241

Latest post of the previous page:

Ekhm, jak sam mówisz wojskowa sistiema to dużo ponad walkę wręcz, a akurat ta ostatnia nie jest dla żołnierza tak istotna (na przykład sam mówiłeś, że w egzaminie na "kaprawy" beret nie chodzi o to, żeby wygrać, tylko udowodnić, że jest się w stanie walczyć te 12 minut - a więc chodzi o aspekt mentalny). Więc pierwszym swoim argumentem obalasz drugi - mianowicie polecanki przez Putina i innych wysokich wojskowych. Oni polecają, bo to dobry system dla wojska - dla którego istotniejsze jest np. przetrwanie w trudnych warunkach.

Wiem, że każde wojsko i służby specjalne ma swoje systemy walki wręcz. Marines też mają, tylko, że osiągnięcie u nich "czarnego pasa" to mniej więcej 62 godziny treningu.
Zrozum też, że wiem doskonale, do czego żołnierzy się szkoli i walka wręcz nie jest już dziś tak przydatna w zabijaniu jak kiedyś.

I, po raz kolejny, nie twierdzę, że sistiema jest nieskuteczna. Jestem natomiast przeciwnikiem jej mitologizowania. Do woli w literaturze, przecież nie muszę tego czytać, ale na forum możemy chyba rozmawiać rozsądnie ;).
Dziw, że żaden tygrys ćwiczący "realną" i "skuteczną" - w odróżnieniu od Sistiemy - sztukę walki nie obił jeszcze do tej pory buzi ekspertom Sistiemy takim jak Riabko, Wasiliew czy młodszy Kadocznikow... Naprawdę dziw :)
To żart, prawda? Bo jakoś nie kojarzę, żeby z kolei Riabko i Wasiliew biegali do WolfsLair albo Grega Jacksona obijać im zawodników ;)

A, swoją drogą, polecam obejrzenie kilku pierwszych UFC. Nie mówię tego, żeby sobie powiększyć e-penisa i udowadniać, jaki to jestem mądry. To po prostu interesująca ciekawostka na temat "realnej" walki. Na kilku pierwszych turniejach jedynymi zasadami było niegryzienie i nieatakowanie oczu (khem, khem, tak wiem, na pewno sistiema ma całą bibliotekę na temat atakowania oczu i bez tej jednej techniki, jej trening nie ma sensu*). Były dozwolone uderzenia w krocze, głową, itd.
To ciekawe, zobaczyć jak rzadko w walce z przygotowanym i oporującym przeciwnikiem pojawiała się szansa ataku na te "wrażliwe" strefy.


*To prowokacja, nie zwracaj na nią uwagi ;)
Seks i przemoc.

...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com

242
tadekM, jesteś zUYYYYYYY :D
zamiast chwalić pisarza, ty dyskutujesz :D

a serio - rozmawiajcie, chłopaki, ja pojęcia o walkach nie mam, to się chętnie dowiem i pouczę.

a u mnie się własnie zakonnicy tłuką, więc mi się przyda. :D
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

243
TadekM pisze:Ekhm, jak sam mówisz wojskowa sistiema to dużo ponad walkę wręcz, a akurat ta ostatnia nie jest dla żołnierza tak istotna (na przykład sam mówiłeś, że w egzaminie na "kaprawy" beret nie chodzi o to, żeby wygrać, tylko udowodnić, że jest się w stanie walczyć te 12 minut - a więc chodzi o aspekt mentalny).
Mylisz zupełnie różne sprawy. Sistiemy uczy się po to, aby wygrywać ( jak i każdego innego systemu walki, szczególnie tej realnej). W egzaminie na krapowyj beret nie można się przecież pozabijać - wiele technik jest zabronionych. Także żołnierze nie mają szans w walce z kolejno zmieniającymi się co parę minut instruktorami. I to po morderczym biegu plus inne przyjemności... W tym wypadku chodzi o zademonstrowanie odpornosci psychofizycznej. Nie ma to nic wspólnego z Sistiemą, zresztą wielu żołnierzy bioracych udział w egzaminie nie zna nawet Sistiemy.
TadekM pisze:Więc pierwszym swoim argumentem obalasz drugi - mianowicie polecanki przez Putina i innych wysokich wojskowych. Oni polecają, bo to dobry system dla wojska - dla którego istotniejsze jest np. przetrwanie w trudnych warunkach.
Nie, niczego nie obalam, to tylko Tobie się tak wydaje ;) Owszem - nawet w oddziałach specjalnych większość zołnierzy nie jest mistrzami sztuk walki, tyle, że znowu - nie ma to nic wspólnego z Sistiemą. Sednem Sistiemy jest walka w bliskim kontakcie - z bronią i bez broni. I to właśnie komplementują ci cytowani przeze mnie ludzie nb. fachowcy w tym zakresie, znający się na walce wręcz. Zapoznani z wieloma innymi systemami walki - nie wyłączając Putina - byłego agenta i zaawansowanego judoki. Jeszcze raz powtórzę - ci ludzie działają w realu. Jeśli znaliby coś skuteczniejszego od Sistiemy, wprowadziliby to w siłach Federacji Rosyjskiej. Tytuł cytowanej przeze mnie publikacji mówi sam za siebie "Rukopasznyj boj Specnaza" - jeśli nie znasz rosyjskiego, przetłumaczę: "Walka wręcz Specnazu". Te inne elementy Sistiemy istnieją rzecz jasna, ale nie są treścią tej książki.
TadekM pisze: Wiem, że każde wojsko i służby specjalne ma swoje systemy walki wręcz. Marines też mają, tylko, że osiągnięcie u nich "czarnego pasa" to mniej więcej 62 godziny treningu.
Znowu nie wiem czego to dowodzi? Marines to piechota morska, Rosjanie też taką mają, ale to żaden Specnaz. Podobnie w USA dużo wyżej stoją pod względem wyszkolenia SEAL - s czy Rangersi. Większość jednostek ćwiczy walkę wręcz w zakresie podstawowym lub co najwyżej średnim i u Rosjan i na Zachodzie. Jednak są takie, które robią to na dużo wyższym poziomie - np. oddziały dalekiego zwiadu, operatorzy służb specjalnych. Bo ci muszą często działać w specyficznych okolicznościach i nie zawsze mogą polegać na sile ognia.
TadekM pisze: Zrozum też, że wiem doskonale, do czego żołnierzy się szkoli i walka wręcz nie jest już dziś tak przydatna w zabijaniu jak kiedyś.
Rozumiem to świetnie, wyjaśniłem to powyżej :)
TadekM pisze: I, po raz kolejny, nie twierdzę, że sistiema jest nieskuteczna. Jestem natomiast przeciwnikiem jej mitologizowania. Do woli w literaturze, przecież nie muszę tego czytać, ale na forum możemy chyba rozmawiać rozsądnie ;).
Nie wiem na czym miałoby polegać owo mitologizowanie Sistiemy? Zlinkowałem artykuł którego autor wyraźnie twierdzi, że przypisywanie tysiącletnich korzeni temu systemowi to ściema :) I ja się z nim zgadzam. I nigdzie nie napisałem, że Sistiema to najskuteczniejszy sposób walki we wszechświecie :D
TadekM pisze:
Dziw, że żaden tygrys ćwiczący "realną" i "skuteczną" - w odróżnieniu od Sistiemy - sztukę walki nie obił jeszcze do tej pory buzi ekspertom Sistiemy takim jak Riabko, Wasiliew czy młodszy Kadocznikow... Naprawdę dziw :)
To żart, prawda? Bo jakoś nie kojarzę, żeby z kolei Riabko i Wasiliew biegali do WolfsLair albo Grega Jacksona obijać im zawodników ;)
Było paru którzy próbowali obić Wasiliewa i Riabko. Tylko nikomu się to nie udało :) To było a propos owego dziadka o nadnaturalnych umiejętnościach którego przykład przytoczyłeś ;)
TadekM pisze: A, swoją drogą, polecam obejrzenie kilku pierwszych UFC. Nie mówię tego, żeby sobie powiększyć e-penisa i udowadniać, jaki to jestem mądry. To po prostu interesująca ciekawostka na temat "realnej" walki. Na kilku pierwszych turniejach jedynymi zasadami było niegryzienie i nieatakowanie oczu (khem, khem, tak wiem, na pewno sistiema ma całą bibliotekę na temat atakowania oczu i bez tej jednej techniki, jej trening nie ma sensu*). Były dozwolone uderzenia w krocze, głową, itd.
To ciekawe, zobaczyć jak rzadko w walce z przygotowanym i oporującym przeciwnikiem pojawiała się szansa ataku na te "wrażliwe" strefy.
Ciekawe czy przeczytałeś choćby jeden podręcznik Sistiemy i czy wiesz cokolwiek na ten temat poza przeczytaniem zlinkowanego przeze mnie artykułu? Większość osób wypowiadających się na temat Sistiemy bazowała na filmikach z YouTube... Pytam bez ironii. Co do Twojej wypowiedzi na temat "atakowania oczu" w Sistiemie, informuję, że w zasadzie takich technik tam nie ma. Jest parę patentów na złamanie karku przeciwnika kiedy palcami jednej ręki zahacza się o oczodoły oponenta. To w zasadzie wszystko. Tyle, że to niesportowe techniki i w UFC by ich nie dopuścili. A stosuje się je w sytuacjach statycznych, np. atakując wartownika ( znaczy kiedy przeciwnik stoi w miejscu).
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

244
Znowu nie wiem czego to dowodzi? Marines to piechota morska, Rosjanie też taką mają, ale to żaden Specnaz. Podobnie w USA dużo wyżej stoją pod względem wyszkolenia SEAL - s czy Rangersi. Większość jednostek ćwiczy walkę wręcz w zakresie podstawowym lub co najwyżej średnim i u Rosjan i na Zachodzie. Jednak są takie, które robią to na dużo wyższym poziomie - np. oddziały dalekiego zwiadu, operatorzy służb specjalnych. Bo ci muszą często działać w specyficznych okolicznościach i nie zawsze mogą polegać na sile ognia.
Nie porównuję Marines do Specnazu. Staram się uchwycić mechanizm. Uczymy żołnierzy tego, tego i tego. Bo to i to jest skuteczne, przy czym ma dużą szanse zastosowania w realnej walce. Liczba technik z natury rzeczy musi być ograniczona. Zwłaszcza, że trening podstawowy takiego osobnika z reguły nie trwa długo.
Jednak cały czas Sistiema uchodzi wśród żołnierzy specoddziałów za najwyższy stopień wtajemniczenia. Tym bardziej, że obejmuje ona ( np. w wersji Kadocznikowa) w zasadzie wszystko: walkę z bronią i bez broni, system strzelania, przetrwania w trudnych warunkach, poruszania się w każdym terenie ( są specjalne sposoby, inne na teren miejski, inne na bagna czy las). Żołnierze wracający z Czeczenii czy Inguszetii wielokrotnie podkreślali, że przeżyli tylko dzięki Sistiemie...
Sednem Sistiemy jest walka w bliskim kontakcie - z bronią i bez broni. I to właśnie komplementują ci cytowani przeze mnie ludzie nb. fachowcy w tym zakresie, znający się na walce wręcz.
Brzmi to mało spójnie ;)
I choć wiem, że Tobie chodziło akurat o jedną konkretną książkęi cytat z niej, to prawdę mówiąc było to dość mało klarowne. Teraz wszystko jasne.
Nie czytam po rosyjsku ;)
Zlinkowałem artykuł którego autor wyraźnie twierdzi, że przypisywanie tysiącletnich korzeni temu systemowi to ściema :) I ja się z nim zgadzam.
No ta, ale poza negacją korzeni, to facet odlatuje ze skutecznością sistiemy w niezły kosmos. A Ty powiedziałeś, że to najlepszy artykuł na ten temat, więc się czepiłem ;)
Nie wiem na czym miałoby polegać owo mitologizowanie Sistiemy?
Retryka mówienia o niej (zwłaszcza w tym artykule) jako żywo przypomina mi tę, która jakiś czas temu była dolą brazylijskiego ju jitsu (w zasadzie to Gracie ju jitsu, chociaż niby to to samo). Poczytaj o niej, bo to naprawdę zadziwiające jak podobne do siebie potrafią być legendy. Rickson Gracie, nauczany od dziecka przez ojca*(hm, czyżby podobnie jak niejaki Riabko?), mistrza ju jitsu, jeszcze zanim był w ogóle świadomy tego, co robi. Przez wiele lat szkolił techniki swojej walki na ulicy, od 18 roku życia nie przegrał żadnej walki, pokonał wielu czołowych zawodników mma, rekord walk 400-0, rzucił wyzwanie Tysonowi, a ten go nie podjął, bo się bał, jeden z autorów słynnego "wyzwania gracie" (obiecali dać milion dolców każdemu, kto przyjdzie i go pokona - do Riabko ponoć tez sporo typków przychodziło i wszyscy polegli, ta?) itd. Plus spora filozofia do tego (istotne znaczenie na przykład ćwiczeń oddechowych). Jego brat triumfatorem pierwszych UFC. Potężna legenda i tak dalej - na fanów to działa.
I choć Rickson sportowcem był bez wątpienia wielkim, to legenda jest tylko legendą.
Fakt1: W tamtych czasach za milion dolców to Tyson nie wychodził z domu.
Fakt2: Nie licząc Rei Zulu to żaden z zanotowanych przeciwników nie był szczególnie wybitny (a sam Rei był raczej street fighterem, nie zawodnikiem)
fakt3: Rekord 400-0 utrzymywał się całkiem długo, dopóki nie obśmiał go sam ojciec Ricksona w wywiadzie (bo oficjalnych walk to on miał 11).
fakt4: Czasy się zmieniły, do MMA weszli zapaśnicy i mit bjj upadł ostatecznie. Dziś mistrzowie świata bjj padają po mocnym ciosie tak samo jak zwykli ludzie. A kiedyś mówiono o nich dokładnie to samo, co dziś o adeptach sistiemy.

[*Helio Gracie - kolejna legenda, ale to już polecam internet, żeby nie było za dobrze]

Mechanizm tworzenia mitu walki wręcz sistiemy wydaje się bardzo zbliżony.
Założę się, że to nie dwa jedyne systemy walki, o których znaleźlibyśmy wiele "rzetelnych" informacji napisanych w podobny sposób.
Tyle, że to niesportowe techniki i w UFC by ich nie dopuścili.
UFC jest dziś organizacją promującą pewien sport. Sport ma zasady, ma kibiców i przynosi pieniądze (poza nazwą i klatką nie zachował wiele z pierwotnych założeń). Ale pierwsze UFC (bodajże do 12) to było pójście na totalny żywioł. To były czasy, kiedy naprawdę to była walka bez reguł. Potem zmieniono to głównie ze względu na protesty senatorów (jeden z nich miał na nazwisko McCain na przykład) i fakt, że pewne unormowania pomagają promować dyscyplinę, którą wielu określało jako rzeźnię w klatce.
Ciekawe czy przeczytałeś choćby jeden podręcznik Sistiemy i czy wiesz cokolwiek na ten temat poza przeczytaniem zlinkowanego przeze mnie artykułu? Większość osób wypowiadających się na temat Sistiemy bazowała na filmikach z YouTube... Pytam bez ironii.
Nie, nie przeczytałem żadnego podręcznika. Ale tak, wiem więcej niż ten artykuł. Jak wspomniałem, miałem okres w życiu, kiedy czytałem na podobne tematy wszystko, co było w sieci. Jest trochę materiałów anglojęzycznych (jak sądzę głównie za sprawą Wasiliewa). Miałem też przyjemność przewinąć się przez parę sportów i sztuk walki. Stąd moja czułość na punkcie budowania pewnych legend.
[np. faktu, że "mistrzowie" wprost uwielbiają je budować]
Było paru którzy próbowali obić Wasiliewa i Riabko. Tylko nikomu się to nie udało :) To było a propos owego dziadka o nadnaturalnych umiejętnościach którego przykład przytoczyłeś ;)
No, a Rickson Gracie ma rekord 400-0. Tylko jakoś niewiele osób z tych czterech setek ma twarz i nazwisko. Dziwne, nie? Pewnie się wstydzą.
[a przypominam, ze taki Rickson jednak wyszedł do świata i dał się "sprawdzić", dzięki czemu do dziś jego rodzina dobrze żyje].

A oczy, jak już mówiłem, były prowokacją ;)

Mnie to naprawdę ani ziębi, ani grzeje. I dyskusja nad tym, kto by wgrał - małpa znająca Savate, czy pawian-adept Muay Thai mnie nie interesuje.
Ale lubię wskazywać luki i wady tam, gdzie inni ciurkiem wymieniają zalety.
I nigdzie nie napisałem, że Sistiema to najskuteczniejszy sposób walki we wszechświecie :D
Więc mamy zgodę ;)
Seks i przemoc.

...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com

245
TadekM pisze:No ta, ale poza negacją korzeni, to facet odlatuje ze skutecznością sistiemy w niezły kosmos. A Ty powiedziałeś, że to najlepszy artykuł na ten temat, więc się czepiłem ;)
Ten facet to jeden z lepszych fighterów w okolicy :) To nie jest jakiś kanapowy ekspert. A jeśli znasz lepszy artykuł o Sistiemie, to chętnie przeczytam :P Konkludując - osobiście ( a jest to tylko moje osobiste zdanie) uważam Sistiemę za jedną z najskutecznieszych sztuk walki. Min. dlatego, że była weryfikowana w realu. Niestety jest to system bardzo trudny, dlatego ekspertów jest niewielu - część z nich zresztą działa w cieniu i nigdy się nie ujawni, natomiast rozgłos związany z tą sztuką powoduje wielkie bicie piany co zaciemnia obraz rzeczy i wywołuje różne kontrowersje. Generalnie na 10 ludzi których spotkasz czy zobaczysz i którzy będą twierdzili, że znają Sistiemę - 9 to ściemniacze, albo goście którzy coś tam liznęli po łebkach z cywilnej wersji. Nie chce mi się tu rozwodzić nad tą kwestią, ale sam także miałem pewien skromny kontakt z ludźmi ćwiczącymi Sistiemę ( znaczy - na serio ćwiczącymi) i byłem pod wrażeniem. Nie oznacza to rzecz jasna, że uważam to za jakiś magiczny system, bo takich nie ma :)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

246
Navajero pisze:Co do Twojej wypowiedzi na temat "atakowania oczu" w Sistiemie, informuję, że w zasadzie takich technik tam nie ma.
Tego bym taki pewien nie był. Szczególnie, że trudno mówić o sistiemie jako o zamkniętej i skończonej całości. Każdy mistrz rozwija takie techniki jakie dla niego są naturalne, więc jeśli w danej sytuacji atak na oczy byłby skuteczny (i możliwy), to nikt się nie będzie zastanawiał, czy w sistiemie go uczyli, czy nie.
Leniwiec Literacki
Hikikomori

247
mam wrażenie, że dość cieżko ogarnąć sistiemę - im więcej piszecie, tym bardziej mityczna się robi.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

248
padaPada pisze:
Navajero pisze:Co do Twojej wypowiedzi na temat "atakowania oczu" w Sistiemie, informuję, że w zasadzie takich technik tam nie ma.
Tego bym taki pewien nie był. Szczególnie, że trudno mówić o sistiemie jako o zamkniętej i skończonej całości. Każdy mistrz rozwija takie techniki jakie dla niego są naturalne, więc jeśli w danej sytuacji atak na oczy byłby skuteczny (i możliwy), to nikt się nie będzie zastanawiał, czy w sistiemie go uczyli, czy nie.
Nie, pewne zasady są niezmienne - nie ma atakowania małych punktów witalnych w trakcie ruchu przeciwnika. Przynajmniej w sensie dźgania palcami w oczy :)
ravva pisze:mam wrażenie, że dość cieżko ogarnąć sistiemę - im więcej piszecie, tym bardziej mityczna się robi.
Bo to w założeniu miał być system elitarny. Rosjanie mieli taką koncepcję i trzymali się jej twardo. Np. wcześniej, w latach dwudziestych zeszłego wieku niejaki Spirydonow opracował SAM ( od samozaszczita - samoobrona). SAM uczono tylko agentów służb specjalnych, dywersantów i szpiegów. Jego techniki były utajnione.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

249
Navajero pisze:Bo to w założeniu miał być system elitarny. Rosjanie mieli taką koncepcję i trzymali się jej twardo. Np. wcześniej, w latach dwudziestych zeszłego wieku niejaki Spirydonow opracował SAM ( od samozaszczita - samoobrona). SAM uczono tylko agentów służb specjalnych, dywersantów i szpiegów. Jego techniki były utajnione.
no cóż, tajność - zdaje się - weszła im w krew.

chociaż każdy wywiad i służby specjalne mają swoje sekrety i tajemną broń.


Navajero - piatek wieczor, a ty w domu siedzisz przed kompem?
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

250
ravva pisze:Navajero - piatek wieczor, a ty w domu siedzisz przed kompem?
A co mam robić? Książka sama się nie wygładzi :) Choć teraz to już robota i tak na pół gwizdka...
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

251
Navajero pisze:
ravva pisze:Navajero - piatek wieczor, a ty w domu siedzisz przed kompem?
A co mam robić?
ty mi powiedz :D

co robisz wieczorami, jeśli nie piszesz - przecież chyba nie siedzisz w domu, dzieciaki prawie dorosłe, nie musisz zostawiać z nimi babci.
Navajero pisze:Książka sama się nie wygładzi :) Choć teraz to już robota i tak na pół gwizdka...
zazdroszczę.
ale tylko troszkę.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

252
ravva pisze:co robisz wieczorami, jeśli nie piszesz - przecież chyba nie siedzisz w domu, dzieciaki prawie dorosłe, nie musisz zostawiać z nimi babci.
Czasem siedzę, czasem wychodzę :) Co robię? Chyba to co wiekszość ludzi - spotykam się ze znajomymi, czytam książki, oglądam filmy, słucham muzyki, gadam z żoną i dzieciakami.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

253
Navajero pisze:Nie, pewne zasady są niezmienne - nie ma atakowania małych punktów witalnych w trakcie ruchu przeciwnika. Przynajmniej w sensie dźgania palcami w oczy :)
Nie miałem na myśli ruchu, ale raczej zwarcie. W czasie ruchu to wymagałoby zbyt dużo wysiłku z precyzyjnym trafieniem. I nie dźganie ale atak na oczy np. przy okazji ataku na nasadę sona.
Leniwiec Literacki
Hikikomori

254
powiedzcie mi, bo wiem, ze pisarze z założenia są zakreceni jak ruski słoik, czy ludzie trenujący sporty walki też są, no, powiedzmy: specyficzni?

mam kilku takich znajomych, ale nie chce generalizowac, stąd to pytanie.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

255
Zależy kto i co ćwiczy :) Wiekszość sztuk walki to sport, czasem z mniejszym czy większym wahnięciem w stronę samoobrony. Nie ma w tym niczego zakręconego - ot, aktywność fizyczna jak każda inna. Może nieco bardziej zorientowana na rywalizację. Jednak jak ktoś ćwiczy powiedzmy konne łucznictwo... :P
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

Wróć do „Strefa Pisarzy”