Icy_edit: Tekst zawiera wulgaryzmy lub treści nieodpowiednie dla nieletnich.
Dodam, że klimat szpitala i akcja budowane są w dalszych rozdziałach. Zamieszczam rozdział pierwszy.
ROZDZIAŁ 1
TAJEMNICZE ZLECENIE
20.04.2008
Tego ranka siedziałem zamyślony w swoim biurze, paląc papierosa przeglądałem marne zlecenia które przyjąłem na ten miesiąc. Moją zadumę przerwał nagle głośny głos otwieranych drzwi.
- Panie Jacku ma pan klienta na 10:00 - oznajmił wesoło Paweł.
Chłopak pracował u mnie na stażu. 20 letni student był krępej budowy ciała o pulchnej twarzy, który nigdy nie rozstawał się ze swoją czerwoną czapką z daszkiem.
- Jak myślisz co tym razem - spytałem z ciekawością.
- Pewnie kolejny rozwód, trzeba będzie parę zdjęć kochanków dostarczyć - zaśmiał się.
- Jak zwykle - uciąłem krótko.
- Możesz wziąć sobie dzisiaj wolne, zajmę się biurem -stwierdziłem.
- Dobrze się składa Panie Jacku, bo mam do załatwienia parę spraw na uczelni, w takim razie do jutra - rzekł.
- Cześć - odparłem.
Gdy chłopak wyszedł zacząłem się zastanawiać nad firmą, która kiepsko prosperowała. Zleceń było mało, pieniądze które zostawały z opłat podatków i wynajem były po prostu śmieszne.
Spojrzałem na zegarek, dochodziła 9:30 ,miałem jeszcze pół godziny do spotkania z klientem, postanowiłem napić się gorącej i świeżej kawy oraz przejrzeć dzisiejszą gazetę.
Dokładnie o 10:00 rozległo się pukanie do drzwi.
-Proszę - oznajmiłem.
Wszedł starszy człowiek w kremowym płaszczu i eleganckich czarnych mokasynach. Miał siwe, rzadkie włosy i strasznie pomarszczoną twarz. Wyglądał na ok. 70 lat.
Wskazałem krzesło.
Usiedliśmy.
- Dzień Dobry, Gradyż Tadeusz - przedstawił się i wyciągnął dłoń.
- Jacek Florczak.
Podaliśmy sobie ręce.
- W czym mogę pomóc - zapytałem otwarcie.
- Przychodzę do Pana w bardzo nietypowej i osobistej sprawie.
Spojrzał mi głęboko i przenikliwie w oczy.
- Mój syn rok temu trafił do Szpitala Psychiatrycznego w miejscowości Kobuny, niedaleko stąd. Stwierdzono u niego ciężką depresje, był po próbie samobójczej po tym jak go żona zostawiła i odeszła do kochanka. Na początku jego pobytu w placówce wszystko wyglądało w porządku. Dostawał leki ,zaczął godzić się powoli z przeszłością., Okres tego szoku w szybkim tempie mijał, ale od paru ostatnich miesięcy - zmienił ton starszy człowiek na wyższy i bardziej nerwowy.
- Syn zaczął mnie błagać żebym coś zrobił ,bo nie może się wypisać z tego Szpitala i że coś strasznego i przerażającego tam się dzieje. Pacjenci są zabierani gdzieś przez lekarzy i na oddział już nie wracają.
Staruszek wypowiadając te słowa zaczął się cały trząść.
- Spokojnie, podam panu wody ,zajmę się to sprawą, wszystko w porządku ? - zapytałem z troską.
- Tak przepraszam ,on ma teraz tylko mnie, już nie wiem co robić.
- Nie ma pan za co przepraszać, chodzi tu o pana syna przecież. Poszedłem po kubek wody.
Gdy wróciłem mężczyzna siedział ze wzrokiem skierowanym w podłogę.
- Był Pan z tym na Policji ?
- Byłem, sprawdzili podobno ten szpital i zostałem poinformowany, że żadnych nieprawidłowości oraz oznak przestępstwa nie wykryli. Nie wierze im, ponadto uznali mojego Karola za niewiarygodnego. Tylko przez to, że ma depresje to już go szufladkują z obłąkanymi. Zapłacę panu godziwą sumę -odparł
- Kosztorys zrobimy później.
- Proszę zbadać tę sprawę, ja wiem że mój syn nie kłamie, a teraz jak się dowiedzieli że jeszcze Policja przez niego tam była to grozi mu niebezpieczeństwo - powiedział ze skruszonym głosem staruszek.
- Czy jest coś jeszcze co syn Panu mówił ?, zacząłem spisywać notkę opisową.
- Karol wspominał ,że chorzy bez bliskich rodzin zostają zabierani i już nigdy nie wracają.
- Dobrze, rozumiem ,że oczekuje Pan żebym w jakiś sposób się dostał do tego szpitala i rozwiązał tą sprawę, zgadza się ?
- Wiem że to będzie trudne i dużo Pan będzie ryzykował ale jestem w stanie dużo zapłacić - dodał z nadzieją w głosie.
- Cena będzie w granicach 100 tysięcy złotych za zbadanie tej sprawy , o ile uda mi się tam dostać.
- Nie jest to mało ,ale chodzi tu o dobro Karola, umowa stoi - wyciągnął rękę i wstał.
Podałem również dłoń.
- Panie Tadeuszu musi być zachowana całkowita tajemnica..
- Naturalnie - oznajmił.
Odprowadziłem go do drzwi.
Także będziemy w kontakcie - stwierdziłem na pożegnanie.
Skinął głową i wyszedł.
Powróciłem do swojego biurka i usiadłem wygodnie w swoim starym, czarnym skórzanym fotelu. Odpaliłem papierosa, wziąłem do ręki kartkę z notką z biurka. Dużo pytań chodziło mi po głowie, lecz im dłużej myślałem ,tym bardziej byłem przekonany do wersji Policji. Zdecydowałem
Podejść do tego na chłodno.
Wziąłem telefon do ręki i wybrałem numer Pawła.
- Halo - odezwał się głos chłopaka.
- Paweł słuchaj, odwołaj wszystkie moje zlecenia z wyjątkiem dzisiejszego Pana Gradysza. Na kartce zostawię ci instrukcje i klucz zapasowy do biura, przez najbliższy czas się nie zobaczymy - zrozumiałeś ?
- Nie bardzo Panie Jacku - odparł niepewnie.
- Jak zwykle - zaśmiałem się - Wszystko będziesz miał na kartce , nie mam teraz czasu ci tłumaczyć, zajmiesz się biurem i będziesz moim łącznikiem. Muszę kończyć - rozłączyłem się.
Napisałem instrukcje Pawłowi i zamknąłem biuro, miałem zamiar udać się na komisariat do znajomego Komendanta Policji.
Podszedłem do zaparkowanego przy ulicy mojego czerwonego Jeepa. Włączyłem się do ruchu, uchyliłem szybę i włożyłem płytę Cd do radia z moimi ulubionymi przebojami lat 80 - tych. Wiosna zadomowiła się w pełni, niebo było bezchmurne .Było bardzo słonecznie, przyroda budziła się do życia. Mijałem ludzi spieszących się gdzieś, wielu z nich uśmiechniętych , pary zakochanych, rodziny spacerujące cieszące się ładna pogodą. Tuż przed skrzyżowaniem zrobił się mały korek, moją uwagę zwróciło stare drzewo mieszczące się kilkanaście metrów od osiedlowego sklepiku. Krajobraz który powstał w wyniku padania promieni słonecznych, poprzez liście na cień drzewa tworząc niesamowity widok. Po ponurej zimie docenia się takie uroki. Samochody powoli ruszały, na skrzyżowaniu zjechałem z głównej drogi w wąską uliczkę przy której znajdował się posterunek Policji.
Nie byłem pewny czy w miejscu którym zaparkowałem jest to dozwolone. Dwu piętrowy budynek komisariatu zbudowany był z czerwonej cegły z białymi fugami. Naprzeciwko budynku znajdował się bar ,wydało mi się to śmieszne. Po wejściu podszedłem do okienka, siedział tam młody, szczupły mundurowy o szpakowatym nosie.
- Dzień Dobry, do komendanta Nowaka - powiedziałem.
- 638 proszę wdusić - dodał i wskazał na coś w rodzaju domofonu, nie zwracając większej uwagi na mnie, zajęty jakimiś dokumentami.
Wystukałem kod.
- halo - odezwał się ciężki i zachrypnięty głos
- Cześć Wojtek - nie zdążyłem dokończyć.
- Zaraz zejdę po ciebie, poczekaj - oznajmił i odłożył słuchawkę.
Usiadłem i patrzyłem bezmyślnie na ścianę na których widniały jakieś ogłoszenia. Po chwili stanął w drzwiach potężnie zbudowany wysoki mężczyzna, ubrany był w białą koszule, czarne spodnie. Wojtek miał 55 lat , znaliśmy się bardzo dobrze , był moim sąsiadem. Mimo iż dzieliło nas 20 lat ,to rozumieliśmy się doskonale i często razem się spotykaliśmy na grillu i piwie.
Spojrzał na mnie z uśmiechem i drapiąc się po swoim siwym wąsie krzyknął:
- W tej chwili do mnie !
- Gdybym cię nie znał to bym się bał - zaśmiałem się.
Podszedłem do niego i uścisnęliśmy sobie ręce. Wojtek jak zwykle miał taki uścisk ,że czułem jakby mnie imadło ściskało. W drodze do jego biura opowiedziałem mu historie która przedstawił mi Tadeusz Gradysz. Weszliśmy do jego pokoju, oparł się o szafę i wskazał mi krzesło.
- Jacek , pakujesz się w kłopoty , sprawdzę akta z prowadzenia śledztwa z tego szpitala.
- Muszę pobyć tam jakiś czas ,znaleźć świadka Gradysza i rozejrzeć się po prostu, dlatego chce cie prosić żeby twoi chłopacy mnie tam zawieźli jako niezrównoważonego - odparłem i spojrzałem z niepewnością na jego twarz.
- Co ty sobie kurwa myślisz, że wejdziesz i co ?.
- Zobaczę o co tam chodzi .
- Posłuchaj, skoro nic policja nie znalazła to nie znajdziesz i ty. Naszprycują cię jakimiś psychotropami tylko.
- Może lekceważąco tą kontrole zrobili?
- Jacek powiem tak, do akcji tego typu zawsze jest cały zespół specjalistów. Tylko tak można zebrać dowody i zmniejszyć ryzyko niepowodzenia - odparł i położył ręce na biurku - mogę dać ci pluskwę, skoro tak się uparłeś na tą sprawę - dodał z niechęcią.
- By mi się przydała.
- Pamiętaj o jednym, że jak tam wejdziesz to nie będzie odwrotu. Samym wprowadzeniem cię narażam się.
- To dzięki temu nadajnikowi będziesz słyszał co się dzieje ze mną w szpitalu?
- zgadza się - wyciągnął z szuflady i podał mi małe okrągłe urządzenie - tą folię odklejasz i nalepiasz w miejscu gdzie prowadzą się ważne rozmowy. Najlepiej gdzieś w pokoju lekarskim.
- Dzięki, poradzę sobie. To bądź w gotowości w razie czego. Chłopaki mogą wpaść po mnie o 8:00 rano?
- Zjeżdżaj.
Wyszedłem i udałem się do samochodu. Wracając do domu zastanawiałem się nad jutrem, czekała mnie trudna sprawa. Wielu ludzi ryzykuje życie i zdrowie za mniejsze pieniądze, a na takie zlecenie czekałem od początku mojej firmy. Resztę dnia spędziłem przygotowując drobne szczegóły i odpoczywając przed telewizorem z piwem w ręku. Zasnąłem dopiero po północy , nie był to dobry sen. Wybudzałem się co chwilę, coś mnie niepokoiło. Jeszcze nie zdawałem sobie sprawy co mnie czeka.
Szpital straconych dusz
1
Ostatnio zmieniony pn 26 kwie 2010, 00:22 przez maniek25, łącznie zmieniany 1 raz.