WWWRowle dysząc z wysiłku oparł się o skałę. Przetarł spocone czoło, i wpatrzył się w dal. Widok był zaiste piękny. Liczne chmury, wraz z błękitnym niebem kontrastowały się z oblaną słońcem krainą. Ze wzgórza było widać wszystko - i lasy, i łąki, a nawet brzeg morza! Drain Rowle był co prawda na kontynencie, widział połowę świata, a mimo to, ogrom tego co widział, przytłoczył go, i zaparł dech w piersiach.
W-Niesamowite - Sapnął. Zachwiał się, nieomal nie staczając się w dół. - Muszę się tu kiedyś wybrać. Z Elvisem.
Serce mu się rozgrzało na wspomnienie syna. Natychmiast jednak skarcił się. W takich chwilach, łatwo było o pomyłkę, zaś jeden niewłaściwy ruch oznaczał niechybną śmierć. Złamanie karku nie jest chlubą dla wojownika, zaś Drain uwielbiał sobie wyobrażać, że jest wojownikiem. Po chwili poczuł szturchnięcie w ramię. Gdy się obrócił, ujrzał Kaine'a. Zdziwił się - nie zauważył by ten go doganiał, a przecież zostawił go daleko w tyle. Postanowił jednak odsunąć to na bok, skupiając się na dotarciu do celu. Skinął głową w stronę towarzysza, po czym kontynuował wędrówkę. Przed nimi rozpościerała się dumna góra - a na niej, jak mawiano, Strażnica Świata. Niedługo, stanie się ona biernym uczestnikiem wojny, pomyślał. Nieśmiertelna, w przeciwieństwie do tych, którzy zginą podczas walki, bądź szczęśliwców, którzy jedynie odniosą lekkie rany. Ich śmierć zabierze później.
W-Jesteś pewien, że podążamy dobrą ścieżką?
Spytał, rozglądając się jednocześnie. Dookoła nie dało się uświadczyć ani jednej, żywej duszy. Pustkowie, o pięknej scenerii. Świetne określenie tego miejsca.
W-Oczywiście - Kaine był małomówny, zresztą, jak zwykle. Wędrowali razem już od niemalże dziesięciu lat, dziesięciu ciężkich lat służby - Tutaj skierował nas ten twój informator.
W-Wiem, ale dziadek Hawin nigdy nie sprawiał wrażenia zanadto rozgarniętego - wyjawił swoje wątpliwości Rowle - Życzy mi jak najlepiej, ale z pamięcią kiepsko.
W-Rozumiem.
WWWWspinali się już dosyć długo, wystarczająco by ujrzeć wojsko maszerujące ze wschodu. Odziani w stal rycerze błyszczeli w popołudniowym skwarze, zaś perfekcyjnie uformowany szyk świadczył o karności żołnierzy. Chwała i honor, pomyślał Drain. Niektórzy są w stanie dostrzec jedynie to, pozostają jednak ślepi na krzywdę, i ból. Zastanawiał się, ilu takich ludzi służy w nadciągającym wojsku. Domyślał się, że conajmniej połowa.
W-Oto nasi przeciwnicy - Mruknął Kaine, po czym zamilkł. Drain nie był w stanie wykrztusić ni słowa, poprzestał więc na patrzeniu, i podziwianiu liczebności wroga. Armia nadpływająca z Eleru była zapewne w stanie toczyć walkę z trzema krajami jednocześnie. Biada nam, pomyślał Rowle. Zmiażdżą nas od niechcenia. A potem - droga na południe stoi otworem. Nie obejdzie się bez rzezi...
W-Musimy sie pośpieszyć - Wypowiedział w końcu, na nowo odnajdując język - Jak sądzisz, uda nam się przeniknąć do obozowiska Elerów?
W-Nie... - Pokręcił głową Kaine. Jego naznaczona bliznami twarz wyrażała powątpiewanie i... strach. Drain ze zdumieniem odkrył, że czuje to samo. Do tej pory nie bał się walczyć. Ale teraz wszystko się zmieniło, uzmysłowił sobie. Teraz założył rodzinę. Nie może zostawić jej członków na pastwę losu. Jego syn by mu tego nie wybaczył. A fakt że Rowle się o tym nie dowie, stanowił marną pociechę.
W-Też tak uważam. Pozostaje nam jedynie naszkicować mapę, i określić, ilu sukinsynów poślemy do piachu. Ty zajmij się mapą.
Skinął głową. Po chwii, rozłożyli skromne wyposażenie na glebie, i zajęli się swoją pracą. Tym razem pracowali bez ustanku. Oboje rozumieli dobrze powagę sytuacji. Eler - kraj zza morza, który rozpoczął ekspansję poza kontynent, dotarł na wyspę Twour, osiadając na północno-wschodnim brzegu. Droga wgłąb lądu była utrudniona przez pasmo gór, oddzielających Elerów od zachodu. Przejście bylo tylko jedno - na granicy morza i gór. To jest jedyna szansa zatrzymania nieprzyjaciół. Jest ich zbyt wielu, by walczyć z nimi, polegając jedynie na waleczności obrońców. Oni zaś, zwiadowcy, wyprzedzili własne oddziały, by dostarczyć przełożonym informacji. Postanowili zrobić to jak najszybciej. W pewnej chwili, Drain przerwał milczenie.
W-A co, jeśli naszym się nie uda? - Zadał gnębiące go pytanie. Tak, jak się obawiał, przyjaciel skrzywił się.
W-Wtedy będzie za późno na cokolwiek.
WWWPo niecałej godzinie, ruszyli w drogę powrotną. Pustkowie, które obserwowali wcześniej, zatętniło nagle życiem. Z obu stron posuwały się armie. Jednak ich była nieporównywalnie mniejsza. Niestety, było to widać juz na pierwszy rzut oka.... Dało się też przewidzieć reakcje chłopaków, gdy zobaczą przeciwnika. Zwiadowcy posuwali się w milczeniu, szanując ciszę. Ktoś użył kiedyś przy Drainie sformułowania "cisza przed burzą". Zapamiętał to, uznając to wyrażenie za niemalże poetyckie. Teraz, pasowało jak ulał. Niestety, ta burza może zadecydować o moim życiu, pomyślał Rowle. Był całkowicie pewien, że ta kraina, nigdy nie gościła aż tylu uzbrojonych w żelazo ludzi. Mam nadzieję, że to pierwszy, i ostatni raz, podsumował w myślach. Wyprężył się, starając się wyglądać na mniej zmęczonego, niż jest w istocie. Już niedługo dołączą do swojego oddziału. Do swojej armii.
Zwiadowca po raz kolejny spojrzał w dal. Zaniepokoił go zupełny brak hałasu ze strony wojska Eleru. Podczas, gdy jego krajanie poruszali się w tumulcie i zawierusze, naprzeciw nich posępni rycerze ani na chwilę nie złamali szyku. Sprawiało to upiorne wrażenie.Wyglądamy jak wieśniacy, pomyślał brunet. Potrząsnął długimi włosami, pozbywając się brudu. Wieśniacy, porywający się z motyką na słońce. Zaśmiał się, dostrzegając dwuznaczność tego wyrażenia. Poczuł się nieco lżej. Mimo to, chciało mu się rzygać. Ciągle się zbliżali. Wtem, powietrze przeszył rozkaz - rozstawić się. Czekamy.
W-Gdzie magowie, do cholery? - Mruknął Kaine, zatrzymując się. Wyciągnął oręż, i machnął nim na próbę.
W-Niedługo ich zobaczymy. - Odrzekł z nadzieją Drain. Jeśli ktokolwiek może przechylić szalę zwycięstwa na ich korzyść, to tylko oni. - Mają okrążyć Elerów.
WWWW tym samym czasie, jakby specjalnie zaprzeczając jego słowom, zza skał znajdujących się na zboczu, popędzili ku nim czarodzieje. W zdumiewająco krótkim czasie pokonali dzielącą ich przestrzeń, i minęli ich oddział, kierując się w stronę namiotu dowództwa. Kaine spojrzał zaniepokojony na przyjaciela, a potem skinął głową w stronę przełęczy. Elerzy zniknęli. Drain zamrugał oczyma, nie dowierzając w to. Jakim cudem, kilka tysięcy ludzi, może w jednej chwili rozpłynąć się w powietrzu?
W-Jasna cholera - przeklął Rowle, kręcąc intensywnie głową. Kaine jedynie nią kiwnął, przytakując bezgłośnie. Pośpiesznym krokiem, udali się za magami. Co prawda, nie zostaną wpuszczeni do namiotu, ale może coś uda im się podsłuchać.
WWWTymczasem, armia najwidoczniej zauważyła to co oni. Wkrótce rozbrzmiały szepty, i gorączkowe rozmowy. Ktoś krzyknął. Prawie nikt nie zauważył powrotu magów, nikt więc nie zwracał na nich uwagi. Dwóch z nich - mistrzowie gildii, jak poinformował go szeptem Kaine, rozprawiali o czymś z Granem, generałem. Tymczasem, głosy otaczającego ich wojska nasiliły się. Spośród ogarniającego cały obóz chaosu, dało się wyróżnić kilka poprawnie zbudowanych zdań.
W-Uch... Arwin, ile ja dziś wypiłem?
W-Co jest, do cholery?
W obozie wybuchło zamieszanie, Drain i Kaine bez problemu dotarli w pobliże magów. Byli na tyle blisko, by usłyszeć poszczególne części rozmowy. Niestety, hałas nasilił się do tego stopnia, że mimo, iż Gran przemawiał donośnym głosem, coraz mniej słów byli w stanie wychwycić.
W-...tak silny, by oszukać dwa tysiące chwatów?
Jeden z mistrzów przemówił cichym, niskim głosem. Kaine poruszył bezgłośnie wargami, wpatrując się w niego. Drain otworzył usta, by spytać, o co chodzi, gdy ten złapał go za rękę.
W-Cicho - Wysyczał - Czytam z ruchu ust.
W tym czasie, mag skończył przemawiać. Gran odpowiedział tubalnie.
W-Musimy ruszać. Cholerni Elerzy.
Obaj rozmówcy jednocześnie skinęli głową. Natomiast Drain, boleśnie odczuł, jak ktoś trącił go w kark. Liczna grupa żołnierzy stłoczyła się wokół generała. Początkowe szmery przerodziły się w krzyki. Każdy kierował się w inną stronę, przepychając się przez tłum. Dawało to opłakane skutki - armia, rozbita przez oszustwo. Wtem, ostry, niski głos przetoczył się po przełęczy, zmuszając żołnierzy do uważnego słuchania. To jeden z mistrzów magii odezwał się, wspomaganym przez moc głosem.
W-Żołnierze. Bracia. Zostaliśmy oszukani... Wojsko, przeciw któremu wystąpiliśmy, było iluzją. Ale... - Dodał jeszcze głośniej, ucinając powstający na nowo gwar - ...wojna w której uczestniczymy, jest jak najbardziej prawdziwa. Podejrzewamy, że Elerzy wylądowali na wschodzie, może południu wyspy. Dalej jesteśmy w niebezpieczeństwie. Wymarsz za godzinę.
Zakończył, po czym skulił się w sobie. Drugi mag podtrzymał go troskliwie, zaraz dołączyli do nich kolejni. Widocznie, mistrz nadwyrężył zdrowie, za pomocą magii próbując przekrzyczeć tysiące ludzi. Magii nie da się wyczerpać. Ciało jak najbardziej. Żołnierze zaś, posępnymi minami obwieszczali swój pogląd na tą sprawę. Zostali oszukani. Elerzy niszczą ich królestwo, nie napotykając oporu. Jednak, ich zacięte miny świadczyły, że opór się pojawi. Już niedługo. Kaine złapał Draina za ramię.
W-Co?
W-Z tego co zrozumiałem - Zaczął ponurym głosem, jakby obwieszczał koniec świata - magowie wyciągnęli co nieco od gościa, który ukrywał się w pobliżu.
W-Jakiego gościa?
W-Maga - Odrzekł krótko. - Ktoś musiał podtrzymywać iluzję. Z tego co on wiedział, Elerskie szumowiny, już od czterech dni panoszą się po naszym kraju.
W-Świetnie - Oznajmił zdruzgotany Drain, i kopnął brunatny kamyk, leżący przy drodze. - Po prostu wspaniale.
2
bez przecinka przed iFFX pisze:Przetarł spocone czoło, i wpatrzył się w dal.
zazgrzytało mi przy tym zaiste.FFX pisze:Widok był zaiste piękny.
Piszesz o kontraście między niebem a krainą, a na tą krainę składa się fragment morza. Więc nie wiem o jaki kontrast chodzi. Raczej nie o kolorystyczny.FFX pisze:Liczne chmury, wraz z błękitnym niebem kontrastowały się z oblaną słońcem krainą. Ze wzgórza było widać wszystko - i lasy, i łąki, a nawet brzeg morza!
To już trzecie 'był' lub 'było' w kolejnym zdaniu. No i przecinki...FFX pisze:Drain Rowle był co prawda na kontynencie, widział połowę świata, a mimo to, ogrom tego co widział, przytłoczył go, i zaparł dech w piersiach.
'sapnął' z małej literyFFX pisze:-Niesamowite - Sapnął.
zabiło mocniej ? tak byłoby chyba lepiejFFX pisze:Serce mu się rozgrzało na wspomnienie syna.
o jeden przecinek za dużo, ten pierwszy jest niepotrzebnyFFX pisze:W takich chwilach, łatwo było o pomyłkę, zaś jeden niewłaściwy ruch oznaczał niechybną śmierć.
Nie bardzo wiem co postanowił odsunąć na bok ...FFX pisze:Postanowił jednak odsunąć to na bok, skupiając się na dotarciu do celu.
przecinek przed 'by'FFX pisze:wystarczająco by ujrzeć
Po przeczytaniu pierwszej części tekstu przestałem już wypisywać błędy. Myślę, że powinieneś przeczytać kilka razy swój tekst zanim go opublikujesz. Jeśli chodzi o fabułę, to sam nie nie wiem co ci napisać. Fabuła jest, ale jakoś mnie nie porwała. Czekam na coś innego

3
Ogrom tego co widział w życiu, czy tego na co teraz patrzył?FFX pisze: Drain Rowle był co prawda na kontynencie, widział połowę świata, a mimo to, ogrom tego co widział, przytłoczył go, i zaparł dech w piersiach.
Drain Rowle był co prawda na kontynencie, widział połowę świata, a jednak widok ten przytłoczył go i zaparł dech w piersi.
Tylko w dół się można stoczyć.FFX pisze: Zachwiał się, nieomal nie staczając się w dół.
Nieomal staczając. Omal nie staczając.
Zły szyk.
Zachwiał się, nieomal staczając w przepaść(?).
Przestaw informacje, a spotęgujesz to zdanie:FFX pisze: W takich chwilach, łatwo było o pomyłkę, zaś jeden niewłaściwy ruch oznaczał niechybną śmierć.
Jeden niewłaściwy ruch oznaczał śmierć, a w tych warunkach łatwo było o pomyłkę.
Wyobrażać, że nim jest. W ten sposób unikniesz powtórzenia i aliteracji.FFX pisze: Złamanie karku nie jest chlubą dla wojownika, zaś Drain uwielbiał sobie wyobrażać, że jest wojownikiem.
To zdanie łatwo można ożywić:FFX pisze:Gdy się obrócił, ujrzał Kaine'a.
Obrócił się i ujrzał Kaine'a.
Nieśmiertelna raczej w przeciwieństwie do tych, którzy mogą zginąć w czasie walki, jeśli już. Jednak podkreślenie tej nieśmiertelności w ten sposób i tak mi się nie podoba.FFX pisze: Nieśmiertelna, w przeciwieństwie do tych, którzy zginą podczas walki, bądź szczęśliwców, którzy jedynie odniosą lekkie rany. Ich śmierć zabierze później.
Niepoprawny zapis dialogu.FFX pisze: -Jesteś pewien, że podążamy dobrą ścieżką?
Spytał, rozglądając się jednocześnie.
Ponadto: jeżeli stawiasz znak zapytania, nie jest konieczne informowanie, że "spytał".
- Jesteś pewien, że podążamy dobrą ścieżką? - Rozglądnął się niepewnie.
Brzydko z tym "zresztą".FFX pisze: -Oczywiście - Kaine był małomówny, zresztą, jak zwykle. Wędrowali razem już od niemalże dziesięciu lat, dziesięciu ciężkich lat służby
- Oczywiście. - Kaine był jak zwykle małomówny...
FFX pisze: - Tutaj skierował nas ten twój informator.
Podawanie podobnych informacji pozostaw narratorowi. Dziwnie jest, kiedy jeden bohater wyjaśnia sprawy oczywiste dla drugiego.
Wyciąć. Skoro nie powiedział nic więcej, to wiadomo, że zamilkł.FFX pisze: -Oto nasi przeciwnicy - Mruknął Kaine, po czym zamilkł.
Ani słowa.FFX pisze: Drain nie był w stanie wykrztusić ni słowa
Się.FFX pisze: W-Musimy sie pośpieszyć - Wypowiedział w końcu, na nowo odnajdując język
Na nowo odnajdując język? - Powiedział w końcu, odzyskując mowę.
W głąb.FFX pisze: Droga wgłąb lądu była utrudniona przez pasmo gór, oddzielających Elerów od zachodu. Przejście bylo tylko jedno
Było.
Jest ich... by walczyć z nimi - brzydko.FFX pisze: Jest ich zbyt wielu, by walczyć z nimi, polegając jedynie na waleczności obrońców.
Walczyć... polegając na waleczności - brzydko.
Się, się...FFX pisze: Wyprężył się, starając się wyglądać na mniej zmęczonego, niż jest w istocie.
Niż był.
Z takiego zapisu wynika, że Kaine kiwnął głową Rowla.FFX pisze: W-Jasna cholera - przeklął Rowle, kręcąc intensywnie głową. Kaine jedynie nią kiwnął, przytakując bezgłośnie.
Kiwnąć głową = przytaknąć. Bezgłośnie, tak - nie kiwa się głową głośno. Owszem, czasem może coś strzelić w karku, ale nie to chyba chciałeś powiedzieć.
Wiadomo - nie można zwracać uwagi na kogoś, kogo się nie zauważyło.FFX pisze: Prawie nikt nie zauważył powrotu magów, nikt więc nie zwracał na nich uwagi
Tę sprawę.FFX pisze: Żołnierze zaś, posępnymi minami obwieszczali swój pogląd na tą sprawę.
Słabiutko Ci wyszedł ten tekst. Wiesz co chcesz powiedzieć, ale nie za bardzo wiesz jak. Styl kuleje. Niepoprawnie zapisane dialogi. Masa błędów stylistycznych. Interpunkcja leży i kwiczy... dużo pracy przed Tobą.
Zacznij od strony technicznej. Zajrzyj do jakiejś książki i przyjrzyj się, jak zapisane są dialogi, przyjrzyj się opisom. To na początek. Najpierw należy opanować podstawy.
Co na plusik: Piszesz zwięźle, bez masy zbędnych słów. Tekst jest napisany dość nieporadnie, ale jest żywy. Tak samo, jak bohaterowie. Tak trzymaj.
Jednym słowem: Dużo pracy, ale jeśli się postarasz, będzie dobrze.
Pozdrawiam.
4
Bardzo ciekawy ten tekst. Wciąga jak diabli.
Błędy ci wskazano - w zasadzie musisz nauczyć się ich nie popełniać już w trakcie, w szczególności zaś interpunkcja. Masz styl - zwięzły, może nie bardzo plastyczny, ale tekst żyje swoim życiem. Łąki szumią, ludzie mają charaktery, historia wyraźny pazur. W bardzo krótkim fragmencie przedstawiłeś zarys i tło wydarzeń, narrator w paru linijkach przemyca ważne informacje i wszystko, co chcesz powiedzieć staje się czymś namacalnym. To dobry, nawet bardzo dobry tekst z mnóstwem błędów, które należy usunąć.
Podobał mi się opis przygotowań do bitwy, zbliżających się armii - pomiędzy nimi dwóch skautów, przyjaciół a przed nimi, wielkie nieznane. Tutaj klimat wylewa się z każdej linijki. Nawet owa cisza przed burzą daje się wyczuć. Tak, to bardzo dobry tekst - ale do poprawki.
Błędy ci wskazano - w zasadzie musisz nauczyć się ich nie popełniać już w trakcie, w szczególności zaś interpunkcja. Masz styl - zwięzły, może nie bardzo plastyczny, ale tekst żyje swoim życiem. Łąki szumią, ludzie mają charaktery, historia wyraźny pazur. W bardzo krótkim fragmencie przedstawiłeś zarys i tło wydarzeń, narrator w paru linijkach przemyca ważne informacje i wszystko, co chcesz powiedzieć staje się czymś namacalnym. To dobry, nawet bardzo dobry tekst z mnóstwem błędów, które należy usunąć.
Podobał mi się opis przygotowań do bitwy, zbliżających się armii - pomiędzy nimi dwóch skautów, przyjaciół a przed nimi, wielkie nieznane. Tutaj klimat wylewa się z każdej linijki. Nawet owa cisza przed burzą daje się wyczuć. Tak, to bardzo dobry tekst - ale do poprawki.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.