136

Latest post of the previous page:

Zith pisze:. Czy sukcesy na tym polu ułatwiają poznawanie sław?
pani Grochola mnie pochwaliła - za okładkę ;)
znaczy kojarzy kto ich głównonurtowców na listach podgryza ;)

137
I chyba to jest odpowiedź na pytanie o sens pisania: odkuc sie od dna, od szarej masy, która stanowi tłum bezosobowych numerów PESEL.

Marzą nam sie gwiazdy, w przenośni i dosłownie. Chcemy obcowac z cudami i samemu je tworzyć. nam sie bajki snią i chcemy je spełnić. Ale czy złapanie króliczka to to samo co gonienie go? A może jak sie go juz złapie to okazuje sie, że to tylko przerośniety szczur był i tyle?

każda odpowiedź rodzi kolejne pytania. Chyba jednak lepiej śnić swoje sny o potędze, bo one przynajmnie nie porastają pleśnią, nie rosna na krwi, pocie i łzach, tylko na myślać, słowach i snach. marzenia są pieknę tylko dlatego, że są marzeniami i niczym więcej. gdy sie ziszczaja podlegaja juz prawom rzeczywistego swiata i nie są czystymi, niewinnymi ideami. Już nie "sumsum cordae!", tylko "jakże mi ciąży to 6,5 G!". ;)

Większość z nas: niby-pisarzy, prawie-twórców, jakby-autorów i chyba-artystów pisze lub przynajmniej tworzy we własnej głowie owe światy cudów i historie niemozliwe weń sie dziejące tylko po to, by nie zwariowac od Szarości i miec zawsze dokąd uciec przed bólem istnienia.

Wszyscy artyści do końca nie przestają bowiem być dziećmi.

I dobrze.

Bądźcie jak dzieci, bądźcie jak dzieci... - powiedział kiedyś, ktoś mądry.

140
Andrzej tylko rzucił hasło o kasie i juz go chcieliscie rwac końmi. Potem poszły teksty o tym, że będac sławnym samemu mogłoby sie miec do czynienia ze sławami i być dla nich równie waznymi personami. Próżność aż puchnie.

A ja tylko z gorycza stwierdzam, że może wcale tego tak naprawde nam nie trzeba bo stoi za tym tyle trudu, że owoce, gdy juz je zbierzemy straca swój słodki smak. Może tak naprawdę to chcemy sobie tylko pofantazjowac i oderwac się od szarej rzeczywistości?

I jak? Za to tez mnie kamienowac chcecie? Że może nie prawda?

141
Lu: wyLUzuj :-) Nikt cię kamienować nie chce, tylko spoza kwiecistości wypowiedzi jej sens trudno było dojrzeć. Możeć to znak, że z waści literat jest :-)

142
Albo raczej grafoman.

Sam nie wiem. Jesli nauczycielka polskiego w czwartej klasie podstawówki oficjalnie odmówiła odbierania moich wypracowań, nawet na sprawdzianach, jesli miały więcej niż 1 strone tekstu A4 to pomyśl, co jest teraz? To hcyba rzeczywiście grafomania. Ale czy twórcza, czy jałowa, to zalezy od czytelników.

A no własnie? Puk, puk? Czytelniku? Jak tam? Widze, że jeszcze zyjesz, Malik? Chyba nie było tak znowu źle?

144
jak juz, gdzieś mówiłem - buc jestem i dobrze o tym wiem.

Istnieje z premedytacją, ostentacyjnie. Ale z pisaniem, to może rzeczywiście czasem motam za bardzo. Miałem dziś wrzucic jeden tekst, ale złapałem sie sam, że pokręciłem go za bardzo i musicie zaczekać pare dni. Dla ciebie, padaPada, to chyba i tak nie wielka strata? I tak mnie nie lubisz.

145
Lu pisze:jak juz, gdzieś mówiłem - buc jestem i dobrze o tym wiem.
Lu pisze:Dla ciebie, padaPada, to chyba i tak nie wielka strata? I tak mnie nie lubisz.
Ile ty masz lat? Tylko się popłacz. Nie chodzi o ciebie personalnie, tylko o kwiecistość stylu. Dla mnie męcząca. Podwójnie - w czytaniu i w ewentualnym pisaniu. Ale pewnie może się przydać. Zawsze łatwiej wycinać zbędne kawałki niż na na siłę dopisywać nowe. Tak czy inaczej przydałoby się, żebyś to jakoś skanalizował, bo po prostu nie potrafię się przebić przez ten chaos słów. ;)
Leniwiec Literacki
Hikikomori

146
Masz bardzo niskie poczucie wartości :D

Wyzywasz się od buców i przejmujesz się wszystkimi wypowiedziami... Głupie podejście do tematu ;) Wyluzuj, koleś. Wyluzuj...

147
W opowiadaniu, które wrzuciłem na forum tez tak było, czy tylko moje posty maja taką formę? Pytam serio, z ciekawości.

A nawiązując do tematu na Hyde Park'u - Syndrom Dr. House'a - to chyba nie da się jednak oddzielić odbioru tekstu od odbioru jego autora: lubisz oba albo obu nienawidzisz. Przynajmniej wiekszość tak twierdzi.

149
Lu pisze:I chyba to jest odpowiedź na pytanie o sens pisania: odkuc sie od dna, od szarej masy, która stanowi tłum bezosobowych numerów PESEL.
cóż jest to jeden z zawodów zaspokajających potrzebę elitarności.
jeśli ktoś ją posiada...

bycie pisarzem jest cool bo jest takich kolesi kilka tyś w kraju i każdy jest dziwem jak żyrafa w ZOO.
Ale czy złapanie króliczka to to samo co gonienie go?
trzeba złapać i biedź za kolejnym? ;)
nałpac worek, odstawić do skupu, zainkasować i wracać do łapania.
Chyba jednak lepiej śnić swoje sny o potędze, bo one przynajmnie nie porastają pleśnią, nie rosna na krwi, pocie i łzach, tylko na myślać, słowach i snach.
weź się obudź i do roboty ;)
marzenia są pieknę tylko dlatego, że są marzeniami i niczym więcej. gdy sie ziszczaja podlegaja juz prawom rzeczywistego swiata i nie są czystymi, niewinnymi ideami.
Ło w mordę.

Tak, jak się ma jedno marzenie to jego realizacja może faktycznie zdołować.
Jak sie ma kilka i się je zrealizuje to podobnie...

Dlatego marzenia trzeba konsekwentnie realizować i wymyślać kolejne szczyty do zdobycia. Na tym polega źycie, praca człowieczeństwo etc.

pisałem: jedna książka to jeden szczyt - a z tego szczytu widać ogromny łańcuch górski do zdobycia.
Większość z nas: niby-pisarzy, prawie-twórców, jakby-autorów i chyba-artystów pisze lub przynajmniej tworzy we własnej głowie owe światy cudów i historie niemozliwe weń sie dziejące tylko po to, by nie zwariowac od Szarości i miec zawsze dokąd uciec przed bólem istnienia.
aaaa....

ból istnienia może mieć licealista którego gnębią belfrzy, olewają dziewczyny i który ma pusto w kieszeni. i dorośli pisarze którzy szukają usprawiedliwień dla swojego alkoholizmu i impotencji twórczej.

Jak byłem młody to faktycznie uciekałem w pisanie i czytanie.

Teraz piszę bo lubię tę robotę. Moi belfrzy są już jedną nogą w krainach wiecznego śledztwa, dziewczyny przestały mnie olewać (ale mi to zwisa bo już mam żonę). I w kieszeni coś się znajdzie.

Piszę, odkładam, pojechałem za tę kasę na Gotlandię z rodziną, połaziłem po zaułkach Visby.

I zamiast boleć nad brakiem wiz do USA cieszę się bo życie jest świętem!!!

Dzieci drogie. Rozejrzyjcie się wokoło. Jesteście młodzi, zdrowi i żyjecie w najlepszym okresie w historii tego kraju. Macie możliwości o których ja mając 14 lat nie mogłem nawet marzyć. Zamiast walić smuty zacznijcie łapać te króliki. Bo i dużo ich dziś na naszej łące i tłuste.

Chcecie poczuć ból istnienia to bilet na PKS i wio na Ukrainę. Przeżyjcie tam miesiąc za ukraińską średnią krajową.

A światy pełne cudów tworzę żeby innym było wesoło i przyjemnie poczytać. Żeby za te 3 dychy wywalone w księgarni mieli trochę frajdy i rozrywki.

Bądźcie jak dzieci, bądźcie jak dzieci... - powiedział kiedyś, ktoś mądry.
przypomnij sobie cytat i podaj źródło ;)

150
Navajero pisze:IMO nie, nawet stosując te same środki warsztatowe, każdy pisze inaczej. Jeśli weźmiemy dwóch znakomitych pisarzy, równie dobrych warsztatowo to ich pisanie nie będzie się od siebie różniło ( mam na myśli sposob pisania, nie temat)? Otóż będzie... Bo nawet tę samą historię każdy opowiada inaczej, także stosując te same co "konkurencja" środki wyrazu.
Moja wina, bo użyłam sformułowania, nie konkretyzując o co mi chodzi. Przez „indywidualne środki wyrazu” chciałam powiedzieć „wyrażanie indywidualnego sensu pisania”. Oczywiście, że każdy opowiada i pisze inaczej. Właśnie tego nie wolno nam stracić.
Każdy z nas pisze z jakiegoś powodu (chyba że naprawdę większość pisarzy pisze dla zysku, albo dla zabawy po prostu, bo tak fajnie jest napisać kolejną powieść o Bondzie). Może lepiej będzie na przykładzie. Dajmy na to: pisarz chce swoją powieścią oświecić ludzi, że świat jest pełen duchowej miłości. Przychodzi redaktor i mówi mu, że to i to zdanie nie jest poprawne. On się zgadza i może je zmienić, ale zachowuje sens, który mu przyświeca, zarówno pod względem stylu, który rozwija, jak i przekazywanej filozofii.
Nie każdy od razu ma skonkretyzowany i nazwany styl. Jednak wydawnictwo godzi się na druk. Przychodzi redaktor z mnóstwem uwag, nowicjusz godzi się na większość i po latach widzi jak tą decyzją wycofał się ze swojej wizji. Tekst przestał być „jego” pod względem wyrazu - na pewnym poziomie już nie wyrażał tego, co pisarz chciał.
Czasami coś jest nie nazwane przez nas, czasem robimy coś na intuicję i bardzo ważne jest, żeby o tym pamiętać. Jeśli redaktor mówi o błędzie, trzeba go przeanalizować i zestawić z tym naszym intuicyjnym – indywidualnym czymś. Żeby zostać sobą i rozwijać się tak, jak my chcemy, a nie jak nakazują czytelnicy, moda czy co tam jeszcze.

Pisarz musi dojrzewać wolno, musi być świadomy (swoich celów, siebie, plusów i minusów swoich powieści). Bez głębokiej świadomości może pisać tylko harlequiny sprzedawane w kiosku ruchu. Wszystkie wskazówki redakcyjne powinny dawać mu odpowiedź na pytanie: „czy już osiągam, co zamierzyłem?”
Navajero pisze:Natomiast istnieje pewna bariera psychiczna która nie pozwala nam spojrzeć na tekst przed drukiem, w taki sam sposób kiedy widzimy go już w książce/ piśmie.
Dlatego właśnie książce powinno się dać czas i pisać ją na spokojnie i długo, by móc przede wszystkim wyrazić to, co się chce i w taki sposób, jak nam potrzeba. Rozumiem, że i tak po druku widzi się powieść inaczej, ale na logikę wydaje mi się, że można ten pewnego rodzaju „poznawczy dysonans” zmniejszyć.

Gdybyśmy sobie nie pobłażali, wszyscy bylibyśmy Grassem, Proustem i Lessing.

151
JD pisze:
Gdybyśmy sobie nie pobłażali, wszyscy bylibyśmy Grassem, Proustem i Lessing.
Pytanie tylko czy chcemy nimi być? Kocham Aragona, Dostojewskiego i Schulza, tylko, że delikatnie mówiąc to nie są najpoczytniejsi autorzy. Innymi słowy: pisać najlepiej jak potrafimy czy tak by sięgnąć nakładu Grocholi lub Browna?
http://tiny.pl/h72vc

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”

cron