Joe pisze:
Nie ma co się odgrażać - trza po prostu robić swoje i za kilka lat udowodnić wyższość. To najlepsza zemsta. A towarzyszą jej inne pozytywne zjawiska... Ekhem.
Zdałem maturę z historii na ocenę mierną. bodaj 5/18 osób z klasy miało mniej szczęścia.
Przypuszczam że też byłem na liście do odstrzału i uratował mnie tylko skład komisji gdzie obok dwu przedstawicielek szkolnej nierogacizny trafiała się kobieta może pieprznięta i niedouczona ale jednak posiadająca resztki przyzwoitości.
ekhm. udowadniałem tę wyższość przez jakieś jedenascie lat. Zostałem magistrem archeologii, dziennikarzem, publicystą, "znanym pisarzem" etc. Czas trochę zabliźnił rany duszy, dzika nienawiść do systemu edukacji i belferstwa zmieniła się w łagodną niechęć... Zaleczyłem nerwicę. Przestała mi się po nocach śnić matura. Uspokoiły się tiki nerwowe ktore dokuczały mi jeszcze na studiach.
Tak mniej więcej 11 lat od zdania matury z historii podręcznik do WOS którego byłem współautorem, po trzech bardzo pozytywnych opiniach metodyków MEN trafił do zatwierdzenia do głównego metodyka.
Okazało się że przez te 11 lat nie tylko ja awansowałem. Że pewne babsko pamiętało. Moment odwetu znalazła akurat idealny - małe dziecko w domu, studiująca żona na utrzymaniu, dochody jeszcze nie nadzwyczajne. Człowiek liczył że we wrześniu skapnie parę tysiączków na pokrycie debetów...