Latest post of the previous page:
Zawsze lubiłam wiedzieć więcej na temat rzeczy, które mi sie podobały. Tak było z obrazem Gustava Klimta "Pocałunek". Nie dziwne więc, że wzięłam do ręki książkę Elizabeth Hickey. Co prawda przebrnęłam przez dosyć płaskie romansidło tylko po to, by poczytać o genezie powstania obrazu, jedno za to utknęło mi w głowie.Był to własnie opis pierwszego stosunku głównej bohaterki z artystą. Nie przytoczę fragmentu, jednak w swojej refleksji bohaterka wspomina o " rozpłachtaniu przez zimną rybę"

Miałam dziś dobry dzień, wybrałam się więc po lekturę do empiku. Sięgnęłam po numer SFFiH, otworzyłam jak leci a taaam;
"Lenka kołysała się nad Tomkiem. Oparła się dłońmi o jego tors, między jej ramionami wesoło bujały się piersi o bladych sutkach. Oczy miała dzikie. Nagle jej plecy wgięły się w łuk, zadrżała. Tomek naprężył nogi i rozlał się w Lence."
Konkretne, do rzeczy i całkiem przyjemne, co?


Cóż, przez większość mniej lub bardziej fantastycznych czytadeł sceny erotyczne jakoś mniej przykuwały moją uwagę. Owszem, stanowiły ciekawy dodatek do konkretnych historii. Były jak oczyszczenie z napiętej atmosfery pomiędzy dwójką bohaterów i, co ciekawe, po nich zazwyczaj następowała kulminacyjna scena akcji oraz zakończenie. Tak więc gdy trafiam na scenę erotyczną, to zdaję sobie sprawę, że koniec książki jest bliski

Koleżanka z pracy z kolei polubiła by wszelką fantastykę, byle było to konkretne, różowe zabarwienie. " Boże, muszę mieć kolejny tom Sagi o Ludziach Lodu, będą się tam bzykać jak króliki."
