121

Latest post of the previous page:

Naturszczyk pisze:Oczywiście, trzeba wiedzieć, że sensowne rozmowy zaczynają się, np. z drukarnią od 1500 egzemplarzy wzwyż,
Nie! ;)

Sensowne zaczynają się od 15 tyś w zwyż ;)

122
Wow! Toż mnie kupiłeś tym stwierdzeniem. Wiem, że niektórzy są leniwi...więc trochę arytmetyki: 5000 egz x 10 = 50 000 zł. Wsad finansowy wychodzi pewnie ok 1/3 ceny łącznie ze % stopą zwrotu.
skazany na potępienie...

123
Wiedziałem, że Andrzej jest zdecydowany i nieprzejednany (i rozumiem jego postawę, bo zgadzam się, że Autor jest od pisanie a nie wydawania, ale... warto to poznać. To jest tak samo jak można nie cierpieć pływania, ale warto umieć pływać.)
Ale i tak przedstawiam ramowy kosztorys druku;

Planowany nakład; 2000 tys.
Format; A5 (klasyczny książkowy)
stron: 400 - papier offset gr. 90
okładka: kredowa gr. 230
cena druku w drukarni cyfrowej poniżej (druk na offsecie jest tańszy, ale trzeba wiedzieć gdzie pukać.)
Suma: jedna książka 5.45 zł/ egz Razem- (10900.00 zł)

Podane ceny są cenami netto. W przypadku zarejestrowanej firmy VAT-u nie liczę, bo można z US żądać jego zwrotu.
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz

124
Sorry Andrzej ale co do sensownego drukowanie to jesteś w błędzie.
Sensowne jest zacząć druk od 2 tysięcy, później w każdej chwili możesz robić dodruk. Na dzisiaj to jest tydzień czasu i masz kolejną partię u siebie. Nie ma sensu drukować od razu więcej, chyba że hurtownia chce od razu płacić za towar - wtedy co innego.
Andrzej - ja to przepracowałem fizycznie i w tym przypadku mnie nie przekonasz. 15 tysięcy może od razu drukować .... Wydawca, który później niektórym autorom nie wypłaca gaży. Chyba wiesz o kim piszę... :lol: :lol: :wink: :wink:
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz

125
Naturszczyk - zgadzam się z Tobą, ja pisałem o mało drukach mało nakładowych lub POD. Ale nie ukrywam, że miałeś po prostu szczęście - lub trafiłeś. Życzę ci jak najlepiej, ja swego czasu też byłem zwolennikiem "samodzieła" i w sumie nadal jestem. Niestety, bywa, że czasem wszystko się komplikuje. A co do strony poznawczej zgadzam się.
Do tego twoje wyliczenie są dziurawe, nie liczysz czasu poświęconego za organizację tego wszystkiego, załatwienie dystrybucji itp. Inna sprawa, że ważne jest by poznać wszystkie mechanizmy, choćby po to by nikt ci nie wciskał kitu.
A co do sprzedaży, nie wydaje mi się by jakikolwiek rozsądny wydawca w Polsce drukował 15 000 nakładu (zwłaszcza nieznanego autora).

126
Janko tu jest za mało miejsca aby wszystko opisać, lub za dużo czasu by to zajęło. Zrobiłem to, bo chciałem pokazać Wydawcom, że próbują mi wcisnąć kit i że ja - osoba trochę spoza branży mogę bez kłopotu wydać i sprzedać książkę - choć nie wszystko mi tak poszło jak bym chciał, czego nie ukrywam.
W swoim założeniu o tej porze chciałem mieć sprzedane 20 tys., ale co się odwlecze to nie ucieknie - wszystko przede mną. Większość książek i tak chcę wydać poprzez klasyczne księgarnie, chyba że napiszę bestseller i będę miał pieniądze. Wtedy zatrudniam dwie operatywne osoby i wydaję swoje książki w swoim wydawnictwie. No, może jeszcze wydam Romka...
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz

127
Wiesz, wielu znanych pisarzy chyba się zdenerwowało zaprezentowanymi liczbami. 10tyś egz...mnożone przez 10 zł jest więcej niz irytujące przy zarobkach ok 10-20tys za książkę

[ Dodano: Pią 02 Kwi, 2010 ]
czułbym się niekomfortowo na miejscu A. Pilipiuka. Cztery książki w roku i można kupić niezłą nieruchomość.
skazany na potępienie...

128
Naturszczyk, pod tym względem bardzo dobrze cię rozumiem, ja sam przy produkcji software początkowo zaufałem pewnym ludziom - teoretycznie specjalistom, potem okazało się, że sam (bez zdolności i doświadczenia w tym względzie) jestem w stanie zrobić to nie gorzej i szybciej (a przez to i taniej).
Jak pisałem, nie znam akurat tego rynku, ale nakład 20K w Polsce brzmi dość egzotycznie (oczywiście jeśli chodzi o sprzedaż).
Zgadzam się też z Twoim podejściem do wydawania, oczywiście jest tu jeszcze jeden aspekt dla którego niektórzy autorzy mogą być takiemu rozwiązaniu niechętni, kwestia ryzyka. Pisząc dla wydawnictwa ryzykują co najwyżej, że niewiele zarobią. Jeśli ktoś zaczyna wydawać sam, choćby ten wkład to jest twoje ryzyko. Że nie wspomnę o rozciągnięciu owego honorarium w czasie no i siłach poświęconych na wydanie które mógłbyś ulokować w pisaniu. Czyli są po prostu dwa rodzaje ludzi, tak jak to powiedzonko z astronautami i astronomami:) Jedni muszą tego spróbować inni nie.

129
Moffis - średni nakład w naszym kraju to jakieś od 3 - 5 tys, więc autor przy dobrym układzie dostaje około 6 tysięcy za książkę. Jeśli policzymy, że praca nad książką to średnio 6 miesięcy - nie liczę tu Andrzeja - to w efekcie zarabiają około tysiąca na miesiąc. Podobno można za to wyrzuć, ale jakim cudem, to ja nie wiem.
Co do nakładów, to książka która sprzeda się w nakładzie 15 tysięcy jest już bestsellerem - to już o czymś świadczy, ale rzeczywiście najpierw trzeba zainwestować aby coś z tego mieć. To jest tak samo jak z piekarzem lub innym rzemieślnikiem, najpierw trzeba kupić surowiec, wyrobić i sprzedać gotowy produkt - wtedy dopiero się zarabia.
Janko - chciałem wiedzieć na czym polega wydawanie i czy rzeczywiście nie dam sobie rady - tak mi przepowiadali wydawcy i teraz już wiem, na czym to polega i nikt mi kitu nie sprzeda. I rzeczywiście to nie jest nic tak wielkiego abyśmy sobie z tym nie poradzili - szczególnie teraz w dobie komputera.
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz

130
moffiss pisze:Wiesz, wielu znanych pisarzy chyba się zdenerwowało zaprezentowanymi liczbami. 10tyś egz...mnożone przez 10 zł jest więcej niz irytujące przy zarobkach ok 10-20tys za książkę

[ Dodano: Pią 02 Kwi, 2010 ]
czułbym się niekomfortowo na miejscu A. Pilipiuka. Cztery książki w roku i można kupić niezłą nieruchomość.


Tylko, że autorzy po złożeniu maszynopisu czekają na efekty, a Naturszczyk musi się sam nabiegać, powalczyć z tym i owym. Jest różnica. Ja jestem pełna podziwu, że Naturszczykowi się naprawdę chcę. Ja jak muszę iść wysłać tekst na pocztę, to myślę: Ech, a mailem się nie da? Mało chwalebne, ale cóż. Nie mam żyłki do biznesu, oj nie.

131
Icy - ale to jest jednocześnie ekscytujące. Robię coś, daję z siebie dużo ale jak widzę efekty to od razu człowiekowi lżej na duszy. ( a ciężej w portfelu - może już nie w tej chwili ale mam nadzieję, że w przyszłości). Poza tym, dzięki temu jestem rozpoznawalny...
Wolę pracować, niż siedzieć w fotelu i martwić się, że minął kolejny miesiąc a nadal nie ma odpowiedzi z jakiegoś wydawnictwa. Ile zarobię, zależy wyłącznie ode mnie.
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz

132
dobra - tak czy inaczej - czy się wydaje samemu czy u kogoś najpierw
trzeba to napisać ;)

czy się wydaje samemu czy przez kogoś i tak nie przeskoczy się etapu łowienia potencjalnych czytelników w czasopismach ;)

*

jako moralny zwycięzca dyskusji ;)
życzę Wam Wesołych Świąt,

*

A od wtorku bierzcie się do roboty ;)

133
Naturszczyk, fajnie się pisze o zysku rzędu 10 zł za egzemplarz, ale w organizację całego przedsięwzięcia (dziesiątki czynności, telefonów, spraw, wyjazdów) wkładasz niepoliczalną liczbę czasu. Gdybyś w tym czasie pisał, to może miałbyś napisaną drugą książkę, czyli suma summarum raz większy zysk. Pisząc więcej książek osiągasz efekt śniegowej kuli, który osiągnął Andrzej, czyli sprzedaż nowości nakręca także sprzedaż starszych pozycji, dodatkowo kolekcjonerskie wydania, zbiory książek. Czyli jeszcze większy zysk.

Wydawca przecież musi zarobić, szczególnie na naszym rynku czytelniczym, na którym odbiorców (czyli czytelników) jest proporcjonalnie mniej niż w innych krajach, na dodatek są oni mniej zamożni (zarówno proporcjonalnie jak i bezwzględnie). Czyli zakładając te 7 zł zysku dla wydawcy i 3 zł dla autora (nie debiutanta) - to nawet taka kwota na egzemplarzu nie wystarczyła, aby Fabryka nie zaliczyła potknięcia. Nie jest to więc łatwy biznes i gdybym ja miał wybór taki jak Ty, czyli nie był już debiutantem i mógł wydać książkę własnym sumptem (akurat tak się składa, że od kilku lat prowadzę działalność gospodarczą, we wpisie do ewidencji mam m.in. wydawanie książek, współpracuję także z drukarniami), to zdecydowałbym się na wydawnictwo, bo wiem, ile czasu i zaangażowania wymaga rozkręcanie nowego, dochodowego biznesu.

W tej dyskusji optuję więc za specjalizacją, czyli korzystaniem z wydawnictw, kiedy to każdy robi swoje, pisarz pisze, wydawca wydaje. Co nie znaczy, że nie popieram Twojego podejścia, Naturszczyku, popieram każdą prywatną inicjatywę gospodarczą. Tylko ma ono również wiele wad i nie jest tak, że tez duży zysk na egzemplarzu każdemu te wady zrekompensuje.

134
Niezła dyskusja :)

Co do poznania tajemnic bycia wydawcą, to akurat Naturszczyka popieram. Ładnych kilka lat byłem takim mikroskopijnym wydawcą - i teraz ta wiedza mi się przydaje, jako autorowi właśnie. Fakt, mnie też ciężko orżnąć bezczelnie, to wymaga finezji :)

Niemniej, ja wolę pisać, bo to straszny kradziej czasu jest, ten wydawca :)

Odnośnie mojej tezy o wydawnictwach POD, rozwinę, że chodzi mi o POD-y, ale nie tylko, wszelkie te internetowe wynalazki ze współfinansowaniem,, które na stronach podkreślają, że umieją wprowadzić książkę do obiegu, o ile autor sobie tego zażyczy.

Wyobrażacie sobie profesjonalnego szewca, który reklamuje się, że w ogóle umie robić buty? Nie, że dobre. Że w ogóle.

Prawdę mówiąc, jeśli nie widzicie książek jakiegoś wydawnictwa w księgarniach, to poza wyjątkami oznacza, że to za słabe wydawnictwo, aby tam publikować. Wiem, psuję nastrój, ale taka jest prawda...

A teraz... Wesołych Świąt, a od wtorku do roboty, bo Andrzej ma rację.
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

135
Andrzej Pilipiuk pisze: i tak nie przeskoczy się etapu łowienia potencjalnych czytelników w czasopismach ;)
na rynku sf mamy taką mnogość, że nie wiadomo do kogo podesłać.
skazany na potępienie...

136
na rynku sf mamy taką mnogość, że nie wiadomo do kogo podesłać.
Rynek sf ma tę zaletę, że te czasopisma czytają żywi ludzie. I istnieje szansa potencjalnego przyciągnięcia ich do książki.

O czasopismach głównego nurtu ludzie nie wiedzą, że istnieją, nie wspominając o czytaniu ich.
Dlatego pozwolę sobie założyć, że etap "czasopism" w tym przypadku ma dość małe znaczenie i nikły wpływ na sprzedaż książki.
Seks i przemoc.

...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”