Latest post of the previous page:
Jedziesz tak potwornymi uproszczeniami i stereotypami rodem z głupich dowcipów, że nie wytrzymałem, wybacz.Albowiem, odnosząc się jedynie do drobnej kwestii, którą podniosłeś:
Człowieku, Angole mają swoich rozbawiaczy, my mamy swoich. Ale co do poważnych filmów, wybacz, opowiadasz po prostu bzdury, żeby nie napisać dosadniej. My mamy Kutza i śląską trylogię, ale oni mają choćby Kena Loacha i jego filmy w rodzaju "Kesa". My mamy np. Jana Jakuba Kolskiego, ale oni mają Petera Greenawaya. Chcesz mi w twarz powiedzieć, że przeciętny Angol, z którymi rozmawiasz, rozumie np. "Zet i dwa zera" albo "Księgi Prospera", a nie rozumie "Pograbka"?las dusz pisze:Film polski w najlepszym wydaniu? Znaczy się jaki? Bo to, co kręcimy jest rozumiane wyłącznie przez nas. Puściłem raz angolowi film polski (z napisami oczywiście). W miejscach, gdzie ja zanosiłem się śmiechem czy podejmowałem refleksję, on patrzył na mnie jak na kosmitę. Kompletnie nic nie rozumiał, bo rozumieć nie mógł. Trzeba żyć w polskiej rzeczywistości, by pojąć nasze filmy. Musiałem mu po kolei wytłumaczyć, to wtedy mniej więcej zajarzył co i jak.
Ręce opadają, jak się czyta twoje wizje pisarstwa czy różnic kulturowych. Pisz i wydawaj, powodzenia, ale przynajmniej nie utrwalaj nieprawdziwych a szkodliwych stereotypów, dobra?