16

Latest post of the previous page:

Ale 200 000 zł Pan Panie Romku jeszcze nie zarobił na swoich książkach?, a ja owszem, bo zdecydowałem się je wydawać sam.
Powodzenia Panu życzę:).

17
No to teraz się zaczęło przedszkole...

19
Wiem. Miałem na myśli ostatnie zdanie tego pana. A poza tym:

1. Nie raczył przeczytać opinii jakie przeważają na naszym forum odnośnie dopłacania przez autorów do wydania książki.
2. Z uporem maniaka twierdzi, że jak kogoś nie chcieli nigdzie wydać, to nie powinien pracować nad tekstem tylko zapłacić za wydanie.
3. A jak zabrakło argumentów, to pojechał tekstem z piaskownicy: moje babki są lepsze od twoich bo zarobiłem na nich dwie stówy, a ty nie!

Brak słów. Dla mnie żenada. Ale na pewno trafi się nie jeden pułkownik Ardenti, który zgodzi się dopłacić, by jego dzieło ujrzało światło dzienne :-)

20
Ależ Panowie
Ta kwota to odpowiedź na szpilkę Pana Romka pt. "Na razie to pan wydaje siebie, więc rozumiem, co oznaczają te słowa o odrzucanych autorach".
No to teraz Panie Romku wie Pan, czemu samodzielnie wydaję swoje książki nie licząc na marne tantiemy.
I chyba jest to też zachęta dla pisarzy, by pozostawili wydawców i wydawali samodzielnie, bo o ile mi wiadomo, tatniemy to zwykle 5-10% ceny detalicznej książki i tylko znani pisarze dostają więcej.
Pozostawiam więc Panów w świecie "fantastyki"

22
cokolwiek by tu pisać, to ja krótko o sobie. Jako żółtodziób dałem się namówić na coś takiego - oceniać książki nie zamierzam - ale jedno powiem: łatwo kogoś wzbogacić o DUŻĄ sumę, jak się nie wie, z czym to się je. To, co oferuje PROMETEUSZ tym się różni od POD, że istotnie książka może trafić do EMPIK'ów - ale nic poza tym. Mi ta inicjatywa się nie podoba - to jest, że tak to delikatnie ujmę, zdzierstwo.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

23
Nie widzę celu kasowania takich ogłoszeń, jeśli ktoś chce wydawać na takich warunkach, to dlaczego nie? Osobiście nie widzę w tym specjalnych korzyści dla autora, ale każdy może mieć swoje zdanie. Dostajemy tu jedno - nazwę wydawnictwa, a więc nie widać ( na pierwszy rzut oka), że wydaliśmy książkę własnym sumptem. Natomiast sam fakt, że pozycja znajdzie się w empiku niczego IMO nie załatwia. I tak mało kto kupi książkę kompletnie nieznanego autora. Nb. takie propozycje będą się mnożyć, bo ludzi nęci miraż sukcesu wydawniczego. Niestety problem w tym, że nawet jeśli jesteśmy wydawani przez znaną firmę, na "normalnych" warunkach, ten sukces wcale nie jest taki oczywisty i trzeba o niego mocno walczyć. Bo konkurencja rośnie. A w takiej sytuacji samodzielny druk niedopracowanej pozycji, może być przysłowiowym strzałem w kolano.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

24
Navajero pisze:A w takiej sytuacji samodzielny druk niedopracowanej pozycji, może być przysłowiowym strzałem w kolano.
O to właśnie mi chodziło mówiąc o drukowaniu w POD'ach, bo inne wszystkie wydawnictwa odrzuciły.
Leniwiec Literacki
Hikikomori

25
ale pojechaliście gościa, mam propozycje, czy moze uzyskac informacje o przyblizonych kosztach dla autora:

20 x arkusz wydawniczy
naklad 1500 egz
dystrybucja empik/matras
Promocja na portalach tematycznych


btw, Romku podales ze wydawnictwo ma 100% zwrotów, skad te info? Telefon, czy jakies baza danych?
Z tego, co wiem empik prowadzi taka politke, o ile jest słaby dystrybutor, czyli trzyma w magazynie przez 6 miesiecy itd.
skazany na potępienie...

26
Ma Pan na myśli x16? A5, czyli 320 str.
Nie drukowałem do tej pory a koszta znam z kosztorysu drukarni
Nie wiem jakie koszta dla pisarza, bo kwota dopłaty zależy od mojej oceny zdolności zwrotu po wkładzie.

Jako pisarz powiem, że takie rzeczy są dla mnie niezwykle istotne, bo starcza mi z własnych książek na życie i nie szukam kury znoszącej złote jajka, ale swoich pieniędzy nie będę władał w byle co. Sam ... wkładam do każdej swojej książki 100% i może dlatego nie wydało mi się dopłacanie przez pisarza do własnego wydania nietaktowne (tak zresztą wydałem swoją pierwszą książkę i sprzedało się 5000 szt.), choć doskonale rozumiem argumenty niektórych osób. Utrzymuję się jednak z pisania książek od 5 lat i nie mam innego dochodu. Chcę by osoba, w którą ew. inwestuję, miała podobny potencjał.

Jako wydawca dodam, że Empik mam w poważaniu i innych też (szczególnie chamski dział handlowy Martasa w Warszawie - Katowice dla kontrastu, od lat, bardzo miłe). Nie są mi ani ci, ani tamci do niczego potrzebni i dziwię się pisarzom, że stale plotą tylko o tych firmach.
Jako wydawca.!@#$%, dodam, że to takie firemki powinny się liczyć z wydawcami, a nie my z nimi. Dlatego też uznaję polskie stowarzyszenie wydawców (czy jakoś tak) za snobistyczny klan, który karze płacić sobie składki za nic i na pewno nigdy nie będę do niego należał (może jako pisarz). Mogliby się postarać o to, o czym piszę, ale ich nie stać, choć mają taką siłę jako grupa. W każdej branży producent jest ważniejszy niż detalista, tylko nie w tej.

Ale odpowiadając dokładnie na pytanie - z Matrasem mam umowę, a Empik bierze co chce i biorą moje książki, aczkolwiek, nie mam zamiaru z nimi rozmawiać bo nie mam o czym, ew. oni mogą mnie o coś kiedyś poprosić.

[ Dodano: Wto 29 Cze, 2010 ]
a no włąśnie, skąd te zwroty? toż to jakieś głupoty...
stale jedynie dosyłam tytuły i nigdy nie miałem ani jednego zwrotu

[ Dodano: Wto 29 Cze, 2010 ]
I jeszcze coś dodam
Nie mam nic przeciwko, by po wkładzie autora przekazać mu na własność np. 1000szt., sprzeda je wcześniej czy później ale będa jego własnością, a to co na tym zyskam, to już zyskuję jako wydawca, który "manipuluje" relacją między ceną-nakładem-negocjacjami itd. Nie wydaje mi się to krzywdzące.

27
powiedzmy 320 stron, offset, okładka miękka, 1500 egz. Ile kasy mam ew. wyłożyć, zakładając cene detaliczną nie większą niż 35 zł.

[ Dodano: Wto 29 Cze, 2010 ]
Interesuje mnie też przykł;ad działań promocyjnych
skazany na potępienie...

28
Masz tu jedną z kalkulacji kosztów drukowania przez drukarnię cyfrową przy twoich założeniach, ale pamiętaj, że zawsze możesz negocjować warunki. Ta kalkulacja to koszty druku, co do reszty musisz obliczyć sobie sam

Wyniki kalkulacji druku dla egzemplarza (nakładu 1500~):

Suma: 4.65 zł/egz (6975.00 zł)

W księgarni klasycznej koszt drugu może się mieścić w kwocie 3,23 zł/egz. Z tym, że była to rozmowa telefoniczna-teoretyczna i drukarz nie miał czasu aby dokładnie to wyliczyć.
Okaego - poniekąd co EMPiK-u , a szczególnie Matrasu sie z tobą zgadzam. (Z Matrasem w ogóle nie rozmawiam, bo uważam ich cała firmę za kant oszust - mam prawo bo kiedyś z nimi współpracowałem). To o czym piszesz to tzw. chcica, i zgadzam się, że tak powinno być, ale póki co to nie jest. Wracając do EMPiK-u wspominamy o nim, choć zapewne tylko z jednego powodu - Cokolwiek byś nie powiedział, to jest największa sieć w Polsce i dlatego każdemu z autorów wydaje się, że dotarcie ze swoją książką do nich jest w pewien sposób nobilitujący. Osobiście się z nimi nie zgadzam, ale każdy ma prawo do swojego zdania.
Wracając do twoich pomysłów - sorry, ale tu już się zaczyna pod górkę. Rozumiem, że dobrze sobie radzisz i chwała ci za to, ale nie rozumiem dlaczego zamiast namawiać innych autorów do założenia własnego wydawnictwa i zarabianie na swoim, próbujesz ich namówić w zainwestowanie w twoją firmą. Sensowne by było abyś powiedział/napisał - drodzy koledzy miałem takie same problemy z debiutem jak wy, ale zrobiłem tak i tak, dotarłem tu i tu, i dzięki temu stoję na swoich nogach i dalej wydaję samodzielnie swoje książki, nie oglądając się na inne wydawnictwa. Gdybyś napisał w ten sposób, poparłbym ciebie a ty namawiasz ich, żeby wydawali u ciebie za swoje pieniądze. Sorry, ale chcesz się na nich dorobić? Szczególnie, że chcesz im dać po tysiąc egzemplarzy i zostawić samych sobie. (Rozumiem, że to przenośnia, ale jednak...) W ten sposób to oni powinni działać od początku na własny rachunek i wtedy otrzymają nie 20 % tantiem ale co najmniej 35 - 40%, bez potrzeby dzielenia się z nikim - to znaczy z Tobą.
Pozdrawiam
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz

29
wiesz co, zaskoczyles mnie tymi cenami, bo kiedys dzwonilem po wielu drukarniach i min cena jaka uzyskalem to ok 5 zet plus Vat za egz.
skazany na potępienie...

30
Tu masz link do pierwszej z brzegu drukarni cyfrowej:

http://www.sowadruk.pl/

A poszukaj w Internecie adresy do tradycyjnych drukarń i wyślij do nich zapytanie o cenę. Można powiedzieć im większa tym mniejsza ceną, poza tym drukarnie działające pod egidy stowarzyszeń (np. Stowarzyszenia Słowaków w Krakowie) jest zwolniona z VAT-u. Trzeba pochodzić i poszukać... Małe drukarnie w małych miastach zawsze zawyżają ceny, bo są przeważnie monopolistą na tym rynku. Dla przykładu, mieszkając na Pomorzu drukowałem swoją książkę w Białymstoku, bo cena jednostkowa była tam mniejsza o jakieś 2 zł/egz.
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz

31
Jak najbardziej zachęcam każdego autora do samodzielnego wydawania swoich prac. Napiszę więc kilka szczegółów na ten temat i kilka słów o swoich poiczątkach

Na studiach napisałem pierwszą książkę (1999) i zacząłem szukać wydawcy. Oczywiście bezskutecznie. Wtedy zacząłem dorabiać sobie jako przedstawiciel dla pewnego krakowiskiego wydawnictwa - chodziłem po sklepach i zbierałem zgłoszenia reklam na mape samochodową. Pracodawcę zapytałem jak z wydaniem. Zgodził się, ale po mojej wpłacie za całość. Co więcej, musiałem mu zapłacić za jego pracę, za druk w całości i odstąpić jeszcze 500 sztuk książki. Moja mama uwierzyła we mnie i dała mi część swojej krwawicy - pracowała w telekomunikacji i dostała w owych czasach akcje firmy. Zapłaciłem 15000zł... za 5000szt. Był 2001.
Jeszcze coś:), wydawca nawet nie chciał mnie rozliczać, musiałem więc otworzyć własną firmę, co nakładało na mnie różne obowiązki, a względem wydania była ona zupełną fikcją. Wydawca zatem dał mi kopa obiema nogami. Oczywiście wkrótce firmę zamknąłem, a książki trafiły do 2005 roku do piwnicy.
Nowy rozdział życia przyniósł zwolnienie z pracy w 2005 roku, w bardzo specyficznych okolicznościach, przez które byłem dyskryminowany zawodowo i nie mogłem znaleźć nowej. Kiedy pomału traciłem wszystko i zbliżała się eksmisja zacząłem sprzedaż książki w internecie i tak się zaczęło. Głupia książka napisana na studiach uratowała mi życie i zachęciła do pisania.

Zachęcam więc do tego wszystkich, bo kto wie, być może innych (ktoś pisał, że w młodości dał się również "tak zrobić" wydawcy) nie byłoby tutaj, gdyby "nie dali się kiedyś zrobić".

Mogę też napisać, że działam na rynku książki naukowej i popularnonaukowej (do beletrystyki jeszcze nie dorosłem), czyli rynku, który wydawcy uważają za trudny. Za moją ostatnią książkę niektórzy czytelnicy (grupa zawodowa dla której piszę) wydrapaliby mi oczy - coś jakbym nie dbał o swój interes i sam sobie zakładał stryczek, nie tylko jako wydawca, lecz również zawodowo. Nie piszę więc dla pieniędzy (pod czytelnika), ale muszę o nich myśleć, bo co bez nich?... Tym bardziej, że pracy nie znajdę po takich komentarzach jak poniższe.

Komentarze o mojej osobie (książce) po jej wydaniu w maju.
Forum dla lekarzy konsylium24.pl (fragmenty) - wypowiedzi psychiatrów.

"hmmm... nie, zmieniam zdanie. Mieliśmy taką pielęgniarkę na ostrym oddziale. Miała kobita skończoną psychologię i co roku leciała do Nowego Yorku brać udział w warsztatach psychoanalitycznych. Pamiętam pacjentów psychotycznych którzy zaczynali rozumieć że ich omamy i urojenia wywołane są nieprawidłową relacją z matką w okresie wczesnego dzieciństwa... Na szczęście kobita przeniosła się na kardiologię i od roku już jej z nami nie ma".

"Przykre, ze ten pan pracuje klinicznie. Ale trudno go o to winić, pieniądz nie śmierdzi. Winić należy raczej środowisko lekarskie, że dopuszcza do takich sytuacji. Dopóki polscy psychiatrzy nie zaczną reagować na takich oszołomów psychologów-pseudoterapeutow i dopóki polscy psychiatrzy nie wymuszą regulacji zawodu psychoterapeuty, znachorzy będą sie panoszyć".

Poniższe jest doskonałe. Okazuje się, że czasy palenia książek na stosie nie minęły. Chcą mnie również zwalniać z pracy...

"W opisanym przypadku: myślę, że wystarczyłoby, gdyby do ksiegarni medbook wpłynął protest ponad 100.000 lekarzy, podobnie, a wycofanoby wspomnianą książkę. Gdyby Poradnia Zdrowia Psychicznego w <miejscowość> otrzymała listy od polskich psychiatrów zawierające sprzeciw przeciwko zatrudnieniu pana <moje nazwisko>, pewnie by go zwolniono".

Ciężki kawałek chleba uprawiamy:),

Wobec powyższego, sprostuję nieco swoją propozycję.
Jak napisałem w 1 poście, liczę na prace naukowe np. mgr czy dr, beletrystyka niejako wyskoczyła z konopii. Zatem proponuję pomoc w wydaniu prac, o których zarówno autor jak i ja wiedzieć będziemy, że się nie sprzedadzą. Może to być małe wydanie np. 300szt. Proszę się więc nie dziwić, że liczę na opłatę druku, bo właściwie nie będą one wydawane dla mojego czy aytora zarobku, lecz dla punkcików za piblikację, gdy ten chce robić np. karierę naukową (wtedy musi wydać odpowiednią ilość publikacji). To jest inwestycja dwojakiego rodzaju. Autor być może sprzade swoją książke a jak nie, to rozda studentom (lecz pewnie im sprzeda), a po drugie, zaliczy punkciki. Z drugiej strony i ja i on wiemy, że nikt mu tego nie wyda. I może zamknę już ten temat, bo nie chciałem tu robić wielkiej pompy.

Drugi wątek - samodzielne wydanie własnej książki.
Nie ma co się rozpisywać. Każdy autor, który napisał książkę, może to zrobić samodzielnie (jak już pisano nawet będąc osobą fizyczną, lecz wtedy płaci VAT), jeśli otworzy wydawnictwo na swój adres domowy. Wtedy, mając stałą pracę, będzie musiał miesięcznie jedynie płacić chorobowe (chyba 250zł). Kiedy będzie miał juz firmę, może zwrócić się do kilku drukarń z zapytaniem o koszta, następnie wybrać najkorzystniejszą ofertę (znajomi zrobią korektę, redakcję, okładkę itd.). VAT jest na razie 0 (zależy od woj.), choć od 2010 miał wejść 7%.
Po wydaniu książki autor mając zarejestrowana firmę udaje się do Warszawy na ulice zwrotniczą lub kolejową, gdzie sa dystrybutorzy. Stara się o przyjęcie książki, co zazwyczaj nie jest problemem, lecz przyjęcie może być na początek małe (koszta magazynowe). I obserwuje swoją sprzedaż w google, w dziesiątkach księgarń. Co miesiąc dostaje od dystrybutora raport ze sprzedaży, wystawia rachunek na określoną ilość sprzedanych sztuk i po miesiącu dastaje za nie pieniądze. Nie robi nic, możę pisać i nie zawracać sobie głowy jakimikolwiek sprawami firmowymi...
Jeśli ktoś chce się nad tym zastanowić, to proponuję zarejestrować się w Urzędzie Skarbowym na ryczałt - wtedy od każdej wydanej, własnej pozycji płaci się 5,5% podatku - od ceny detalicznej, a za wydanie cudzej 8,5% (dopiero po przekroczeniu 100 000 dochodu rocznie wydawca staje się Vatowcem).

To tyle, każdy śpiewać może:)
Zablokowany

Wróć do „Wydawnictwa”