16

Latest post of the previous page:

rozróżnijmy te "nie wiem co dalej":

a) piszemy i zablokowaliśmy się na jakiejś scenie ale mniej więcej wiemy co będzie później. Wtedy należy tę scenę po prostu zostawić - niech sobie dojrzewa w głowie a w tym czasie pisać to co było dalej.

b) kompletnie nie wiemy co dalej. Jest to oznaka że za wcześnie zabraliśmy się do roboty.

17
Iskra pisze:Wenta potrafi być kapryśna, coś o tym wiem ;)
jakbym czekał na wenę to musiałbym oganiać się szablą przed komornikami...
Albo bank by mie zlicytował.

19
padaPada pisze:Wena to wymówka dla lenia.
Toć to obraza Bogów Pisarstwa!
BMF pisze:Faktem jest, że pisząc "czekamy aż wróci" leżenia do góry brzuchem absolutnie nie miałem na myśli. To jest dzieło twojej nadinterpretacji, którą tak kochasz. Miałem na myśli, że nie ma co się spinać w sobie, siadać i na siłę pisać, pisać, pisać, bo gówno z tego wyjdzie tak czy siak i wpędzi nas to w jeszcze większą deprechę. Sprawdzone empirycznie.
Czekając aż wróci nic nie robiąc == leżeć do góry brzuchem. Wielki Pisarz winien odczytywać metafory, nawet te proste i oczywiste.
Pisać, pisać, pisać to niekoniecznie robić coś pożytecznego. Możesz ulepszać swoje teksty w pozytywny sposób nie tylko wymyślając, albo kontynuując wątki. Możesz poprawiać uprzednio zapisane stronice, możesz czytać sobie na głos opisy, szlifować, dopieszczać. Możesz też pisać równolegle inny kawałek, lub zupełnie inny tekst. Jest multum możliwości, by coś robić. No ale niektórzy wolą artystycznie "czekać" na natchnienie.
Victory is mine!

20
Z własnego doświadczenia - Autor zawsze ma coś do zrobienia. Jeśli nie ma pomysłu na dalszy ciąg swojej opowieści, to zawsze może coś poprawić, przeczytać lub przejrzeć materiały.
Brak weny, to zwykły wybieg takich leni jak ja, którym się po prostu nie chce. Chociaż ja to nazywam ładowaniem akumulatorów i nie zwalam na brak pomysłów.
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz

21
Stewie pisze:No ale niektórzy wolą artystycznie "czekać" na natchnienie.
No, dobra. Ale to już chyba raczej nie nasz problem ;)
"Siri was almost sixteen. I was nineteen. But Siri knew the slow pace of books and the cadences of theater under the stars. I knew only the stars." Dan Simmons

22
A co z przegięciem w drugą stronę? Miał ktoś z Was taką sytuację: pomysłów mnóstwo, najchętniej zabralibyśmy się za wszystko naraz...

23
Proponuję robienie notatek na gorąco, a potem zabieranie się za wszystko po kolei ^^
"Siri was almost sixteen. I was nineteen. But Siri knew the slow pace of books and the cadences of theater under the stars. I knew only the stars." Dan Simmons

24
Takie sytuacje sie tez zdarzają- ja w tej chwili mam 3 zaczęte opowiadania a sprawy rodzinne i mój własny syn blokujacy komputer nie pozwalają mi pomyłsów zapisać (odkad przerzuciłam sie na kompa nie piszę na papierze i nagminie u nas w domu giną długopisy). Jednak jak dotre do kompa, będę pisać pisać, ...az weny zabraknie. :D
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

25
taa, niech się syn cieszy, ze ma okazję w ogole byc na kompie. Jak mojemu ojcu sie jakas gra spodobala, to jak wracal z pracy gral az prawie zasypial. ja w tym czasie oczywiscie "mialem odrabiac lekcje" czy takie tam rzeczy :)
[img]http://www.cdaction.pl/userbar/strona/userbar/15j3pcp0_user6.jpg[/img]
----------------------------------------------------------------------
[img]http://www.cdaction.pl/userbar/strona/userbar/15j3phuz_userbar(2)b.jpg[/img]

26
BMF pisze:Proponuję robienie notatek na gorąco, a potem zabieranie się za wszystko po kolei ^^
To dobry sposób, ja zazwyczaj, jak mam przebłysk myślowy, a nie jestem w stanie przelać tego na papier teraz i natychmiast, to piszę skróty myślowe na zmiętolonym skrawku papieru i do tego później wracam. Jeśli umiejętnie streści się swój pomysł, np. za pomocą popularnej ostatnio "mapy myśli", to kiedy powróci do swoich notatek, nie ma mowy, by wizja straciła na świeżości. Swego czasu też wyjmowałam telefon i po prostu nagrywałam się na dyktafonie! ale się potem śmiałam, obserwując niczego nieświadomych nieśmiertelników, z popłochem umykających mi z drogi, kiedy byłam w trakcie ważenia słów podczas opisywanej przeze mnie sceny zmysłowej...
A gdy już wrócisz, to usiądę Ci na kolanach, oprę moje dłonie na Twoich ramionach i będę całować Twoją twarz. Kawałek po kawałku. Obiecaj mi, że mnie nie rozbierzesz, zanim skończę...
J. L. Wiśniewski

27
a ja odkryłam ostatnio ciekawą rzecz u siebie. Stanęłam na czternastym rozdziale swojej drugiej książki i za olerę nie mogłam ruszyć dalej. Niby wiedziałam co chcę napisac ale jakos słowa się nie składały. Zaczęłam więc jak zawsze drążyć poprzedni rozdział i jeszcze wcześniejszy i doszłam do wniosku, że źle powiązałam zdarzenia z ostatnich kilku stron i dlatego ciężko mi ruszyć z kontynuacją. Poszperałam więc troche w materiałach źródłowych, odnalazłam błedy, poprawiłam i teraz jakoś mi sie wszystko zaczęło kleić. Ale każdego dnia nawet jak nie piszę wracam do tekstu i w nim szukam natchnienia. Może to głupie ale się sprawdza.
http://atl-niekadyjestrainmanem.blogspot.com/

29
Pracuję obecnie nad pierwszą powieścią i stosuję radę, jaką przeczytałem w pewnej książce - czy jest wena, czy nie ma (a częściej to nie ma niestety) codziennie ustanowić sobie jakiś pułap stron i się go trzymać. Nawet jeśli będzie się to wydawało kompletnym gównem, to próbować za wszelką cenę skończyć pierwszy szkic. Najważniejsze to mieć materiał do pracy, a pierwszy szkic można później szlifiować do oporu. W ten sposób w ciagu miesiąca udało mi się zrobić około połowy pierwszej wersji powieści. Jakość taka sobie, ale wierzę, że wszystko można naprawić. Pisać na gorąco, poprawiać na zimno:). Jak powiedziałem, to moja pierwsza powieść, więc powyższe uwagi są jeszcze nie do końca sprawdzone w praktyce, jak na razie jednak działa.

(Trzymam się 6 stron minimum, co nie jest dużo i każdy może dać radę. W ten sposób nawet w 3 miesiące można się wyrobić, a przecież nieraz, jak się człowiek rozkręci, to można zrobic 10, albo więcej stron.)
http://jasna-polana.blogspot.com/

30
Macaco, dzięki takiemu podejściu właśnie człowiek się programuje na pisanie. :) Z czasem zasiada się już do pracy automatycznie i nie zwraca uwagi na to ile już właściwie napisał. Sądzę, że to jedyny sposób na trwały sukces w tym fachu, w połączeniu z konsekwentnym uzupełnianiem swojej wiedzy ogólnej i robieniu notatek na boku, kiedy nad głową zalśni nam zapalona żaróweczka. ;)
A gdy już wrócisz, to usiądę Ci na kolanach, oprę moje dłonie na Twoich ramionach i będę całować Twoją twarz. Kawałek po kawałku. Obiecaj mi, że mnie nie rozbierzesz, zanim skończę...
J. L. Wiśniewski
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”