
Kanty mebli jak syberyjskie noże
Biegną na Ciebie z każdej ściany
Przy milczeniu pełnoletniej rzeżuchy
Przy harmonijnym śmiechu lodówki
Ciało po pasteryzacji
Żołądek wypchany pigułką wspomnień
Gdy kolory z ekscytacji rozpylały oddech
Gdy tkanki uczuć miały gepardzie kości
Teraz jesteś transparentnym betonem
Zamkniętym w więzieniu chodnikiem
Recydywistą rozdającym ulotki nakazów
Podczas gdy ja tulę się do mlecznej drogi
Nie potrzebuję chodzić wśród nieludzkich pnączy
Nosić w kieszeni spragnione wody lwie pyszczki
Żeby nagle ciężarem swego ryku
Zasztyletowały mi podgrzane noce
Twoje reakcje termojądrowe
Wciskają wewnątrz chorobę popromienną
Rzadkie przypadki amnezji jak
Rzadkie śniegowe obiady w orkiestrze sztućców