1206
autor: mamika6
Zasłużony
Spójrzcie na to z troszkę innej strony. Wyobraźcie sobie kasjerkę, która przez... ekhm... osiem godzin dziennie stoi za ladą w małym sklepiku na wsi, zarabiając... ekhm... 1000 zł. Wystarcza jej na skromne życie, nie ma co jeść ani nie chodzi zimą w klapkach, bo nie ma za co kupić sobie butów. Wieczorami zaś, choć ledwie starcza jej siły, pisze. Ile by dała, żeby zamienić swą pracę, której nienawidzi, na to co tak bardzo lubi robić (i co robi, pomimo, że jej za to nikt nie płaci) za te same pieniądze? Nie chce wakacji na Majorce (owszem, fajnie by było, ale jakoś bez tego przeżyje), ani willi z basenem, ani nawet samochodu - u niej na wsi, wszędzie ma blisko, więc może jeździć na rowerze). Bo jeśli nie ma żadnych perspektyw na inne życie, to woli je przeżyć pisząc, niż stojąc za ladą w sklepie.
Wiem, zaraz mnie zjecie - nikt nie przeżyje za taką kwotę miesięcznie. Ja żyję za tyle (i to w dużym mieście) i mam się dobrze, nie mam pierwszej klasy laptopa, ale laptop jest. Nie mam na wakacje na Majorce, ale udało mi się w grudniu polecieć na weekend Paryża, za odkładane z tej sum przez rok dudki. Byłabym przeszczęśliwa, móc zarobić rocznie 12.000 na książce. I tak piszę, za darmo.
No, teraz możecie mnie zjeść.
[ Dodano: Pią 19 Lut, 2010 ]
Podsumowując: niektórzy nie mają perspektyw - i tak będą klepać biedę przez resztę życia i tak. Więc lepiej, żeby klepali ją, mając chociaż satysfakcję z tego, co robią.