WWWTańcz, Louie, tańcz ze mną. Jesteśmy bezpieczni, kiedy tak tańczymy tuż obok drzwi. Kręć się szybciej, wymachuj rękoma, mamy niewiele czasu. Przyjdzie znów cień, zabierze nas, zabierze mnie, do tego przepełnionego bólem i krzykiem miejsca. Wszyscy będą robić dziwne miny i znów zapalą światło. Twarze znów pochylą się nade mną, będą chciały wniknąć w głąb mojego umysłu. Usłyszę kolejny raz „autystyczny”, „dużo pracować”, „godzinami ćwiczyć”. Tysiące powracających twarzy, z których żadna nie rozumie, że nie chcę wcale ćwiczyć, że nie chcę pokazywać oczu, twarzy. I ciebie.
WWWCiemność jest bezpieczna, Louie, obydwaj o tym wiemy. W ciemności widać gwiazdy, ale giną cienie. Zabiorą nas tam znów i znów, w ręce włożą niewygodne, drapiące przedmioty. I te przedmioty znów poranią moją duszę, zranią jak dłuto moje ślepe oczy.
WWWLouie? Czy ja jestem ślepy? Więc dlaczego widzę Ciebie? Dlaczego widzę gwiazdy? Połóż się, odpocznij chwilę. Spójrz w okno – widzisz Orła? Teraz, latem jego blask wręcz oślepia. Popatrz jak dumnie rozpościera skrzydła. Przechyl głowę, z drugiej strony widać gwiazdozbiór Delfina. Jego ciało jest napięte do granic możliwości, jak moje. Ogon, popatrz na ogon, całą sylwetką pokazuje, że już się poddał. Masz rację, słusznie kłócisz się teraz ze mną. Nie poddał się jeszcze, błyszczy jak diament, musi tylko zostać odpowiednio oszlifowany, zupełnie jak ja, a wtedy będzie prawdziwym zwycięzcą.
WWWCo to za krzyk? Światło, co się dzieje?... Tańcz, Louie, wstań i tańcz, jesteśmy bezpieczni, ty i ja! Tańcz, Louie!!!
WWWWidzisz cień? Nie patrz w tamtą stronę, ostrzegam cię. Patrz w niebo, pozwól Delfinowi oszlifować twoje serce. Ukoić cierpienie. Rozkaż tej ciemnej smudze, żeby wyszła z pokoju. Rozkaż Delfinowi ściągnąć ciężkie okowy z moich barków. Wezwij wielkiego dumnego Orła, krzycz, niech podaruje mi swoją dumę i siłę.
WWWCień znów wrzeszczy. Tańcz, Louie, tylko tak możemy być bezpieczni. Popatrz, jak niebo otwiera się przed nami, nie ma ścian, nie ma granic.
WWWDlaczego krzyczę? Skąd ci to przyszło do głowy? Mówię do ciebie. Mój szept głaszcze twoje ciepłe dłonie. Moje stopy są nareszcie wolne, wirują cichutko tuż obok twoich. Poruszam się bezszelestnie, zobacz, jestem niczym wąż. Jak możesz twierdzić, że krzyczę? Cień zniknął, podejdź Louie, pokażę Ci coś. To kawałki tektury. Tektura ma kolory, każdy mieni się podobnie jak Delfin. Uważaj, wyciągnę teraz rękę i … bach! Wszystkie spadają, podobne do błękitnej lawiny, ale tak naprawdę to gwiazdy. Widzisz, jak rozpada się niebo? Na milion drobnych kawałków. A każdy z tych kawałków mieści w sobie moją okaleczoną duszę, każdy z tych kawałków zna moje ślepe oczy. Ale niebo wie, że ja nie jestem ślepy, Louie, niebo wie. Usiądź, coś ci pokażę. Kawałek do kawałka. Ten pasuje do tego, a ten układa się z tamtą częścią. Podaj, o tak, ten ładnie się komponuje z niebieskim. Szybko to robię? Tak szybko jak tylko potrafię, tak szybko jak tylko chciałbym skleić niebo. Nie mogę patrzeć jak leży u mych stóp rozsypane, rozwalone, krzyczące.
WWWŚmiało, możesz dotknąć, poczuć, jakie niebo jest ciepłe. Możesz dotknąć też mnie. Czy wiesz, że tylko tobie pozwalam na dotyk? Cień chciałby też mnie dotykać. Dlatego zabiera mnie codziennie do tego obcego miejsca. Cień mówi, że to terapia. Cień ma nadzieję, że kiedyś spojrzę w jego oczy, że będę widział strach w oczach drugiego człowieka, tak jak widzę grzbiet Delfina. Staje obok mnie każdego dnia, sadza na swoich kolanach. I przytula z całej siły. Każe patrzeć. A ja nie chcę. Dlatego cień mówi, płacze, czasami krzyczy. Czy tak ciężko jest zrozumieć, że boję się spojrzeć? Gdybym się odważył, skazałbym się na obnażenie. Tylko ty, Louie, masz wyłączność na spoglądanie w głąb mojej duszy. Tylko ty możesz tam zobaczyć odbicie księżyca.
WWWBądź ze mną, kiedy znów mnie tam jutro zabiorą. Nie będzie gwiazd, nie będzie nieba. Spróbują wyszarpać moją duszę, wsadzą na siłę na kolana, na siłę przytulą. Zmuszą do patrzenia, do zabawy, do jedzenia. A ja będę znów stąpał po kruchym lodzie, pomimo tego, że w powietrzu będzie czuć gorączkę.
WWWTańcz, Louie, tańcz. Dopóki niebo nie rozsypie się u naszych stóp.
2
W miarę ok tylko czy bezpieczny taniec tuż obok drzwi to metafora? Że jest jakaś dla was, tylko dla was, intymna forma ekspresji? W pobliżu drzwi czyli wyjścia? Drzwi jako droga ucieczki? Że tylko przy nich jest bezpiecznie, a nie przy ścianach nie do sforsowania? Średnio czaję. Tańczcie w psychiatryku? Psychiatryk to świat dorosłych? Cholera nieczytelne to jest.Tańcz, Louie, tańcz ze mną.
Jesteśmy bezpieczni, kiedy tak
tańczymy tuż obok drzwi.
Bez wątpienia taniec to dla was szczęście, jedyny stan kiedy jest wam dobrze, spełniacie się. Presja czasu. Ktoś chce wam przeszkodzić, zniszczyć eudajmonię.Kręć
się szybciej, wymachuj rękoma,
mamy niewiele czasu.
Czyli jednak psychiatryk albo jakieś inne metafizyczne rejony. Na marginesie, miejsce przepełnione bólem i krzykiem to kiepska metafora. Wyobrażam sobie lazaret albo "gabinet" przesłuchań gestapo.Przyjdzie
znów cień, zabierze nas, zabierze
mnie, do tego przepełnionego
bólem i krzykiem miejsca.
Jednak, psychiatryk, tortury wojenne albo przesłuchania. Albo wszystko na raz.Wszyscy będą robić dziwne
miny i znów zapalą światło.
Lol, na bank czytałaś Grudzińskiego. Btw. twarze pochylą się nade mną- chodziło o pars pro toto? Może lepiej, twarz znów pochyli się nade mną.Twarze znów pochylą się nade
mną, będą chciały wniknąć w
głąb mojego umysłu.
Czyli jednak wątek choroby/ zaburzenia psychicznego a nie szpiegowsko- wojenny. I dalej:Usłyszę
kolejny raz „autystyczny”, „dużo
pracować”, „godzinami
ćwiczyć”.
Znowu te twarze, tekst robi się zbyt monotonny. Ale tak, oni- autystyczni, mają problem z odczytywaniem emocji, trop "twarzy", twarzy jako wrogich, nieeodczytanych nośników szyfrów może być właściwy. Ale pisać o tym nie umiesz.Tysiące
powracających twarzy, z
których żadna nie rozumie, że
nie chcę wcale ćwiczyć, że nie
chcę pokazywać oczu, twarzy.
I mnie? I mnie co?I
ciebie.
[ Dodano: Wto 13 Lip, 2010 ]
Wydaje mi się, że autystyczne dzieci mają wyimagnowanych przyjaciół, którzy są częścią tylko ich wewnętrznego świata, którzy w pełni rozumieją ich- mistycy powiedzą- duszę, racjonaliści- pogmatwaną sferę wewnętrznych przeżyć, ja napiszę- autorską rzeczywistość. Stąd loui, partner w alienacji, kompan odizolowania. Tylko, że ten loui poza tym, że jest, nic nie wnosi.Ciemność jest bezpieczna,
Louie, obydwaj o tym wiemy.
Podoba wam się ciemność z dwóch powodów- nie widać twarzy, których nie rozumiecie, oraz nie ma cieni, które was zabiorą i będziecie znowu musieli bawić się w dopasowywanie kolorowych figur do kolorowych opakowań. Zupełnie ja w fabryce klocków lego. Tylko, że wy macie zaburzenia psychiczne. Ok, ciemność jest dla was fajna, dla mnie nie. I co teraz?W
ciemności widać gwiazdy, ale
giną cienie. Zabiorą nas tam
znów i znów, w ręce włożą
niewygodne, drapiące
przedmioty.
Ślepe na "ich kształty"? Sorry to wasz świat ma problem z naszym, sprawcie żebym się z wami solidaryzował. Empatia-> zrozumienie. Na razie działacie mi na nerwy świry.I te przedmioty
znów poranią moją duszę, zranią
jak dłuto moje ślepe oczy.
[ Dodano: Wto 13 Lip, 2010 ]
Masz wątpliwości co do realności swojego przyjaciela? Chyba zaczęłaś brać odpowiednie leki. Chaos pytań retorycznych pomieszanych z rzeczowymi jest zbyt czytelny. Chybiony zabieg.Louie? Czy ja jestem ślepy?
Więc dlaczego widzę Ciebie?
Dlaczego widzę gwiazdy? Połóż
się, odpocznij chwilę. Spójrz w
okno – widzisz Orła?
Ale totalny pomost. Z ciał niebieskich przechodzisz na własne. Tak w sumie, nienajgorzej.Teraz, latem
jego blask wręcz oślepia. Popatrz
jak dumnie rozpościera skrzydła.
Przechyl głowę, z drugiej strony
widać gwiazdozbiór Delfina.
Jego ciało jest napięte do granic
możliwości, jak moje.
[ Dodano: Wto 13 Lip, 2010 ]
Nie, niebo nie wie, bo właśnie zostało rozwalone na milion kawałków.Ogon,
popatrz na ogon, całą sylwetką
pokazuje, że już się poddał. Masz
rację, słusznie kłócisz się teraz ze
mną. Nie poddał się jeszcze,
błyszczy jak diament, musi tylko
zostać odpowiednio
oszlifowany, zupełnie jak ja,
Było dobrze i musiałas spieprzyć. Jak ja... Serio? Poza tym nieoszlifowanie nie pasuje do bytów astralnych.
Jasne, czy ktoś ma wątpliwości?a
wtedy będzie prawdziwym
zwycięzcą.
Światło i wy się cieszycie? Co to za niekonsekwencja. Chyba, że to inne światło. Czytam dalej.Co to za krzyk? Światło, co
się dzieje?... Tańcz, Louie, wstań i
tańcz, jesteśmy bezpieczni, ty i
ja! Tańcz, Louie!!!
[ Dodano: Wto 13 Lip, 2010 ]Widzisz, miałem rację. To szlifowanie to była kula w płot. I się pojawiają teraz na maksa grafomańskie metafory, które nic nie znaczą. Serce, uczucia to nie wasz największy problem. Problem z głową, intelekt, jeśli już ma coś szlifować niech się za mózg zabierze. " Pozwól delfinowi oszlifować Twój mózg", O mój boże, to nawet jako hasło reklamowe nie brzmi.Widzisz cień? Nie patrz w
tamtą stronę, ostrzegam cię.
Patrz w niebo, pozwól Delfinowi
oszlifować twoje serce.
Szlifowanie nie koi cierpienia ono je powoduje.Ukoić
cierpienie.
Ok, czyli tak, mamy osobę z autyzmem, które prosi o wstawiennictwo swojego wyimaginowanego przyjaciela Louiego u Delfina, niebiańskiego wyzwoliciela. Zaraz umrę.Rozkaż tej ciemnej
smudze, żeby wyszła z pokoju.
Rozkaż Delfinowi ściągnąć
ciężkie okowy z moich barków.
Jakiś indianin? Będą arabowie?Wezwij wielkiego dumnego Orła,
Mało oryginalne. Odsyłam do dyskografii zespołu Ich Troje.Cień znów wrzeszczy.
Tańcz, Louie, tylko tak możemy
być bezpieczni. Popatrz, jak
niebo otwiera się przed nami,
nie ma ścian, nie ma granic.
[ Dodano: Wto 13 Lip, 2010 ]Szept, na upartego, może dłonie jedynie ogrzewać, jeśli mówiąc, chuchasz na nie.Mój szept głaszcze twoje
ciepłe dłonie.
Jak wam się udało uciec? Tekst o tym nie mówi? Delfin? Nie żyjecie?Moje stopy są
nareszcie wolne, wirują cichutko
tuż obok twoich. Poruszam się
bezszelestnie, zobacz, jestem
niczym wąż. Jak możesz
twierdzić, że krzyczę? Cień
zniknął, podejdź Louie, pokażę Ci
coś. To kawałki tektury. Tektura
ma kolory, każdy mieni się
podobnie jak Delfin. Uważaj,
wyciągnę teraz rękę i … bach!
Równie dobrze mogłaś napisać, że wszystko to gwiazdy. Nikt tego nie kupi, serio.Wszystkie spadają, podobne do
błękitnej lawiny, ale tak
naprawdę to gwiazdy.
[ Dodano: Wto 13 Lip, 2010 ]To niemożliwe. Niebo się rozpadło, niebo w którym był ten Delfin, którego pomocy oczekiwałaś. I co nagle ty jesteś wolna, niebo się rozpadło, czyli też delfin, i on także miał częściowo elementy twojej duszy? Czyli co, był częściowo tobą bo zawierał w sobie twoją istotę? Czyli wołałaś o pomoc do siebie? Mało tego widzę tu panteizm, gdzie ty jesteś teo. Masz jakiś problem z głową, w której musiałas ten świat stworzyć tak w ogóle, więc odwołujesz się do części swojej istoty (delfina), uwalniasz się czym detonujesz rzeczywistość/ świat, który składa się z ciebie. Doprowadzasz do autodestrukcji i zostają tylko kawałki twojej cierpiącej duszy? Chyba powrócę do narkotyków, zapomniałem już jak to jest fajnie mieć takie jazdy.Widzisz,
jak rozpada się niebo? Na milion
drobnych kawałków. A każdy z
tych kawałków mieści w sobie
moją okaleczoną duszę,
każdy z
tych kawałków zna moje ślepe
oczy. Ale niebo wie, że ja nie
jestem ślepy, Louie, niebo wie.
Podsumowując. Chciałem pierwszy raz zinterpretować tekst w całości, prawie mi się udało, ale cel miałem jeden. Żeby pokazać jak ważny w literaturze jest sens. Ten tekst jest poetycki, pretensjonalny. Większość utworów na wery, po takiej samej analizie, również okazałoby się stekiem bzdur opakowanym w grafomańskie metafory i porównania. Literatura to prawie matematyka, interpretacja tekstu także. Są wzory, wartości założenia. Wy pisząc, bo nie zwracam się tylko do autora lub (raczej) autorki tego tekstu, nie macie tego świadomości. Ale rozbiór logiczny nie pozostawia złudzeń. Ten tekst jest fatalny. Źle napisany. Jest jedno niezłe porównanie. Nota-0.1 na 10.0 . W ogóle modne jest pisanie o zaburzeniach psych. na for. lit. Na wery jest jedno opowiadanie schizofrenika. Ciekawe czy zgadniecie które.
3
Ok., analiza była dogłębna. Wzruszyłam się i poszło mi w pięty. Pomimo „uprzejmych” uwag, aby nie weryfikować komentarzy, jakoś muszę się przyczepić.
Tak, czytałam Grudzińskiego (jest w tym coś złego?), ty natomiast chyba się wychowałeś na „Mein Kampf”. Jeśli uważasz się za tak rezolutnego, to daruj sobie powtarzanie co krok „lol”, bo to lekko infantylne.
A musi? Dla niego wnosi, bo jest, dla ciebie nie musi wcale.
Podsumowując. Z resztą się zgadzam – spieprzyłam, ale nie do końca. Doceniam krytykę, wszak prawdą jest, że to właśnie ona nas kształtuje. Ale skup się na uwagach odnośnie tekstu, a nie obrażaniu innych. A które to opowiadanie schizofrenika? Chyba twoje powyższe wypowiedzi. A jeśli rozmawiamy o autyzmie, to się tego trzymajmy i nie zbaczajmy z tematu, bo schizofrenia to całkiem inne schorzenie, jeszcze raz polecam literaturę psychologiczną. Coś mam wrażenie, że dla ciebie odpowiedni byłby Freud (pomijając Hitlera, naturalnie).
polishbritpoper pisze:Lol, na bank czytałaś Grudzińskiego. Btw. twarze pochylą się nade mną- chodziło o pars pro toto? Może lepiej, twarz znów pochyli się nade mną.
Tak, czytałam Grudzińskiego (jest w tym coś złego?), ty natomiast chyba się wychowałeś na „Mein Kampf”. Jeśli uważasz się za tak rezolutnego, to daruj sobie powtarzanie co krok „lol”, bo to lekko infantylne.
Louie z dużej litery, chłopczyku.Tylko, że ten loui poza tym, że jest, nic nie wnosi.
A musi? Dla niego wnosi, bo jest, dla ciebie nie musi wcale.
Błąd. Dzieci autystyczne nie mają wcale ochoty nic sprawiać. To jest akurat problem drugiej strony, która na siłę chce się wedrzeć do ich świata. Trochę psychologii poczytaj.Ślepe na "ich kształty"? Sorry to wasz świat ma problem z naszym, sprawcie żebym się z wami solidaryzował. Empatia-> zrozumienie. Na razie działacie mi na nerwy świry.
A ja do show w stylu „Taniec z gwiazdami”- doskonale nadajesz się na czarną owcę, jaką teraz propaguje każdy program tv.Mało oryginalne. Odsyłam do dyskografii zespołu Ich Troje.
Proponuję zająć się własną głową, zwłaszcza jeśli jesteś narkomanem na detoksie. Tak na marginesie, to nie jest powód do dumy, a tym bardziej do chwalenia się.Masz jakiś problem z głową, w której musiałas ten świat stworzyć tak w ogóle, więc odwołujesz się do części swojej istoty (delfina), uwalniasz się czym detonujesz rzeczywistość/ świat, który składa się z ciebie. Doprowadzasz do autodestrukcji i zostają tylko kawałki twojej cierpiącej duszy? Chyba powrócę do narkotyków, zapomniałem już jak to jest fajnie mieć takie jazdy.
Podsumowując. Z resztą się zgadzam – spieprzyłam, ale nie do końca. Doceniam krytykę, wszak prawdą jest, że to właśnie ona nas kształtuje. Ale skup się na uwagach odnośnie tekstu, a nie obrażaniu innych. A które to opowiadanie schizofrenika? Chyba twoje powyższe wypowiedzi. A jeśli rozmawiamy o autyzmie, to się tego trzymajmy i nie zbaczajmy z tematu, bo schizofrenia to całkiem inne schorzenie, jeszcze raz polecam literaturę psychologiczną. Coś mam wrażenie, że dla ciebie odpowiedni byłby Freud (pomijając Hitlera, naturalnie).
No i dlatego właśnie się cieszę - że przyczyniłam się do jakiegoś ważnego odkrycia naukowego (bez sarkazmu).Chciałem pierwszy raz zinterpretować tekst w całości, prawie mi się udało, ale cel miałem jeden. Żeby pokazać jak ważny w literaturze jest sens.
4
Ale ja tu nikogo nie obrazam, tym bardziej autystycznych dzieci. A tekst o opowiadaniu, które wrzuciła osoba chora psychicznie był luźną uwagą i nie ma nic do autyzmu. Źle zrozumiałaś, uważam, że jesteś nadwrażliwa. Miałem zamiar pomoc, nie obrażać, odnoszę się do TEKSTU, nie autora. Zdystansuj się do własnego opowiadania, popraw je i zobaczysz, że będzie lepsze.
[ Dodano: Wto 13 Lip, 2010 ]
Z grudzińskim chodziło mi o to: proces uczenia autystycznego dziecka "świata dorosłych" z procesem zlagrowania. Zestawiać sceny przesłuchań przez NKWDzistów z terapią w ośrodkach pomocy. Itd. pojechać taką pararelą. Gdybyś miała lepszy warsztat, przecież to świetne by mogło być, oryginalne, świeże. A nie jakiś poetycki bełkot. Wiesz ile emocji byś uwolniła? Jaki twój tekst byłby autentyczny? Przecież wszyscy w pewnym sensie żyjemy w psychiatryku, wmawia się nam coś, chce sie nas wtłoczyć w gotowe formy itd. Ludzie by to zrozumieli i kupili. Serio przemyśl to.
[ Dodano: Wto 13 Lip, 2010 ]
[ Dodano: Wto 13 Lip, 2010 ]
Z grudzińskim chodziło mi o to: proces uczenia autystycznego dziecka "świata dorosłych" z procesem zlagrowania. Zestawiać sceny przesłuchań przez NKWDzistów z terapią w ośrodkach pomocy. Itd. pojechać taką pararelą. Gdybyś miała lepszy warsztat, przecież to świetne by mogło być, oryginalne, świeże. A nie jakiś poetycki bełkot. Wiesz ile emocji byś uwolniła? Jaki twój tekst byłby autentyczny? Przecież wszyscy w pewnym sensie żyjemy w psychiatryku, wmawia się nam coś, chce sie nas wtłoczyć w gotowe formy itd. Ludzie by to zrozumieli i kupili. Serio przemyśl to.
[ Dodano: Wto 13 Lip, 2010 ]
Błąd ale twój. Nie chodzi mi o dziecko autystyczne. Chodzi mi o BOHATERA TEGO OPOWIADANIA. Czytelnik powinien go lubić albo chociaż z nim sympatyzować, czuć jakąś więź, rozumieć go. Jeśli nie, tekst będzie do kosza.Dzieci autystyczne nie mają
wcale ochoty nic sprawiać. To
jest akurat problem drugiej
strony, która na siłę chce się
wedrzeć do ich świata. Trochę
psychologii poczytaj.
7
Sorry, faktycznie - na moje usprawiedliwienie, jestem w pracy. Dlatego nie bardzo jestem w stanie się skupić.polishbritpoper pisze:Ale ja tu nikogo nie obrazam, tym bardziej autystycznych dzieci. A tekst o opowiadaniu, które wrzuciła osoba chora psychicznie był luźną uwagą i nie ma nic do autyzmu. Źle zrozumiałaś, uważam, że jesteś nadwrażliwa. Miałem zamiar pomoc, nie obrażać, odnoszę się do TEKSTU, nie autora.
9
Ja dorzucę tylko zdanie dziecko autystyczne często ma w rzeczywistości mało wspólnego z przypadkami opisywanymi w literaturze fachowej. Najczęściej opisywane są kolejne etapy zaburzeń. Nie ma dwóch identycznych przypadków autyzmu są tylko cechy wspólne wystepujące obok innych zupełnie różnych u poszczególnych dzieci. Jeszcze jedna ważna rzecz nikt nie ma pojecia jaki tok myślenia przyświeca tym dzieciakom. Wierzcie mi wiem o czym piszę.
[ Dodano: Wto 13 Lip, 2010 ]
edit
jedno
[ Dodano: Wto 13 Lip, 2010 ]
edit
jedno
10
nie bez znaczenia to cytuję, ponieważ do tego fragmentu tekst był niejako odezwą (poetycko sformułowaną), do wyimaginowanego bohatera Louiego, a tu nagle narracja zmienia się na zwrot narracyjny (już nie odezwa) i burzy odbiór, stawia znak zapytania nad dotychczasowym stylem.Mówię do ciebie. Mój szept głaszcze twoje ciepłe dłonie.
siada?Staje obok mnie każdego dnia, sadza na swoich kolanach.
Ogólnie ten tekst byłby doskonały w jakiejś powieści, ale pisanej już innym językiem, nie tak ja ten fragment. Widzę to jako krzyk, odezwę do nieistniejącego przyjaciela, podczas którego odbywa się rzeczony taniec przy drzwiach (co swoją drogą niesie świetną informację, dlaczego tam jest bezpiecznie: czyżby kamery nie zaglądały w te miejsce?) Ale gdyby całość była tak poetycko napisana, padłbym znużony - nie mniej, sam w sobie fragment jest świetny, gdy spojrzę na niego właśnie jako na "szał" bohatera, swoisty napływ emocji (i złych i dobrych - bo smutek tu przeplata się z radością). Nie wiele tu psychologii (jest raczej onirycznie) i aż żałuję, że nie mogę tego zestawić w kontekście opowiadania z większą całością.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
12
Psychologia? Nie, nie bardzo. Rozbudowana metafora i tyle. Przynajmniej z mojej perspektywy. Nie, rzeczywiście, trochę spłycam. Coś pewnie chciałaś przekazać.
Tylko trochę to utopiłaś... Język jest ładny, poprawny, plastyczny. Co jest nie tak? Jest dość... bełkotliwy. Bełkot potrafi być piękny i wzbudzać emocje, ale musi mieć jakieś akcenty, symbolikę, uderzać, skupiać się na czymś, dawać czytelnikowi dotknąć problemu, cokolwiek. U Ciebie jest ładnie, płynnie, spójnie i nudno.
Są momenty dobre. W których można się zagłębić, ale są także sztampowe i mętne kawałki, że się odechciewa. Dla mnie też dużo patetycznych słówek i podniosłego tonu (te orły, przepraszam Orły, gwiazdy itd.) zabija emocjonalność. Czyni ją sztuczną. Nie mówię, żeby wszystkie takie motywy wywalać czy coś. Nie. Czasem można wziąć jakiś element, uderzyć w taką strunę, zogniskować spojrzenie czytelnika na Orle (może być nawet na ORLE), ale to musi być przemyślane.
Taki potok słów mnie nie przekonuje.
Wierzę, że nie pisałaś dla samego "olśnienia czytelnika bogatą metaforyką", ale trochę tak wyszło. Myśli gdzieś uciekły, zostały przyduszone przez nadmiar słów.
Mi się ten tekst nie spodobał, aczkolwiek muszę przyznać, że warsztat (a przynajmniej tę jego część, którą mogłaś tu zaprezentować) masz i może jeszcze z tego dużo pięknych rzeczy wyjść.
Pozdrawiam,
Ada
Tylko trochę to utopiłaś... Język jest ładny, poprawny, plastyczny. Co jest nie tak? Jest dość... bełkotliwy. Bełkot potrafi być piękny i wzbudzać emocje, ale musi mieć jakieś akcenty, symbolikę, uderzać, skupiać się na czymś, dawać czytelnikowi dotknąć problemu, cokolwiek. U Ciebie jest ładnie, płynnie, spójnie i nudno.
Są momenty dobre. W których można się zagłębić, ale są także sztampowe i mętne kawałki, że się odechciewa. Dla mnie też dużo patetycznych słówek i podniosłego tonu (te orły, przepraszam Orły, gwiazdy itd.) zabija emocjonalność. Czyni ją sztuczną. Nie mówię, żeby wszystkie takie motywy wywalać czy coś. Nie. Czasem można wziąć jakiś element, uderzyć w taką strunę, zogniskować spojrzenie czytelnika na Orle (może być nawet na ORLE), ale to musi być przemyślane.
Taki potok słów mnie nie przekonuje.
Wierzę, że nie pisałaś dla samego "olśnienia czytelnika bogatą metaforyką", ale trochę tak wyszło. Myśli gdzieś uciekły, zostały przyduszone przez nadmiar słów.
Mi się ten tekst nie spodobał, aczkolwiek muszę przyznać, że warsztat (a przynajmniej tę jego część, którą mogłaś tu zaprezentować) masz i może jeszcze z tego dużo pięknych rzeczy wyjść.
Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"