106

Latest post of the previous page:

moffiss pisze:o ile pamiętam Anna Brzezińska tak zaczynała, w niszowym wydawnictwie Runa.
to coś Ci się ostro zajączkuje z pamęcią.

Anna Brzezińska zaczynała w Supernovej, wydała tam kilka książek, za jedną czy dwie dostała Zajdla a dopiero widząc pewne khm... nazwijmy to "wady" szefa zdecydowała się zabrać ze sobą kilkoro autorów i opuścić ten grajdołek.
Czy przypadkiem R. Kosik też nie należy do tego grona?
też nie zupełenie - ale to jeszcze inny przypadek, R.Kosik prowadzi firmę reklamową - ergo: zna się na handlu
Trudno wyrokować jaki będzie efekt, oraz czy wydawca nie zamierza na poważniej wejść na rynek sf.
to boję się ze zaliczy malowniczy falstart.

Ujmijmy tak: większość pisarzy "rozpoznawalnych" jest już w stajniach wydawnictw i nie zamienią sypanego tam obroku na hipotetyczne trawy na pastwiskach gdzieś za horyzontem.

Zagospodarować można tych ktorych wydawnictwa z racji swej neruchawości przegapią - czyli:

a) początkujących acz rokujących i zaawansowanych - ktorych teksty już się gdzieś ukazywały.

b) samotnych geniuszy ktorzy napsiali kilka książek ale nikomu ich nie pokazują i jak przyjdą do wyawcy to wywalą na stół od razu 15 dobrych maszynopisów.
Tak nawiasem mówiąc, ciekawe jaką politykę marketingową przyjął wydawca?
zapewne żadną.

107
moffiss pisze:
Ciekawe spostrzeżenie, szczególnie drogi Andrzeju, że trąbisz na lewo i prawo o wyjściu z cienia, by nie czekać i pisać.
powtarzam też że nie unikniecie etapu publikacji w czasopismach.

nie twierdzę że wciaśniecie tekstów do tej antologii jest błędem - zawsze to kolejny punkt do CV - ale na miejscy poczatkujących ktory tam coś zamieścili nie wiązałbym z tym dużych nadziei.

Zwłaszcza nie wiazałbym nadziei finansowych.
Żadnych. Sorry
A, tutaj - szok - książki jeszcze nie ma, nie wiadomo kiedy się ukaże, a już z Twojej strony padają ciężkie słowa.
czy fakt ze cięzkie oznacza autommatycznie że zawarte tezy są fałszywe?

108
Andrzej Pilipiuk pisze:czy fakt ze cięzkie oznacza autommatycznie że zawarte tezy są fałszywe?
Zgadzam się. Mam taką propozycję, aby nie brnąć w słowne przepychanki i pojechać po faktach.
Firm wydających w systemie Print-On-Demand, ze współfinansowaniem autorów, jest zatrzęsienie. Jeśli ktoś wierzy, że można publikując w takich wydawnictwach, osiągnąć sukces, niech pokaże powiedzmy trzy tytuły, które mają świetne recenzje w prasie branżowej (ale poważnej, a nie na blogach kolegów), odnotowuje je Rzepa w rankingach książek dobrze się sprzedających, zdobywają poważne nagrody literackie... i tak dalej.

Bo przecież wszystko sprowadza się do skuteczności. Niech ktoś tę skuteczność na gołych, sprawdzalnych faktach pokaże. I niech to nie będą reklamy wydawcy, dobrze? :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

109
Nareszcie mądre słowa Romku. Pytanie brzmi: czy jesteście pewni, że akurat ta książka jest wydana w systemie POD? Może zapytajcie, albo zróbcie wywiad z Sebastianem Uznańskim...
skazany na potępienie...

110
Zgadzam się z moimi przedmówcami... I jeśli chodzi o moje podejście, to 100 razy - mając w to zainwestować swoje pieniądze, wolałbym wydać książkę w swoim własnym - choćby mikroskopijnym wydawnictwie.
Zapewne Andrzej mnie zaraz zjedzie ale:
po pierwsze: zdobędę doświadczenie na czym polega praca Wydawcy- kolejne jej fazy
po drugie: mogę nad swoim tekstem pracować ile tylko chcę - czytaj do momentu kiedy stwierdzę, że jest już dopracowana
po trzecie: inwestuję w swój towar i to ode mnie zależy czy zadbam o właściwą reklamę i zarobek. Zasada: jaka praca taki zarobek.
po czwarte: ten zarobek to nie jakieś mityczne 1- 2 złote, ale około 10 zł na egzemplarzu - minus koszty, ale i tak to nie jest jałmużna tylko solidny pieniądz.
po piąte: poznaje mnóstwo ludzi: grafików, "niedouczonych redaktorów", drukarzy, redaktorów od PR, hurtowników i księgarzy, itd, itd.
po szóste: poznajesz coś nowego.
po siódme: mógłbym jeszcze tak długo i szczegółowo, ale po co...
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz

111
moffiss pisze:Nareszcie mądre słowa Romku. Pytanie brzmi: czy jesteście pewni, że akurat ta książka jest wydana w systemie POD?
ależ ja nigdzie nie twierdziłem że jest albo że nie jest!!!

moje przeczucie klapy ma zupełnie inne, całkowicie niezależne źródła.
(zajrzyjcie na poprzednią stronę - tam jest post w którym to punktuję).

nie twierdzę że to złe teksty.

wiem że marudzę.
nie chcę nikomu psuć radości z publikacji.
po prostu uważam że ktoś się za to zabrał od niewłaściwej strony.

112
Masz na myśli promocję, Andrzeju? Ten news z gildii wygląda na przypadkowy. Czy to nie prima aprilis? Może się mylę, ale gdzie jest okładka?
skazany na potępienie...

113
Naturszczyk pisze:mając w to zainwestować swoje pieniądze, wolałbym wydać książkę w swoim własnym - choćby mikroskopijnym wydawnictwie.
Zapewne Andrzej mnie zaraz zjedzie
zgadłeś ;)
ale:
po pierwsze: zdobędę doświadczenie na czym polega praca Wydawcy- kolejne jej fazy
a może chcesz być wydawcą a nie autorem?
po drugie: mogę nad swoim tekstem pracować ile tylko chcę - czytaj do momentu kiedy stwierdzę, że jest już dopracowana
tu powiedzmy że ok. gorzej jak będziesz uważał że rzecz jest genialna a jeszcze nie będzie...
po trzecie: inwestuję w swój towar i to ode mnie zależy czy zadbam o właściwą reklamę i zarobek. Zasada: jaka praca taki zarobek.
zarobek taki jaki uda się wydrzeć.

a może być z tym problem bo:

1) dla hurtownika wydając jedną książkę (w dodatku debiut) jesteś nikim.
sorry - znowu zdaje się używam twardych i mocnych słów...

2) dla drukarza jesteś nikim. tzn cała kasa na stół z góry, po maksymalnej stawce, wygrukują jak będzie wolna chwila - czas maszym jest cenny a duzi i stali klienci mają pierwszeństwo.

3) dla księgarza jesteś nikim. nieznane ksiązi, nieznany autor, nie widomo czy warto w ogóle tracić cenne miejsce na półce. Jesli wezmą to tylko na faktury W-Z, nawet jesli sprzedadzą jesteś ostani na liście do uregulowania.

4) dla czytelnika - sorry - też jesteś nikim - puki nie przeczyta i mu się nie spodoba. Puki nie zachęci innych.
po czwarte: ten zarobek to nie jakieś mityczne 1- 2 złote, ale około 10 zł na egzemplarzu
nie "na egzemplarzu" tylko "na sprzedanym egzemplarzu za który otrzymasz należne pieniądze". Aha koszta wykładasz z góry a zyski będą w ciagu 6-9 miesięcy.
po piąte: poznaje mnóstwo ludzi: grafików, "niedouczonych redaktorów", drukarzy, redaktorów od PR, hurtowników i księgarzy, itd, itd.
kolesi z firm windykacyjnych, adwokatów, policjantów, oszustów etc.
po szóste: poznajesz coś nowego.
np. cudowne uczucie gdy po pęknięciu wrzodu żoładka krew wydobywa się jednocześnie dwoma końcami ukladu pokarmowego ;)
po siódme: mógłbym jeszcze tak długo i szczegółowo, ale po co...
prosimy ;)

117
Witam, jako nowy nie wiem czy mam prawo się tu wypowiadać.
O ile nie wydałem i zapewne nie prędko wydam jakąkolwiek prozę, to przy okazji mojego głównego zajęcia poznałem dość dobrze rynek dystrybucyjny od niemal każdej strony. Co prawda moje doświadczenia tylko otarły się o literaturę, głównie dotyczyły oprogramowania (w 2 czy 3 przypadkach związanego z książkami w tej czy innej formie), ale tu niestety uważam, że metoda "Zosi samosi" czy POD raczej się nie sprawdzi, co prawda zakładam, że piszemy o literaturze pięknej.
Po pierwsze wiem, że jeśli ma się dobry tekst to sama produkcja książki nie jest problemem, a jak zostanie ona wydana zależy tylko od budżetu.
Po drugie rozumiem chęć poznania wszystkich aspektów z tym związanych.
Ale...
To wcale nie jest ani takie proste ani, co chyba ważniejsze, opłacalne.
Wydawanie mało nakładowe, czy POD znacznie zwiększa koszty jednostkowe, każdej produkcji, zakładam że również książki (papier, druk, oprawa), co z kolei przekłada się na cenę produktu końcowego i w efekcie na popyt.
Po drugie w przypadku POD, musimy liczyć na cierpliwość zamawiającego, niestety to "Demand" jest pewnym nadużyciem słownym.
Po 3, z mojego doświadczenia wynika jasno, że dużo łatwiej sprzedać 6 000 z 20 000 nakładu i zarobić niż 300 z nakładu 500.
Przynajmniej ja, jako czytelnik idę do księgarni i oglądam książki, ja wybieram autora, czytam początek czasem zerkam na koniec, z rzadka patrzę na opis na tyle okładki. To jest proces którego, przynajmniej dla mnie, nie da się zastąpić reklamą w necie czy gdziekolwiek indziej.
Co zaś do reklamy, tu jednak ilość pracy nie musi przełożyć się na zysk. Jesteśmy tym zasypywani. I wydaje mi się, że ciężko będzie dotrzeć z konkretnym tytułem do czytelnika.
Przykład książek pana Andrzeja, kupiłem je w ten sposób, dobrze bohater mnie nie przekonał i następnym razem się nad zakupem dłużej zastanowię (takie moje prawo jako czytelnika). Reklamy (te które widziałem) do tego zakupu na początku by mnie nie przekonały.
A teraz "odwrócenie kota ogonem", oczywiście "niskonakładówki" i POD mają rację bytu, ale nie przy masowym odbiorcy. Sprawdzą się tam gdzie mamy bardzo dokładnie określoną a do tego zgrupowaną grupę docelową. Mój znajomy z pewnym powodzeniem sprzedaje w ten sposób (POD) książki które pisze w języku angielskim (kilkadziesiąt, a może i kilkaset razy większy rynek od języka polskiego), ale...
Są to książki dotyczące historii japońskich mieczy ich wykuwania i ceremoniałów z nimi związanych. A sprzedaje kilka/bardzo rzadko kilkanaście książek na kwartał. Są to publikacje drogie, kolorowe i pięknie oprawione - cena około 100-200$ z czego koszty to blisko 80%.

Jeszcze raz przepraszam za wtręt, ale to takie moje refleksje które nasunęły mi się po przeczytaniu postów w tym wątku.

118
Andrzeju - ja właśnie tak zrobiłem i nie żałuję.
Właśnie kończę sprzedawać swój pierwszy nakład - 5 tysięcy egzemplarzy. I to co wyciągasz jako główny ogień, wcale (w moim przypadku) nie było takie celne.
- byłem "prawie" nieznanym Autorem , a mimo tego książka została nominowana do Angelusa (choć do finału nie dotarła)
ale po kolei:
- chcę być Autorem, ale nie chciałem aby Wydawca wciskał mi kit, że czegoś nie można zrobić lub kosztuje to takie pieniądze, że szkoda gadać. Teraz nikt mnie nie zaskoczy bajkami wziętymi z sufitu.
- praca nad książką - to rzeczywiście problem, bo po dziesiątym czytaniu swojego tekstu widzisz nie to co jest wydrukowane ale to co powinno. Dobrze dotrzeć do dobrego redaktora, lub kogoś kto chce takim być.
- jeśli książka nie jest genialna, to tylko twoja wina i tracisz swoje pieniądze.
Zarobek:
Andrzeju - z własnego doświadczenia: nie jest tak źle, jak próbujesz powiedzieć. (A w każdym razie ja nie miałem takich kłopotów). Jedna z hurtowni rzeczywiście nie lubiła się rozliczać, ale zmieniła swoje przyzwyczajenie gdy otrzymała ostateczne wezwanie do zapłaty z adnotacją, że brak zapłaty w terminie skończy się wpisem do ewidencji dłużników.
- hurtownie; może i jestem nikim ale bez kłopotu moja książka trafiła do OSDW Azymut i EMPiK-u. Z Oramusem nie chciałem rozmawiać aby nie łapać od razu za wiele srok za ogon.
-drukarz - wysłałem zapytanie ofertowe i mogłem przebierać w propozycjach - choć rzeczywiście najpierw musiałem po podpisaniu umowy wpłacić część należności z góry za materiały (papier + farba) pozostałą część termin zapłaty 30 dni po otrzymaniu towaru.
- ksiegarz, to zupełnie inny temat i o wiele szerszy niż tu mógłbym opisać.
- czytelnik: są sposoby, choć oczywiście trzeba trochę zapracować na nazwisko albo poruszać sprawy o których inni jeszcze nie piszą. Nic nie zdradzę, jeśli napiszę, że otrzymywałem i wysyłałem swoją książkę do czytelników na całym świecie -oczywiście polaków, ale zarówno mieszkających w Australii, Azji jak i obu Amerykach.
Zarobek:
oczywiście "na sprzedanym egzemplarzu" - to się wie. I prawdą jest, że najpierw trzeba zainwestować a później mieć zyski. To pierwsza zasada handlu i sądziłem, że każdy zdaje sobie z tego sprawę. Ale jak napisałem, zarabiam na sprzedanym egzemplarzu nie 1 złotówkę, ale czasami więcej niż 10... Dodatkowo jeśli w końcu sprzedam książkę na Zachód, Wschód, Południe lub Północ - to cała pula idzie do mnie, a nie do podziału z Wydawcą który nic nie robi w tym kierunku.
Ludzie:
w moim przypadku poznałem tych pierwszych ale zdaję sobie sprawę, że gdyby poszło inaczej poznałbym być może tych drugich, ale ja z zasady nie działam nie mając środków.
Co do poznawania nowego: ty widzisz w tym czarne, a ja białe. Choćby dlatego, że w ten sposób uczę się nowych rzeczy które mogą mi się przydać w dalszym życiu, a poza tym może na ich podstawie będę miał nowy materiał do opisania.
To co napisałem, to nie jest marzenia grzecznego Józia, ale to co sam przeżyłem i nie żałuję swojej decyzji, ale oczywiście to tylko mój pogląd i nikogo do niczego nie zachęcam. Każdy ma swój rozum i sam odpowiada za swoje życie.
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz

119
Oczywiście, trzeba wiedzieć, że sensowne rozmowy zaczynają się, np. z drukarnią od 1500 egzemplarzy wzwyż, ale i tak najpierw trzeba zrobić analizę kosztów i zysków. Dla mnie to kolejny plus tego całego przedsięwzięcia.
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz

120
moffiss pisze:hm...ciekawe czy Andrzej Pilipiuk dałby sobie radę jako wydawca?
nie i kompletnie nie mam ochoty próbować.

"co jest komu przeznaczone niech pociechę mu przynosi,
niechaj rolnik pole orze a wojownik szablę nosi"

Sz.Rustaweli

121
Naturszczyk pisze:Oczywiście, trzeba wiedzieć, że sensowne rozmowy zaczynają się, np. z drukarnią od 1500 egzemplarzy wzwyż,
Nie! ;)

Sensowne zaczynają się od 15 tyś w zwyż ;)

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”

cron