli, strażnik zanim je otwierając ostrzegł więźniów:

-Bądźcie mili, dla szefa - Uśmiechnął się ironicznie.

-Wąsaty pokurwieniec - Skomentował wygląd strażnika Elijah.

Weszli do biura. Jak na gabinet, było bardzo przyzwoicie. Skórzany fotel, mnóstwo różnych dyplomów na ścianie:

-Witajcie. Czekałem na was. Pewnie chcecie zapytać: "Gdzie my jesteśmy, do cholery?".- Powiedział szef.

-Najpierw popraw swoją twarz, wtedy pogadamy - Skomentował w swoim stylu Elijah

-Masz cięty język, Elijah. Jesteś z siebie dumny?

-Jak, kurwa, nigdy!

-Rozumiem. A ty Jim. Jesteś niemowa, czy co? - Zaśmiał się krótko szef

-Wypuść nas - Prosi Jim.

-A czemu niby miałbym to robić? Jesteście u mnie. Zamknięci. Wypuszcze wtedy, gdy mi się to spodoba.

-O co w tym wszystkim chodzi? - Pyta się Elijah

-Jesteście złymi ludźmi. Mordercami, złodziejami. Będziecie mieli nauczkę. Wy obydwaj zrobicie pewne zadanie. Jeśli wsyzstko pójdzie zgodnie, zostaniecie uwolnieni. Ale o tym jutro, wy się lepiej wyśpijcie w celi, bo jutro czeka was ciężki dzień. Dowidzenia. - Pożegnał się szef.

Strażnik złapał obydwóch i zaprowadził do celi. Po chwili wyszedł.

-Ciekawe co będziemy robić. Sprzątać kible, park - Myśli na głoś Jim.

-Raczej nie. Myślisz że by gadał z taką powagą tylko po to aby nas zaprowadzić do sprzątania śmieci? - Dopytuje się Azabajew.

-Tak. Ale w przenośni.

-Aaa, już się uśmiechasz. Twoje hobby, będzie pracą. Sprzątanie śmieci - zabijanie niewinnych ludzi.

-Być może. Tego nie wiemy. Zauważyłeś że nie mają żadnej broni? Tylko ten pajac broń palną. Wyrwiemy się im. W gabinecie są jeszcze inne drzwi. Może wyjście?

-Możliwe. Ale czemu wybrali nas.

-A może jest nas więcej. Idę spać. Do zobaczenia jutro - Powiedział na dobranoc Jim

-Ty się kurwa tak nie podlizuj. I mnie nie wkurwiaj.

-Mam prośbe. Nie przeklinaj, aż tak wiele - Prosi Jim.





To tyle. Dałem dwa akapity. Co o tym sądzicie? Jeśli nie jesteście zdecydowani, mogę dać kolejny kawałek.
... Jeśli myslisz że jestem chory... to się nie mylisz...

2
2 akapity? O_o To ja nie zamierzam tego czytać. :roll:



Na razie dobrnąłem do 34 linijki i wiem, że nie ocenie.



Za mało. Wrzuć coś jeszcze. Choć już teraz czuję, że raczej mi się nie spodoba.
Sygnatura:

Obrazek



Wesołych świąt życzy Wasz Kubek

Do świąt pozostało: 355 Dni!

3
Gdyby to wszystko było napisane lepiej to może i pomysł by wciągał. Radzę wrzucić coś jeszcze, to wypowiem się na temat całej fabuły. Co do stylu to jest cienko, wogóle nie 'czułem' tych wszystkich postaci, aczkolwiek jeśli jesteś 'baaaaardzo młody' to zapewne masz potencjał. Wrzuć dalszą część.



Pozdrawiam.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

4
Oto reszta. Więcej nie napisałem.

Dodane po 3 minutach:

Ups, mialem dać w porpzednim poście, ale nie da sie edytować, a więc daje:





Rano. Około 8:00 zaczął padać deszcz. Ogromne krople wody spływały pod dachu budynku, w którym nasi bohaterowie powoli budzili się ze snu. Pierwszy oczy otworzył Morrison. Zauważył że na przeciw klatki leży na podłodze pudełko. Przypomniało mu się że w celi Elijaha jest na ściania powieszona lina. Od razu wpadł na pomysł, jak najszybciej budząc drugiego więźnia:

-Wstawaj, Elijah. Mam pomysł - Obudził go i opowiedział o swoim pomyślę. Azabajew jednym ruchem złapał linę i rzucił nią w stronę pudełka. Po pięciu próbach, Jim skomentował i poprosił zarazem:

-Coś słabo Ci idzie. Daj mi linę, ja spróbuję.

-Spadaj. Ona jest moja, a więc ja złapię pudełko, a to co będzie w środku będzie moją własnościa. Zrozumiałeś?

-Daj spokój!

-Może nie bez powodu to ja mam linę. - Pomyślał na głoś Elijah

-Zapewne jest puste. Przypadek. Ja szybciej to złapie, więc ją daj. Podziele się.

-Masz mnie za głupka? Nie znam cię, więc czemu niby mam ci zaufać? Kim ty jesteś?

-Jestem redaktorem gazety. Mam żonę, jedno dziecko ale chyba nadal w brzuchu matki.

-Powiedziałes że zabiłeś całą rodzinę! - Krzyknął Elijah.

-Bo to prawda. Matkę, Ojca, siostrę też i zgwałciłem. Ale to było dawno temu.

-A spierdalaj. Sam to złapię.

Azabajew rzucił liną raz jeszcze i o dziwo załapała się o pudełko. Gdy w końcu Azabajew złapał pudełko, aż podskoczył z radości, małym ruchem otworzył pudełko. Była w nim kartka a na niej napis: "Drogi Elijah, Jeśli przeczytałeś ten tekst to znaczy że jesteś Tam. Masz zadanie. Zabij Jim'a a zostaniesz wypuszczony. Nie dawaj tej kartki Jim'owi. Nie może się dowiedzieć".

-Co tam jest napisane? - Spytał się Jim.

-Nic.

-Jak to nic? Przecież aż tak długo nie gapiłbyś się w pustą kartkę!

-Nie twoja sprawa! - Odpowiedział krzykiem Drugi więzień.

Po minucie ciszy, drzwi do pomieszczenia otworzył strażnik:

-Jak tam minął dzień? Widzę u was niętegie miny - Przywitał się strażnik.

-Kto mi to napisał na kartce? - Spytał sie Elijah

-Ha! A więc coś tam jest! - Krzyknął Jim

-To napisał szef. Mam nadzieję że to zrobisz.

-Po jaką cholerę? - Spytał się tajemniczo dla Jim'a Azabajew.

-Bo jesteś eksperymentem, Elijah.- Odpowiedział strażnik a następnie puścił wzrok na Jim'a:

-Morrison, ty pójdziesz za mną.

Otworzył klatkę z numerem "1" i zakuł kajdankami ręce Jim'a. Wyprowadził go z pomieszczenia i zaprowadził do biura szefa:

-Witaj Jim. Azabajew ma zadanie, o którym ty nie musisz wiedzieć. Ty masz jednak inny cel. Wypuścimy cię na nasze podwórko, które jest szczelnie ochronione, więc nie waż się uciekać bo skończy się to z tobą źle. Rozumiesz? - Spytał się szef.

-A co mam robić?

-Zobaczysz.

Strażnik otworzył drzwi i przez parę korytarze w końcu otworzyli drzwi wyjściowe. Jim ujrzał las ogrodzony ogromnym drewnianym płotem.
... Jeśli myslisz że jestem chory... to się nie mylisz...

5
Jesli data w profilu jest prawdziwa to faktycznie jestes baaaaaardzo mlody ;)


Powiedział długo Morrison.
Dziwnie brzmi to okreslenie.
w tej małej celi. Całe pomieszczenie mieściło dwie cele.
Powt. 'celi' i 'cele'.
Było bardzo ciemno. Ale wysoko.
Bez kropki przed "ale".



Zauwazylem jeszcze pare bledow, ale te najbardziej raza. Nie doczytalem do konca, niestety.

Raczej nie wciaga. Czyta sie ciagiem ale nie wbudza emocji, o tak! W tych fragmentach brak emocji przez co dialogi moga wydawac sie dretwe. Powinienes sporo popracowac nad stylem.

6
Cienko, cienko i jeszcze raz cienko. Przynajmniej jeśli chodzi o styl. Dialogi są strasznie drętwe a opisy prędzej odpychają niż przyciągają. Jedynie pomysł MóGłBY być całkiem w porządku, gdyby był lepiej zrealizowany.



Ale ogólnie masz potencjał. Czytaj i pisz, ćwicz.



Pozdrawiam.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

7
Kiepsko. Styl fatalny, wolno i ciężko się to czyta. Oprócz tego strasznie się czyta. Porponuję połknąć pare książek o ciekawym stylu - na początek polecam Lovecrafta :P o którym ostatnimi czasy bardzo głośno na forum. Zgodnie z waszymi "propozycjami" postanowiłem poczytać i... podoba mi się!

Dodane po 1 minutach:

Chyba zgubiłem coś "strasznie się czyta". Sorki. Mój błąd. To dlatego, że przerwałem w tym miejscu pisanie posta i poszedłem zjeść kolację - i tak to już jest. Nie przeczytałem tego, co dotychczas napisałem i bum.
Sygnatura:

Obrazek



Wesołych świąt życzy Wasz Kubek

Do świąt pozostało: 355 Dni!

9
Nie urzeka...

Nie podoba mi się ani styl, ani język. Treść nieco chaotyczna, ze sporymi błędami.

Bardzo opornie szło mi czytanie - zbyt 'ciężkostrawne' to wszystko.

Pomysł wydaje mi się całkiem ciekawy, ale cała jego "otoczka" jest naprawdę fatalna.

10
Ehh, a myślałem że tym razem mój tekst będzie choć trochę pochwalone, ale ponownie się nie udało. Jednak rzucma kolejny fragment na pastwę kolejnej fali krytyki a ta część kończy się w ciekawym miejscu jednak tylko tyle mam napisane:



-Las? Co to ma znaczyć? - Spytał się Jim Morrison. Zauważył że o płoto opiera się jakiś murzyn w czapce.

-Chodź tu czarnuchu! - Krzyknął strażnik. Zawołany podszedł do nich.

-No, no, no. Nowe ziółko przyniosłeś, skurwielu? - Spytał się z ironią murzyn.

-Przestań. Jim'ie to jest Ice. Zaprzyjaźnij się ze swoim nowy, znajomym - Odpowiedział strażnik a po chwili wszedł do budynku. I zostali sami dwaj.

-Gdzie ja jestem? - Spytał się Jim.

-Nie wiem. Mi tylko powiedział że jestem eksperymentem. Tobie pewnie też.

-Też. Co tu mam robić?

-Szef mi kazał, abym ci powiedział o twym zadaniu. A więc - obok jest łopata. Weźmiesz ją i wykopując ziemie musisz znaleźć trupa. Gdy go znajdziesz, musisz pociąć na kilka części te ciało i schować do toreb która są obok tej osoby. Oni wszystko obserwują. Pamiętaj że jesteś eksperymentem. Powodzenia.

-I jak znajdę te ciało, to mnie wypuścicie?

-Dokładnie. Wypuszczą cię.

Ice wszedł do budynku. Morrison został sam z łopatą a w jego głowie panowało jedno pytanie - Jaki to ma sens?!



Szef wszedł do pokoju w którym siedzi cela i Elijah. Usiadł na krześle i zaczął patrzeć na Azabajewa.

-Twój kolega robi zadanie. Ty też masz.

-Nie mogę się doczekać...

-Wypuszczę cię na zewnątrz, do lasu.

-Lasu? To my nie jesteśmy w mieście? - Spytał się nerwowo Elijah

-Zapolujesz na dzika.

-Ja mam, kurwa, dzika polować? Niby po co? Mam cię gdzieś - zostaje tutaj.

-Rozumiem, że chcesz zginąć. Ok, otwieram twoją klatkę i wychodze. Idź gdzie chcesz.

-Masz mnie za głupka?

-Szczerze? To, tak, mam. Do zobaczenia.

Szef wyszedł. Azabajew siedział jeszcze przez parę sekund, aż wstanął i podszedł do drzwi. Były otwarte. Powoli doszedł do końca korytarza. W biurze nikogo nie było. Chwycił klamkę kolejnych drzwi i je otwrzył. Był kolejny korytarz. To tą drogą strażnik niósł Jim'a. Ale w tym korytarzu były jeszcze jedne drzwi, które Azabajew postanowił otworzyć. Gdy to zrobił, zauważył tylko stare, drewniane schody do góry. Gdy się ona skończyły to znalazł się na latarnii. Była też snajperka. Zauważył Jim'a która ciągle kopał:

-Jim! - Krzyknął Elijah. Zawołany się obrócił i zauważył "kolegę".

-Co ty tam robisz? - Pyta się Azabajew

-Szukam, bo mi kazano.

Wtenczas Azabajew znalazł obok snajperki kartkę a na niej napisano "Strzel w niego". Zmieszany Azabajew nie miał pojęcia co zrobić.

-Co robisz Elijah? Słuchaj uwiezili mnie a ja muszę odnaleźć tutaj martwe ciało i je pociąć! Mam pomysł. Weź tą broń i ją mi tu rzuć. I zejdź tutaj i uciekniemy stąd.

-Masz mnie za jakiegoś idiotę? Nie dam ci broni! Kazano mnie cię zabić! To właśnie było napisane na kartce.

-Rozumiem. No to zejdź z bronią i uciekniemy przez ten płot. No dalej bo nas zauważą!

Elijah odziwo już się nie sprzeciwał a zeszedł na dół. Otworzył drzwi na zewnątrz.

-Dobra, czas teraz ucieknąć. Widziałeś kogoś? - Spytał się Jim

-Nie. Nikogo nie widziałem. A ty?

-Spotkałem murzyna o ksywie Ice.

-Co on tu robi?

-Pojęcia nie mam.

Jim zaczął się wspinać po płocie:

-Jakbyś kogoś znalazł to odrazu strzelaj! - Powiedział Morrison.

Jim szybko znalazł się po drugiej stronie w lesie. Po chwili Azabajew też zaczął przeskakiwać płot.Zanim to zrobił jednak z budynku wyszedł Strażnik z małą bronią.

-Stać! Nie uciekajcie bo was zastrzele! Ktoś z was ma broń? - Krzyknął Strażnik

-Nie mów mu - Powiedział po chichu Jim do Azabajewa.

-Nikt nie ma! - Powiedział Jim.

-To dobrze. Zejdźcie na nasz teren.
... Jeśli myslisz że jestem chory... to się nie mylisz...

11
I znów ten sam problem.

Musisz po prostu ćwiczyć. Pisz dużo. Rozwijaj warsztat. Bo fabuła, którą próbujesz zaprezentować jest nawet ciekawa ale jej otoczka, tzn. styl, wszystko psuje. ćwicz, czytaj.



Pozdrawiam.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron