Staram się pisać fantasy. Natchnienie stanowią dla mnie soundtracki z gier komputerowych gatunku rpg, głównie Gothic 3. Często inspiruje mnie także rock, na myśli mam tu grupę Seether. Niedawno odkryta piosenka "Bard's Song" zespołu Blind Guardian, co mnie wielce ucieszyło, pomogła mi wrócić po czterotygodniowej przerwie(I chwała im za to! )
Gdy piszę - nie słucham. Ale zasłyszane wcześniej motywy i melodie krążą gdzieś w głowie, będąc podkładem dla powstających wizji. Jak np. wiele utworów black-metalowych (Limbonic Art, Emperor) "przekutych" w formę literacką jako najmroczniejsze fragmenty mych horrorów. Czy ścieżki dźwiękowe z włoskich horrorów lat 70-80tych (Goblin, Fabio Frizzi i Keith Emerson się kłaniają). Czasem nawet odwołuję się do pewnych utworów czy ich tekstów, a to jako cytat, a to znowuż miniatura... Codzienność bez muzyki jest dla mnie gorsza od braku porannej kawy .
W moim przypadku jest tak, że ciągle coś musi sobie grać w tle. Właściwie to cokolwiek, nawet jak jakieś disco za ścianą gra, jakoś to przeboleje. Tylko żeby nie było za cicho, bo wtedy człowieka zaczynają drażnić rzeczy takie jak kapiący kran, szynszyl obgryzający fotel, orgazm kogoś kilka pięter niżej czy jadąca za oknem szambiarka. Jakoś tak jak coś sobie gra, jest łatwiej nie słyszeć świata
Poza tym, jak mnie moja kobieta woła, mogę powiedzieć, że nie słyszałem, bo muzyka grała...
No to teraz co lubię: Franz Ferdinand. Uwielbiam znaczy, bo lubię brzmi nieadekwatnie do kwestii. Pidżame Porno. Stonesów. Chociaż moja druga połówka mówi, że są nudni. Nirvane, ale tylko jak mam jakiś dołek. Offspring, ale to do auta. Red Hotów, ale z rzadka. Piosenka, która mi ostatnio lata koło ucha to Sonics, Have Love
Budzi
Wcześniej napisałem w tym temacie krótkiego posta, ale pomny faktu, że nic szczególnego w nim nie zawarłem, powracam teraz wraz z małą listą utworów, którymi lubię się dostroić przed wkroczeniem w świat, przeze mnie tworzony (tudzież nie dostrajać, a tworzyć świat pod wpływem jakiś kawałków). Muzyki nigdy nie słucham w trakcie pisania, bo najczęściej zamiast skupiać się na pracy, przyłapuję się na tym, że od dłuższej chwili wyłapuję tony, wydobywające się z głośników.. Nie mam też jakiegoś ulubionego zespołu i do mojej "kolekcji" trafiają sztuki, które wpadają w ucho i potrafią mnie poruszyć (mam nadzieję, że wam też się przydadzą). W zdecydowanej większości prezentuję tu utwory instrumentalne, gdyż to właśnie takowe przede wszystkim doceniam w muzyce inspiracyjnej.
Ogólnie zajmuję się tematyką fantasy i polecam te utwory przede wszystkim osobom z podobnym pociągiem, ale wierzę, że nie tylko one znajdą tu coś dla siebie.
Starczy ze wstępu. Uwaga...START!!!
Muzyka etniczna:
Celtycka - Ludowe, szybkie potańcówki (najlepiej jakaś zabawa w tawernie), mieszanka tajemniczości, smutku i tęsknoty - oto czym jest dla mnie muzyka celtycka.
Smutne:
Celtic Shores - "The Highlands" - do ściągnięcia tutaj - http://chomikuj.pl/burywilk (MUZYKA/Muzyka celtycka) - Naprawdę warto. Kiedy tego słucham i mam przed oczami scenę, którą już sobie wyobraziłem (oczywiście pod wpływem tej melodii) to po prostu... powiem bez wstydu - ściska mnie w gardle, a w oczach stają łzy.
Teraz coś czego nie mogę określić, a nakręca mnie do pisania:
shanon - "Brenton"
shanon - "The ending of The World"
Obydwie podobnie jak wcześniej do ściągnięcia u: http://chomikuj.pl/burywilk - warte sprawdzenia (zresztą jak cała reszta).
Indiańska:
Nie ma co ględzić, muzyka indiańska ma swój specyficzny klimat, a te tęskne melodie zawsze mają w sobie coś co poruszy moje serce i natchnie do pisania. Poniżej podam kilka przykładów choć jest to ledwie kropla w morzu:
Ktoś wcześniej napisał, że muzyka tego zespołu wspaniale nadaje się do opisywania wewnętrznych rozterek, czy też emocji bohaterów i wypada mi tylko powiedzieć: "Tak, to prawda! Jak Bóg na niebie!"(tutaj patetyczne uniesienie). Słuchając niektórych piosenek po prostu wczuwam się w bohatera, (kiedy mniej więcej już wiem jaki ten bohater ma być) staję się nim i otwierają się przede mną nowe pokłady emocji i odczuć, które wcześniej ledwie dostrzegałem. Po takiej "sesji" jestem w stanie znacznie lepiej opisać jakieś wydarzenia i wiernie oddać dramatyzm przeżyć postaci.
Wśród wszystkich utworów zespołu prym u mnie wiodą:
"From The Inside" - http://betinx.wrzuta.pl/audio/8GcE52Ff3 ... the_inside - kiedyś oglądałem na youtube pokaz slajdów o mieście duchów, Czarnobylu i tych wszystkich mutacjach, a ta nutka unosiła się w tle. Od tej pory niezmiennie mi się z tym kojarzy...
Gry:
Wiele osób może powiedzieć, że gry uzależniają, pozbawiają zainteresowań, przyjaciół, degenerują. Nie można temu zaprzeczyć, to szczera prawda, ale jest jeden plus. Ścieżki dźwiękowe niektórych gier to prawdziwe arcydzieła (niektórzy już o tym pisali), choć większość osób, w tym nałogowych graczy, nawet nie zdaje sobie z tego sprawy(wiem bo swego czasu robiłem na ten temat sondę ). Moją uwagę zwróciły:
To już takie moje dziwadło. Nie wiem czy ma to na kogoś podobny wpływ, ale ja dzięki muzyce z anime często potrafię stworzyć zestaw cech, czasem cały charakter bohaterów i sytuacje, w których te cechy mogły by się objawić. Działa to mniej więcej w ten sposób. Widzę sobie jakiś opening i bohaterów anime, w którym są przedstawiani. Do scen i muzyki podstawiam zamiast nich własnych bohaterów. Kiedy już patrzę na to pod tym kątem, do głowy prawie natychmiast wpadają mi nowe pomysły, (nierzadko całą masą). Widzę też idee, jakimi będą kierować się bohaterowie, jaki jest ich stosunek do świata, sytuacje jakie przeżyli w przeszłości i w jaki sposób one wpłynęły na to jak zachowują się oni obecnie. Bywało też, że widząc opening, czy też ending, rodził mi się zamysł całkiem nowej postaci, a po obejrzeniu go kilka razy była już ona całkiem przyzwoicie "obudowana" charakterem i przeszłością. Jeśli kogoś zainteresowało to co napisałem macie tu parę linków:
Riya "The palm of a tiny hand" - - szczególnie od sekundy 1:58. Ja tu widzę jakiś szczęśliwy happy end po wielu trudnościach, dramatach i poświęceniach.
Anime soundtracki (to już dla szerszego grona, japońskich słów nie ma, a odsłuchania warte)
Muzyka pobudza we mnie kreatywne myślenie. Wtedy jeszcze coś wychodzi bardziej jak mniej i jest OK. Pod warunkiem, że umysł wciąż dobrze prosperuje.
Nie mniej jednak ja nie słucham czegoś, co pozwoli mi się skupić lub wyciszyć. Najczęściej puszczam szybkie i melodyczne kawałki. Poza tym dochodzi do tego gra w skojarzenia. Gdy słyszę jakieś słowa, to zaczynam je łapać jak gdybym był ich głodny. Potem już tylko kwestia skojarzeń. Wtedy wszystko staje się jasne i klarowne. Muzyka pomaga, ale to my wciąż jesteśmy autorami. Jeżeli o mnie chodzi, wpływa pozytywnie na moją pustą łepetynkę ;-D
Dobry pisarz powinien mieć wyczucie rytmu, a dobra książka winna być melodią dla wyobraźni. Muzyka pobudza wyobraźnię, przynajmniej w moim przypadku. Słysząc jakiś utwór automatycznie wyobrażam sobie obrazy, miejsca do których on pasuje, i miejsca te widzę w odpowiedniej porze dnia, adekwatnej do muzyki.
Jednak nie słucham pisząc, bo za mało uwagi poświęcam wówczas tekstowi. Ale niekiedy przy czytaniu słucham muzyki.
Myślę, że muzyka do słuchania podczas pisania nie może być bardzo dobra. Dłonie zamarzają na klawiaturze na cały czas trwania utworu. Albo przynajmniej na najlepsze fragmenty.
Lepiej słuchać słabszych kawałków. Soundtracków na przykład. Niech coś tam leci, aby leciało, ale skupić trzeba się na kartce.
Absolutnie nie zgadzam się z przedmówcą. Piszą słucham to co lubię i co mnie osobiście wprowadza w nastrój, zawsze w najlepszym wykonaniu. Pisząc słucham nie słysząc, po prostu potrzebuję tego jako uzupełnienia dla swojej wyobraźni. Często jest tak, że puszczam tę samą płytę po dziesięć razy raz po raz, aż rodzina zwraca mi uwagę, że mają już jej dość - a do mnie to nie dociera, jestem w swoim świecie, gdzie ta muzyka jest uzupełnieniem.
Słucham Pink Floyd, bluesa, gitary, harmonijki ustnej i każdej innej muzyki na którą mnie najdzie- także na folk lub rosyjskie pieśni wojskowe.
Według mnie wszystko zależy od typu powieści, jaki piszemy. Pisząc romans zdecydowanie nie pomoże mi Marilyn Manson, a pisząc kryminał, Celine Dion nic nie da. Staram wprowadzić się w nastrój opowiadania, chcę poczuć się jak bohaterowie, by lepiej odzwierciedlić świat, jaki oni widzą. Nie przepadam za Celine Dion, ale opisując jakąś romantyczną scenę, łatwiej mi opisać każde myśli i odczucia postaci.
Muza, muza... A mnie wkurza jak usłysze jakąś fajna piosenke i potem za diabła nie mogę jej drugi raz znaleźć, ani w telewizji, ani w radiu, ani w necie. No poprostu szlag by trafił człowieka. Tłucze ci sie po łbie, rwie do tanu i... nic!
Ostatnio tak miałem. Wczoraj na youtube, na samym wierzchu, na głównej stronie video, którego tekstu, tytułu ani wykonawczyni przypomniec sobie nie mogę. A swietne było.
I tu błagam szanowne grono o pomoc - laska blondie, stylem troche jak Pink, imie coś na "V", Valerie, Veronica... nie wiem. Tytuł był jakoś "In c..." jakieś cłowo długie na c. Teledysk niemal parodia Paris Hilton, z fajnym Chichuacha w czapeczce, babka cała na róż, autko w srodku na róż, nawet kierownica w rózowe futerko a na końcu glina zabiera jaj pieska i "Pink-girl" odjeżdża na lawecie. Litości ludu! Łeb mi peka a zkichać się chce za tym songiem!
Z góry wybaczcie, że wam w temat i atmosferę wjechałem. Będę miał druga karę za robienie Hyde Parku. Ale muszę, muszę to wiedzieć!
Lu, czytając Twoje posty poważnie zastanawiam się nad Twoją poczytalnością i dochodzę do wniosku, że masz ADHD i to bynajmniej nie takie pozytywne... W realu poszedłbyś ode mnie ze śliwką pod okiem, bo nerwus jestem straszliwy
Ale ad rem.
Jedna kobieta. Jedna wiolonczela. Tony talentu - oto przepis na chyba najbardziej inspirującą muzykę, która chodzi za mną od dwóch miesięcy i odczepić się nie może. Zoe Keating, awangardowa wiolonczelistka, tworzy chyba najbardziej klimatyczną muzykę, jakiej miałem przyjemność słuchać. Co ciekawe, bardzo wielu jej utworów można legalnie, za darmo posłuchać na jej stronie internetowej.
Coś przepięknego. Zoe znana jest również z zaskakujących happeningów, jak np. koncert na środku lotniska (polecam ten filmik). Naprawdę zachęcam do zapoznania się z jej twórczością, bo to rzecz jak najbardziej godna polecenia.
Muzyka jest wręcz obowiązkowa przy pisaniu. Nie wyobrażam sobie tworzenia bez utworów, które kocham. Wpadam w trans, słuchając tych najlepszych.
Ostatnio namiętnie słucham Dead Can Dance - naprawdę wspaniałe, zarówno do pisania, jak i zwykłych rozmyślań o pisaniu. Równie magiczny jest opening z Elfen Lied "Lilium" - zarówno w wersji oryginalnej, jak i tej z pozytywki, albo granej na pianinie przez jakiegoś fana. Inspiruje mnie też muzyka filmowa - Pachnidło, Gladiator, Władca Pierścieni... To tylko kilka najważniejszych przykładów.
Tak naprawdę potrzebuję po prostu ukochanej muzyki w tle. Nie wzgardzę Sabatonem, Rammsteinem, Nightwishem. Wszystkim, co lubię i co wpadło mi w ucho.
Ja przy pisaniu puszczam coś z ciekawą melodią. ATB. Sash, Juno Reactor... Słów tam niewiele, a rytm piosenek pozwala mi rozluźnić się i skupić na pisaniu.
Chyba. że jakaś konkretna piosenka kojarzy mi się z tym co chcę napisać... wtedy wałkuję ją aż nie skończę wątku
Ogólnie, jakieś 80% moich pomysłów pochodzi z tekstów piosenek (mam tu na myśli zarówno pojedyncze sententcje jak i cale zwrotki, tudzież utwory), pozostałe 20% to inspiracje własne, typu sytuacje, czy nawet miejsca z mojego codziennego życia, filmy, które razem podaję w formie wysokooktanowego koktajlu ;D
Ja zawsze piszę przy soundtracku Lorenca z '"Bandyty"' (najlepszy, moim zdaniem, "Taniec Eleny - "), ten z "Fridy" też jest bardzo dobry, chociaż już utwór "Paloma Negra" z tego właśnie soundtracku rozprasza mnie tak, że przy nim nie napiszę ani słowa.
W życiu bym nie mógł (może z jakimś wyjątkiem). Muzyka bowiem wywołuje konkretne emocje, a jeśli dajesz się porwać emocjom z zewnątrz, to słabiej możesz wczuć się w emocje, które przeżywają bohaterowie, przez co dialogi (ale nie tylko) mogą stracić na oryginalności. Taką wyznaję zasadę. (: Uważam, że bohatera trzeba czuć. Czasem nawet jakaś łezka zakręci mi się w oku. Ale oczywiście można się z tym nie zgadzać.
Muzykę słucham przed pisaniem albo w trakcie, kiedy robię krótką przerwę. Wybieram wtedy coś, co mnie uspokaja (zwykle klasykę) , chyba że jestem senny, wtedy w grę wchodzi starszy rock.