Proponuję nową dyskusję o idealnym Wydawcy - nasze wyobrażenia i nadzieje.
Pierwsze co mi się nasuwa, to mam zastrzeżenia do ich wizji jaką mają w stosunku do swojej pracy. Im się wydaje, że muszą od Autorów otrzymywać gotowy i idealny produkt, który mają tylko zaakceptować.
Uważam, że to jest niewłaściwe podejście. Wydawca powinien wyszukiwać ciekawych Autorów i pomagać im w pracy nad tekstem, aby doprowadzić go do "ideału". W większości wypadków nic takiego nie ma i często otrzymujemy odpowiedź - ciekawy temat, ale źle napisany. Skoro temat jest ciekawy, to może warto aby obie strony nad nim usiadły i postarały się go przedstawić z innej strony, a nie od razu odrzucać. Może trzeba podpisać z Autorem umowę na wyłączność i tak go gnębić poprawkami, aby wreszcie otrzymali to na czym im zależy.
Kiedyś pisałem o potrzebie w naszej pracy Agenta - na zachodzie działa to na trochę innej zasadzie - jeśli temat jest ciekawy i w miarę dobrze napisany, to mądry Agent nie odrzuca tekstu ale zaczyna pracę nad Autorem i jego tekstem.
2
W stu procentach się zgadzam. Ja np. chciałbym wydać książkę, tyle tylko, że potencjalny wydawca szczeka: Pan musi zapłacić. Pan musi ponieść koszty. Wielu jest ludzi takich jak ja (nie da się ukryć), którzy chcieliby coś wydać. Tyle tylko, że na "chcę" się kończy. Moim zdaniem, idealny wydawca powinien być cierpliwy, wyrozumiały i otwarty na wszystkich.
Pomijam fakt, że jako taki styl, każdy z nas posiada.
Każdy diament trzeba oszlifować. Ja myślę, że w dzisiejszych czasach potrzebna jest tylko chęć i wyobraźnia. ;-] to jest jednak tylko moje zdanie.Naturszczyk pisze:Może trzeba podpisać z Autorem umowę na wyłączność i tak go gnębić poprawkami, aby wreszcie otrzymali to na czym im zależy.
Pomijam fakt, że jako taki styl, każdy z nas posiada.
4
Ale przecież nie ma reguły. Dopieszczanie tekstu to z jednej strony koszty, a z drugiej brak jest w miarę jednoznacznych przesłanek, czy taki tekst chwyci. Znając historię Rowling, Kinga czy autorki Zmierzchu, którzy mieli problemy ze znalezieniem wydawcy, wiemy, że czasem aby osiągnąć popularność wystarczy sam fakt wydania książki i jako takiej promocji. Z tego zapewne powodu wiele wydawnictw wydaje niedopracowane gnioty prawie hurtowo, licząc, że chwyci jak w wypadku "Wojny polsko-ruskiej" Masłowskiej - swoją drogą, czy wyobrażasz sobie ten tekst po pracy nad nim z redaktorem? Mógłby stracić wszystko to, czym tak wielu zachwycał.Naturszczyk pisze:Wydawca powinien wyszukiwać ciekawych Autorów i pomagać im w pracy nad tekstem, aby doprowadzić go do "ideału".
Żebyśmy się dobrze zrozumieli, ja oczywiście popieram Twój pomysł w całej rozciągłości, tylko nie widzę w tym interesu wydawcy, przez co wydaje mi się on mało realny.
5
W odpowiedzi na twoje oczekiwania zawarte w poście... takie jest weryfikatorium.pl - z tą różnicą, że jeszcze nie wydajemy (z dużym naciskiem na słowo jeszcze...)
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.