Spóźniona [miniatura obyczajowa]

1
Miniaturka napisana specjalnie na forum. Chcę sprawdzić jak, przez znawców tematu, zostanie odebrany Taki styl. Nie przeszkadzam więcej i czekam na uwagi.

Spóźniona
Wybiegam z domu. Moje myśli zapełnia widok jego smutnej twarzy i łez, którymi podczas naszej rozmowy spłynęły jego policzki. Wymijam tłumy, ospale snujących się chodnikiem, przechodniów. Promienie porannego słońca, wzmocnione swoim odbiciem w mokrym asfaldzie, palą mą twarz i otępiają wzrok. Muszę zdążyć, nie mogę dopuścić, bym straciła wszystko, co zbudowałam przez te lata. Pędzę jak szalona. Niczym dzikie zwierzę w gęstym lesie przemykam pomiędzy przeszkodami.
Samochód przejeżdża ulicą, tuż obok mnie. Fontanna wody, zmieszanej z papką ulicznych nieczystości, zalewa mą twarz i ubranie. Biała nocna koszula zamienia się w ciężki, czarny pancerz oplatający i krępujący me ciało. Włosy oblepiają twarz, wdzierając się w rozchylone zmęczeniem usta i zaklejając oczy.
Czyjaś postać nagle wyrasta na mej drodze. Na nic zdaje się manewr. Biodra zderzają się, a moje bose stopy tracą kontakt z nawierzchnią. Prawym barkiem uderzam w mokrą płytę chodnikową. Świat zatacza wokół mnie i po chwili zatrzymuje się na mojej twarzy. Słyszę bicie zegara. Nie czuję bólu - jestem spóźniona!
Silne ramiona podnoszą mnie z chodnika. Jestem jak wzlatujący ptak, unoszony siłą potężnych skrzydeł. Miotam się, wyrywam, muszę biec dalej. Z odległości dochodzą mnie czyjeś słowa:
- Co z tobą?! Kobieto, weź się w garść!
Rozcieram na twarzy lepką masę, spoglądam na swą ciemnoczerwoną dłoń i szepczę:
- Muszę zdążyć.
Dźwięk przeznaczenia pulsuje w moich skroniach. Nogi prowadzą mnie w szaleńczym wyścigu. Chodnik kończy się. Wpadam na schody. To nimi, kiedy spałam oddalała się moja miłość. Jestem już blisko – tak blisko.
Dźwięk w mej głowie ucicha. W płucach brak powietrza. Palący ciężar wytłacza z piersi ostatnie zapasy drogocennej substancji. Unoszę lewą dłoń. Widok zmiętego skrawka papieru rozbudza ukryte pokłady energii. Schody kończą się. Wypadam na niewielką stację kolejową. Zataczam się ze zmęczenia. Biegnę odprowadzana współczującym wzrokiem nielicznych podróżnych.
Nie ma go. Nie ma pociągu. Nie ma mojej miłości. Gdybym tak obudziła się kilka minut wcześniej. Rozwijam zmięty kawałek papieru i czytam: „Kocham Cię! Jeśli mnie kochasz - powstrzymaj mnie! Dworzec zachodni, godzina 6.00”. Podnoszę wzrok. Czyjeś błękitne oczy wpatrują się na moją klęczącą, skuloną niczym embrion postać. Dziewczęca twarz jest smutna i przepełniona współczuciem. Kiwa potakująco głową i pyta:
- Spóźniłaś się na pociąg?
Zaglądam w jej niewinne oczy dziecka i odpowiadam:
- Tak, spóźniłam się.
Odwraca wzrok. Spogląda na niewielki, znajdujący się przede mną, drewniany krzyż z imieniem samobójcy. Coś mówi, jednak słowa zakłóca wjeżdżający na stację pociąg.

2
Uch... Nauka, nauka, nauka, przerwa, "a, coś sobie przeczytam". Nie trafiłam najlepiej...

Styl wydaje mi się całkiem w porządku. Na mój gust chwilami za bardzo patetyczny, ale równocześnie bardzo plastyczny. Nie mam siły bawić się w łapankę - trochę jakichś niezręczności się trafiło, ale nie przeszkadzały w czytaniu.
Trzeba przyznać, że pomimo dość drobiazgowych, mocno zmetaforyzowanych opisów przez tekst się "biegnie" razem z bohaterką.

Więc dlaczego "źle trafiłam"? Taka negatywna, "czarnowidzka" miniatura stanowczo nie podeszła pod mój nastrój - to jedno.
Na dodatek mam takie irytujące wrażenie, że czytałam takie łzawe scenki już setki razy. Zero świeżości, ani w pomyśle, ani w jego prezentacji.

Dobrze wykonana robota, ale może spożytkuj umiejętności na coś konkretniejszego i oryginalniejszego? :)

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

3
Mocny tekst, tylko pocięty zaimkami. Pocięty, ponieważ przeszkadzają w czytaniu. Do tego te archaiczne zaimki... Początek nieco poetycki, przepełniony emocjami. Czytałem kilka razy i... jest świetny!
Promienie porannego słońca, wzmocnione [1]swoim odbiciem w mokrym [2]asfaldzie
[1] - Nie mogą wzmacniać się swoim odbiciem, tylko są wzmocnione odbiciem przez mokry asfalt. Efekt soczewki - oczywiste, jednak to mokry asfalt je wzmaga, nie one same siebie. Stąd, zbędny zaimek.
[2] - asfalcie
palą [1]twarz i [2]otępiają wzrok.
[1] - jeśli chcesz zapisać (koniecznie), komu to jej, czyli mi, nie moją (u ciebie jest to archaizm - )
[2] - Czy ten dobór słów jest odpowiedni dla sytuacji? Wzrok pod wpływem światła nie osłabia się (u ciebie tępi), lecz raczej owe promienie przysłaniają, zawężają pole widzenia, utrudniają widzenie. Nazwałbym to: mamią (zwodzą, zasłaniają)
Fontanna wody, zmieszanej z papką ulicznych nieczystości, zalewa mą twarz i ubranie.
Zdanie jest wykolejone. gdy rozwiniesz archaizm do moją, wyjdzie że moją twarz i ubranie. Wówczas widzisz owe wykolejenie. Dlatego warto zamienić na mi
Świat zatacza wokół mnie
Cóż takiego świat zatacza? Się? Zatacza kręgi? Czegoś tu brakuje.
Dźwięk przeznaczenia pulsuje w moich skroniach.
Zadałem sobie pytanie: jaki to dźwięk? Tykanie, zegar? Chyba o to chodzi...
Dźwięk w mej głowie ucicha.
jeden z wielu niepotrzebnych zaimków. Wiadomo, że o głowie bohaterki mowa.
Nie ma go. Nie ma pociągu. Nie ma mojej miłości.
A tu z kolei piękna anafora. Znowu jest poetycko.

Smutny ten tekst, tyle opowiada w półsłowach, w ukrytych przekazach. I ta nadzieja złamana na końcu - że to już było, że nic się nie zmieni, że tak będzie. Cała droga, ten bieg - trochę niczym sen, bardzo ładnie potraktowane - plastycznie, z odpowiednią dawką emocji. Podobało mi się.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

4
Tak, Marti ma rację. W tekście jest aż za dużo zaimków.
Mój, mą, jego, aż czuję zimne szpony zaimkozy łapiące mnie za szyję.
Napisane bardzo plastycznie i obrazowo tak że można sobie łatwo wszystko wyobrazić jednak...
No właśnie, zawsze jest jednak. To już było.
Mam podobne odczucia do Adrianny. Czuję jakbym czytał podobne rzeczy już nie setki, a tysiące razy.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

5
Dziękuję weryfikującym za cenne uwagi. Jestem wdzięczny za wytknięcie błędów i niedopatrzeń. Nie zamierzam polemizować, ale skoro pojawiły się pytania to na nie odpowiem.
Adrianna pisze:(...) może spożytkuj umiejętności na coś konkretniejszego i oryginalniejszego? :)
Myślę nad czymś, co wymaga ode mnie zastosowania bardziej „fantastycznego” stylu. Stąd moje próby. A treść, no cóż, wyszło samo, ja tylko to zapisałem.
Martinius pisze:Czy ten dobór słów jest odpowiedni dla sytuacji?
No, nie wiem. Jak dla mnie przymknięte źrenice (pod wpływem działania światła) to poniekąd wzrok „otępiały” na widok przedmiotów o normalnej jasności.
Martinius pisze:Cóż takiego świat zatacza? Się? Zatacza kręgi?
Racja. Chyba lepiej żeby świat wirował wokoło niej … widocznie od tego jej turlania po chodniku „zatoczyło” mi się w głowie.
Martinius pisze:
Dźwięk przeznaczenia pulsuje w moich skroniach.
Zadałem sobie pytanie: jaki to dźwięk?
Pierwotnie było: „Rytmicznie wybijany dźwięk pulsuje w skroniach”. Pomyślałem jednak, że nie ma potrzeby by silniej akcentować bicie zegara, a chciałem pokazać już jego nierealność. Mój błąd.

Zaimki. Wiem, wiem. Już wywalam zbędne, ale bez nich jakoś tekst zawsze wydaje mi się, jakiś-takiś, mniej melodyjny. Muszę nad tym popracować.

Resztę uwag uniżenie przyjmuję do dogłębnej analizy. I przepraszam za tego „asfalta”, nie wiem gdzie miałem oczy.

Pozdrawiam
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”