Czasowniki atrybucji dialogu

1
Jak uważacie, czy czasowniki atrybucji dialogu typu: warknął, krzyknął, wycedził, wrzasnął itp., są konieczne w prozie? Czy lepiej zawsze ograniczać się do: powiedział/odrzekł i skazywać czytelnika na domysły w sprawie stanu emocjonalnego postaci? Jakie jest wasze zdanie drodzy Weryfikatoryjczycy?

Osobiście jestem całkowicie za tym, żeby jak najbardziej, ujawniać emocje naszych bohaterów, bo przecież możemy być niezrozumiani przez czytelników i tym samym możemy zasadzić sobie niezłego kopa w tyłek, komponując nudne instrukcje obsługi czy też pisma prawnicze, których nikt nie będzie chciał czytać. Wydaje mi się, że słowa typu warknął, krzyknął, wycedził, wrzasnął są pewnym urozmaiceniem naszego dzieła.

Teraz wasza kolej.
''Trudy ponoś jako pierwszy, pochwały zbieraj, jako ostatni''

2
Oczywiście, że tego typu czasowniki są potrzebne i to nie podlega dyskusji. Nie trzeba stosować ich co rusz, ale potrzebne są. Bez nich tekst byłby nudny i źle by się go czytało (powtarzanie słów "rzekł", "odpowiedział" w kółko Macieju - szlag by mnie trafił). Posługując się bzdurną metaforą: nie używać tych czasowników to tak, jakby jeść kanapkę bez pieczywa ;)
„Przekupić można każdego. Tyle, że jedni cenią się bardziej, drudzy zaś mniej.”

3
Co racja to racja panie giacomo9, napisałem ten post pod wpływem lektury Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika Kinga. Stephen jest zdania, że w/w przeze mnie czasowniki atrybucji są kompletnie niepotrzebne, a używanie ich zakrawa nawet na kpinę. Pisał też, że sam nie ustrzegł się tych ''pisarskich grzechów'' i często je stosował. Dziwi mnie jednak, że tak uparcie tkwił w tym dziwacznym (jak dla mnie) przekonaniu.
''Trudy ponoś jako pierwszy, pochwały zbieraj, jako ostatni''

4
W moim (dość laickim) rozumieniu, nie należy po pierwsze w stu procentach ufać takim poradnikom, nawet kiedy są opatrzone legendarnym nazwiskiem. Po drugie, King pisze po angielsku, a mimo wszystko specyfika języka też ma znaczenie - chociaż nadal nie wiem co się Królikowi nie podoba w takich 'czasownikach atrybucji dialogu'. Im różnorodniej tym lepiej, prawda?

5
Byleby nie popaść w przesadę i nie zacząć ocierać się o śmieszność, kiedy Twoi bohaterowie będą tylko warczeć, mruczeć, szeptać i wrzeszczeć, zamiast mówić ;)

6
Jestem tego samego zdania, co King. Warknął, rzucił... O Boziu, przecież to zakrawa na kpinę. Uważam, że zdecydowanie lepiej brzmi: "Powiedział ochrypłym głosem", "Mówił tak szybko, jakby strzelał z karabinu maszynowego", "Rzekł głosem przypominającym krakanie wrony" itp. To oczywiście przykłady wymyślone na poczekaniu, ale - przynajmniej w moim odczuciu - przedstawiają pełniejszy obraz wypowiedzi. Rzucił, warknął itp. są bardzo suche i niewiele wnoszą do tekstu, na dodatek brzmią jak brzmią. Najważniejsze jest urozmaicenie, a wyobraźnia piszących winna stwarzać takie zwroty, dzieki którym spokojnie można zaniechać stosowania w/w atrybutów.
A na koniec... Nie jestem pisarzem, może niech wypowiedzą się prawdziwi spece :)

7
Najczęściej używam "powiedział", zazwyczaj dorzucając do tego jakieś określenie. Często dialog + czynność postaci, co w efekcie wychodzi chyba najbardziej zrozumiale i najdynamiczniej. Warknął/krzyknął/wykrztusił/dorzucił też się czasem przydaje, niekiedy takie krótkie słówko pasuje do rytmu tekstu.

Nie przypominam sobie za to, żebym kiedykolwiek użyła "rzekł". Wydaje mi się, że to słowo jest stosowane zwłaszcza w tłumaczeniach, żeby nie powtarzać ciągle "powiedział" jako przekładu wszechobecnego w angielskiej prozie "said". W moich uszach "rzekł" brzmi jakoś tak sztucznie.

8
Wierzcie mi lub nie, ale można spokojnie obejść się owych słówek, a to z wielu powodów. Najważniejszy, że zwyczajnie są oklepane, ograne, nudne, pospolite, drętwe i w gruncie rzeczy puste. Bo cóż za emocje oddaje warknięcie? Klient zapewne powiedział coś szybko niskim głosem. Jego emocje i tak wynikają z akcji, miejsca i kontekstu wypowiedzi. Np.
− Spierdalaj!
To śliczne słowo okraszone wykrzyknikiem mówi samo za siebie, nie trzeba wyjaśniać, że zostało warknięte. Pięknie egzystuje sobie w tekście dialogu jako pełna i zamknięta wypowiedź. Przecież nie pojawiło się znikąd, jest odpowiedzią na czyjeś zadanie lub choćby pojawienie się w drzwiach komornika.
Zdecydowanie ciekawsze i ubarwiające opowieść będzie pokazanie wypowiadającego się klienta w akcji, jakaś czynność lub mina.
− Spierdalaj! – Ziutek rozwalił flaszkę o kant stołu.
− Spierdalaj! – Ziutek wyglądał jak by zaproponowali sesję dla Playboya.
− Spierdalaj… − Ziutek niejasno kojarzył, że lewatywa niewiele ma wspólnego z zabawą w doktora.
− Spier… da… − Ziutek nie był pijany, był zabalsamowany jak koala wiosną.
− Spierdalaj? – Ziutek zdawał się smakować to słowo. Babka miała klasę!
Można tak do rana i zupełnie zbędne są: warknął, powiedział, odparł, zapytał itd. Już lepiej by puścił bąka, to przynajmniej niesie jakąś treść!
Najczęściej doskonale wiemy, to mówi, to wynika z kontekstu i sytuacji. Jeśli zaś czytelnik mógłby się zgubić, miast powtarzać co i rusz: powiedział Ziutek, napiszmy: Ziutek siorbnął herbaty, Ziutek splunął mu na buta, Ziutek zrobił minę uśmiechniętego śledzia.
Hi hi, parę dni temu czytałem w metrze pewnej babce przez ramię jakieś ckliwe romansidło. Niecałą stronę wytrzymałem, pełno tam było: odparł, spytała, uśmiechnęła się, powiedział czule, zająknęła się, umknęła wzrokiem, rzekł drżącym głosem, spuściła oczy… Rany, co za emocje! :P

9
− Spierdalaj! – Ziutek rozwalił flaszkę o kant stołu.
− Spierdalaj! – Ziutek wyglądał jak by zaproponowali sesję dla Playboya.
− Spierdalaj… − Ziutek niejasno kojarzył, że lewatywa niewiele ma wspólnego z zabawą w doktora.
− Spier… da… − Ziutek nie był pijany, był zabalsamowany jak koala wiosną.
− Spierdalaj? – Ziutek zdawał się smakować to słowo. Babka miała klasę!
Lepiej z tym nie przesadzać. Bo potem okazuje się, że bohater miał jakąś manię i cokolwiek powiedział, musiał zaraz podkreślać to gestem. W końcu wychodzi coś w stylu:

- Zdechł mi pies - Ziutek zrobił dwa kroki do przodu.
- Haha - Mietek złapał się za wąs.
- Z czego się śmiejesz - Ziutek zrobił krok w prawo, obrócił się i pomachał ręką.
- A nie wiem - Mietek zrobił dwa przysiady nie puszczając wąsa.
- No, a jak tam twój pies - Ziutek zatańczył makarenę.
- Po trochu - Mietek zaczął zaplatać warkoczyki z wąsa.

10
Oczywiście, to tylko przykład zastąpienia tych kalek. Pierwszym pytaniem, które sobie zadajemy jest, czy czasowniki atrybucji lub odniesienie się do czynności są w ogóle potrzebne.

11
Więc dalej podtrzymuję swoją rację. Opisywanie dialogów na kształt Ziutkowych perypetii jest ciekawym pomysłem, wartym stosowania(choć nie cały czas przecież). Ale z drugiej strony za słowa typu: "rzekł", "odparł" nikt nikogo przecież nie zabije. Najważniejsze jest stosowanie wszystkiego z umiarem. Jeżeli do tego się nie dostosujemy, wyjdzie nam pewne ckliwe romansidło...
„Przekupić można każdego. Tyle, że jedni cenią się bardziej, drudzy zaś mniej.”

12
Otóż to! Ponownie w stu procentach zgadzam się z moim przedmówcą. Złoty środek moi drodzy. Złoty środek.
''Trudy ponoś jako pierwszy, pochwały zbieraj, jako ostatni''

13
Ja również zgadzam się nawet w dwustu siedemdziesięciu dwóch procentach! Złoty środek, czyli stosować "rzekł" i "odparł", gdy ucho, nos, wyczucie i smak podpowiadają, że będzie na miejscu.

Osobiście nigdy tych słówek nie użyłem, przynajmniej jako pojedynczych kleksów dialogowych, widać mam coś z uszami, węchem i kubkami smakowymi... :P Lekarz twierdzi, że to nieuleczalne. :(

Ale wszystko jest rzeczą gustu, jak od dawna wiadomo - nie to ładne, co ładne, tylko, co się komu podoba.

14
Jacek Skowroński pisze:Ale wszystko jest rzeczą gustu, jak od dawna wiadomo - nie to ładne, co ładne, tylko, co się komu podoba.
Nie bądź taki skromny. Od dawna wiadomo - ładne to, co się wydaje i sprzedaje. ;)

Więc wolę iść za Twoją radą, jako osoby, która coś napisała, wydała i sprzedała, niż za radą... radców. ;)
Leniwiec Literacki
Hikikomori

15
Obsidian pisze:W moim (dość laickim) rozumieniu, nie należy po pierwsze w stu procentach ufać takim poradnikom, nawet kiedy są opatrzone legendarnym nazwiskiem. Po drugie, King pisze po angielsku, a mimo wszystko specyfika języka też ma znaczenie - chociaż nadal nie wiem co się Królikowi nie podoba w takich 'czasownikach atrybucji dialogu'.
Mam ten poradnik i przeczytałem go "od dechy do dechy". Autor tematu nie wspomniał tutaj, że tłumacz dał odnośnik, w którym wytłumaczył, że w języku angielskim jakieś tam np. said w Polskim tłumaczyć można masą synonimów słowa "powiedział". I stąd robi się "rzekł" i reszta tych dupereli. W angielskim nie ma z tym, aż takiego problemu.

I co do tego, co się Kingowi nie podoba w tych wszystkich "warknął, odchrząknął, wycedził" etc. Otóż, Szanowny Pan King dokładnie tam wyjaśnia, dlaczego uważa tak a nie inaczej. Rzecz jasna nie było sensu, by autor wątku tę kwestię przytaczał. Ja też już nie jestem w stanie podać argumentacji Kinga. Zwyczajnie nie pamiętam. Wystarczy mi, żeby starać się tego nie dawać. :)

Mogę zaręczyć, że to profesjonalny "poradnik", w którym King nie pisze ci, że masz tworzyć tak, a tak. On tam opisuje jak tworzy, czego używa, jaki to daje efekt i dlaczego coś się nie sprawdza. Ostatecznie podaje, że mu się coś nie podoba, bo coś tam i coś tam. Tu wypada mu chyba wierzyć: Ja tylu milionów na książkach nie zarobiłem, a on tak, wiec chłonę, to, co on mówi. :). Tym bardziej, że on wcale nie narzuca ci konkretnego stylu pisania. Pisz jak umiesz, jak lubisz, ja potrafisz. Byleś tylko nie robił tak podstawowych błędów jak... :)
[img]http://www.cdaction.pl/userbar/strona/userbar/15j3pcp0_user6.jpg[/img]
----------------------------------------------------------------------
[img]http://www.cdaction.pl/userbar/strona/userbar/15j3phuz_userbar(2)b.jpg[/img]
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak pisać?”