WWWDzień ustępuje nocy i mych uszu dochodzą znajome dźwięki. Szuranie kapci po dywanie, wpierw ciche, bo w oddali i z każdą sekundą głośniejsze, pokój, kuchnia, korytarz, dźwięk naciskanej klamki, pstryknięcie, charakterystyczny odgłos załączającej się jarzeniówki oświetlającej łazienkę, szur, szur, skrzypnięcie zamykanych drzwi. I cisza.
WWWZ kuchni dochodzi szum gotującej się wody, pstryk i słyszę jak wrzątek ogarnia kubek zasypany herbatą. Łyżeczka mieszająca trunek ostukuje kubek. Dźwięk otwieranej szafki, pękające pazłotko opakowania tabletek i pastylki wpadające do kieliszka. Wieczorna porcja podtrzymująca życie.
WWWW łazience spuszczana w oszczędny sposób woda, naciśnięcie, puszczenie i naciśnięcie z przeciwnej strony przycisku spłuczki. Drzwi łazienki, pstryk, drzwi łazienki i oddalające się szuranie. Niewyraźne słowa, skrzypnięcie klamki u drzwi pokoju, czasem echo telewizora. W końcu zgrzyt sprężyn w łóżku, kilka niezrozumiałych słów i jest po wszystkim.
WWWRutynowy ład, porządek, punktualność, czasem nie do zniesienia, ale wkrótce i to zostanie mi odebrane.
Re: Starość [obrazek]
3?dmk pisze:WWWDzień ustępuje nocy i mych uszu dochodzą znajome dźwięki. Szuranie kapci po dywanie, wpierw ciche, bo w oddali i z każdą sekundą głośniejsze, pokój, kuchnia, korytarz, dźwięk naciskanej klamki, pstryknięcie, charakterystyczny odgłos załączającej się jarzeniówki oświetlającej łazienkę, szur, szur, skrzypnięcie zamykanych drzwi. I cisza.
WWWZ kuchni dochodzi szum gotującej się wody, pstryk i słyszę jak wrzątek ogarnia kubek zasypany herbatą. Łyżeczka mieszająca trunek ostukuje kubek. Dźwięk otwieranej szafki, pękające pazłotko opakowania tabletek i pastylki wpadające do kieliszka. Wieczorna porcja podtrzymująca życie.
WWWW łazience spuszczana w oszczędny sposób woda, naciśnięcie, puszczenie i naciśnięcie z przeciwnej strony przycisku spłuczki. Drzwi łazienki, pstryk, drzwi łazienki i oddalające się szuranie. Niewyraźne słowa, skrzypnięcie klamki u drzwi pokoju, czasem echo telewizora. W końcu zgrzyt sprężyn w łóżku, kilka niezrozumiałych słów i jest po wszystkim.
WWWRutynowy ład, porządek, punktualność, czasem nie do zniesienia, ale wkrótce i to zostanie mi odebrane.
Wybacz szczerość, ale dla mnie ten tekst to "pseudo-proza-poetycka". Zastanów się nad formą i treścią, ponieważ bez tych elementów dzieło literackie nie istnieje.
W twojej miniaturze jest tylko pomysł (w dodatku niezbyt oryginalny).
"Pisać jest rzeczą ludzką, redagować boską." - Stephen King
4
Zbiór opisanych czynności nie tworzy tekstu. Nigdy. Tworzyć go powinny emocje - nawet te najprostsze. Postawiłeś jednak na coś innego: na rytuał starej osoby, który nasłuchujesz, wiedząc że wkrótce będziesz za nią tęsknił. Przemijanie to temat rzeka - lubią pisać o nim młodzi i starsi. Ty napisałeś to od swojej strony i za to ci chwała, że nie próbowałeś stworzyć wizji czegoś, co tak na prawdę nie jest uchwytne dla młodego. Starość w twoim tekście jest zbiorem czynności. Dobrze - niech i tak będzie. Co jednak jest złe w miniaturze to fakt, że mogłeś zwyczajnie to poprzestawiać. Wyważyć akapity tak, aby one prowadziły tekst. Ponieważ całość jest krótka, pozwolę sobie to wykonać:
Dzień ustępuje nocy i mych uszu dochodzą znajome dźwięki: szuranie kapci po dywanie (wpierw ciche, bo w oddali, lecz z każdą sekundą głośniejsze), kaszel, chrząknięcia. Pokój, kuchnia, korytarz. Zgrzyt klamki, pstryknięcie, charakterystyczny odgłos załączającej się jarzeniówki oświetlającej łazienkę.
Szur, szur, szur. Skrzypnięcie zamykanych drzwi.
Cisza.
Z kuchni dochodzi szum gotującej się wody. Pstryk. Słyszę jak wrzątek ogarnia kubek zasypany herbatą. Łyżeczka mieszająca trunek ostukuje kubek. Dźwięk otwieranej szafki, pękające sreberko opakowania tabletek i pastylki wpadające do kieliszka. Wieczorna porcja podtrzymująca życie.
W łazience spuszczana w oszczędny sposób woda, naciśnięcie, puszczenie i naciśnięcie z przeciwnej strony przycisku spłuczki. Cichy zgrzyt drzwi łazienki. Pstryk.
Oddalające się szuranie. Niewyraźne słowa, skrzypnięcie klamki u drzwi pokoju, czasem echo telewizora. W końcu zgrzyt sprężyn w łóżku, kilka niezrozumiałych słów i jest po wszystkim.
Rutynowy ład, porządek, punktualność, czasem nie do zniesienia, ale wkrótce i to zostanie mi odebrane.
Zamysł jest dobry i myślę, że całość ma swój charakter. Podoba mi się.
Dzień ustępuje nocy i mych uszu dochodzą znajome dźwięki: szuranie kapci po dywanie (wpierw ciche, bo w oddali, lecz z każdą sekundą głośniejsze), kaszel, chrząknięcia. Pokój, kuchnia, korytarz. Zgrzyt klamki, pstryknięcie, charakterystyczny odgłos załączającej się jarzeniówki oświetlającej łazienkę.
Szur, szur, szur. Skrzypnięcie zamykanych drzwi.
Cisza.
Z kuchni dochodzi szum gotującej się wody. Pstryk. Słyszę jak wrzątek ogarnia kubek zasypany herbatą. Łyżeczka mieszająca trunek ostukuje kubek. Dźwięk otwieranej szafki, pękające sreberko opakowania tabletek i pastylki wpadające do kieliszka. Wieczorna porcja podtrzymująca życie.
W łazience spuszczana w oszczędny sposób woda, naciśnięcie, puszczenie i naciśnięcie z przeciwnej strony przycisku spłuczki. Cichy zgrzyt drzwi łazienki. Pstryk.
Oddalające się szuranie. Niewyraźne słowa, skrzypnięcie klamki u drzwi pokoju, czasem echo telewizora. W końcu zgrzyt sprężyn w łóżku, kilka niezrozumiałych słów i jest po wszystkim.
Rutynowy ład, porządek, punktualność, czasem nie do zniesienia, ale wkrótce i to zostanie mi odebrane.
Zamysł jest dobry i myślę, że całość ma swój charakter. Podoba mi się.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
5
bo w oddali. Lecz z każdą sekundą...dmk pisze:bo w oddali i z każdą sekundą
Lepiej zakończyć to zdanie kropą.
Unikałbym AŻ tak złożonych zdań, ale OK! Ja się pogubiłem.dmk pisze:Szuranie kapci po dywanie, wpierw ciche, bo w oddali i z każdą sekundą głośniejsze, pokój, kuchnia, korytarz, dźwięk naciskanej klamki, pstryknięcie, charakterystyczny odgłos załączającej się jarzeniówki oświetlającej łazienkę, szur, szur, skrzypnięcie zamykanych drzwi. I cisza.
...pstryk i słyszę, jak... ;]dmk pisze:pstryk i słyszę jak
Łyżeczka nie miesza. Łyżeczką się miesza ;-Pdmk pisze:Łyżeczka mieszająca trunek ostukuje kubek.
Słychać stukanie łyżeczki, którą mieszany jest trunek.
dmk pisze:pękające pazłotko opakowania tabletek
W takim razie, co do reszty, mogłeś pisać: słyszę, od czasu do czasu. Etc. Etc.dmk pisze:ale wkrótce i to zostanie mi odebrane.
Niczego sobie tekst, jak gdybyś chował się do samego końca gdzies pomiędzy wierszami wyskakując nagle i krzycząc "niespodzianka".
Fakt, za oryginalny i idealny to ten tekst nie jest. Ale skąd aż tak negatywne nastawienie?pavelg1 pisze:Wybacz szczerość, ale dla mnie ten tekst to "pseudo-proza-poetycka".
6
Tą minimini robi ostatnie zdanie. Podobało mi się o tyle, że zdaje się umiesz dostrzec / usłyszeć szczegóły - to duży plus. Przydałaby się redakcja niestety. Pozwól, przeanalizuj:
Dzień nadchodzi znajomymi dźwiękami. Szuranie kapci po dywanie. Ciche z początku, wygłuszone dywanikiem w sypialni. Głośniejsze na klepce korytarza i terakocie kuchni. Szczęk naciskanej klamki. Pstryknięcie, trzeszczenie załączającej się jarzeniówki w łazience. Szur, szur. To woda. Stare rury kaszlą, parskają. Stary dom drży. Na kuchence wstawiony czajnik, mógłby być elektryczny, ale jest zwykły, nawet bez gwizdka. Wrzątek wypełnia kubek. Kupowana na wagę herbata pęcznieje. Łyżeczka ostukuje fajans z namalowanym niebieskim kwiatkiem. Może to niezapominajka?
Skrzypi zawias szafki, pęka płatek metalizowanej folii z opakowania tabletek.
Dzień kończy się znajomymi dźwiękami, lustrzanym odbiciem poranka. Lekarstwa. Herbata. W łazience woda, puszczana oszczędnie. Pstryknięcie światła. Ciemność. Oddalające się szuranie. Skrzypnięcie klamki. Klepki. Dywanik. W końcu zgrzyt sprężyn w łóżku. Ład nie do zniesienia.
Wkrótce i to zostanie mi odebrane.
Poprawek jest sporo, bo tekst choć krótki ma sporo niedociągnięć. Ale - jako rzekł Martinius -
Dzień nadchodzi znajomymi dźwiękami. Szuranie kapci po dywanie. Ciche z początku, wygłuszone dywanikiem w sypialni. Głośniejsze na klepce korytarza i terakocie kuchni. Szczęk naciskanej klamki. Pstryknięcie, trzeszczenie załączającej się jarzeniówki w łazience. Szur, szur. To woda. Stare rury kaszlą, parskają. Stary dom drży. Na kuchence wstawiony czajnik, mógłby być elektryczny, ale jest zwykły, nawet bez gwizdka. Wrzątek wypełnia kubek. Kupowana na wagę herbata pęcznieje. Łyżeczka ostukuje fajans z namalowanym niebieskim kwiatkiem. Może to niezapominajka?
Skrzypi zawias szafki, pęka płatek metalizowanej folii z opakowania tabletek.
Dzień kończy się znajomymi dźwiękami, lustrzanym odbiciem poranka. Lekarstwa. Herbata. W łazience woda, puszczana oszczędnie. Pstryknięcie światła. Ciemność. Oddalające się szuranie. Skrzypnięcie klamki. Klepki. Dywanik. W końcu zgrzyt sprężyn w łóżku. Ład nie do zniesienia.
Wkrótce i to zostanie mi odebrane.
Poprawek jest sporo, bo tekst choć krótki ma sporo niedociągnięć. Ale - jako rzekł Martinius -
Zgadzam się z tym. Całkiem fajna rzecz na początek.Przemijanie to temat rzeka - lubią pisać o nim młodzi i starsi. Ty napisałeś to od swojej strony i za to ci chwała, że nie próbowałeś stworzyć wizji czegoś, co tak na prawdę nie jest uchwytne dla młodego. Starość w twoim tekście jest zbiorem czynności. Dobrze - niech i tak będzie.
w podskokach poprzez las, do Babci spieszy Kapturek
uśmiecha się cały czas, do Słonka i do chmurek
Czerwony Kapturek, wesoły Kapturek pozdrawia cały świat
uśmiecha się cały czas, do Słonka i do chmurek
Czerwony Kapturek, wesoły Kapturek pozdrawia cały świat
7
Eee...
Ok, rozumiem.
Skromny pisarz, w dodatku małomówny jeśli można użyć w tym kontekście takiego stwierdzenia.
Miniaturka wydaje mi się sucha. Ot, opis czynności, których będzie podmiotowi brak. Jednak nie zainteresowało mnie to za bardzo, los bohatera i jego tęsknota za tymi rzeczami jak i samym przemijaniem jest mi zupełnie obojętna. Miniaturka nie poruszyła niczego we mnie.
Wychodzę tak jak wszedłem.
Ok, rozumiem.
Skromny pisarz, w dodatku małomówny jeśli można użyć w tym kontekście takiego stwierdzenia.
Miniaturka wydaje mi się sucha. Ot, opis czynności, których będzie podmiotowi brak. Jednak nie zainteresowało mnie to za bardzo, los bohatera i jego tęsknota za tymi rzeczami jak i samym przemijaniem jest mi zupełnie obojętna. Miniaturka nie poruszyła niczego we mnie.
Wychodzę tak jak wszedłem.
Po to upadamy żeby powstać.
Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.