Niewygodna ["kryminał"]

1
*****Sara spojrzała na zegarek i ziewnęła. Kilkugodzinne ślęczenie nad książkami sprawiło, że nie panowała już nad opadającymi powiekami, chociaż nie nadszedł jeszcze wieczór. Za dwa miesiące czekała ją matura, toteż ze wszystkich sił starała się nadrabiać materiał, którego wcześniej nie miała ochoty przyswajać. Wstała zza biurka i zaczęła machać rękami, aby rozciągnąć zastygłe mięśnie. Jednocześnie wzbiła wzrok w ekran telewizora i wsłuchała się w ckliwy dialog prowadzony między słabo grającymi aktorami. Wyłączyła odbiornik, po czym udała się do kuchni i otworzyła lodówkę w poszukiwaniu jakiejś smacznej przekąski. Wyjęła wiśniowy jogurt i dostrzegła położoną na blacie karteczkę z informacją, że rodzice pojechali na spotkanie biznesowe, a młodsi bracia wyszli do kolegów. Ucieszyła ją ta wiadomość. Oznaczało to, iż ma kilka godzin na leniwe wylegiwanie się w wannie wypełnioną po brzegi gorącą wodą. Zazwyczaj po pięciu minutach bycia w łazience słyszała "Nie lej już wody!" lub "Wyłaź już!".

*****Dokończyła jedzenie jogurtu, zdjęła gruby golf i skierowała swoje kroki w stronę łazienki. W połowie drogi przejął ją nagły chłód i poczuła, że coś jest nie tak. Rozejrzała się w poszukiwaniu swoich dwóch kotów i wyszła na korytarz. Wtedy spostrzegła, że drzwi wejściowe są otwarte na oścież, a na podłodze znajdują się ślady czyichś butów. Sara wzięła głęboki wdech i cofnęła się do salonu. Odciski nie pasowały do butów domowników. Powoli podeszła do telefonu i sięgnęła po słuchawkę z zamiarem zadzwonienia na policję, gdy usłyszała hałas dochodzący z sypialni rodziców. Pomyślała, że może już niepostrzeżenie wrócili. Żwawo ruszyła w stronę odgłosów i stanęła w drzwiach. Ku jej przerażeniu okazało się, że dwaj odwróceni tyłem mężczyźni przeczesują szuflady i szafy. Zatkała ręką usta, gdy dostrzegła, że każdy trzyma w dłoni pistolet i na głowach mają kominiarki. Wyglądali jak seryjni zabójcy. Dygocząc ze strachu zaczęła się wycofywać.
- O cholera. - poruszała ustami bezgłośnie i oparła się o ścianę. Poczuła się jak w amerykańskim filmie, tyle że wcale jej się to nie podobało. Zaczęła się zastanawiać czego ci włamywacze mogli chcieć. Jej rodzina nie była specjalnie bogata, rodzice prowadzili małą firmę odzieżową. Wiadomo było więc, że w domu nie ma żadnej gotówki. Sara zaczęła zmierzać w stronę telefonu.
- Mówiłem, że na stówę w domu nie trzyma forsy. Nie ma co, chodź do salonu. - usłyszała i się skrzywiła. Akurat tam był telefon.

*****Słysząc coraz bliższe kroki zdecydowała się uciekać z domu. "Tylko się nie potknij", błagała siebie samą w myślach. Ruszyła w stronę wyjścia i nagle po schodach na piętro zaczęli schodzić kolejni dwaj włamywacze.
- Na górze nie ma nic! - krzyknął jeden i wtedy zaskoczeni spostrzegli dziewczynę. Przez chwilę wszyscy stali bez ruchu. Sara w duchu zaklęła. Żeby wybiec z domu należało przebiec pod schodami. W sekundę by ją złapali.. Pocieszyła się w myślach, że przynajmniej ci nie mają broni.
- Cóż za niespodzianka... - wycharczał jeden z mężczyzn i zaczął się do niej powoli zbliżać. - Trupów nie przewidywaliśmy. Wspaniałe urozmaicenie... - dodał i podwinął rękawy. Sara nerwowo się rozejrzała w poszukiwaniu jakiegoś narzędzia do obrony. Najbliżej miała tylko wazon. W jedną sekundę go chwyciła i rzuciła w głowę będącego już kilka kroków przed nią napastnika. Rozległ się wrzask i brzęk tłuczonego szkła. Sara rzuciła się w stronę salonu. Modliła się w duchu, żeby zdążyła uciec przez taras. Odsłoniła zasłonę i próbowała otworzyć drzwi balkonowe.
- Pieprzona suka! - w całym domu było słychać wrzaski trafionego przez nią napastnika. "No otwórz się!", krzyczała w myślach do klamki. Niestety, od niepamiętnych czasów wiecznie się klinowała. Zaczęła szukać wzrokiem czegoś, czym mogłaby wybić szybę.
- Nie uciekniesz. - usłyszała i się odwróciła. Były na nią skierowane trzy lufy. Poczuła jak uginają się pod nią nogi.
- Czego chcecie? - spytała drżącym głosem i zaczęła pocierać dłońmi ramiona. W cienkiej bluzce dostała gęsiej skórki i z zimna, i ze strachu.
- Czegoś. - odpowiedział jeden i zaczął do niej podchodzić.
- Nie zbliżaj się do mnie. - wysyczała z nutką groźby w głosie. Zaśmiał się tylko i chwycił ją za włosy.
- Boli! Puść mnie! - krzyknęła i wygięła się w pół. Gdy nie zwolnił uścisku, zaczęła go uderzać w pierś. - Zostaw mnie, kretynie! - usiłowała się wyrwać. Po chwili poczuła na czole zimny metal.
- Uspokój się. Bo nacisnę spust. - rzekł złośliwie i rzucił dziewczynę na podłogę. Po chwili pod framugę drzwi przyszedł ranny.
- Strzel w łeb, smarkuli. - nakazał i zdjął kominiarkę. Otarł ociekające krwią rzęsy.
- Boże... - wyszeptała Sara na widok jego twarzy. Była pokryta licznymi bliznami, a teraz zalewała ją krew z rozbitej brwi. Zbliżył się do Sary i kopnął ją w nogę. - Zdechniesz za to! - wychrypiał i wyjął swoją broń. Dziewczyna krzyknęła i zaczęła się czołgać do tyłu. Nie spuszczała wzroku z oczu bandyty. Nigdy nie widziała tak złego spojrzenia.
- Schowaj spluwę, Lisu. - nakazał ten co ją przewrócił.
- Nie, Drim! Umowa była jaka? Likwidować, k***a, każdego! Zresztą już widziała moją twarz. - zacisnął dłoń na broni.
- Rozumiesz, tępaku, że może się przydać? Trzeba było nie odkrywać ryja! Na korytarz. Zadzwonimy i przedyskutujemy. - rozkazał i ruszył w stronę drzwi. Wskazał palcem na najniższego z nich. - Ty ją pilnuj. Wy dwaj za mną.

*****Sara wzięła kilka głębokich wdechów. Nigdy w życiu się tak nie bała. Nie pocieszał jej zbytnio fakt, że jeden z włamywaczy chciał darować jej życie. Wolała nie zastanawiać się, do czego mogłaby się przydać. Dziewczyna zaczęła pocierać ręką obolałą łydkę i spojrzała na zegar ścienny. Dochodziła siedemnasta. "Wracajcie już!", próbowała telepatycznie przywołać rodziców. Spojrzała na pilnującego ją gościa. Trzymał broń spuszczoną między kolana i rozglądał się po pokoju.
- Czego tu szukacie? - spytała. Chciała rozmową uśpić jego czujność i ostrożnie podejść do telefonu, by go schować za plecami i wykręcić numer alarmowy.
- Czegoś co do nas należy. - burknął niechętnie.
- Aha. - przytaknęła Sara i przesunęła się nieco w bok. Trudno jej było nieopatrznie dotrzeć do stolika. Włamywacz przeniósł wzrok ze ścian na nią, więc udała, że ziewa. - Wprawdzie nie rozumiem... - próbowała kontynuować rozmowę. - Chcecie mnie zabić? Tak za friko?- spytała. - Ładne kominiarki macie. - dodała kpiąco.
- Morda w kubeł. - wysyczał i podszedł do regału z książkami.

*****Kiedy zajął się czytaniem tytułów, dziewczyna postanowiła darować sobie telefon, po cichu wstała i podeszła do stolika ze świecznikiem. Bez najmniejszego szmeru wyjęła jedną świecę i podniosła żelastwo. Na palcach zbliżyła się do włamywacza i z całej siły rzuciła świecznikiem w jego głowę. Przewrócił się na regały i rozległ się huk łamanego drewna oraz spadających książek. Sara szybko wybiegła z salonu. "Hurra!", zawołała w myślach, gdy wyminęła zdezorientowanych bandytów. Dobiegała już do drzwi i nagle straciła równowagę i z impetem spadła na podłogę. Okazało się, że jeden z nich pociągnął za dywan, po którym biegła. Sara przekręciła się na plecy i złapała się za obolały nadgarstek. "Co za cholerny pech!", pomyślała widząc znów wycelowane w nią spluwy.
- Sukinsyny. - wysyczała i pisnęła z bólu, bowiem gość zwany Drimem złapał ją za bark i zacisnął dłoń na jej ustach. "Co za śmierdzące rękawiczki", pomyślała i bez skutku próbowała się wyrwać.
- Przez tą idiotkę zidentyfikują Zbycha i Zenka, psia kość! - wydarł się Lisu.
- To wytrzyjcie wszystko.
- No chodź, do cholery, zobacz! Suka Zenkowi takiego łupnia dała, że nieprzytomny w salonie leży. Chyba nie żyje.
- Mam za was myśleć?! - wydarł się Drim, z trudem panując nad wciąż wyrywającą się dziewczyną. - Zanieście go do auta. Będę tam z nią czekał. Za dziesięć minut ma tu nie być po nas śladu. Auć! - krzyknął i potrząsnął ugryzioną przez Sarę dłonią. Dziewczyna wypluła kawałek czarnego, skórzanego materiału i usiłowała mu jeszcze skopać palce u nóg, jednak miał twarde, wojskowe buty. Zaczęła więc wrzeszczeć.
- Na pomoc! - spojrzała w stronę uchylonych drzwi. - Złodzieje! - krzyczała ile sił w płucach.
- Zamknij się!
- Ratunku!!! - wydarła się jeszcze bardziej i poczuła uderzenie w głowę. Zemdlała.

2
Turqska pisze: wylegiwanie się w wannie wypełnioną po brzegi gorącą wodą.
wypełnionej
Turqska pisze: Zazwyczaj po pięciu minutach bycia w łazience słyszała "Nie lej już wody!" lub "Wyłaź już!".
przebywania
Turqska pisze:
Dokończyła jedzenie jogurtu, zdjęła gruby golf i skierowała swoje kroki w stronę łazienki.
Niepotrzebny zaimek
Turqska pisze: Odciski nie pasowały do butów domowników.
Dlaczego nie pasowały? Tutaj musiałam się zatrzymać i zadać sobie to pytanie, co na moment oderwało mnie od lektury. Dodałabym wyjaśnienie, bo ślady te musiały być nieprzeciętne. Bohaterka wie dlaczego. Też chciałabym to wiedzieć.
Turqska pisze: Powoli podeszła do telefonu i sięgnęła po słuchawkę z zamiarem zadzwonienia na policję, gdy usłyszała hałas dochodzący z sypialni rodziców. Pomyślała, że może już niepostrzeżenie wrócili.
Widzi ślady butów, które nie należą do domowników. Zaniepokojona zamierza zadzwonić na policję, jednak, słysząc w domu hałasy, myśli, że to po prostu rodzice wrócili - do tego niepostrzeżenie... Nie, nie wierzę, że mogła tak pomyśleć.
Turqska pisze: Zatkała ręką usta, gdy dostrzegła, że każdy trzyma w dłoni pistolet i na głowach mają kominiarki.
...a na głowach mają kominiarki.
Turqska pisze: - O cholera. - poruszała ustami bezgłośnie
Albo bez kropki, albo po pauzie z dużej litery. Musisz wybrać albo jedno, albo drugie, bo, cokolwiek wybierzesz, zdanie będzie miało inny sens.
- O cholera - poruszała ustami bezgłośnie. Taki zapis sugeruje, iż bohaterka bezgłośnie zaklęła.
- O cholera. - Poruszała ustami bezgłośnie. Taki zapis sugeruje, iż bohaterka powiedziała coś, po czym poczęła bezgłośnie poruszać ustami.
Turqska pisze: Zaczęła się zastanawiać czego ci włamywacze mogli chcieć.
Czy bohaterka jest na pikniku? Nie! Patrzy na uzbrojonych włamywaczy we własnym domu!
Zaczyna się zastanawiać???
Czego, na Boga, chcą!
Turqska pisze: Sara zaczęła zmierzać w stronę telefonu.
A teraz wraca spacerkiem z pikniku?
Ruszyła w stronę telefonu. A jeszcze lepiej, gdyby rzuciła się w stronę telefonu.
Turqska pisze: Nie ma co, chodź do salonu. - usłyszała i się skrzywiła.
"Usłyszała" z dużej litery.
Turqska pisze: nagle po schodach na piętro zaczęli schodzić kolejni dwaj włamywacze.
Po schodach na piętro się wchodzi. Schodzi się schodami z piętra.
Turqska pisze: Sara nerwowo się rozejrzała w poszukiwaniu jakiegoś narzędzia do obrony.
Zły szyk zdania, przy czytaniu plącze się "język". Niepotrzebnie też wymieniasz imię bohaterki - Sara jest jedyną kobietą, więc wystarczy, że napiszesz: rozejrzała, popatrzyła, zrozumiała...
Rozejrzała się nerwowo w poszukiwaniu jakiegoś narzędzia obrony.
Turqska pisze: Modliła się w duchu, żeby zdążyła uciec przez taras.
zdążyć
Turqska pisze: - Pieprzona suka! - w całym domu
Tutaj także z dużej litery.
Turqska pisze: - Czegoś. - odpowiedział jeden i zaczął do niej podchodzić.
A tutaj "czegoś" bez kropki. "Odpowiedział" odnosi się do słów bohatera.
Takich błędów jest cała masa. Dalszych nie będę już wymieniać, myślę, że już widzisz różnicę.
Turqska pisze: - Boli! Puść mnie! - krzyknęła i wygięła się w pół.
Zgięła się w pół. Wygięcie w pół grozi złamaniem kręgosłupa i śmiercią.
Turqska pisze: - Uspokój się. Bo nacisnę spust.
Tutaj zrobiłabym z tego jedno zdanie. Uspokój się, bo nacisnę spust.
Turqska pisze: Otarł ociekające krwią rzęsy.
Dalej piszesz, że miał rozbitą brew i twarz zalaną krwią... Ale otarł rzęsy?
Turqska pisze: wychrypiał i wyjął swoją broń.
Niepotrzebny zaimek
Turqska pisze: - Nie, Drim! Umowa była jaka? Likwidować, k***a, każdego!
k***a... Co to znaczy? Kwa kwa? - Albo napisz to przekleństwo, albo je pomiń. Żadnych gwiazdek.
Turqska pisze: - Czego tu szukacie? - spytała. Chciała rozmową uśpić jego czujność i ostrożnie podejść do telefonu, by go schować za plecami i wykręcić numer alarmowy.
- Czegoś co do nas należy. - burknął niechętnie.
- Aha. - przytaknęła Sara i przesunęła się nieco w bok. Trudno jej było nieopatrznie dotrzeć do stolika. Włamywacz przeniósł wzrok ze ścian na nią, więc udała, że ziewa. - Wprawdzie nie rozumiem... - próbowała kontynuować rozmowę. - Chcecie mnie zabić? Tak za friko?- spytała. - Ładne kominiarki macie. - dodała kpiąco.
- Morda w kubeł. - wysyczał i podszedł do regału z książkami.
Ten fragment jest katastrofalny. Bohaterka znowu siedzi na pikniku i łapie muchy...
Turqska pisze: - Czegoś co do nas należy. - burknął niechętnie.
Brak przecinka. Czegoś, co do nas należy - ...
Turqska pisze: zaczęła machać rękami
Turqska pisze: zaczęła się wycofywać.
Turqska pisze: Zaczęła się zastanawiać
Turqska pisze: zaczęła zmierzać w stronę telefonu.
Turqska pisze: zaczęła pocierać dłońmi ramiona
Turqska pisze: Zaczęła szukać wzrokiem czegoś
Turqska pisze: zaczął do niej podchodzić.
Turqska pisze: zaczęła go uderzać
Turqska pisze: zaczęła się czołgać
Turqska pisze: zaczęła pocierać ręką obolałą łydkę
Turqska pisze: Zaczęła więc wrzeszczeć.
Tego raczej nie trzeba komentować.




Potrafisz bardzo fajnie budować zdania. Zanim jednak zaczniesz coś opisywać, zamknij na chwilę oczy i wyobraź to sobie. Potem spróbuj opisać to, co zobaczyłaś. Postaraj się także zastanowić nad zachowaniem bohaterów. Wyobraź sobie, tym razem, że jesteś jednym z nich. Jak zachowałabyś się, gdyby ktoś wtargnął z bronią do Twojego domu? Wiem, że bohaterka ma własny charakter, ale jest nierealna. Łotrom uwierzyłam, oni byli prawdziwi, ale bohaterce nie.


Pozdrawiam!

3
Od dużej litery, jeśli można prosić. ;)
mamika6 pisze:
Turqska pisze: Modliła się w duchu, żeby zdążyła uciec przez taras.
zdążyć
Jestem skłonny się sprzeciwić stawianiu sprawy w ten sposób.
Żebym tylko zdążyła. O Boże, proszę, żebym tylko zdążyła.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

5
Jednocześnie wzbiła wzrok
wzbić się do góry. Wbić wzrok w...
Dokończyła jedzenie jogurtu, zdjęła gruby golf i skierowała swoje kroki w stronę łazienki.
zbędny zaimek. Nie mogła cudzych kroków skierować.
Odciski nie pasowały do butów domowników.
Spostrzegawcza ta Sara. Tutaj zastosowałaś skrót narracyjny. To zdanie, aby było plastyczne i logiczne musiało by brzmieć tak:
Ujrzała odciski dużego buta, zdecydowanie większego niż nosili domownicy.
Ku jej przerażeniu
Nie - nie była przerażona, bo przecież pomyślała, że rodzice wrócili. Więc to zdanie jest użyte bezprawnie.
Zatkała ręką usta, gdy dostrzegła, że każdy trzyma w dłoni pistolet i na głowach mają kominiarki.
jest ich dwóch, więc dlaczego każdy? Obaj trzymają...
Jej rodzina nie była specjalnie bogata, rodzice prowadzili małą firmę odzieżową. Wiadomo było więc, że w domu nie ma żadnej gotówki
Rozumiem, że fakt posiadania firmy odzieżowej natychmiast oznacza, że nie trzymają gotówki w domu? Nie tędy droga do rzucania informacji. Daj tam informację:
Jej rodzina nie była specjalnie bogata, rodzice prowadzili małą firmę odzieżową i raczej nie trzymali gotówki w domu.
W jedną sekundę go chwyciła i rzuciła w głowę będącego już kilka kroków przed nią napastnika. Rozległ się wrzask i brzęk tłuczonego szkła. Sara rzuciła się w stronę salonu. Modliła się w duchu, żeby zdążyła uciec przez taras. Odsłoniła zasłonę i próbowała otworzyć drzwi balkonowe.
Składasz tekst, nie prowadzisz opowieść. Zobacz na to w tej wersji:
Natychmiast chwyciła naczynie i cisnęła z całych sił w napastnika. Mężczyzna wrzasnął, raniony kawałkiem szkła. Sara zyskała na czasie i rzuciła się w stronę salonu. W duchu modliła się, by zdążyć uciec przez taras. Gdy odsunęła ciężką kotarę, nerwowo pociągnęła klamkę drzwi balkonowych.

Ten tekst jest pozbawiony emocji. W szkolny sposób opisujesz ciąg przyczynowo skutkowy dla zdarzeń mających miejsce dookoła Sary. Wstała, zrobiła to i to. Usiadła, zrobiła to i tamto. Poszła i to i to. Czasem dorzucisz, że się bała. I tu jest zgrzyt, bo jej strach powinien być widoczny w zachowaniu, tymczasem tam jest bez emocji jak z zupce chińskiej. Fabularnie jest sztampowo, schematycznie ale to nie jest złe - bo przecież to dobry podkład na kryminał - musisz jedynie wrzucić tu emocje, nadać tempa. Odniosłem wrażenie, jakby bohaterka miała lata czasu na każdą myśl, każdy ruch podczas gdy powinna gnać na złamanie karku, by ratować się. Wówczas narrator musi przyspieszyć, a nie pisać "Pomyślała..., sądziła, popatrzyła..."
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”