Marek

1
Obrazek

6 sierpnia 1945 roku, 8:15:45
Hiroshima, 275 tysięcy mieszkańców.
Pół mili na północ od mostu Aioi.

Statystycznie na świecie umiera jedna osoba na sekundę.
6 sierpnia 1945 roku statystyka uległa zachwianiu.


- Akuma. Idź po siostrę. Niech przyniesie mydło do tarki.
- Nie chcę.
- Akuma. Słuchaj się mamy. Musimy zrobić pranie zanim wróci tata. Musi jeszcze zdążyć wyschnąć…
- Nie chcę! Tata nie wróci!
- Akuma!
- Mamo. Co to?
- Gdzie?
- Tam. W górze.
- Niczego nie widzę.
- O taaaam.
- Ptak.
- Co?
- P…
Rozbłysk wypalił spojówki, nim mózg zdążył to zarejestrować. Nim nerwy zostały spalone, matka Akumy poczuła jeszcze ciepły powiew letniego wiatru. Stwierdziła, że w to lato słońce daje się wyjątkowo we znaki. Na pewno będzie nieurodzaj ryżu…
WWWCiało wyparowało z taką szybkością, że cień nie zdążył zniknąć. Został na chodniku w postaci szarej plamy. Obok niej była druga, znacznie mniejsza. Wydawało się, że wyciąga ręce w stronę słońca.




Czasy obecne.



Drodzy słuchacze, powtarzamy jeszcze raz: Jeśli nie musicie - nie wychodźcie z domu. Na dworze jest teraz minus piętnaście stopni, a temperatura będzie drastycznie spadać w miarę, jak zbliża się noc.
Roger? Drodzy państwo, wygląda na to, że mamy wreszcie połączenie z naszym korespondentem z Waszyngtonu. Słuchamy ciebie Roger.
Już…? Tak…? Dobrze. Witaj ponownie Tomku, dzień dobry Państwu. Tak naprawdę nie wiemy, na ile groźna może okazać się ta prowokacja. Wiadomo natomiast, że Stany Zjednoczone po raz kolejny wyraziły kategoryczny sprzeciw, wobec relokowania przez Związek Radziecki uzbrojonych w głowice nuklearne pocisków balistycznych. Oczywiście, wszyscy tutaj zdają sobie sprawę, że nowa – znacznie ostrzejsza – doktryna ZSRR, spowodowana jest finalizowaniem budowy amerykańskiej Tarczy w Europie. Nikt nie spodziewał się jednak, aż tak drastycznego posunięcia, ze strony niedawnego jeszcze przecież sojusznika.
Roger. Czy możesz powiedzieć nam, jaka panuje teraz atmosfera w Białym Domu? Czy mówi się coś o tym, w jaki sposób ten konflikt mógłby zostać zażegnany?
Tomku, tutaj wszystkim, tak naprawdę, przypomina się scenariusz z czasów zimnej wojny. Byłem dzisiaj w Kapitolu, siedzibie amerykańskiego kongresu, widziałem przemawiającego do narodu prezydenta. Tomku, chciałbym móc powiedzieć inaczej, ale dało się tam wyczuć napiętą atmosferę. Jest praktycznie niemożliwe, zbliżyć się do prezydenta, a do Białego Domu wpuszczają tylko najbardziej zaufanych dziennikarzy. Przeszedłem dzisiaj więcej kontroli niż przez ostatni rok i, powiem ci Tomku, że wcale nie było to miłe. Tutaj patrzą teraz na każdego jak na potencjalnego wroga. Gwardia narodowa została postawiona w stan najwyższej gotowości, a na ulicach Waszyngtonu widać wzmożoną aktywność wojsk. Z tego, co się orientuję, z tego, co mówią mi znajomi dziennikarze, podobnie jest we wszystkich większych miastach.
Roger, zadam ci teraz pytanie, które, jestem przekonany, najbardziej interesuje naszych słuchaczy: Czy mówi się u was coś o Polsce? Czy masz jakiekolwiek informacje o - postawie USA - w sprawie naszego kraju, w przypadku, powiedzmy to wprost – ewentualnego konfliktu?
Tak Tomku, miałem niejednokrotnie możliwość rozmawiać z urzędnikami, z wojskowymi; zamieniłem też kilka krótkich, ale jakże ważnych słów z osobą nazywaną tutaj Sekdefem, czyli kimś, kto przewodzi departamentowi obrony i na pewno jest osobą wyjątkowo kompetentną. Wszyscy są tu dla mnie niezwykle mili, uśmiechają się i życzą Polsce jak najlepiej, jednak za każdym razem słyszałem jedno i to samo, powtarzające się pytanie: Dlaczego nie przystąpiliśmy do NATO? W tej chwili Polska traktowana jest, tak naprawdę, jako niezależne państwo. Państwo, które w razie ewentualnego konfliktu będzie musiało opowiedzieć się za którąś ze stron. Wszyscy tutaj obawiają się, że tą stroną może być Związek Radziecki. I jeszcze…
… Roger?
Tak Tomku?
Roger. Czy znane są jakiekolwiek bezpośrednie plany w stosunku do Polski, czy możesz powiedzieć rodakom cokolwiek, co może zamierzać Ameryka w razie ewentualnej agresji ze strony Rosji?
Tomku... Drodzy Państwo. Tak naprawdę wiele zależy tutaj od strony Polskiej. Jednak z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że możliwy jest scenariusz z czasów zimnej wojny. Musimy pamiętać, że…

Roger? Czy się słyszymy?
Tak Tomku. Coś właśnie zaczyna się dziać. Jestem teraz w wydzielonej dla prasy części Białego Domu i panuje tutaj olbrzymie poruszenie.

Właśnie… Właśnie włączyły się syreny alarmowe. Nie wiemy czy to próbny alarm, czy…

Roger?

Tomku. Panuje … chaos. Nie wiem jak długo … kontakt.
Roger, czy jesteś jeszcze z nami? Co się dzieje? Czy możesz powiedzieć nam, co się…

Tomku. Nie wiem czy mnie słyszysz, syreny zagłuszają zupełnie… To…
Halo Roger? Czy słyszymy się?

Roger, czy nadal jesteś z nami?
Uhm… Przepraszamy państwa. Wygląda na to, że straciliśmy kontakt z naszym korespondentem ze Stanów Zjednoczonych Rogerem Piekarskim. Do rozmowy wrócimy, jak tylko nawiążemy połączenie.
W między czasie przypomnijmy. Podczas zimnej wojny, Związek Radziecki był zdania, że NATO zamierza wykonać jako pierwsze uderzenie za pomocą broni jądrowej. Gdyby tak się stało, w Europie, „czerwone” grzyby miały pojawić się nad Niemcami, Danią i Belgią. W odpowiecie, spodziewano się w pierwszej kolejności ataków na Polskę i Czechy. W samej Polsce, szacowano wtedy dwa miliony zabitych. Jak bardzo prawdopodobny jest ten scenariusz dzisiaj? Chwileczkę… Wygląda na to, że docierają do nas informacje z Waszyngtonu... Jezu Chryste… Czy ta informacja jest pewna? Nie mogę tego powiedzieć na antenie… Czy na pewno?
Pro… Proszę państwa. Wygląda na to… Drodzy rodacy, mamy potwierdzone informacje, że…

WWWTrzask. Cisza. Wentylator laptopa przycichł, przełączając się w tryb mobilny. Bujającą się pod sufitem żarówka, zgasła. Głos spikera radiowego zastąpiły dochodzące z zewnątrz dźwięki.
Ktoś odciął prąd.


WWWMarek zamarł przed komputerem, słysząc dobiegające zza drzwi łomotanie. „Tylko nie znowu. Co zrobiłem nie tak?” – pomyślał, czując, jak zapada się w fotel. Przypomniał sobie, jak wtedy, gdy jako dzieciak wiedziony głupim odruchem schował do kieszeni batona, za którego powinien zapłacić. „Co masz w kieszeni? Wyjmij to natychmiast!”.
- Kto to może być? Który jest dzisiaj? Boże… Zapomniałem – przyszło mu na myśl, że kolejny raz nie zapłacił czynszu. Od razu wiedział, kto wali w drzwi, jakby próbował je wyważyć.
WWWTomczak, cholerny administrator garażu, do którego należała piwnica (Marek wynajmował u niego dwa połączone ze sobą boksy, znajdujące się na podziemnym piętrze dwupoziomowego garażu). Usłyszał kolejne uderzenia i oczami wyobraźni zobaczył walącego w drzwi, tęgiego mężczyznę, z wykrzywioną w grymasie wściekłości twarzą. Krótko ostrzyżone włosy, których i tak nie wiele już zostało, zawsze czerwona od przepicia morda, idealnie gładkie czoło, jakby nigdy nie myślał i sflaczałe wiekiem, ale wciąż widoczne mięśnie mówiły Markowi, że facet musiał być kiedyś wojskowym, choć bardziej przypominał starego ubeka. Może był i jednym i drugim.
Uderzenia w drzwi. „Czy jesteś tam koleżko?”.
- Cicho. Nie może się dowiedzieć, że tu jestem. Znowu będzie to samo. Cicho. Może sobie pójdzie. Na pewno jest pijany.
WWWWstrzymał oddech. Chwila wydawała się ciągnąć bez końca. Mięśnie brzucha zacisnęły się w bolesnym uścisku. W gardle wyrósł kamień. Słyszał walące w piersi serce i miał wrażenie, że to ono go zdradzi. Gdyby tylko mógł sprawić, żeby na chwilę przestało bić…
„Albo otworzysz, albo zaraz sam wejdę”.
Zakręciło mu się w głowie na wspomnienie ostatniej awantury.
Tomczak w jakiś sposób dostał się wtedy do środka i zastał Marka skulonego nad stołem. „Co jest, głuchy jesteś? Całkiem cię już pogięło?” – krzyczał, wymachując łapami. Marek siedział bez ruchu. Wydawało mu się, że słowa trafiają do niego w zwolnionym tempie. Patrzył, jak Tomczak przeszukuje jego kurtkę i zabiera resztę pieniędzy, jakie mu zostały.
Walenie nie ustawało.
- Boże. On nigdy nie odejdzie. Która godzina? Jaki dziś dzień? Ile mam jeszcze forsy? Może zapłacę mu część i sobie pójdzie? Idź stąd. Daj mi spokój. Do jutra. Chociaż do jutra. A może jest z policją? Albo z komornikiem? Zabiorą mi komputer? Wywalą mnie stąd? Nie. Nie. Niemożliwe. Muszę mieć jeszcze jakieś pieniądze… - Ostrożnie, czując każdy napięty do bólu mięsień, podszedł do kurtki i wyciągnął z niej parę pomiętych banknotów. Miał wrażenie, że podłoga trzeszczy pod każdym jego krokiem. Przykucnął na drżących nogach i zaczął liczyć:
- Dziesięć złotych, i jeszcze dziesięć. Dwadzieścia. Jeszcze w drugiej kieszeni coś jest! Drobne… Same drobne. Pięć, dwa, i grosze. Masa groszy. Uzbiera się z pięć złotych. Łącznie będzie z pięćdziesiąt. Matko boska… Mało. Za mało. Do końca miesiąca zostały dwa tygodnie.
„Koleżko. Musimy pogadać!”.
WWWPopatrzył na ciążącą od pożółkłych drobniaków dłoń. Przypomniał sobie palący wstyd, gdy płacił za kilka bułek gruzem pięciogroszówek. Było to właśnie wtedy, gdy Tomczak włamał się do niego. Pamięta dokładnie dziwne, współczujące spojrzenie kasjerki, która machnęła ręką i po prostu zgarnęła garść monet do swojej portmonetki. „Idź dzieciaku i zjedz to, bo wyglądasz, jakbyś miał zemdleć” – zdawało się mówić. Ale ona sama nie powiedziała niczego. Wykrzywiła tylko usta w grymasie wymuszonego uśmiechu i skinęła, żeby zabrał pieczywo. Czuł się wtedy jak nic nie warty śmieć, zależny od zupełnie obcej osoby.
Dokładnie te same uczucia targały nim w tej chwili, gdy zaciskał zęby, słysząc nieustanne łomotanie w drzwi. Wiedział, że jeśli Tomczak zechce, może wykopać go stąd nawet w tej chwili.
„Dobra… Nie wiem czy tam jesteś. Napisałem ci kartkę. Radze ją przeczytać…”.
Łomotanie zastąpił strach.
- Odszedł. Ale co jest na kartce? Pogróżki? Jednak chce mnie stąd wywalić? Nie. Niemożliwe. Przecież nie zapłaciłem tylko za jeden miesiąc.

WWWMarek wiedział, że facet go nienawidzi. Podobno „nie lubił takich jak on”. Nieraz dał mu do zrozumienia, że toleruje go tylko ze względu na pieniądze. Lubił chlać drogi alkohol. Pewnie pozostałość po ubeckich czasach, gdy dostawał tego całe litry jako łapówki. Czasy się zmieniły, alkoholizm pozostał.
- Pieprzony śmieć. Widocznie skończyła mu się forsa i… - Dopiero teraz sobie przypomniał. Z całej tej trwogi zapomniał, że zapłacił już wcześniej tę pieprzoną daninę. Ten śmieć zawsze przychodził do niego, gdy tylko brakowało mu na alkohol. Marek nigdy nie protestował. Nie miał siły, nie umiał się przeciwstawić. Mama zawsze mówiła: ustępuj miejsce starszym. Mama powtarzała: jak cię ktoś uderzy, nadstaw drugi policzek. Mama nie żyje. Umarła, zabierając szlachetne ideały do grobu.
- I jeszcze skurwiel wyłączył ten pieprzony prąd – strach przerodził się w nienawiść.

WWWPiecyk olejowy nie działał bez prądu i w pomieszczeniu robiło się coraz chłodniej. Marka przeszedł dreszcz. Nie wiedział, z zimna, z nerwów, czy z wściekłości, narastającej w nim teraz z siłą wulkanu. Erupcji jednak nie było. Zamiast tego żądne sprawiedliwości myśli i fantazje, w których zabijał tego pieprzonego ubeka i wszystkich, którzy kiedyś stanęli mu na drodze.
Wstydliwe uczucie podniecenia.
Przeciskając się między stołem, usiadł na wąskiej kanapie. Spuścił spodnie i masturbował się, fantazjując, że rzuca się na córkę Tomczaka i bierze ją przy nim. „Tatusiu. On jest boski!”.
Jęk orgazmu tłumiony zaciśniętą na ustach dłonią. „Tomczak nie może mnie usłyszeć”. A potem zmieszana ze wstydem satysfakcja, błogostan, i senność.



WWWSpał niecałą godzinę. Na dworze panował półmrok. Przez wąskie okno piwnicy wpadało teraz zbyt mało światła i nie był wstanie niczego zobaczyć.
- Trzeba coś zrobić – pomyślał. Zapalił świeczkę i pulsujące światło rozjaśniło ciasny pokoik. Rozejrzał się po nim z pogardą. Miało to być pomieszczenie tymczasowe, dopóki nie stanie na nogi. Minęły dwa lata, a on nadal tu siedział. Przez ten czas zdążył oczywiście okleić szare pustaki całkiem miło wyglądającą beżową tapetą, wstawić drzwi i sprowadzić parę mebli, które nadawały piwnicznemu boksowi domowego ciepła. Mimo wszystko, była to ciągle piwnica, o czym przypominało mu znacznie większe, ale niezagospodarowane pomieszczenie, przez które musiał przejść, gdy chciał wyjść na zewnątrz. Do tego drzwi wyjściowe - duże, metalowe z kołem po środku, jak te stosowane w schronach przeciwlotniczych. Gdy udało mu się je już otworzyć, musiał jeszcze przejść przez obstawiony drogimi samochodami podziemny parking i dopiero wtedy był na powierzchni.
WWWCzasami, gdy unikając pijanego Tomczaka, przeciskał się między autami, wyobrażał sobie, że włamuje się do któregoś i odjeżdża. Marzyło mu się wtedy, zobaczyć minę Tomczaka. Może stary pierdziel wpadłby pod maskę?
To były fantazje. W rzeczywistości nigdy nie odważyłby się na podobny krok. Rzeczywistość zawsze go przytłaczała.

- Kolejna noc - pomyślał. Rozparł się na małym tapczaniku, wyłączył i odsunął laptopa (własność siostry, pożyczyła mu go, aby mógł pisać książkę) - nie będzie marnował baterii, mogą się jeszcze przydać. Na jego miejsce ustawił świeczkę. Nalał sobie ostygłej już herbaty i przy ciepłym, ale drżącym świetle zaczął czytać niezbędne mu do pracy materiały: Informacje o tym jak przeżyć podczas katastrof; jak się zachować, gdy ugryzie cię wąż, a jak, gdy będziesz ofiarą skażenia. Postanowił napisać książkę przygodową o podobnej tematyce i od miesięcy pochłaniał tego typu wiedzę. Pisanie odkładał zawsze na później. Im lepiej się przygotuje, tym lepsza będzie książka.
Jeśli skończy ją pisać… wszystko się zmieni.

WWWNie pamiętał, kiedy zasnął. Poczuł tylko, jak książka wysuwa się z dłoni i upada na podłogę. Wydawało mu się, że odgłos doszedł gdzieś z oddali. Nie miał ochoty na niego reagować. Odprężył się jeszcze bardziej i zapadł w błogą nieświadomość.

WWWStał na podium, szczerząc zęby w tryumfalnym uśmiechu. Patrzył na migoczący dokoła kolorowy deszcz serpentyn i karmił uszy wybrzmiewającymi na jego cześć fanfarami. W pewnym momencie serpentyny zmieniły się w grad, a oklaski zagłuszył inny, mniej przyjemny dźwięk.
Syrena alarmowa wybudziła go ze snu. Przeciągnął się i ziewając, wsłuchiwał zdezorientowany w rosnące i opadające wycie.
WWWJakaś myśl kłębiła mu się w głowie i zaczął wertować wspomnienia jak strony wczorajszej gazety. „Jasne. Radio… O cholera…” – przypomniał sobie uciętą brakiem prądu audycje. „O czym oni tam mówili? Dlaczego tego nie słuchałem!?”.
Zeskoczył z łóżka i podbiegł do okna. Poczuł chłód promieniujący z szyby. Sen, podobnie jak ciepło nagrzanej pościeli stał się tylko wspomnieniem.
WWWŚwitało. Była szósta trzydzieści pięć. Normalnie o tej porze ulice zapełniały się zmierzającymi do pracy ludźmi, a w bloku po drugiej stronie żyrandole ożywały kolejno, gdy ich właściciele wciąż zaspani rozpoczynali nowy dzień. W pracy, w szkole, w domu.
WWWMarek z otwartymi ustami wpatrywał się przez wąskie, oszronione okienko piwnicy. Samochody stały w korku i wydawało mu się, że słyszy przedzierające się przez jęk syreny trąbienie. Pasażerowie wybiegali, zostawiając otwarte drzwi. Jakiś mądrala w dżipie próbował przejechać bokiem i ugrzązł w półmetrowej warstwie śniegu. Ktoś inny niemalże potrącił przebiegającego przechodnia, odbił w bok i wyrwał z zawiasów drzwi innego samochodu. Zahamował ostro ślizgając się na oblodzonej nawierzchni, z impetem uderzył w zaspę i nigdzie już nie pojechał.
Blok naprzeciwko wyglądał jak szara wielkanocna choinka, polana benzyną i podpalona. W niemal każdym oknie paliły się światła. Zasłony były odsunięte i Marek widział poruszające się w nich nerwowo kształty. Niektóre pojawiały się i łączyły w grupy, gdy wszyscy domownicy wypatrywali czegoś, co najwidoczniej miało nadejść ze wschodu. Niektóre znikały za zasłanianymi żaluzjami. Przyszło mu na myśl, że budynek przypomina teraz jeden wielki przestraszony organizm. Tak samo jak ulica. I pewnie całe miasto.
- Co się dzieję? Jasna cholera. – Ciągle nie miał prądu. Ludzie w samochodach na pewno słuchali teraz informacji radiowych, w mieszkaniach mieli telewizory. On nie miał nic. Niczego, co pomogłoby mu wyjaśnić, co się stało, albo, co dopiero ma się wydarzyć.
- Co jest? Co oni usłyszeli? – W jednej chwili wszyscy jak na gong piekielnego dzwonu zniknęli mu z pola widzenia. Przechodnie spierzchli, a pasażerowie pochowali się na siedzeniach. Światła mieszkań pogasły, a ludzie pozasłaniali okna. Syrena zawyła po raz ostatni, jakby głośniej niż poprzednio, i cichła, jęcząc jak źle nastrojone skrzypce odprawiające nieboszczka w jego ostatnią podróż. Po chwili i ona zamilkła i zrobiło się całkiem cicho. Markowi przypominało to ciszę przed potężną burzą, która zastała go kiedyś w domku na wsi. Mama zgasiła wtedy na wszelki wypadek światło i wyłączyła telewizor. Skulił się pod stołem, patrząc, jak pomieszczenie rozjaśniają oślepiające błyski piorunów. Po każdym błysku nasłuchiwał grzmotu. Liczył upływające sekundy. Ktoś powiedział mu, że w ten sposób można stwierdzić, czy burza się zbliża.



WWWPrzez chwilę wydawało mu się, że słońce spadło na ulicę, przesłaniając widok za oknem kłującą oczy bielą. Ułamek sekundy później, miał wrażenie, że znalazł się w jądrze gwiazdy.
Nie było wiatru czy ognia, jedynie czysta energia, jakby tysiąc lamp ożyło nagle tuż przed jego twarzą. Odruchowo odskoczył od okna i przewrócił się pod stół. Jest piorun. Gdzie grzmot? Odpowiedź nadeszła, nim zdążył powiedzieć: jeden.
WWWNiemalże widoczna fala olbrzymiego ciśnienia przetoczyła się z hukiem, uderzając niczym rozpędzony taran w ściany budynków.
WWWMarek leżał skulony pod stołem, widząc wszystko jak w zwolnionym tempie. Wokół niego trzęsła się każda rzecz. Meble stukały, jakby miały zamiar się rozpaść. Kilka ostatnich talerzy rozbiło się z brzdękiem. Laptop upadł tuż przy głowie, strącony wibracjami ze stołu. Podłoga i ściany drżały, zrzucając gęstniejący w powietrzu tynk.
WWWZaciągnął się instynktownie. Na języku poczuł kwaśny posmak wapna. Przełyk zapłonął żywym ogniem, a płuca załopotały w konwulsyjnym kaszlu.
Tuż za warstwą wielkiego ciśnienia, przetaczała się między budynkami wolniejsza, ale równie niszczycielska fala gorącego powietrza, wypełnionego ciężkim pyłem, sadzą, brudną, radioaktywną wodą z roztopionego śniegu i wszystkim, co była w stanie porwać, a co znalazło się na jej drodze.
WWWHuk wzmógł się bez ostrzeżenia i Mark był pewien, że lada moment wysadzi mu bębenki. Zakrył uszy rękoma, ale nic to nie dało. Wydawało mu się, że dźwięk przechodzi przez niego i dostaje się wprost do mózgu. Miał wrażenie, że podłoga zapada się pod nim, a potem uderza łamiąc wszystkie kości i wybijając płuca. Poczuł przetaczające się po całym ciele mrowienie i upadł na brzuch. Czuł rwanie każdego ścięgna, gdy ostatnim wysiłkiem odwrócił się w stronę okna.
WWWZdarzenia nastąpiły szybciej, niż oszołomione zmysły były w stanie zarejestrować.
Słabo mu. Zaczyna tracić przytomność. Widzi wszystko jak we śnie. Potężne tąpnięcie. Kilogramy sypiącego się tynku. Odgłos wybuchów i jęk walących się konstrukcji. Duszność. Brak powietrza. Szary tuman kurzu toczący się za oknem. Źrenice się ogniskują. Okno wpada razem z framugą. Leci w jego stronę. Zaraz go uderzy. Nie. Nie. Nie… Wyciąga rękę, jakby chciał je zatrzymać. Okno w ostatniej chwili skręca. Z hukiem i brzdękiem rozpryskującego się szkła uderza o ścianę. Widzi lot pojedynczych kawałków szyby. Drżące atomy wpadającego z zewnątrz dymu. Odrzuca je od siebie. Wydaje mu się, że dym rzednie i znika. Słabo mu. Traci przytomność. Sen. Eksplozja. Ciemność. Eksplozja. Czyjś płacz. Ciepła struga moczu. Zapach wymiocin. Czyjś płacz. Ciemność. Ciemność…




WWWOczy otworzyły się powoli. Zarejestrowały leżącego przed nimi laptopa i wysłały te informacje do mózgu. Marek przez jakiś czas przetwarzał ten widok, myśląc, w jaki sposób odkupi siostrze komputer.
Świadomość przygniotła go w ułamku sekundy. Ból całego ciała powrócił, a oczy zaszły łzami. Leżąc bez ruchu, odtwarzał sceny, które do tej pory wydawały mu się koszmarnym snem. Tomczak odłączający prąd. Praca nad książką. Sen. Grzmot, i ja leżący pod stołem. Co było potem? – od tego czasu nie mógł sobie przypomnieć. - O czymś jeszcze zapomniałem? No tak… Radio. Zagrożenie. Więc stało się! O cholera… - wyrzucił z siebie, czując powracające przerażenie. Teraz dopiero zdał sobie sprawę, że gardło piecze go z każdym oddechem. Język miał odrętwiały, w dodatku krwawił. Musiał przygryźć go sobie podczas eksplozji. Trzeba wstać. Musi zobaczyć, co się stało.
WWWKażdy ruch sprawiał mu ból. Mimo to wstał i rozejrzał się. W pomieszczeniu panował bałagan, ale wyglądało lepiej niż by się spodziewał. Poza porozrzucanymi w nieładzie rzeczami, pokrytymi biała warstwą tynku, wszystko było w miarę w porządku. Najważniejsze, że konstrukcja nie ucierpiała. Na samą myśl, że strop mógłby się zawalić, zrobiło mu się niedobrze.
WWWW miejscu gdzie znajdowało się okno, ziała teraz nieregularnie wyburzona dziura. Podszedł bliżej, czując na twarzy uderzenie śmierdzącego spalinami powietrza, jakby ktoś zapalił pod jego oknem beczkę smoły. Ostrożnie wyjrzał na zewnątrz i na chwilę wstrzymał oddech.
WWWWszystko wokół ciekło. Śnieg roztopił się i ulice spływały potokami pieniącej się, brunatnej wody. Musiała być ciepła, wszędzie falowało unoszące się powietrze. Na chodnikach i jezdni leżały sznurem poprzewracane samochody. Niektóre płonęły, inne poprzewracane unosiły w górę opony, niczym tlące się kikuty.
- Matko Boska. Jest inaczej niż na filmie… - pomyślał ze zgrozą.
WWWWieżowiec po drugiej stronie stał, lecz sprawiał wrażenie, jakby za chwilę miał runąć. Z wielu miejsc wystawały potłuczone cegły, a większość balkonów została poodrywana. Niżej, przy ziemi, gdzie fala uderzeniowa dosięgła bezpośrednio, okna zionęły wybitymi szybami i czernią nadpalonych cegieł. Ale im patrzył wyżej, tym niemal wszystko stało w płomieniach. Z każdej kondygnacji buchały pełzające wzdłuż ścian tumany gęstego dymu.
- Dobrze, że nie miałem zasłonki - pomyślał. Wiedział, że energia cieplna zapaliła najpierw materiały najbliżej okna, od nich zajęły się dywany, meble, i wydzielające trujący czad plastiki PCV. Wstrząsy i uderzenia również zrobiły swoje. Zniszczyły rury z gazem i instalacje elektryczne. Całe miasto było teraz jedną wielką, tykającą bombą, która wkrótce musiała eksplodować.
WWWJakby na potwierdzenie, gdzieś coś wybuchło, a potem usłyszał nasilające się dudnienie. Jakiś budynek zawalił się, grzebiąc setki ludzi. Dziesiątki rodzin. Mężczyzn, kobiety, dzieci. Ci, którzy mieli szczęście zginęli. Po przysypanych i dogorywających nikt nie wyśle pomocy.
WWWStwierdził ze zgrozą, że wieżowiec przed nim może spotkać podobny los. Spojrzał na podłogę. Podrywana wiatrem woda wdzierała się do pokoju.
- Szybko. Muszę jakoś zabezpieczyć to okno… - Może to reakcja na szok, może wynik studiowanego wcześniej materiału, ale nagle jego mózg przełączył się na inny tryb. Wyjął kołdrę i wcisnął ją w dziurę. Później będzie musiał zabić to deskami, albo jeszcze lepiej - zamurować. Teraz nie ma czasu. Wiedział, że lada moment z nieba zacznie padać biała sadza. Opad. Nie miał pojęcia jak daleko nastąpił wybuch. Mógł się jedynie domyślać, że wystarczająco daleko, gdyż nadal żył. Zresztą, w tej chwili nie miało to większego znaczenia. Niedługo i tak się dowie. Grzyb będzie unosił się jeszcze przez kilka godzin. Najpierw musi jak najszybciej znaleźć odpowiednie ubranie, w przeciwnym razie będzie uziemiony na kilka tygodni.
- Miałem cholerne szczęście - pomyślał. W chwili wybuchu znajdował się pod ziemią, a gruba cegła zatrzymała większość promieniowania. Jak dobrze to rozegra, może uda mu się przeżyć.
- Może będzie nawet lepiej niż przedtem – na jego twarzy zagościł dziwny uśmiech. Wcześniej był tylko nic nie znaczącym bezrobotnym pisarzem. Szczurem, chowającym się przed normalnym światem w swojej ciasnej noże. A teraz… - spojrzał na zagracone pomieszczenie. W duchu podziękował, że może tu mieszkać.
- Jak wrócę, to się tobą zajmę… zrobimy z ciebie pieprzoną twierdze – pewny siebie głos rozbrzmiał pośród czterech ścian przytulnego pokoiku, zagłuszając atomową cisze dogorywającego miasta.

Pierwsza wycieczka.
Jedna godzina od chwili wybuchu.


WWWDrżącymi z podniecenia rękami założył wysokie, skórzane glany – pozostałość po szczeniackich ideałach. Z porozrzucanego stosu wyjął kilka grubych bluz i wcisnął je na siebie – po raz pierwszy nie musiał przejmować się, że nie pachną zbyt dobrze. Na koniec skórzana kurtka. Pod czapką obwiązał na głowie szalik, a drugi zawinął wokół twarzy. Stare gogle narciarskie – będą mu trochę przeszkadzać, ale mogą się przydać, gdy zacznie padać.
- Okej. Jestem gotowy… - pomyślał, prostując ręce. Całkowicie opieczętowany czuł się nad wyraz dziwnie, w dodatku ubranie trochę krępowało ruchy, ale wiedział, że trud się opłaci.
WWWCzując rozsadzające emocje, zakręcił kołem, otworzył drzwi i wyszedł na parking.

2
hardrick pisze: Obok niej była druga, znacznie mniejsza. Wydawało się, że wyciąga ręce w stronę słońca.
Super sprawa z tym cieniem. Ale... rozpłaszczony na betonie cień, wyciąga ręce w kierunku słońca? Wiem, co chciałeś powiedzieć, ale byłoby poprawnie gdyby dotyczyło to "właścicielki" cienia.
hardrick pisze: Tomku, tutaj wszystkim, tak naprawdę, przypomina się scenariusz z czasów zimnej wojny. Byłem dzisiaj w Kapitolu, siedzibie amerykańskiego kongresu, widziałem przemawiającego do narodu prezydenta. Tomku, chciałbym móc powiedzieć inaczej, ale dało się tam wyczuć napiętą atmosferę. Jest praktycznie niemożliwe, zbliżyć się do prezydenta, a do Białego Domu wpuszczają tylko najbardziej zaufanych dziennikarzy. Przeszedłem dzisiaj więcej kontroli niż przez ostatni rok i, powiem ci Tomku, że wcale nie było to miłe.
Tomku... Tomku... Po co przypominasz? Przez cały czas wiadomo, do kogo mówi.
hardrick pisze: Tomku, chciałbym móc powiedzieć inaczej, ale dało się tam wyczuć napiętą atmosferę.
Zdanie potworek.
1. Powiedzieć inaczej? To znaczy jak. Bardziej męskim głosem na przykład?
2. Jest mu przykro, że panowała napięta atmosfera, czy też, że dało się ją wyczuć?
3. Jeżeli już, to: Dało się wyczuć, że atmosfera była napięta.
hardrick pisze: Przeszedłem dzisiaj więcej kontroli niż przez ostatni rok i, powiem ci Tomku, że wcale nie było to miłe.
Tak, na pewno to miłe nie było. Wycinamy.
hardrick pisze: Czy mówi się u was coś o Polsce?
Brzydkie to zdanie. Można by to napisać inaczej. I tak też zrobiłeś w kolejnym zdaniu, do tego dużo lepiej, więc to jest do wycięcia.
hardrick pisze:
Roger?
Tak Tomku?
Roger. Czy znane są jakiekolwiek bezpośrednie plany w stosunku do Polski, czy możesz powiedzieć rodakom cokolwiek, co może zamierzać Ameryka w razie ewentualnej agresji ze strony Rosji?
Tomku... Drodzy Państwo. Tak naprawdę wiele zależy tutaj od strony Polskiej. Jednak z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że możliwy jest scenariusz z czasów zimnej wojny. Musimy pamiętać, że…

Roger? Czy się słyszymy?
Tak Tomku. Coś właśnie zaczyna się dziać. Jestem teraz w wydzielonej dla prasy części Białego Domu i panuje tutaj olbrzymie poruszenie.

Właśnie… Właśnie włączyły się syreny alarmowe. Nie wiemy czy to próbny alarm, czy…

Roger?

Tomku. Panuje … chaos. Nie wiem jak długo … kontakt.
Roger, czy jesteś jeszcze z nami? Co się dzieje? Czy możesz powiedzieć nam, co się…

Tomku. Nie wiem czy mnie słyszysz, syreny zagłuszają zupełnie… To…
Halo Roger? Czy słyszymy się?

Roger, czy nadal jesteś z nami?
To jest dialog, jak każdy inny. Nie ważne, że w radio. Wypowiedzi zapisuj od myślników. W ten sposób, będziesz mógł wyciąć co najmniej połowę "Tomków" i "Rogerów."
Poza tym, nadużywasz słowa "właśnie":
"WłaśnieWłaśnie włączyły się syreny alarmowe.". Brrr...
"Coś właśnie zaczyna się dziać". Wiadomo, że jak zaczyna to "właśnie".
hardrick pisze: W między czasie przypomnijmy. Podczas zimnej wojny, Związek Radziecki był zdania, że NATO zamierza wykonać jako pierwsze uderzenie za pomocą broni jądrowej.
Przypomnijmy: Podczas zimnej wojny...
hardrick pisze: W odpowiecie, spodziewano się w pierwszej kolejności ataków na Polskę i Czechy.
Wiadomo.
hardrick pisze: Bujającą się pod sufitem żarówka, zgasła.
Bujająca.
Poza tym, żarówki nie bujają się bez powodu. Czy to, że się bujała, ma związek z odcięciem prądu? Jednym słowem: dość niejasne.
hardrick pisze: - Kto to może być? Który jest dzisiaj? Boże… Zapomniałem – przyszło mu na myśl, że kolejny raz nie zapłacił czynszu.
Raczej uświadomił sobie, że nie zapłacił czynszu.
"Zapomniałem" do wycięcia. Brzydko z tym i nieporadnie.
hardrick pisze: Od razu wiedział, kto wali w drzwi, jakby próbował je wyważyć.
Po pierwsze: brzydko z tym "od razu". Po drugie: źle. Wyżej bohater się zastanawiał, kto to, więc na pewno nie od razu.
Dobrze wiedział...
hardrick pisze: Tomczak, cholerny administrator garażu, do którego należała piwnica (Marek wynajmował u niego dwa połączone ze sobą boksy, znajdujące się na podziemnym piętrze dwupoziomowego garażu).
Nieporadny ten opis.
Tomczak - cholerny administrator dwupoziomowego garażu i mieszczącej się pod nim piwnicy, którą wynajmował Marek.
Większa ilość szczegółów nie jest konieczna.
I ta żarówka - dlatego właśnie się trzęsła? Z powodu samochodów? Tiry tam parkowały?
hardrick pisze: Usłyszał kolejne uderzenia i oczami wyobraźni zobaczył walącego w drzwi, tęgiego mężczyznę, z wykrzywioną w grymasie wściekłości twarzą.
Aliteracja.
hardrick pisze: Krótko ostrzyżone włosy, których i tak nie wiele już zostało, zawsze czerwona od przepicia morda
Niewiele.
"Zawsze" do wycięcia. W tym zapisie nie jest to poprawne, jako, że wyobraża sobie faceta w tym konkretnym momencie.
hardrick pisze: Mięśnie brzucha zacisnęły się w bolesnym uścisku
Zacisnęły się boleśnie. Wiadomo, że w uścisku.
hardrick pisze: Słyszał walące w piersi serce i miał wrażenie, że to ono go zdradzi.
Niby poprawnie, ale zgrzyta. Lepiej, gdyby się tego obawiał.
hardrick pisze: Miał wrażenie, że podłoga trzeszczy pod każdym jego krokiem.
Albo trzeszczy albo nie.
Miał wrażenie, że podłoga trzeszczy głośniej niż zwykle.
Poza tym... patrz: cytat wyżej. Strasznie dużo tych wrażeń miał.
hardrick pisze: - Dziesięć złotych, i jeszcze dziesięć. Dwadzieścia. Jeszcze w drugiej kieszeni coś jest! Drobne… Same drobne. Pięć, dwa, i grosze. Masa groszy. Uzbiera się z pięć złotych. Łącznie będzie z pięćdziesiąt.
Z takiego zapisu wychodzi, że trzydzieści dwa złote - drugie zdanie wygląda jak podsumowanie pierwszego.
Dwie dziesiątki i dwudziestka.
hardrick pisze: Pamięta dokładnie dziwne
Pamiętał.
hardrick pisze: kasjerki, która machnęła ręką i po prostu zgarnęła garść monet do swojej portmonetki.
Jak taka miła, to mogła mu dać za darmo te bułki.
hardrick pisze: Wiedział, że jeśli Tomczak zechce, może wykopać go stąd nawet w tej chwili.
"W każdej chwili" brzmiałoby lepiej.
hardrick pisze: Radze ją przeczytać…
Wiadomo.
hardrick pisze: Łomotanie zastąpił strach.
Łomotanie w sercu, czy łomotanie do drzwi? Wcześniej pojawiały się oba. Zresztą, i tak jest źle. Łomotanie do drzwi w strach się przerodzić nie może, a łomotanie serca samo w sobie oznacza strach.
hardrick pisze: Przecież nie zapłaciłem tylko za jeden miesiąc.
Wcześniej było, że:
hardrick pisze: przyszło mu na myśl, że kolejny raz nie zapłacił czynszu.
hardrick pisze: Przeciskając się między stołem, usiadł na wąskiej kanapie.
Usiadł, jednocześnie się przeciskając? Między stołem a kanapą, tak?
hardrick pisze: Czasami, gdy unikając pijanego Tomczaka, przeciskał się między autami, wyobrażał sobie, że włamuje się do któregoś i odjeżdża. Marzyło mu się wtedy, zobaczyć minę Tomczaka. Może stary pierdziel wpadłby pod maskę?
Wiadomo.
hardrick pisze: Informacje o tym jak przeżyć podczas katastrof; jak się zachować, gdy ugryzie cię wąż, a jak, gdy będziesz ofiarą skażenia.
Gdy padniesz ofiarą skażenia.
hardrick pisze: Stał na podium, szczerząc zęby w tryumfalnym uśmiechu.
Triumfalnym. Taki zapis już nie obowiązuje.
hardrick pisze: przypomniał sobie uciętą brakiem prądu audycje.
Audycję.
hardrick pisze: Normalnie o tej porze ulice zapełniały się zmierzającymi do pracy ludźmi, a w bloku po drugiej stronie żyrandole ożywały kolejno, gdy ich właściciele wciąż zaspani rozpoczynali nowy dzień. W pracy, w szkole, w domu.
To zdanie byłoby bardzo fajne, bez zaznaczonego fragmentu.
hardrick pisze: Zaciągnął się instynktownie.
Na pewno instynktownie? Znaczy, że kiedy człowieka otacza dym i pył, ma taki odruch, że go wciąga? Nie, raczej odwrotnie: wstrzymuje oddech.
hardrick pisze: wypełnionego ciężkim pyłem, sadzą, brudną, radioaktywną wodą z roztopionego śniegu i wszystkim, co była w stanie porwać, a co znalazło się na jej drodze.
Szybko ustalił, że radioaktywną, jak na faceta, który znajduje się w szoku.
hardrick pisze: Huk wzmógł się bez ostrzeżenia
Raczej nagle. Bo jak niby miał ostrzec.
hardrick pisze: Poczuł przetaczające się po całym ciele mrowienie i upadł na brzuch.
Upadł na brzuch? Ale przecież cały czas leżał.
hardrick pisze: Duszność. Brak powietrza.
Jedno wyciąć. Duszność = brak powietrza.
hardrick pisze: Co było potem? – od tego czasu nie mógł sobie przypomnieć.
Wyciąć - z kontekstu wynika, że nie pamięta. Zamiast całego tego zdania postawiłabym trójkropeczkę, coby było dobitniej.
hardrick pisze: O czymś jeszcze zapomniałem?
Kogo się pyta? I dlaczego w narracji pierwszoosobowej?
I dlaczego "jeszcze"? O pierwszej sprawie nie zapomniał - w ogóle jej nie zapamiętał, a to nie to samo.
hardrick pisze: Każdy ruch sprawiał mu ból. Mimo to wstał i rozejrzał się.
Wiemy już, że go boli.
hardrick pisze: W pomieszczeniu panował bałagan, ale wyglądało lepiej niż by się spodziewał. Poza porozrzucanymi w nieładzie rzeczami, pokrytymi biała warstwą tynku, wszystko było w miarę w porządku.
A cóż tam było jeszcze oprócz Tych Rzeczy? Pewnie powietrze? I to ono było we względnym porządku?
hardrick pisze: na chwilę wstrzymał oddech.
Tak, na chwilę. Inaczej by się udusił. Wycinamy.
hardrick pisze: Wszystko wokół ciekło.
Hę?
Chyba wodą ociekało.
I jak to wokół? Widział też co się dzieje po drugiej stronie budynku, w którym był?
hardrick pisze: Ale im patrzył wyżej, tym niemal wszystko stało w płomieniach.
Źle.
Szczyty budynków stały w płonieniach.
hardrick pisze: - Dobrze, że nie miałem zasłonki - pomyślał.
Tia. Okno poszło w drzazgi, ale zasłonki mogłyby stanowić zagrożenie.
hardrick pisze: Wstrząsy i uderzenia również zrobiły swoje. Zniszczyły rury z gazem i instalacje elektryczne.
Brzydki ten opis. Poza tym: wstrząsy również - tak. Ale uderzenia? Jakieś jeszcze? Jednym słowem: wprowadzasz zamieszanie.
Wstrząsy zniszczyły rury z gazem...
hardrick pisze: Teraz nie ma czasu. Wiedział, że lada moment z nieba zacznie padać biała sadza. Opad.
Biała sadza, która pada = opad. Wycinamy.
hardrick pisze: Najpierw musi jak najszybciej znaleźć odpowiednie ubranie, w przeciwnym razie będzie uziemiony na kilka tygodni.
Znaczy, jak nie znajdzie ubrania, to będzie uziemiony?
hardrick pisze: zrobimy z ciebie pieprzoną twierdze
Twierdzę.
hardrick pisze: pewny siebie głos rozbrzmiał pośród czterech ścian przytulnego pokoiku
Czterech - wycinamy. Wiadomo ile pokój ma ścian. Chyba, że jest nietypowy, ale gdyby tak było, pewnie podzieliłbyś się tym ze mną.
Poza tym: ...pokoiku, który nagle wydał mu się przytulny.


Dobrze napisany (w sensie technicznym) tekst, który dobrze się czyta. W kilku miejscach zgrzyta, ale ogólnie dość gładko.

Nie wiem za bardzo, o co chodziło z odcięciem prądu. "Słuchając" spikera, miałam wrażenie, że nastąpiła jakaś katastrofa, której skutkiem był brak prądu. Potem ktoś dobija się do drzwi. Potem wybuchy - jednym słowem, jakoś nie po kolei to wszystko. Straszny chaos. Cały ten fragment z Tomczakiem jest też za długi. Można by to skrócić o co najmniej trzy czwarte i tekst tylko by na tym zyskał.
Przedstawienie bohatera (krótkie) wplotłabym we fragment z audycją radiową - zanim się urwie, powinniśmy mniej więcej znać bohatera. Brak prądu darowałabym sobie i przeszłabym od razu do wybuchu.

Tekst się urwał akurat w momencie, kiedy zrobiło się naprawdę ciekawie, więc czuję niedosyt. Przy samej końcówce też udało mi się polubić bohatera, stał się po prostu konkretny. Chętnie poczytałabym dalej.

Ogólnie na plusik. Podobało mi się.

Pozdrawiam!

3
Mamiś. Dzięki wielkie. Kolejna świetna weryfikacja.

Tia. Okno poszło w drzazgi, ale zasłonki mogłyby stanowić zagrożenie.
A mogłyby właśnie! :P
Jest to związane ze specyfiką wybuchu jądrowego. Chodzi w tym wypadku o zapłon materiałów wystawionych bezpośrednio na promieniowanie cieplne :P W ten sposób mogłoby dojść do pożaru w mieszkaniu.
Ale chyba, za bardzo wziąłem sobie do serca technikalia... Cóz, tak to jest jak się tuż przez napisaniem tekstu dziesiątki materiałów na jakiś temat czyta :]



Tak mi się rzuciło w oczu. Na więcej odpowiadać nie będę. Z pokorą uznaje swoje babole i w ramach pokuty biorę się za pisanie ;)

Tylko jedna rzecz mnie naprawdę przeraziła. To, że przedstawiłem to przejście radio-prąd-wybuch tak, że go nie zrozumiałaś.

W założeniu miało być że: Spiker z jakiegoś polskiego miasta (dajmy na to, z warszawy) gada z gościem z Waszyngtonu. Jakąś taka rozmowa wyrwana z kontekstu (bo Marek miał gdzieś tak naprawdę co się dzieje na świecie, po prostu chciał, żeby coś grało i miał włączone radio). Nagle coś w Waszyngtonie zaczyna się dziać - ale w sumie nie wiemy co. Kontakt się wprawdzie urywa. Ale czasami tak już się zdarza - więc wcale nie jest powiedziane, że coś się tam wielkiego stało. Później krótka gadka "zapełniająca" audycje i nagle Tomczak odcina prąd. Sam fakt nie miał nic wspólnego z audycją radiową. Po prostu Tomczak lubił się znęcać nad Markiem.

Ah.. i co do radioaktywnej wody... Zauważ, że to jest opis taki odautorski bardziej. Wydzielony akapitami. A nawet jeśli nie, to napisałem wcześniej o tym, że Marek czytał o różnych rzeczach tego typu. Nie trzeba być geniuszem, żeby stwierdzić, że po wybuchu jądrowym woda będzie radioaktywna :P
Ale tu znowu mój błąd - naczytałem się różnych dokumentów i przyjąłem, że czytelnik też musi to wiedzieć.




Jeszcze raz wielkie dzięki Mamiś. (od wczoraj nie będę pisał już Mamika-sześć jeśli pozwolisz ;) )

Pozdrawiam.

4
Rozbłysk wypalił spojówki, nim mózg zdążył to zarejestrować.
- obraz... Zmień szyk końcówki drugiej części.
hardrick pisze:Rozbłysk wypalił spojówki, nim mózg zdążył to zarejestrować. Nim nerwy zostały spalone, matka Akumy poczuła jeszcze ciepły powiew letniego wiatru. Stwierdziła, że w to lato słońce daje się wyjątkowo we znaki. Na pewno będzie nieurodzaj ryżu…
Strasznie nie chce mi się dać wiary tym słowom w obliczu tak drastycznych wydarzeń.
hardrick pisze:Drodzy słuchacze, powtarzamy jeszcze raz: Jeśli nie musicie - nie wychodźcie z domu. Na dworze jest teraz minus piętnaście stopni, a temperatura będzie drastycznie spadać w miarę, jak zbliża się noc.
Roger? Drodzy państwo, wygląda na to, że mamy wreszcie połączenie z naszym korespondentem z Waszyngtonu. Słuchamy ciebie Roger.
Już…? Tak…? Dobrze. Witaj ponownie Tomku, dzień dobry Państwu. Tak naprawdę nie wiemy, na ile groźna może okazać się ta prowokacja. Wiadomo natomiast, że Stany Zjednoczone po raz kolejny wyraziły kategoryczny sprzeciw, wobec relokowania przez Związek Radziecki uzbrojonych w głowice nuklearne pocisków balistycznych. Oczywiście, wszyscy tutaj zdają sobie sprawę, że nowa – znacznie ostrzejsza – doktryna ZSRR, spowodowana jest finalizowaniem budowy amerykańskiej Tarczy w Europie. Nikt nie spodziewał się jednak, aż tak drastycznego posunięcia, ze strony niedawnego jeszcze przecież sojusznika.
Roger. Czy możesz powiedzieć nam, jaka panuje teraz atmosfera w Białym Domu? Czy mówi się coś o tym, w jaki sposób ten konflikt mógłby zostać zażegnany?
Tomku, tutaj wszystkim, tak naprawdę, przypomina się scenariusz z czasów zimnej wojny. Byłem dzisiaj w Kapitolu, siedzibie amerykańskiego kongresu, widziałem przemawiającego do narodu prezydenta. Tomku, chciałbym móc powiedzieć inaczej, ale dało się tam wyczuć napiętą atmosferę. Jest praktycznie niemożliwe, zbliżyć się do prezydenta, a do Białego Domu wpuszczają tylko najbardziej zaufanych dziennikarzy. Przeszedłem dzisiaj więcej kontroli niż przez ostatni rok i, powiem ci Tomku, że wcale nie było to miłe. Tutaj patrzą teraz na każdego jak na potencjalnego wroga. Gwardia narodowa została postawiona w stan najwyższej gotowości, a na ulicach Waszyngtonu widać wzmożoną aktywność wojsk. Z tego, co się orientuję, z tego, co mówią mi znajomi dziennikarze, podobnie jest we wszystkich większych miastach.
Roger, zadam ci teraz pytanie, które, jestem przekonany, najbardziej interesuje naszych słuchaczy: Czy mówi się u was coś o Polsce? Czy masz jakiekolwiek informacje o - postawie USA - w sprawie naszego kraju, w przypadku, powiedzmy to wprost – ewentualnego konfliktu?

oraz reszta...
Mógłbyś to wydzielić, nadając rzeczywistą formę dialogu.
hardrick pisze:Czy masz jakiekolwiek informacje o - postawie USA - w sprawie naszego kraju
Nie rozmumiem dlaczego stosujesz wydzielenie?
hardrick pisze:zamieniłem też kilka krótkich, ale jakże ważnych słów z osobą nazywaną tutaj Sekdefem
- krótkich... słów - lepiej rozmów.
hardrick pisze:kto przewodzi departamentowi obrony i na pewno jest osobą wyjątkowo kompetentną.
- Departamentowi Obrony...
hardrick pisze:jednak za każdym razem słyszałem jedno i to samo, powtarzające się pytanie:
- jedno i to samo - w obliczu cytowanego zestawienia - jest jednoznaczne z powtarzające się.
hardrick pisze:Drodzy Państwo. Tak naprawdę wiele zależy tutaj od strony Polskiej.
- polskiej...
hardrick pisze:Podczas zimnej wojny, Związek Radziecki był zdania
Uważaj na przecinki - w takich sytuacjach niczego nie wydzielasz, a druga część zdania bezpośrednio przynależy do pierwszej, tworzą jednolitą całość.
hardrick pisze:W odpowiecie, spodziewano się w pierwszej kolejności ataków na Polskę i Czechy.
Literówki, poza tym uważaj na wcześniej wspomniane wydzielanie - kolejny raz niepotrzebnie stosujesz przecinek.
hardrick pisze:W samej Polsce, szacowano wtedy dwa miliony zabitych.
To samo, co dwa spostrzeżenia wyżej.
hardrick pisze:„Tylko nie znowu. Co zrobiłem nie tak?” – pomyślał
Aliteracja.
hardrick pisze:Może był i jednym i drugim.
- i jednym, i drugim... Zaglądnij tutaj.
hardrick pisze:Ale ona sama nie powiedziała niczego.
Niepotrzebny zaimek.
hardrick pisze:. „Idź dzieciaku i zjedz to, bo wyglądasz, jakbyś miał zemdleć” – zdawało się mówić. Ale ona sama nie powiedziała niczego. Wykrzywiła tylko usta w grymasie wymuszonego uśmiechu i skinęła, żeby zabrał pieczywo.
Pisząc o przypuszczeniu przekazujesz te same treści, które później, już dobitnie podkreślasz. Mówisz dwa razy o jednym zjawisku, niepotrzebnie.
hardrick pisze:Czuł się wtedy jak nic nie warty śmieć, zależny od zupełnie obcej osoby.
- wart...
hardrick pisze:Dokładnie te same uczucia targały nim w tej chwili, gdy zaciskał zęby
- w chwili, gdy zagryzając zęby, słyszał...
hardrick pisze:Mama zawsze mówiła: ustępuj miejsce starszym.
Mama zawsze mówiła: "Ustępuj miejsca starszym".
hardrick pisze:Mama powtarzała: jak cię ktoś uderzy, nadstaw drugi policzek.
Patrz wyżej.
hardrick pisze:Nie wiedział, z zimna, z nerwów, czy z wściekłości, narastającej w nim teraz z siłą wulkanu.
- nie wiedział... narastającej w nim teraz z siłą wulkanu? Yyy... Zgubiły Cię te wydzielenia.

5
hardrick pisze:Przez wąskie okno piwnicy wpadało teraz zbyt mało światła i nie był wstanie niczego zobaczyć.
Niepotrzebne.
- Trzeba coś zrobić – pomyślał.
"Trzeba coś zrobić" - pomyślał.
hardrick pisze:Marzyło mu się wtedy, zobaczyć minę Tomczaka.
Niepotrzebne wydzielenie.
hardrick pisze:Rozparł się na małym tapczaniku, wyłączył i odsunął laptopa (własność siostry, pożyczyła mu go, aby mógł pisać książkę) - nie będzie marnował baterii, mogą się jeszcze przydać.
Może zmień kolejność tych czynności?
hardrick pisze:Poczuł tylko, jak książka wysuwa się z dłoni i upada na podłogę.
Poczuł, jak książka upada? Musiałoby lekko poruszyć podłogą - piwniczną w dodatku -, w co trudno uwierzyć.
hardrick pisze:Przeciągnął się i ziewając, wsłuchiwał zdezorientowany w rosnące i opadające wycie.
W wydzielonej części brakuje zaimka zwrotnego "się".
hardrick pisze:Marek z otwartymi ustami wpatrywał się przez wąskie, oszronione okienko piwnicy.
- wpatrywać się w coś. Brakuje wyraźnego akcentu "w co".
hardrick pisze:Zahamował ostro ślizgając się na oblodzonej nawierzchni, z impetem uderzył w zaspę i nigdzie już nie pojechał.
Yyy... Tak, to jasne - nie musisz tego podkreślać.
hardrick pisze:co się stało, albo, co dopiero ma się wydarzyć.
- Co jest? Co oni usłyszeli? – W jednej chwili wszyscy
Aliteracja.
hardrick pisze:a pasażerowie pochowali się na siedzeniach.
- w...
hardrick pisze:Po chwili i ona zamilkła i zrobiło się całkiem cicho.
Po chwili i ona zamilkła, i zrobiło się całkiem cicho.
hardrick pisze:Skulił się pod stołem, patrząc, jak pomieszczenie rozjaśniają oślepiające błyski piorunów. Po każdym błysku nasłuchiwał grzmotu.
Powtórzenie.

6
hardrick pisze:Ułamek sekundy później, miał wrażenie, że znalazł się w jądrze gwiazdy.
Znowu ten problem z wydzielaniem.
hardrick pisze:Niemalże widoczna fala olbrzymiego ciśnienia przetoczyła się z hukiem, uderzając niczym rozpędzony taran w ściany budynków.
Marek leżał skulony pod stołem, widząc wszystko jak w zwolnionym tempie. Wokół niego trzęsła się każda rzecz. Meble stukały, jakby miały zamiar się rozpaść. Kilka ostatnich talerzy rozbiło się z brzdękiem. Laptop upadł tuż przy głowie, strącony wibracjami ze stołu. Podłoga i ściany drżały, zrzucając gęstniejący w powietrzu tynk.
W stosunku do zdania poprzedzającego, to brzmi tak, jak gdyby bohater obserwował wszystko, co dzieje się na ulicy - WSZYSTKO. Zaś następne zdanie wyklucza tę możliwość, niejako zamykając bohatera w ciasnym pomieszczeniu. Między tymi dwoma (pierwszym i trzecim zdaniem) zachodzi pewien antagonizm.
hardrick pisze:Zaciągnął się instynktownie. Na języku poczuł kwaśny posmak wapna.
Hie, hie, hie - nie obraź się, ale brak precyzyjności (czym się zaciągnął?) mnie
rozśmieszył.
hardrick pisze:Zarejestrowały leżącego przed nimi laptopa i wysłały te informacje do mózgu.
Rejestracja obrazu odbywa się przy współpracy mózgu. Bohater nie wiedziałby, że widzi laptopa, ba...! świadomość, że widzi cokolwiek byłaby zaburzona, gdyby nie impulsy i wzajemna korelacja z przewagą mózgu. Wydzielona część jest powtórzeniem pierwszej. Pamiętaj: oczy, to tylko narzędzie.
hardrick pisze:O cholera… - wyrzucił z siebie, czując powracające przerażenie.
Yyy... Część dialogu?

- O cholera… - wyrzucił z siebie, czując powracające przerażenie.
hardrick pisze:Wieżowiec po drugiej stronie stał, lecz sprawiał wrażenie, jakby za chwilę miał runąć.
Skoro sprawiał wrażenie, że za moment runie, to na sto procent jeszcze stał. Niepotrzebnie kładziesz na to wyraźny akcent, mówiąc wprost. Czasem warto podroczyć się z czytelnikiem - nie ukrywam, to ryzykowna gra, jednak częstokroć opłacalna. Pozwól mu na snucie domysłów - nie podkreślaj wszystkiego dosadnie.
hardrick pisze:- Dobrze, że nie miałem zasłonki - pomyślał.
Ciekawy ten nasz bohater - za oknem armagedon, a on snuje takie wnioski... Może zapisz tę myśl w inny sposób, bo w takiej formie brzmi śmiesznie.
hardrick pisze:Mężczyzn, kobiety, dzieci.

Literówka.

hardrick pisze:Podrywana wiatrem woda wdzierała się do pokoju.

???

hardrick pisze:nie musiał przejmować się, że nie pachną zbyt dobrze.

Nie jestem pewien, co do poprawności tej konstrukcji. Zawsze wydawało mi się, że coś może pachnieć albo przyjemnie, albo mniej przyjemnie - ewentualnie synonimicznie do tych wyrazów.


Dobrze to rozegrałeś - szkielet całej opowieści - przynajmniej do tego momentu - wydaje się być względnie trwały. Podoba mi się zestawienie losów bohaterów - to trzyma się kupy. Czasami gubisz się, jeśli mowa o sensie logicznym zdania. Bywa, do poprawy. Nie zapomnij rozwiązać problemu z przecinkami - to walka na dłuższą metę, ale bardzo opłacalna. To tyle.

Trzymaj się!
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”