3
Joe pisze:A miło to tak wchodzić bez pukania? ;)

Witam uprzejmie!

No cóż , o pukaniu przypomniał mi "Weber" za co jestem bardzo jemu wdzięczny.

5
kanadyjczyk pisze:Cześć. Nazywam się Robert Pattison i przybyłem z bagien. :)

Muszę przyznać że fajna forma powitania :) , szczególnie fragment "przybyłem z bagien"

6
kanadyjczyk pisze:Nazywam się Robert Pattison :)
I wokół rozległ się pisk rozhisteryzowanych, napalonych nastolatek;p

Witam serdecznie;)!
Strona autorska: http://zalecka-wojtaszek.pl

Wsparcie dla pisarzy: http://www.gabinet-holistic.com/
Pracuję z pisarzami, którzy mają poczucie, że nie do końca wykorzystują swój czas i potencjał i nie realizują się tak, jak by chcieli. Pomagam im przezwyciężać przeszkody związane z procesem twórczym i śmiało dzielić się sobą ze światem.

7
noetting pisze:I wokół rozległ się pisk rozhisteryzowanych, napalonych nastolatek;p
... i umilkł równie szybko, jak przeszył ciszę. Kilka głów potoczyło się po bruku, znacząc trasę krwią.
Martinius schował miecz i rzekł:
- Witaj.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

8
Zza Martiego wychylają się trzy roztrzepane główki.
- Czysto? - pyta Malika.
- Czysto - odpowiada drugie eM.
- Do boju dziewczyny - szepce Z.
Malika z obrzydzeniem przeskakuje trupy, wyciera spocone rączki w fartuszek i podchodzi do nowego.
- Ekhem, w imieniu swoim i własnym serdecznie witam.
Cierpliwości, nawet trawa z czasem zamienia się w mleko.

11
Redaktor naczelny... znam taką anegdotę...

Lubię... redaktorów naczelnych... głowy wieszać na ścianie
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

12
To podobną anegdotkę znam z dziećmi, ale zachowam dla siebie.

Czołgiem (jakoś nadal nie mogę się zdecydować na półśrodki i witać ludzi w czymś mniejszym, choćby i BeWuPie...)
//generic funny punchline
ODPOWIEDZ

Wróć do „Tu się przedstawiamy ...”

cron