Po przeczytaniu jednej z opinii na temat mojego opowiadania na forum dowiedziałem się, że mój główny bohater nie jest dopracowany. Z ust jednego z forumowiczów padło zdanie, że gdyby facet(mój bohater) umarł, nie byłoby mu go żal. Koniecznie muszę się tym zająć.
A więc: czy macie jakieś wypracowane metody, przepisy na to, by stworzyć bardziej wiarygodnego bohatera, kogoś kto jest bardziej wiarygodny i dopracowany. Kogoś, kogo czytelnik polubi. Moja postać to trubadur, człowiek cyniczny z niewyparzonym językiem. Czy mimo większości wad możliwe jest, by czytelnik polubił taką postać? Jak zatem tego dokonać?
2
Kilka moich pomysłów, o których staram się pamiętać:
Zacznij od podstaw.
Dobór scen i odpowiedni opis bohatera:
Nie "biegał szybko". A przykładowo wspomnienie, w którym wygrywa jakiś bieg.
Nie "był bohaterem". A krótki opis ściany w gabinecie, na której błyszczy niezliczona ilość medali. Albo, krótka scenka, jak ratuje komuś życie?
Nie "był niebezpiecznym gościem". A przykładowo rozmowa dwóch tajniaków z CIA, którzy wyrażają się o twoim bohaterze pochlebnie i z szacunkiem.
Z takimi wstawkami oczywiście nie przesadzamy.
Dalej.
Dobra narracja:
Zaczynamy "z zewnątrz" bohatera. i Stopniowo zwiększamy intymność. (Nikt nie lubi, jak mu się ktoś pcha od razu do łóżka...)
Patrzył się. Zobaczył. Słyszał. Czuł (zapach, ciepło). Czuł (ból, bicie serca).
Potem narracja dla tego jednego bohatera prowadzona jest już z intymniejszej perspektywy, niż dla pozostałych postaci.
Inne postacie: Patrzą się. Nasz bohater: Widzi. A najlepiej: Widzi, że się patrzą.
Sama dobra narracja już powoduje jakiś stopień identyfikacji z bohaterem (nawet negatywnym - tutaj trzeba wiedzieć co się robi)
Dodam jeszcze, że warto wykorzystywać innych bohaterów, do zwiększania identyfikacji z tym głównym:
Przykład:
Wprowadzamy chore na raka dziecko, które tylko nasz bohater może uratować.
Nasz bohater ginie - ginie i to dziecko.
A może tak, niech nasz bohater ratuje ziemie? Albo niech będzie jedyną osobą, która może zabić jakiegoś złego sku... negatywnego bohatera.
Zróbmy złego bohatera, tak złego, że czytelnik go znienawidzi. Niech czytelnik chce go zabić.
Dajmy teraz bohatera pozytywnego, który będzie jedyną możliwością zabicia owego zwyrodnialca...
Oj... trochę sztampa. Ale też działa! I to się liczy.
Z innej beczki:
Bohater podobny do czytelnika.
o wiele łatwiej jest polubić kogoś, kto myśli, zachowuje się czy nawet ubiera podobnie do nas, prawda?
Kilka przykładów (błędne i poprawne):
Nie: Pił piwo Żywiec (przykład z jednego z tekstów)
Tylko: Pił piwo.
Czemu?
Ja nie lubię żywca. Po przeczytaniu takiego czegoś tracę raport z bohaterem.
Gdyby pił po prostu piwo, moja wyobraźnia sama dopowiedziałaby mi, że pije Dębowe Mocne, raport by wzrósł.
Nie: Był zaciekłym komunistą
Tylko: Starał się być na bieżąco z tym, co dzieje się w polityce.
Czemu?
W pierwszym przypadku "kupujemy" sobie czytelnika, który jest zaciekłym komunistą. Jednak tracimy cała masę czytelników, którzy nimi nie są.
Drugi przykład jest o wiele bardziej stonowany. Wyobraźnia czytelnika dopowie resztę.
(Tu trzeba pamiętać, żeby nie przesadzić z tym "tonowaniem", zawsze wskazać wyobraźni czytelnika odpowiednią - solidną - drogę:
Na przykład: Jeśli napiszemy: Marek uwielbiał pić.
Nasz bohater mógłby nie zostać polubiony przez wspólnotę AA.
A przecież chodziło nam tylko, że lubił pic WODĘ!!!
Dalej...
Typowe sceny z życia, informujące o tym, że bohater jest takim samym człowiekiem jak my, że nie jest papierowym ludkiem, ale ma emocje.
Może niech pójdzie sprawdzić, czy dziecko śpi przykryte? - o tak. Dobry ojciec. Zarówno kobiety jak i mężczyźni znajdą w tym pozytyw. Raport wzrośnie.
A może po prostu taka zwykła rodzinna rozmowa? Jakaś typowa scena z życia.
Np rodzina gadająca w samolocie. Ojciec uciszający dziecko. Żona karmiąca piersią. Jakiś dowcip (o tak, dowcip zawsze przełamuje lody, bohater powinien być inteligentnie-dowcipny). A potem buuum.
Samolot się rozbija i rodziny nie ma. Brr... Może to spotkać każdego z nas...
A może, niech nasz bohater uwielbia truskawki z bitą śmietaną? Albo po prostu dobre jedzenie? Cholera! Kto nie lubi dobrego jedzenia?
Wydawałoby się - to są detale - ale właśnie takie detale, umiejętnie wmontowane w sceny zwiększają kontakt z bohaterem i sprawiają, że nie chce się go stracić.
A teraz rollback:
Umiera bohater. Umierają truskawki z bitą śmietaną. Umiera dobry ojciec. Umiera nasze ulubione piwo. Umiera człowiek, który sam uratował komuś życie. Umiera ciekawa osoba, której nawet agenci CIA się boją (cholera! Co to musiał być za gość! Jakie musiał mieć historie do opowiedzenia!).
Ah. No i oczywiście nasz kochany bohater umarł, a skurczysyn, którego tak nienawidziliśmy wygrał i ziemia została zniszczona...
Ot. Takie moje bardzo luźne pomysły.
Trochę inaczej jest w przypadku postaci negatywnych. Ale to już zupełnie inna historia...
Zacznij od podstaw.
Dobór scen i odpowiedni opis bohatera:
Nie "biegał szybko". A przykładowo wspomnienie, w którym wygrywa jakiś bieg.
Nie "był bohaterem". A krótki opis ściany w gabinecie, na której błyszczy niezliczona ilość medali. Albo, krótka scenka, jak ratuje komuś życie?
Nie "był niebezpiecznym gościem". A przykładowo rozmowa dwóch tajniaków z CIA, którzy wyrażają się o twoim bohaterze pochlebnie i z szacunkiem.
Z takimi wstawkami oczywiście nie przesadzamy.
Dalej.
Dobra narracja:
Zaczynamy "z zewnątrz" bohatera. i Stopniowo zwiększamy intymność. (Nikt nie lubi, jak mu się ktoś pcha od razu do łóżka...)
Patrzył się. Zobaczył. Słyszał. Czuł (zapach, ciepło). Czuł (ból, bicie serca).
Potem narracja dla tego jednego bohatera prowadzona jest już z intymniejszej perspektywy, niż dla pozostałych postaci.
Inne postacie: Patrzą się. Nasz bohater: Widzi. A najlepiej: Widzi, że się patrzą.
Sama dobra narracja już powoduje jakiś stopień identyfikacji z bohaterem (nawet negatywnym - tutaj trzeba wiedzieć co się robi)
Dodam jeszcze, że warto wykorzystywać innych bohaterów, do zwiększania identyfikacji z tym głównym:
Przykład:
Wprowadzamy chore na raka dziecko, które tylko nasz bohater może uratować.
Nasz bohater ginie - ginie i to dziecko.
A może tak, niech nasz bohater ratuje ziemie? Albo niech będzie jedyną osobą, która może zabić jakiegoś złego sku... negatywnego bohatera.
Zróbmy złego bohatera, tak złego, że czytelnik go znienawidzi. Niech czytelnik chce go zabić.
Dajmy teraz bohatera pozytywnego, który będzie jedyną możliwością zabicia owego zwyrodnialca...
Oj... trochę sztampa. Ale też działa! I to się liczy.
Z innej beczki:
Bohater podobny do czytelnika.
o wiele łatwiej jest polubić kogoś, kto myśli, zachowuje się czy nawet ubiera podobnie do nas, prawda?
Kilka przykładów (błędne i poprawne):
Nie: Pił piwo Żywiec (przykład z jednego z tekstów)
Tylko: Pił piwo.
Czemu?
Ja nie lubię żywca. Po przeczytaniu takiego czegoś tracę raport z bohaterem.
Gdyby pił po prostu piwo, moja wyobraźnia sama dopowiedziałaby mi, że pije Dębowe Mocne, raport by wzrósł.
Nie: Był zaciekłym komunistą
Tylko: Starał się być na bieżąco z tym, co dzieje się w polityce.
Czemu?
W pierwszym przypadku "kupujemy" sobie czytelnika, który jest zaciekłym komunistą. Jednak tracimy cała masę czytelników, którzy nimi nie są.
Drugi przykład jest o wiele bardziej stonowany. Wyobraźnia czytelnika dopowie resztę.
(Tu trzeba pamiętać, żeby nie przesadzić z tym "tonowaniem", zawsze wskazać wyobraźni czytelnika odpowiednią - solidną - drogę:
Na przykład: Jeśli napiszemy: Marek uwielbiał pić.
Nasz bohater mógłby nie zostać polubiony przez wspólnotę AA.
A przecież chodziło nam tylko, że lubił pic WODĘ!!!
Dalej...
Typowe sceny z życia, informujące o tym, że bohater jest takim samym człowiekiem jak my, że nie jest papierowym ludkiem, ale ma emocje.
Może niech pójdzie sprawdzić, czy dziecko śpi przykryte? - o tak. Dobry ojciec. Zarówno kobiety jak i mężczyźni znajdą w tym pozytyw. Raport wzrośnie.
A może po prostu taka zwykła rodzinna rozmowa? Jakaś typowa scena z życia.
Np rodzina gadająca w samolocie. Ojciec uciszający dziecko. Żona karmiąca piersią. Jakiś dowcip (o tak, dowcip zawsze przełamuje lody, bohater powinien być inteligentnie-dowcipny). A potem buuum.
Samolot się rozbija i rodziny nie ma. Brr... Może to spotkać każdego z nas...
A może, niech nasz bohater uwielbia truskawki z bitą śmietaną? Albo po prostu dobre jedzenie? Cholera! Kto nie lubi dobrego jedzenia?

Wydawałoby się - to są detale - ale właśnie takie detale, umiejętnie wmontowane w sceny zwiększają kontakt z bohaterem i sprawiają, że nie chce się go stracić.
A teraz rollback:
Umiera bohater. Umierają truskawki z bitą śmietaną. Umiera dobry ojciec. Umiera nasze ulubione piwo. Umiera człowiek, który sam uratował komuś życie. Umiera ciekawa osoba, której nawet agenci CIA się boją (cholera! Co to musiał być za gość! Jakie musiał mieć historie do opowiedzenia!).
Ah. No i oczywiście nasz kochany bohater umarł, a skurczysyn, którego tak nienawidziliśmy wygrał i ziemia została zniszczona...

Ot. Takie moje bardzo luźne pomysły.
Trochę inaczej jest w przypadku postaci negatywnych. Ale to już zupełnie inna historia...
3
Przeczytałem twoje opowiadanie i nijak nie dopatruję się w bohaterze cynizmu. Opisałeś go w dwóch akapitach wspominając o tym, że jest średnim alchemikiem (idiotą do tego, bo nie podpisuje fiolek) i niezrównanym śpiewakiem (choć poetą marnym, o czym świadczy tekst ballady).
A potem zaczął się bal. Miałeś mnóstwo okazji by pokazać jaki to cyniczny, inteligentny i wspaniały jest twój bohater, ale nie zrobiłeś tego. Dialogi i przemyślenia bohatera to podstawa przy budowaniu postaci. Czytelnik może nawet nie wiedzieć jak trubadur wygląda, natomiast musi poznać jego sposób wysławiania się, podejście do rozmówców, poglądy. Cynik nie kuliłby się przed królem, nie przełykał nerwowo śliny. Jakbym chciał zbudować postać cynicznego trubadura, to obdarzyłbym go przy okazji intelektem, godzinami ślęczał nad błyskotliwymi spostrzeżeniami, którymi mógłby podzielić się z królem, wyrafinowanymi zgryźliwościami którymi obsypywałby swoich interlokutorów, ba, starałbym się aby obraził króla parę raz, ale tak, żeby monarcha sam nie iwedział, czy ma gościa od razu ściąć, czy zaśmiać się.
Twój bohater jest tak nudny, że nie mam pojęcia dlaczego król chce zaufać jego osądowi. Poszukaj złośliwców i cyników w literaturze, podejrzyj dlaczego TY uważasz ich za interesujących, zobacz jakimi środkami autor osiągnął ten efekt i nie czekaj na receptę albo skrypt 'jak zbudować postać literacką'. A jak nie masz ochoty czytać, to zapuść sobie '07 zgłoś się' i 'Doktora House`a'
A potem zaczął się bal. Miałeś mnóstwo okazji by pokazać jaki to cyniczny, inteligentny i wspaniały jest twój bohater, ale nie zrobiłeś tego. Dialogi i przemyślenia bohatera to podstawa przy budowaniu postaci. Czytelnik może nawet nie wiedzieć jak trubadur wygląda, natomiast musi poznać jego sposób wysławiania się, podejście do rozmówców, poglądy. Cynik nie kuliłby się przed królem, nie przełykał nerwowo śliny. Jakbym chciał zbudować postać cynicznego trubadura, to obdarzyłbym go przy okazji intelektem, godzinami ślęczał nad błyskotliwymi spostrzeżeniami, którymi mógłby podzielić się z królem, wyrafinowanymi zgryźliwościami którymi obsypywałby swoich interlokutorów, ba, starałbym się aby obraził króla parę raz, ale tak, żeby monarcha sam nie iwedział, czy ma gościa od razu ściąć, czy zaśmiać się.
Twój bohater jest tak nudny, że nie mam pojęcia dlaczego król chce zaufać jego osądowi. Poszukaj złośliwców i cyników w literaturze, podejrzyj dlaczego TY uważasz ich za interesujących, zobacz jakimi środkami autor osiągnął ten efekt i nie czekaj na receptę albo skrypt 'jak zbudować postać literacką'. A jak nie masz ochoty czytać, to zapuść sobie '07 zgłoś się' i 'Doktora House`a'
5
hardrick i Maladrill poruszyli dwie ważne sprawy, które dobrze jak przemyślisz oddzielnie:
1) jak stworzyć ciekawą postać (z którą czytelnik będzie się identyfikował)
2) jak przedstawić cechy bohatera w interesujący sposób
Co do kwestii numer 1 - łatwo identyfikujemy się z dwoma rodzajami postaci:
1) którymi nie możemy być ale bardzo chcielibyśmy być (nawet chociaż przez chwilę, np. James Bond, Vito Corleone)
2) którymi teoretycznie moglibyśmy być być ale bardzo nie chcemy (np. mąż, któremu porwano żonę; jakiś nieudacznik życiowy)
Oczywiście wiele zależy od preferencji czytelników. Trzeba się jakoś wstrzelić
Poza tym sporo bardzo dobrych rad dał hardrick. Uważałbym jednak ze "zmiękczaniem" postaci. Moim zdaniem to, że ktoś lubi właśnie Żywca i jest zaciekłym komunistą sprawia, że jest bardziej wyrazisty od kogoś kto po prostu pije piwo i interesuje się polityką.
1) jak stworzyć ciekawą postać (z którą czytelnik będzie się identyfikował)
2) jak przedstawić cechy bohatera w interesujący sposób
Co do kwestii numer 1 - łatwo identyfikujemy się z dwoma rodzajami postaci:
1) którymi nie możemy być ale bardzo chcielibyśmy być (nawet chociaż przez chwilę, np. James Bond, Vito Corleone)
2) którymi teoretycznie moglibyśmy być być ale bardzo nie chcemy (np. mąż, któremu porwano żonę; jakiś nieudacznik życiowy)
Oczywiście wiele zależy od preferencji czytelników. Trzeba się jakoś wstrzelić

Poza tym sporo bardzo dobrych rad dał hardrick. Uważałbym jednak ze "zmiękczaniem" postaci. Moim zdaniem to, że ktoś lubi właśnie Żywca i jest zaciekłym komunistą sprawia, że jest bardziej wyrazisty od kogoś kto po prostu pije piwo i interesuje się polityką.
http://pisackazdymoze.blogspot.com - Pisać każdy może... tylko jak? - porady dla piszących!
http://pisackazdymoze.appspot.com - Narzędzia do analizy tekstu!
http://pisackazdymoze.appspot.com - Narzędzia do analizy tekstu!