Drogą Piastów [sensacja]

1
Epilog

- Poczyniłeś już postępy w przygotowaniach? – spytał głos przez słuchawkę z dziwnym akcentem. Nikt nie odpowiedział – Wszystko musi być perfekcyjnie przygotowane, wiesz o tym dobrze. Nikt nie może się dowiedzieć. – Rozmówca odpalił samochód – Jesteś zdrajcą własnej krwi, lubię takich ludzi. Dalsze wskazówki dostaniesz w odpowiednim czasie. Masz jakieś pytania?
- Nie – odpowiedział głos normalnego Polaka .
- Wspaniale. Muszę kończyć – wyraźnie rozmówca czymś się zdenerwował – Kurwa, kolejny mandat w tym tygodniu. Guten morgen.
Cisza w słuchawce. Jego zleceniodawca nie chciał się z nim spotkać. Nie wiedział dlaczego. Jednak było mu wszystko jedno, za taką gaże miał go gdzieś. Przechadzał się po pokoju hotelu Sheraton w Poznaniu. Za oknem jesień roku 2012. Jak na ten okres w roku było ciepło i przyjemnie. Usiadł w milczeniu i myślał. Czekał na rozpoczęcie misji w swoim rodzinnym regionie Wielkopolsce. Miał przeczucie, że jego zleceniodawcą jest sam diabeł.

Rozdział I

Ciągłe telefony, nieustający ich sygnał doprowadzał do szału policjanta. Od kiedy jest komendantem policji w Biskupinie małym miasteczku, znanym każdemu Wielkopolaninowi ciągle ktoś dzwoni.
Ten policjant nazywał się Marek Dąbrowski. Miał około 30 lat. Był wysokim wysportowanym mężczyzną. Nie miał jeszcze uporządkowanego życia rodzinnego. Kariera zawodowa była dla niego ważniejsza. Teraz po awansie jego życie osobiste stało na straconej pozycji. Niespodziewane nowe stanowisko zaskoczyło nie tylko jego lecz i innych pracowników. Prawie wszyscy nawet bardziej interesowni mieszkańcy miasteczka stawiali na Łukasza Godnego innego aspiranta miejscowej komendy. Jeszcze inni byli pewni, że nowy komendant przyjdzie z zewnątrz. Nawet Marek czasami rozmyślał, że lepiej by było gdyby komendantem został Łukasz, a nie jakiś nowy zarozumiały służbista.
Wielkie zdziwienie nastąpiło, gdy dostał wiadomość od centrali w Poznaniu. Od razu jego myśli zaatakowały złe przeczucia. Szare komórki przeglądały zwoje pamięci. Nie mógł jednak niczego sobie przypomnieć, za co miałby być ukarany. Jechał do centrali kompletnie nie wiedząc po co. Gdy najwyższy rangą policjant w Wielkopolsce powiedział mu o decyzji Głównego Komendanta Policji w Polsce nie mógł się odezwać. Nie wyobrażał sobie by spłynęły na niego wszystkie obowiązki starego komendanta. Co miał zrobić, podziękował generałowi i wrócił na komendę. Ania, Łukasz i Jarek od razu rzucili w niego serię pytań, po co tam pojechał. Gdy im powiedział zaśmiali się z niego. Jednak gdy przekonywał ich, że to prawda nie wiedzieli co powiedzieć. Oficjalne mianowanie go na komendanta odbyło się miesiąc później. Stary komendant wręczał mu swoje stanowisko.
Minęły już trzy tygodnie od mianowania go szefem policji więcej Biskupinie. Coraz więcej obowiązków spływało na niego. Siedział co dzień dłużej w pracy starając się w stu procentach wypełnić swoją pracę.
Za oknem spadł pierwszy śnieg. Nic dziwnego przecież był 10 grudzień. Było mroźno, więc teraz nawet wolał siedzieć w ciepłym biurze niż wychodzić na dwór.
- Śnieg zaskoczył naszych drogowców. Na krajowej 5 warunki są tak złe, że samochody nie przekraczają prędkości 40 kilometrów na godzinę. Proszę spojrzeć za mnie, na pierwszy rzut oka widać, że nie jest dobrze – rzeczywiście pomyślał Marek nie było dobrze, jeszcze nigdy nie widział, żeby samochody jechały tak wolno. Najgorsze było to, że cały czas padał śnieg - Policja apeluje aby najlepiej nie wyjeżdżać z domu – w ekranie ukazał się mężczyzna – Oto dyrektor Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad Adam Kowalski. Dzień dobry. Chcę zadać panu pytanie które nurtuje wszystkich Polaków. Jak długo potrwają utrudnienia na drogach?
- Myślę, że jutro wieczorem powinno być już o wiele lepiej. Jednak wszystko zależy od pogody, gdy ona będzie niesprzyjająca nic nie zrobimy.
- Dziękuję. To tyle z drogi krajowej numer 5. Oddaje głos do studia. Marcin Rogalski.
- Nie zazdroszczę ci Marcinie odezwała się kobieta siedząca w studiu. Teraz jak wspomniał dyrektor GDDKiA najważniejsza jest pogoda. Jarku czy warunki będą jeszcze gorsze.
- Niestety tak, cały jutrzejszy dzień będzie padał śnieg. Zimne masy powietrza przybywają do nas znad Rosji przez działanie wielkiego wy..
Marek wyłączył telewizor i zajął się podpisywaniem protokołów z akcji. Różne śmieszne i mniej śmieszne rzeczy nękały mieszkańców Biskupina. Jakaś starsza pani zadzwoniła, że u jej sąsiadów chyba się biją. Okazało się, że oglądali film, staruszka siedziała cicho w mieszkaniu i wszystko słyszała. Inne zgłoszenie było już bardziej poważne, a była to kradzież. Wiele innych protokołów podpisał gdy weszła Ania. Była wysoką blondynką o niebieskich oczach, od razu gdy zaczęła u nich pracować spodobała się Markowi. Jednak teraz po awansie wiedział, że nie może angażować się w życie prywatne, by później kogoś nie zawieść.
- Zobacz co leżało pod drzwiami – położyła mu na biurku szarą kopertę – Widziałeś kogoś kto to zostawił.
- Nie nikogo nie widziałem. Ciekawe co to? – wziął do ręki – Zaraz otworze. Daj mi nóż.
- Nie, a jak to bomba – krzyknęła zaniepokojona Ania.
- Nie wyczuwam tam metalu. Podasz mi nóż? Dzięki – zaczął rozcinać kopertę w środku ujrzał dwie kartki. Wyciągnął je i przeczytał.

©

- Jeżeli jeszcze raz przeklniesz idziemy do dyrektora – po raz kolejny powiedział nauczyciel historii w nowo powstałym gimnazjum w Biskupinie Grzegorz Majewski. Był najlepszym znawcą Piastów w Polsce. Sam nie wiedział dlaczego znalazł się w tej szkole. Musiał użerać się z buntowanymi nastolatkami. Kochał to miasto nie mógł się więc oprzeć nie pracować w tym gimnazjum. Odrzucił posadę profesorską, aby móc uczyć w Biskupinie. Teraz wiedział, że źle zrobił.
- Niech pan spierdala na swoją uczelnie, za dużo tutaj mamy przydupasów dyrektora – odpowiedział chłopak w ostatniej ławce.
- Miarka się przebrała. Marsz do dyrektora, ale już – odpowiedział stanowczo nauczyciel.
- Nie zmusi mnie pan – zaśmiał się chłopak.
- A właśnie, że zmuszę. Chyba mnie nie uderzysz. – właśnie teraz mógł użyć siły którą zdobył podczas chodzenia na siłownie. Jak na uczonego był bardzo dobrze zbudowany – Wyjdziesz z ławki, czy mam cię wyciągnąć – spytał, a gdy nie usłyszał odpowiedzi wziął się do roboty. Jak zapowiadał wyciągnął chłopaka z ławki i obezwładnił, gdy ten próbował się bronić. Wyprowadził go z klasy przy zupełnej ciszy. Reszta jego kolegów nawet nie próbowała nic mówić. Gdy był na końcu korytarza usłyszał jak ktoś w klasie mówi „Jak on to zrobił?”. Czyli byli zaskoczeni jego umiejętnościami. Nie ukrywał, że się z tego cieszył. Chłopak próbował się wyrywać gdy zobaczył drzwi gabinetu dyrektora. Grzegorz jednak nie dał mu uciec i przyciągnął go bliżej do siebie. Wtedy poczuł woń alkoholu.
- Piłeś, ty młody głupku – powiedział do swojego ucznia, nie usłyszał odpowiedzi.
Wszedł do sekretariatu i powiadomił o całej sprawie sekretarkę dyrektora panią Arletę. Ta od razu wskazała drzwi gabinetu dyrektora. Wszedł cały czas trzymając ucznia za ubranie. Dyrektor siedział za biurkiem rozmawiając przez telefon. Pokazał ręką na dwa krzesła aby usiedli. Odłożył słuchawkę i spytał.
- Co się stało Grzegorz?
Ten krótko wyjaśnił dyrektorowi co zaszło. Czyli o klnięciu chłopca, o tym jak wyciągnął go z ławki i jak wyczuł alkohol. Ta ostatnia sprawa zaniepokoiła dyrektora najbardziej i jak wyraźnie powiedział, że niestety musi o tym powiadomić policję. Grzegorz przeciwnie do dyrektora zadowolił się tym. Znowu zadzwonił telefon. Dyrektor podniósł słuchawkę i usłyszał głos wójta.
- Dzień dobry panie wójcie. Słucham o co chodzi. Przepraszam, ze pytam ale czy mógłby pan chwilkę poczekać, sprawa dotycząca szkoły. Nie nic wielkiego się nie stało. Przepraszam na moment – teraz zwrócił się do Grzegorza – Idź do sekretariatu i zadzwoń po policję. Wyjaśnij im co zaszło. Jego zostaw tutaj nie będzie mi przeszkadzał.
Miał rację chłopak siedział cicho i nic nie mówił. Chyba zaczął domyślać się co mu grozi za jego czyny. Zachowywał się inaczej niż myślał Grzegorz. Bardzo go to zaskoczyło myślał, że będzie chciał uciekać czy coś w tym rodzaju. Sam poszedł do sekretarki która od razu dała mu telefon. Wykręcił bezpośredni numer do tutejszej policji. Słuchawkę podniosła kobieta.
- Słucham. Komenda policji w Biskupinie. O co chodzi – powiedziała jak automat.
- Dzień dobry. Dzwonię z polecenia dyrektora szkoły w Biskupinie. Moje nazwisko Grzegorz Majewski jestem nauczycielem historii w gimnazjum. Przyłapaliśmy ucz..
- Przepraszam jak się pan nazywa? Dobrze usłyszałam Grzegorz Majewski?
- Tak ale co to ma do rzeczy?
- Jest pan nauczycielem historii w szkole?
- Tak. Ale nie rozumiem. Czy to przesłuchanie? – usłyszał jak kobieta do kogoś coś woła – Halo, halo czy ktoś nie słucha.
- Tak słucham – odezwała się po chwili ta sama kobieta – Więc o co chodzi?
- Jak już mówiłem przyłapaliśmy ucznia na piciu alkoholu. Mam nadzieje, że uzyskam pomoc.
- Tak już jedziemy. Proszę się przygotować pojedzie pan z nami. Dowidzenia.
- Halo jak to pojadę z .. – krzyknął Grzegorz do słuchawki, ale policjantka odłożyła już telefon. Sekretarka dyrektora od razu zapytała się czy coś się stało.
Pojedzie na policję, ale po co? Chyba na przesłuchanie w sprawie chłopca. Przekonał się do tego i w tym przekonaniu trwał, chociaż było absurdalne. Innej myśli do siebie nie dopuszczał.
AMATOR

2
Epilog
PROLOG. Bez takich pomyłek proszę.

- Poczyniłeś już postępy w przygotowaniach? – spytał głos przez słuchawkę z dziwnym akcentem. Nikt nie odpowiedział – Wszystko musi być perfekcyjnie przygotowane, wiesz o tym dobrze. Nikt nie może się dowiedzieć. – Rozmówca odpalił samochód – Jesteś zdrajcą własnej krwi, lubię takich ludzi. Dalsze wskazówki dostaniesz w odpowiednim czasie. Masz jakieś pytania?
Za dużo informacji. Od razu zaczynasz z grubej rury. Przeciętny czytelnik może się zniechęcić.
wyraźnie rozmówca czymś się zdenerwował
"Rozmówca wyraźnie czymś się zdenerwował."
Szyk zdania jest pomylony także w wielu innych miejscach.
Za oknem jesień roku 2012. Jak na ten okres w roku było ciepło i przyjemnie. Usiadł w milczeniu i myślał
Powtórzenie "roku" . Poza tym wychodzi na to, że rok usiadł i czytał.

Czekał na rozpoczęcie misji w swoim rodzinnym regionie Wielkopolsce.
"Rodzinnym regionie, Wielkopolsce."
Miał przeczucie, że jego zleceniodawcą jest sam diabeł.
Chyba chodzi ci o to że "Miał wrażenie, że jego zleceniodawcą jest sam diabeł."
w Biskupinie małym miasteczku,
"W Biskupinie, małym miasteczku."
Ten policjant nazywał się Marek Dąbrowski
Usunąć "ten"
Miał około 30 lat
Liczby piszemy słownie.
Prawie wszyscy nawet bardziej interesowni mieszkańcy miasteczka stawiali na Łukasza Godnego
Wiesz, co to znaczy interesowni?
Gdy najwyższy rangą policjant w Wielkopolsce powiedział mu o decyzji Głównego Komendanta Policji w Polsce nie mógł się odezwać.
Przeczytaj sobie to zdanie.


Dalej nie czytam. Przykro mi, ale już jest ciemno i trzeba iść spać.

No dobrze, jeszcze tylko kilka słów w ramach podsumowania. Tajników fabuły dokładnie nie zgłębiłem, więc nie będę się nad nią rozwodził. Wszystko pisane bardzo mocno niewypracowanym stylem i zbyt prostym językiem. Klimat mnie nie poruszył. W dodatku mógłbyś otworzyć hodowlę baboli. Olać nawet te braki przecinków, (90% z nich nie wymieniłem) ale kwiatków w stylu Epilogu nie daruje. Istnieje coś takiego, jak końcowa korekta. Zawsze trzeba ja przeprowadzać.

Ogólnie nie ma tu tego czegoś. Nie podobało mi się.

czasem warto nie słać od razu tekstu, tylko poczekać dzionek czty dwa, dokręcić parę śrubek, sprawdzić wszystko chłodniejszym, analitycznym okiem.

3
dembol1994 pisze:- Nie – odpowiedział głos normalnego Polaka .
To mnie bawi. Naprawdę!
dembol1994 pisze:Dowidzenia.
Yyy... A przez takie głupiutkie błędy, jakby mam ochotę cię ochrzanić. Ale nie zrobię tego, bo uciekniesz.

Popracuj nad interpunkcją. To pierwsza rada.
Czytając ciebie mam wrażenie, że przeglądam swoje teksty sprzed kilku miesięcy. Popełniasz ten sam błąd - skupiasz się na informacjach, co odcina drogę przekazowi emocjonalnemu. A to w prozie fabularnej jest bardzo ważne. Bez omawianego elementu nikt nie zechce czytać twoich tekstów, bo będą powiewały nudą. Jasne - krótkie fragmenty są do przełknięcia. Ale jeśli przyjdzie zmierzyć się z tekstem oscylującym na kilkadziesiąt tyś. znaków - pojawi się pewien problem. Znaczny i wyraźny.


Trzymaj się!

4
- Poczyniłeś już postępy w przygotowaniach? – spytał głos przez słuchawkę z dziwnym akcentem.
Zobacz na informacje w zdaniu, przeanalizuj je:
- głos jest po drugiej stronie, należy do rozmówcy. Dlatego też, ma właściciela - jeśli tak, to nie mógł głos zapytać. Bywa, że używa się stwierdzenia "rozbrzmiał głos za drzwiami" - gdy narrator (oraz bohater), chce wprowadzić niepewność. Tu jednak, nie miejsce na to. Poza tym, do głosu doklejasz akcent - wychodzi ci sposób wymowy - ten (podobnie jak sam głos) już ma właściciela - co czyni zdanie nielogicznym. Zobacz na zmianę:
- Poczyniłeś już postępy w przygotowaniach? – głos w słuchawce charakteryzował dziwny akcent.
W ten sposób przekazujesz informacje: że głos ma dziwny akcent. Zauważ też, że usunąłem powtórzenie: spytał (bo przecież zdanie jest pytaniem).
Ten policjant nazywał się Marek Dąbrowski. Miał około 30 lat. Był wysokim wysportowanym mężczyzną. Nie miał jeszcze uporządkowanego życia rodzinnego. Kariera zawodowa była dla niego ważniejsza
Słownie - wiek. Poza tym, piszesz tak dokładnie o tym człowieku, a nie potrafisz określić, ile ma lat? To jest mocna niekonsekwencja.
Na krajowej 5 warunki są tak złe
albo: na krajowej "5", albo na krajowej "piątce"...
Jeszcze inni byli pewni, że nowy komendant przyjdzie z zewnątrz. Nawet Marek czasami rozmyślał, że lepiej by było gdyby komendantem został Łukasz
pomijając przecinki w tym zdaniu, zwróć uwagę (przeczytaj na głos) te trzy wyrazy. Co ci wychodzi? Czkawka. Zamieniamy na:
...że lepiej byłoby, gdyby...
Gdy najwyższy rangą policjant w Wielkopolsce powiedział mu o decyzji Głównego Komendanta Policji w Polsce nie mógł się odezwać.
pogrubienie - wyciąć. Wiadomo, że w Polsce.
podkreślenie - błąd znaczeniowy. Komendant Główny Policji - tak nazywa się to stanowisko.
Co miał zrobić, podziękował generałowi i wrócił na komendę.
brakuje znaku. Jakiego? Zdanie jest pytaniem - dlatego zakańczasz je w odpowiedni sposób.
Minęły już trzy tygodnie od mianowania go szefem policji więcej Biskupinie.
?
Siedział co dzień dłużej w pracy starając się w stu procentach wypełnić swoją pracę.
Prosta zmiana:
Siedział co dzień dłużej w pracy, starając się w stu procentach wypełnić swoje obowiązki.

Tekst zawiera całą masę błędów mniej lub bardziej rażących - to dobrze, bo jeśli pisanie to twoja droga, odstawisz ów tekst na jakiś czas i wrócisz do niego. Dlaczego? Wówczas ujrzysz te błędy i uśmiejesz się. ot, co. Nie ma co ujeżdżać tego konia - ani ty ani on nie wyjdzie na tym dobrze, ale warto dać sobie odpocząć. Przede wszystkim musisz zrozumieć jedną sprawę: piszesz, aby można było to czytać. Dlaczego więc tego nie zrobić? Tak po prostu, siąść i przeczytać (na głos). 90% błędów, powtórzeń czy dziwnych sformułowań uniknąłbyś już po pierwszym czytaniu - bo widzisz, tego tak na prawdę czytać się nie da w obecnej formie. Przedstawieni bohaterowie to zbiór opisów, nie postaci. Akcja i dialogi są poprowadzone źle. Oczywiście to nie jest złe, że piszesz źle - jesteś młody, brakuje ci wprawy i praktyki. Ona przyjdzie, tylko trzeba dać jej czas. Tak więc... wróć do tekstu za kilka tygodni.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron