Autobus

1
Tekst jest czymś w rodzaju wstępu do dalszej akcji. Przeczytałem fragment jednej z powieści F. Kresa i wzoruje się na jego sposobie podejścia do tematu. Chodzi mi mianowicie o taki fragment, w którym jest opis knajpy, barmana i jest to tłem dla spotkania dwóch mężczyzn, z których jeden wynajmuje drugiego.

-----------------------------------------------

_ _Reflektory autobusu oświetlały podrzędną, wiejską szosę. Była bezchmurna noc. Księżyc w pełni, otoczony niezliczonym orszakiem gwiazd, wisiał wysoko nad horyzontem. Siedzący za kierownicą mężczyzna, wyglądający na co najmniej czterdziestoletniego, spoglądał raz po raz na wsteczne lusterko. Przejeżdżał tą trasą setki razy, wożąc pracowników na nocną zmianę do położonej piętnaście kilometrów za miastem fabryki. Znał każdy zakręt, każde wzniesienie i skrzyżowanie; znał też twarze prawie wszystkich pasażerów. Z wieloma rozmawiał w czasie jazdy. Cenił sobie te pogawędki, czyniąc z nich kopalnię informacji o robotnikach.
_ _Ten kurs był jednak nietypowy. Nie rozmawiał z nikim. Zamiast tego bacznie obserwował dwóch chłopców, siedzących na końcu autobusu. Nie było w nich nic niezwykłego, pomijając fakt, iż jechali nocnym kursem; mimo to jednak nie potrafił się powstrzymać od ciągłego zerkania do tyłu.
_ _Pierwszy młodzian, szczupły, farbowany blondyn, trzymał na kolanach czarny, nieco przybrudzony plecak. Czynił to z takim namaszczeniem, jakby przewoził w nim coś żywego albo bardzo cennego. Drugi chłopak nie miał żadnego bagażu. Spał z głową opartą na ramieniu blondyna.
_ _Zenon, kierowca autobusu, spojrzał po raz kolejny w lusterko; ale tylko na moment. Światła nadjeżdżającego samochodu sprawiły, że z powrotem skierował uwagę na drogę. Zwolnił odruchowo. Terenowy samochód przemknął obok z prędkością, która z pewnością przekraczała dopuszczalną wartość. Po chwili szosa ponownie była pusta i Zenon wrócił do obserwacji tylnej części pojazdu.
_ _Omal nie krzyknął z przerażenia, kiedy zerkając do tyłu zauważył, że chłopców nie ma. Nie zmienili miejsca. Nie schowali się na podłodze. Najzwyczajniej w świecie zniknęli - o ile zniknięcie w tych okolicznościach można uznać za zwyczajne. Na zabrudzonym siedzeniu pozostał tylko czarny plecak.
_ _Zenon wcisnął pedał hamulca i zatrzymał się tak szybko, jak tylko pozwalała na to troska o bezpieczeństwo pozostałych pasażerów. Wstał i zaczął rozgladać się po całym autobusie.
_ _- Dlaczego się zatrzymujemy? - zapytał tęgi brodacz w okularach, siedzący najbliżej kierowcy.
_ _- Dziwnie to zabrzmi - odparł Zenon - ale... sam nie wiem... Na końcu siedzieło dwóch chłopców. A teraz ich tam nie ma.
_ _- Może wysiedli na poprzednim przystanku - zasugerował brodacz.
_ _- Nie. Z całą pewnością byli na swoich miejscach, kiedy mijał nas ten jeep.
_ _Starsza kobieta w kwiecistej zielonej sukience spojrzała na zegarek.
_ _- Panie Zenonie, nie wyskoczyli przecież. Proszę jechać dalej. Spóźnimy się do pracy - wymownie sprawdziła po raz wtóry ułożenie wskazówek na zegarku. - Swoją drogą, to nie zwróciłam uwagi, żeby jechali z nami jacyś chłopcy.
_ _- Ja też nie - przytaknął ktoś z głębi autobusu.
_ _Zenon podrapał się po głowie.
_ _- A jak mam wytłumaczyć ten plecak - odparł starszej kobiecie, wskazując na siedzenie.
_ _Nie wiedział co o tym myśleć. Może był zmęczony, może kobieta miała rację, może chłopcy rzeczywiście wysiedli na poprzednim przystanku.
_ _Wszystko wskazywało na to, że uległ jakiejś halucynacji. Zrezygnowany usiadł za kierownicą i kontynuował jazdę.
_ _- Chyba muszę się przespać - powiedział szeptem sam do siebie. - Jeszcze tylko dwa przystanki.

2
Przeczytałem ten tekst dwa razy i nie znalazłem niczego, co mógłbym wytknąć. Po prostu wszystko jest w porządku i nie mam ci czego zarzucić. Ja, zwykły czytelnik, nie weryfikator, który nawet kleszcza ze szklanej tafli wydłubie. ;)

Przeleciałem miękko przez pierwszą połową tekstu do momentu, gdy mnie cholernie zaintrygowałeś. Wtedy się zatrzymałem i zacząłem myśleć, szukać, pytać pasażerów. W końcu usiadłem zrezygnowany za kierownicą, bo okazało się, że to już koniec i niczego się nie dowiem. Ech. Chyba muszę się przespać. Jeszcze tylko dwa opowiadania na forum.

Uzyskujesz u mnie dobry wynik - gdyby trzymał w ręku książkę z takim wstępem, kontynuowałbym czytanie.

A jeśli szukasz jakichś naprawdę wydumanych porad, to ja bym ustawił wydarzenia w inny sposób, żeby przeżywać wszystko błyskawicznie, razem z bohaterem, a komentarze narratora traktować po części jak jego myśli:


- Omal nie krzyknął z przerażenia, kiedy zerkając do tyłu zauważył, że chłopców nie ma.

Zenon wcisnął pedał hamulca i zatrzymał się tak szybko, jak tylko pozwalała na to troska o bezpieczeństwo pozostałych pasażerów.

Wstał i zaczął rozglądać się po całym autobusie.

Nie zmienili miejsca. Nie schowali się na podłodze. Najzwyczajniej w świecie zniknęli - o ile zniknięcie w tych okolicznościach można uznać za zwyczajne. Na zabrudzonym siedzeniu pozostał tylko czarny plecak.

- Dlaczego się zatrzymujemy? - zapytał tęgi brodacz w okularach, siedzący najbliżej kierowcy.

4
Tekst poprawny ale... czegoś mi brakuje. Nie wiem. Dobrze piszesz, uważnie, z szacunkiem do Czytelnika. I nie chcę Ci powiedzieć, że mi się nie podobało albo, że nie masz talentu, bo tak z pewnością nie jest, ale może kilka drobnych uwag naprowadzi Cię na jakieś tropy by coś poprawić.
Reflektory autobusu oświetlały podrzędną, wiejską szosę. Była bezchmurna noc. Księżyc w pełni, otoczony niezliczonym orszakiem gwiazd, wisiał wysoko nad horyzontem.
Podrzędna dubluje wiejską. Wybierz jedno i skreśl drugie. Zyskasz na tempie i bardziej autentycznej relacji: męskiej, surowej. Orszak za poetycki. Daj znać, że noc i że bezchmurna tak, żeby wynikało to z akcji a nie z opisu miejsca. Może coś w stylu: włączył długie światła, chociaż księżyc świecił tak jasno, że wiejska droga widoczna była jak za dnia.
Siedzący za kierownicą mężczyzna, wyglądający na co najmniej czterdziestoletniego, spoglądał raz po raz na wsteczne lusterko.
Te zdania są zbyt statyczne, niby mówią nam coś o kierowcy, ale tak... bez ikry. Bez tej iskry bożej, która przyciąga oryginalnością myśli, wnikliwością obserwacji. Szczegółem, na którym zbudujemy sobie całą wiedzę o tym facecie. Pokaż go w jakimś kontekście, na przykład tak:
Mężczyzna spojrzał na figurkę świętego Krzysztofa stojącą za kierownicą, przy szybie. Miał ją chyba z dziesięć lat, zastanowił się, przeczesując włosy, w których pojawiło się ostatnio kilka siwych nitek. Więcej niż dziesięć. Matka mu ją dała zaraz jak skończył samochodówkę a on zbliżał się już przecież do czterdziestki.
Zenon, kierowca autobusu, spojrzał po raz kolejny w lusterko; [...] Na zabrudzonym siedzeniu pozostał tylko czarny plecak.
Fajny punkt zwrotny. Ja bym utrzymała taką delikatną usypiającą atmosferę: jadą, wszyscy drzemią, nie rozmawiają nie dlatego, że coś się ma zdarzyć, ale dlatego, że są zmęczeni, jest noc, łapią ostatnie chwile relaksu przed pracą.
To też trochę uśpi czytelnika, potem ten zwrot będzie bardziej zwrotny i przykuje uwagę.
Moje pierwsze pytanie: co z plecakiem? Nie zajrzał do niego? Ja bym natychmiast zajrzała, chyba, żeby mnie coś powstrzymało. Ale co? Tu tak naprawdę zaczyna się Twoja opowieść.
Chyba muszę się przespać - powiedział szeptem sam do siebie. - Jeszcze tylko dwa przystanki.
To ile tych przystanków do fabryki za miastem? To jest autobus ogólny, czy zakładowy?

Sytuacja jest dziwna. Opowiedziana bez dynamiki ale po dość sporym bum! (zniknięcie pasażerów, on aż idzie sprawdzić, znajduje plecak) nagle napięcie spada i czytelnik zostaje z niczym.

Mam spory niedosyt przy tym tekście. Czegoś brakuje. Moim zdaniem - tempa, trochę podkręcenia akcji, trochę pazura w opisywaniu rzeczywistości, bohater jest trochę nijaki.

Z.
w podskokach poprzez las, do Babci spieszy Kapturek

uśmiecha się cały czas, do Słonka i do chmurek

Czerwony Kapturek, wesoły Kapturek pozdrawia cały świat

5
zuzanna pisze:Sytuacja jest dziwna. Opowiedziana bez dynamiki ale po dość sporym bum! (zniknięcie pasażerów, on aż idzie sprawdzić, znajduje plecak) nagle napięcie spada i czytelnik zostaje z niczym.

Mam spory niedosyt przy tym tekście. Czegoś brakuje. Moim zdaniem - tempa, trochę podkręcenia akcji, trochę pazura w opisywaniu rzeczywistości, bohater jest trochę nijaki.
Zgadzam się, że tekst jest nijaki, bohater apatyczny, tempo słabe. Nie to jednak było moim zamierzeniem. Postanowiłem sobie cel najpierw wypracować poprawny styl pisania; taki, żeby weryfikatorzy nie wytknęli 15 błędów w dziesięciolinijkowym tekście. Cieszy mnie bardzo, że idę w dobrym kierunku.

Nie wiem, czy wybrałem właściwą kolejność - najpierw warsztat, potem "iskra" - ale myślę, że będzie dobrze kiedyś z moim pisaniem :)

6
No, bez samobiczowania :) nie jest źle.
To jest banał, ale pisząc wyobrażaj sobie czasem nie to, co CHCESZ napisać, ale to JAK odczyta to co napisałeś czytelnik. Co sobie pomyśli, co poczuje, co zobaczy w wyobraźni. Ty wiesz co chcesz napisać (mam nadzieję :) ) ale to nie znaczy, że zrobisz to tak, żeby czytelnik odebrał to tak samo. Wyczuj, czy frgament, który ma przestraszać naprawdę przestrasza, czy fragment, ktory ma usypiać czujność - usypia :) itd.
W tym wypadku jest trochę kłopotów ze stylem, z uchwyceniem nastroju i utrzymaniem dynamiki ale nie jest coś, co powinno Cię zniechęcać. Po prostu eksperymentuj ze słowami, zdaniami, i na Boga, nie czytaj żadnych porad JAK PISAĆ tylko pisz i czytaj dobrą literaturę - podglądaj, jak pisarze opowiadają, jakie dobierają słowa, jakie tempo, jak opisy postaci. Dobrą - nie mam na myśli lektur, no nie tylko - ale bestsellery, Ludluma, Grishama, Browna - oni świetnie pokazują akcję, tempo, przykuwają uwagę czytelnika do fabuły.

A ogólnie, tekst pokazuje naprawdę mocną bazę startową, Vialix by kupił książkę która się tak zaczyna - ja też czytywałam znacznie gorsze rzeczy wydane drukiem, więc się nie biczuj! :)
w podskokach poprzez las, do Babci spieszy Kapturek

uśmiecha się cały czas, do Słonka i do chmurek

Czerwony Kapturek, wesoły Kapturek pozdrawia cały świat

7
No właśnie nie czytam poradników. Czytuje klasykę, uznanych autorów. Tak jak napisałem wcześniej tekst jest próbą rozpoczęcia akcji, a podpatruję jak to robić czytając fragmenty Feliksa Kresa.

8
Rzeczywiście, tekst jest poprawny i... nie ma w nim iskry. A to dlatego, że "jedziesz" przez cały czas ze stałą prędkością. Nie przyspieszasz, nie zwalniasz - krótkie oraz długie zdania niezupełnie mają z tym coś wspólnego.
Reflektory autobusu oświetlały podrzędną, wiejską szosę. Była bezchmurna noc. Księżyc w pełni, otoczony niezliczonym orszakiem gwiazd, wisiał wysoko nad horyzontem.
Jedziemy sobie i jedziemy, i jest super...

Zaraz zaraz, czy aby na pewno?
Siedzący za kierownicą mężczyzna, wyglądający na co najmniej czterdziestoletniego, spoglądał raz po raz na wsteczne lusterko.
Zobacz: zero życia jest w tym zdaniu. Pobaw się tekstem: Facet siedzi za kółkiem, ściska kierownicę mocniej niż zwykle, coś... coś każe mu raz po raz zerkać we wsteczne lusterko. Coś jest nie tak, coś jest tutaj cholernie nie w porządku... Dwóch chłopaków, których nie powinno tam być. To nocny kurs, nocny kurs nie dla dzieciaków. Co te grzdyle tam robią?
Omal nie krzyknął z przerażenia, kiedy zerkając do tyłu zauważył, że chłopców nie ma.
Brum brum, miałeś przyspieszyć - jedziesz cały czas czterdziestką, a przy takiej akcji, to tak jakbyś zwolnił.
Najpierw zerka, a potem omal nie krzyczy, bo siedzenia są puste.

Serio, odblokuj sobie pedał gazu i hamulca i pobaw się nimi na zmianę ;)

Pozdrawiam.

9
Ja przyczepię się dwóch rzeczy, jeśli to nie błędy, niech ktoś mnie skoryguje :)
inja.no.tamashi pisze:Była bezchmurna noc. Księżyc w pełni, otoczony niezliczonym orszakiem gwiazd, wisiał wysoko nad horyzontem.
Kiedy jest księżyc - szczególnie w pełni - trudno obserwować gwiazdy, bo zazwyczaj ich nie widać. No, nie całkiem nie widać, ale większość z nich blednie, a to wyklucza niezliczony orszak. Ale to zwykłe czepialstwo, rzuciło mi się w oczy, bo uwielbiam patrzeć w niebo i często księżyc 'wyskakuje' właśnie wtedy, gdy zapowiadają deszcz meteorów :P
inja.no.tamashi pisze:spoglądał raz po raz na wsteczne lusterko
Chyba poprawnie będzie: we wsteczne lusterko, bo on nie spoglądał na lusterko, żeby sprawdzić jaki ma kolor czy coś, ale po to, by zobaczyć w nim odbicie (no, chyba że się mylę, to sprostujcie).

Innych uwag do tekstu nie mam, wszystko powiedzieli moi poprzednicy i w większości się z nimi zgadzam, ale jest coś...
inja.no.tamashi pisze:Nie wiem, czy wybrałem właściwą kolejność - najpierw warsztat, potem "iskra"
Nieraz czytałam tu na forum (i nie tylko), że o ile z dobrego tekstu z niedociągnięciami warsztatowymi - przy pomocy korekty - można zrobić ciekawe opowiadanie, o tyle z nudnego, poprawnego językowo niewiele da się wykrzesać. Nie popadaj w skrajności, skupiając się na jednym tylko aspekcie pisania - one muszą współgrać. Dziwnie to trochę dla mnie brzmi, żeby najpierw pisać tekst poprawny językowo, a potem stać nad nim z kamieniem zwanym natchnieniem i próbować wykrzesać iskrę. Potrzebne są jeszcze hubka i krzesiwo - będziesz to wszytko miał razem, rozpalisz ogień, ale osobno do niczego ci się nie przyda (oho, mnie już majówki w głowie siedzą ;) ).

Pozdrawiam
eM

10
Kiedy jest księżyc - szczególnie w pełni - trudno obserwować gwiazdy, bo zazwyczaj ich nie widać. No, nie całkiem nie widać, ale większość z nich blednie, a to wyklucza niezliczony orszak. Ale to zwykłe czepialstwo, rzuciło mi się w oczy, bo uwielbiam patrzeć w niebo i często księżyc 'wyskakuje' właśnie wtedy, gdy zapowiadają deszcz meteorów
no ni edo końca się z Tobą zgodzę. Księżyc nie zasłania przecież całego nieba, co najwyżej przyćmiewa nie boskłon w pobliżu swojej tarczy.

11
malika pisze:Kiedy jest księżyc - szczególnie w pełni - trudno obserwować gwiazdy, bo zazwyczaj ich nie widać. No, nie całkiem nie widać, ale większość z nich blednie, a to wyklucza niezliczony orszak
Przy najbliższej pełni pojedź gdzieś, gdzie nie ma w zasięgu wzroku świateł miasta (czy nawet wsi), upewnij się, że noc jest bezchmurna i spójrz w górę.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

12
Wprawdzie pełnia dopiero jutro (właściwie dzisiaj), ale mój pies lubi nocne spacery, więc... Stoję na łące, z trzech stron las, z czwartej jezioro, patrzę w górę, a tam (prawie) pełnia księżyca. Rozglądam się. Za sobą (na północy) mam Wielką Niedźwiedzicę, gdzieś za nią chyba Kasjopeja, a przed sobą księżyc. Wokół niego kilka bladych gwiazd. Na zachodzie też coś świeci, ale jest na tyle jasno, że nie potrafię rozróżnić gwiazdozbiorów.
inja.no.tamashi pisze:Księżyc nie zasłania przecież całego nieba, co najwyżej przyćmiewa nie boskłon w pobliżu swojej tarczy.
Jeśli świeci jasno jak latarnia, a w pełni tak jest zazwyczaj, to przyćmiewa więcej niż tylko najbliższą okolicę tarczy.

Mnie nie chodzi o to, że gwiazd w ogóle nie widać (co zresztą napisałam), ale gdzie tym bladym kropkom do niezliczonego orszaku? Gwiazdy niech sobie są, nawet orszak, ale niezliczony? Nie, z tym się nie zgodzę.

Przepraszam, przyczepiłam się mało istotnego szczegółu. W sumie opis nie ucierpiałby, gdyby z niego wyciąć cały ten orszak.

Pozdrawiam
eM

14
Bardzo dobrze napisane. Poprawnie, przede wszystkim. Ale dobrze wyważyłeś zdania. Raz krócej, raz dłużej - nie jest monotonnie. Proste, bardzo plastyczne wprowadzenia i przeskoki do kolejnych scen są poprowadzone naturalnie, prawie że intuicyjnie. Przez ten ład, czytało się świetnie. Jedyne, co mógłbym wskazać, to nie do końca udane dialogi - jak na taką sytuację, odniosłem wrażenie, że za dużo pada słów.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”