Nightfall`s Tower - rozdział 2

1
2
wwwNo i stało się. Nim nastał świt, a słońce zdążyło zamienić się miejscami z księżycem i zawitać na nieboskłonie, wyjechałyśmy maminym mitsubishi z miasta i mknęłyśmy niemal pustą szosą w stronę tajemniczego miasteczka Nightfall’s Tower. Otworzyłam okno od strony pasażera, by wreszcie móc bezstresowo nacieszyć się rześkim powietrzem, podczas gdy mama co kilka sekund przyglądała się wyznaczonej na mapie trasie. W radiu akurat grali moją ulubioną piosenkę Ashlee Simpson, „Pieces Of Me”. Byłam tak szczęśliwa z powodu wyprowadzki, że zaczęłam wesoło wtórować wokalistce.
www– To miasteczko niby znajduje się gdzieś na granicy z Kanadą, ale nie ma go na mapie – odezwała się mama, po czym zwinęła mapę i na powrót skupiła się na drodze. – Pojedziemy w stronę Kanady. Może w którymś miejscu miniemy jakąś tablicę informacyjną.
wwwPędziłyśmy dalej pustą ulicą. Patrzyłam oczarowana na przesuwające się za oknem krajobrazy – zielone tereny, gdzieniegdzie usiane ozdobnymi drzewkami i krzewami, wśród których skrywały się prześliczne ceglane domki jednorodzinne. Wydawało mi się, jakbym się znalazła w zupełnie innej bajce. W urokliwym miejscu, z dala od uciążliwych problemów i wrednych ludzi… Bardzo mnie ciekawiło, czy w Nightfall’s Tower będzie tak samo ładnie. Wprost nie mogłam się doczekać, kiedy tam dotrzemy – o ile w ogóle dało się tam dojechać. Z podekscytowania zaczęłam wiercić się w fotelu. Gdzie była ta przeklęta tabliczka z nazwą miasteczka? Czas płynął tak wolno, że upływające sekundy zdawały się przeciągać w nieskończoność...
www– Summer, kochanie, obudź się. Już jesteśmy na miejscu.
wwwGłos mamy uświadomił mi, że musiałam sobie przysnąć, znużona podziwianiem widoków. Ożywiłam się nieco akurat w chwili, gdy mijałyśmy spróchniałą drewnianą tabliczkę. Była tak zniszczona, że musiałam zmrużyć oczy, aby móc odczytać wydrążony w niej napis. Nagle w mojej głowie rozbrzmiał niski i niezwykle głęboki głos, przepełniony złowrogim tonem. Wyraźnie usłyszałam, jak mówi to, co było napisane na tabliczce.
„WITAMY W NIGHTFALL’S TOWER, MIEŚCIE PEŁNYM SEKRETÓW – BO TUTAJ NIC NIE JEST TAKIE, JAKIE BYĆ POWINNO”
wwwZadrżałam. Co to miało oznaczać?
wwwNagle mój entuzjazm przygasł i już nie byłam taka pewna, czy chcę tam zamieszkać. Złapałam mamę za nadgarstek, chcąc jej powiedzieć, żeby zawróciła, ale było już za późno – wjechałyśmy do miasteczka. Odwróciłam się do tyłu i obserwowałam, jak tabliczka coraz bardziej się oddala, robi się coraz mniejsza, aż w końcu całkowicie znika z pola widzenia.
www– Co ci jest, skarbie? Źle się czujesz? – spytała troskliwie mama, niczego nie podejrzewając.
wwwSpuściłam wzrok i pokręciłam głową, czując nadciągającą falę nudności.
www– Nie, wszystko w porządku. Jedź dalej.
wwwJakoś nie miałam odwagi spojrzeć przez okno po swojej prawej stronie, bojąc się tego, co tam zobaczę, ale w końcu ciekawość wzięła górę nad niechęcią. Uniosłam głowę. To samo – zielone tereny, ozdobne drzewka i krzewy, ładne domki jednorodzinne, ludzie wykonujący swoje codzienne obowiązki. Normalka. No, może poza tym, że wszyscy byli poubierani w czarne stroje i wyglądali tak, jakby wybierali się na pogrzeb. Może i jakiś miał się odbyć, ale i tak ci mieszkańcy wydawali mi się dziwni. No i jeszcze to coś, co wyczuwałam w powietrzu, taka aura tajemniczości. Cichy wewnętrzny głos w mojej głowie podpowiadał mi, że życie tutaj będzie bardzo ciekawe. Tak, jasne…
wwwJechałyśmy dalej. W pewnej chwili odwróciłam się i po drugiej stronie ujrzałam wzgórze, na szczycie którego znajdowała się ogromna willa przypominająca stare zamczysko. W niewielkiej odległości od tej willi stała wysoka wieża zbudowana z identycznego kamienia. Kto też mógł mieszkać w takim miejscu?
wwwW końcu mama zatrzymała samochód przy uroczym białym domku z werandą i ogródkiem. Czekał tam już na nas starszy, niski, krępy mężczyzna, zapewne właściciel. Wysiadłyśmy z auta i podeszłyśmy do niego. Uśmiechnął się na nasz widok.
www– O, to zapewne pani Wonda Tamed! – Ruszył nam na spotkanie z wyciągniętą ręką. – Miło mi panią poznać. Nazywam się Henry Nightfall. To do mnie pani wczoraj dzwoniła w sprawie tej nieruchomości.
www– Mnie również miło, panie Nightfall. – Mama uścisnęła mu dłoń, po czym objęła mnie ramieniem. – A to moja córka, Summer.
wwwMężczyzna się do mnie uśmiechnął, jednak był to bardziej wilczy niż uprzejmy uśmiech, taki nieprzyjemny i złowróżbny, od którego aż zjeżyły mi się włoski na karku.
www– Macie, ehm… bardzo ciekawe powitanie dla przyjezdnych. To na tabliczce – odezwała się mama, by przerwać niezręczną ciszę. I całe szczęście, bo myślałam już, że nie zwracała na to zbytniej uwagi.
www– Och, tak, w rzeczy samej – odpowiedział facet, na powrót zwracając się do niej. – Ten napis służy zarówno uatrakcyjnieniu naszego miasteczka, jak i odstraszaniu obcych. No, ale panie to co innego… – Wskazał dom. – Proszę bardzo. Oprowadzę was i wszystko pokażę.
wwwWprowadził nas do środka i otoczył nas przyjemny, chłodzący półcień. Henry i mama ruszyli w prawo, zaś ja, chcąc pozwiedzać we własnym tempie, w drugą stronę. Usłyszałam za plecami głos Henry’ego, opowiadającego mamie historię Nightfall’s Tower.
www– To miasteczko zostało założone przez moich przodków, którzy przybyli na te tereny w tysiąc trzysta trzydziestym trzecim roku. Początkowo była to maleńka osada, ale dosyć szybko się rozrosła. Jadąc przez Nightfall’s Tower z pewnością zauważyły panie dom na wzgórzu, prawda? Wybudował go mój praprapraprapradziad, Augustus Nightfall. Od tamtej pory dom ten zamieszkują coraz to nowsze pokolenia mojej rodziny, da pani wiarę? O, proszę bardzo, tutaj mamy salon, a tu…
wwwDalej już nie słuchałam. Ostrożnie weszłam na piętro po skrzypiących drewnianych schodach i ruszyłam wzdłuż wąskiego korytarzyka pełnego tajemniczych drzwi. Panował tam taki przytłaczający półmrok, przez co poczułam się nieswojo i miałam głupie wrażenie, jakby lodowate zimno objęło mnie od stóp do głów.
wwwZ lekkim wahaniem dotknęłam pierwszych drzwi, a kiedy fala niepewności opadła, otworzyłam je. Pokój mógłby być idealnym gabinecikiem dla mamy. Jedno jedyne okno wychodziło gdzieś na wschód i było zasłonięte żaluzjami, co dawało poczucie prywatności. Pod oknem stało wielkie mahoniowe biurko, a na nim – nie wierzę! – gotowa maszyna do pisania. W prawym rogu stała miniaturowa, przyjemnie szemrząca fontanna, a w lewym – ogromna roślina doniczkowa, która swoją intensywną zielenią nieco ożywiała całą ponurą scenerię.
wwwTak. Mama będzie się tutaj czuła jak ryba w wodzie i na pewno napisze wiele wspaniałych książek.
wwwZamknęłam drzwi i otworzyłam następne. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to ogromne łóżko z baldachimem na tle kremowobeżowej ściany. Ten pokój w całości był utrzymany w jasnej tonacji. Najwspanialsze były w nim cztery rzeczy – łóżko z baldachimem, kryształowy żyrandol na środku sufitu, luksusowa toaletka oraz wyściełający podłogę perski dywan, w którym aż się pragnęło zanurzyć stopy.
wwwTo z pewnością będzie sypialnia mamy. W sumie sama chętnie bym ją zajęła, ale mama bardziej ode mnie zasługiwała na to, by być rozpieszczaną.
Przeszłam do kolejnych drzwi, za którymi znajdował się całkiem zwyczajny pokój z podstawowymi rzeczami – łóżkiem, szafą i biurkiem. To pewnie miała być moja sypialnia. To nic, że wygląda jak wygląda. Trochę się ją przerobi po swojemu i będzie w porządku.
wwwNie potrafiłam otworzyć ostatnich drzwi. Zamek uparcie nie chciał odstąpić, chociaż kręciłam gałką we wszystkie strony. Jaką tajemnicę skrywały te drzwi? Było też całkiem możliwe, że się zacięły, bo już od dawna nikt tam nie wchodził. Zrezygnowałam więc z dalszych prób otwarcia i zeszłam na dół. Może ten dziwak Nightfall będzie wiedział, co zrobić z tym fantem.
wwwNagle usłyszałam jego głos.
www– Ludzie są doprawdy głupi, pani Tamed. Gdzie tylko się da, szukają byle pretekstu, by wywołać wielką aferę. Wie pani, dlaczego tak mało ludzi tu przyjeżdża? Bo ktoś kiedyś wymyślił sobie plotkę, że miasteczko jest nawiedzone, a my potajemnie zgłębiamy arkana czarnej magii i konszachtujemy z demonami. Da pani wiarę? Ale spokojnie, proszę się niczym nie przejmować. To tylko głupie plotki.
wwwCałkiem możliwe, chociaż kto wie?...
wwwPostanowiłam przerwać tę rozmowę, zanim usłyszę więcej dziwnych opowieści i każę mamie wracać do Nowego Jorku. Wparowałam do salonu. Mama i Henry siedzieli naprzeciwko siebie w wiklinowych fotelach.
www– Panie Nightfall, ma pan może klucz do drzwi na piętrze? Do tych na końcu korytarza? – spytałam.
wwwHenry uśmiechnął się do mnie.
www– Nie mam pojęcia, o czym mówisz, drogie dziecko. Tam są tylko dwie sypialnie i gabinet.
www– Tak. I jeszcze jeden pokój, do którego nie mogę wejść.
www– Nic dziwnego, w końcu to „miasto tajemnic”, prawda? – zażartowała mama, próbując rozluźnić wyraźnie napiętą atmosferę.
www– Tak. Ale czasami lepiej jest nie widzieć tego, co chcemy zobaczyć. – Fotel zatrzeszczał, gdy mężczyzna się podnosił. – Pójdę już. Jutro przyniosę umowę i pozałatwiamy sprawy formalne. Teraz nacieszcie się waszym nowym domem, drogie panie. Do widzenia.
wwwKiedy Henry Nightfall nas opuścił, mama spojrzała na mnie i pokręciła głową z politowaniem.
www– Summer…
www– Tam naprawdę jest czwarty pokój, mamo. Zamknięty na amen. Chodź, pokażę ci.
wwwRuszyłam w stronę schodów, a mama za mną, z lekkim ociąganiem. Nigdy mi nie wierzyła. Uważała, że mam po prostu zbyt bujną wyobraźnię. Nic więc dziwnego w tym, że przestałam jej się zwierzać z czegokolwiek.
wwwAle dziś miało być inaczej. Dziś musiała mi w końcu uwierzyć.
wwwWeszłam na piętro i… zamarłam.
wwwDrzwi na końcu korytarza zniknęły. Była tylko pusta biała ściana. Henry Nightfall nie kłamał.
wwwMoże faktycznie coś sobie uroiłam?
Każdego ranka, każdej nocy
Dla męki ktoś na świat przychodzi.
Jedni się rodzą dla radości,
Inni dla nocy i ciemności.

Wieczność kocha dzieła czasu.


– William Blake

2
Pozwolę sobie na komentarz:) Pierwszą część też czytałam i poniekąd czekałam na drugą. Więc tak.
Serena pisze:Nim nastał świt (...)
Czyli mamy noc. A zaraz potem...
Serena pisze:Patrzyłam oczarowana na przesuwające się za oknem krajobrazy – zielone tereny, gdzieniegdzie usiane ozdobnymi drzewkami i krzewami, wśród których skrywały się prześliczne ceglane domki jednorodzinne.
No to niezły wzrok miała dziewczyna.
Serena pisze:podczas gdy mama co kilka sekund przyglądała się wyznaczonej na mapie trasie.
Serena pisze:(...) odezwała się mama, po czym zwinęła mapę i na powrót skupiła się na drodze.
Matka z kolei nieodpowiedzialna i nieuważna. Generalnie nocą ciężko się ogląda mapy, no chyba że w aucie zapalona była lampka, ale wtedy widoczność drogi jest jeszcze gorsza. Skoro trasa została na mapie wyznaczona, to po co ciągle na nią zerkać? Gdyby jeszcze droga była usiana skrzyżowaniami... ale o nich też ani słowa...
Serena pisze:Złapałam mamę za nadgarstek, chcąc jej powiedzieć, żeby zawróciła, ale było już za późno – wjechałyśmy do miasteczka.
Nieeeeee... Zostały uwięzione w miasteczku...
Serena pisze:– Co ci jest, skarbie? Źle się czujesz? – spytała troskliwie mama, niczego nie podejrzewając.
Bez podejrzeń, choćby najmniejszych, nie zadałaby takiego pytania.
Serena pisze:- Ten napis służy zarówno uatrakcyjnieniu naszego miasteczka, jak i odstraszaniu obcych.
Uatrakcyjnić to chyba przyciągnąć turystów, bo ludzie z miasteczka raczej nie oglądają na codzień tej tabliczki (zakładając, że nie wyjeżdżają zbyt często).
Serena pisze:Wprowadził nas do środka i otoczył nas przyjemny, chłodzący półcień.
Cień raczej. Co prawda nigdzie nie napisałaś, że już poranek nastał, ale od początku mi coś z tą nocą nie grało...
Serena pisze:Wie pani, dlaczego tak mało ludzi tu przyjeżdża?
Może dlatego, że taką tabliczkę ustawili...
Serena pisze:Postanowiłam przerwać tę rozmowę, zanim usłyszę więcej dziwnych opowieści i każę mamie wracać do Nowego Jorku. Wparowałam do salonu.
No jaka niewychowana! Przecież facet od samego początku słowem się do niej nie odezwał.

Ogólnie dość nielogiczne. Ta laska mnie denerwuje, jest jakaś rozpuszczona i... hmm... może dlatego czekałam na drugą część:D Zbyt szybko wyciąga wnioski i prędzej byłabym skłonna powiedzieć, że to ona jest nawiedzona, a nie dom, w którym się znajduje... Czasem znalazłam niezłe, perełkowe zdania, klimat jest w miarę utrzymany - lepiej, niż w pierwszej części.
Właściwie dziwny tekst. Niby trochę błędny, denerwujący, ale jednak podobał mi się:)
ObrazekObrazekObrazek

3
Dzięki wielkie :)
Zbyt szybko wyciąga wnioski i prędzej byłabym skłonna powiedzieć, że to ona jest nawiedzona, a nie dom, w którym się znajduje...
Tak, Summer jest trochę nawiedzona (to też odziedziczyła po mnie, he he :P ). Jednak w późniejszych rozdziałach wszystko się wyjaśnia (a właściwie jeszcze bardziej komplikuje :P ).

A co do tej nocy... W NT, kiedy obie już tam dojechały, był już dzień, bo mimo wszystko odbyły trochę długawą podróż :P
Tak, nie świtało jeszcze, gdy wyjechały, ale... no, powolutku zaczynało się robić tak szarawo :P

Ogólnie dzięki za wytyczenie wszelkich błędów. Popoprawiam je zaraz :)
Każdego ranka, każdej nocy
Dla męki ktoś na świat przychodzi.
Jedni się rodzą dla radości,
Inni dla nocy i ciemności.

Wieczność kocha dzieła czasu.


– William Blake

Re: Nightfall`s Tower - rozdział 2

5
Ciekawy pomysł. Bardzo podobały mi się dialogi, zwłaszcza wypowiedzi pana Nightfalla. Zakończenie sprawia, że nie mogę się doczekać co się wydarzy dalej i to też duży plus.
Co o błędów to poprawiłabym opis miasteczka- ciężko się w nim połapać. Zwłaszcza ta willa-stary zamek jakoś mi nie pasuje. Czekam na ciąg dalszy.

6
Dzięki, Emi :) Właściwie chciałam dać tu tylko dwa rozdziały, ponieważ planuję kiedyś to wydać, ale... w sumie jeszcze jeden mogłabym wrzucić :) . Ale naprawdę ostatni.
Każdego ranka, każdej nocy
Dla męki ktoś na świat przychodzi.
Jedni się rodzą dla radości,
Inni dla nocy i ciemności.

Wieczność kocha dzieła czasu.


– William Blake

Re: Nightfall`s Tower - rozdział 2

8
Serena pisze:zamienić się miejscami z księżycem i zawitać na nieboskłonie, wyjechałyśmy maminym mitsubishi z miasta i mknęłyśmy niemal pustą szosą
Pięknie. No pięknie po prostu. Czegoś takiego jeszcze nie było. Toć to Himalaje aliteracji.

Zastanawiałem się, co mądrego napisać o takim tekście. Weryfikować? Przecież to strata czasu. Skarabeusze niestety muszą, ja mam ten luksus, że niczego nie muszę i mogę walić prosto z mostu. Widzisz, są na tym forum użytkowniczki (ograniczę się do płci pięknej), które piszą całkiem nieźle. Taka mamika wyda coś do końca przyszłego roku, ja wam to mówię. Iskra, Malika, Zith, one też mają spore szanse (w takiej mniej więcej kolejności). Ty zaś, żabko, nie.

Dlaczego?

Primo: nie panujesz nad językiem, czego dowodzi cytat powyżej. Jest takie fajne zdanie, powtarzane już chyba z miliard razy. "Nie ty panujesz nad językiem, ale język nad tobą". Skutkiem są zdania tak kuriozalne, że nawet nie sposób się śmiać.

Secundo: nie piszesz prozy, piszesz wypracowania szkolne (co wiąże się z punktem powyższym). Przykładem może być fragment taki jak "W radiu akurat grali moją ulubioną piosenkę Ashlee Simpson, „Pieces Of Me”. Byłam tak szczęśliwa z powodu wyprowadzki, że zaczęłam wesoło wtórować wokalistce".

Tertio: nie myślisz, a to jest w pisarstwie zbrodnia. "Pojedziemy w stronę Kanady. Może w którymś miejscu miniemy jakąś tablicę informacyjną". Chrystusie Panie! To przecież jakieś 6500 kilometrów, o ile dobrze pamiętam.

Quarto: nie rozumiesz znaczenia słów, których używasz. "Pędziłyśmy dalej pustą ulicą" - ulice to są w mieście, one pędziły drogą.

Quinto: nie panujesz nad gramatyką nawet. "siane ozdobnymi drzewkami i krzewami, wśród których skrywały się prześliczne ceglane domki jednorodzinne" - domki skrywały się wśród krzewów?

Sexto: rąbiesz czytelnika siekierą po głowie. "[O] ile w ogóle dało się tam dojechać" - a dlaczego nie miałoby się dać? A, tak, bo to strasznie tajemnicze miasteczko. Eerie Indiana. Oglądałaś? Fajny serial.

Septimo: z premedytacją robisz z bohaterki idiotkę. Czytelnik może polubić uroczego nieudacznika, ale nie polubi idiotki, która pisze takie rzeczy jak "Z podekscytowania zaczęłam wiercić się w fotelu. Gdzie była ta przeklęta tabliczka z nazwą miasteczka?" albo "Zadrżałam. Co to miało oznaczać?"

Octavo: nie panujesz nad upływem czasu w świecie przedstawionym. "Czas płynął tak wolno, że upływające sekundy zdawały się przeciągać w nieskończoność..." Co rzeczesz, poświęciwszy upływowi podróży trzy krótkie zdania. Nijak nie czuć tego przeciągania się, chcesz, aby czytelnik uwierzył na słowo honoru. Gwarantuję, że nie uwierzy.

Nono: nawet w najprostszych zestawieniach wyrazów popełniasz błędy logiczne, na przykład "znużona podziwianiem".

Decimo: sztampa, sztampa, sztampa. "Nagle w mojej głowie rozbrzmiał niski i niezwykle głęboki głos, przepełniony złowrogim tonem. Wyraźnie usłyszałam, jak mówi to, co było napisane na tabliczce". Trzeba było jeszcze dodać, że brzmiał jak James Earl Jones.

Undecimo: niezamierzony komizm. Por.: "TUTAJ NIC NIE JEST TAKIE, JAKIE BYĆ POWINNO". Przypomina się Johnny Bravo i The Zone Where Normal Things Don't Happen Very Often.

Duodecimo: mam dość. Mam dość, bo czytanie tego jest po prostu męczące.

Rozumiesz, żabka? Wartości literackie to kwestia dyskusyjna, fabuła może się podobać lub nie. Ale istnieją obiektywne kryteria, nienaruszalne warunki, które musi spełnić proza, zwłaszcza zaś proza popularna (bo już taki Joyce niekoniecznie). Twoja proza ich nie spełnia. Przeciwnie, olewa wszystkie bez wyjątku. Dwie części "Nightfall's Tower" to prawdopodobnie dwa najgorsze teksty, jakie widziałem na tym forum, gorsze nawet od wszystkich innych twoich, również od "Poławiaczy gwiazd". Oczywiście możesz znaleźć dwie, trzy osoby, którym to coś się spodoba. Ale powiedzmy sobie szczerze: nie przekonasz tym żadnego redaktora, a jeśli wydasz to w POD, zapewnisz sobie tylko tyle, że (niemal) nikt z ludzi, których naciągniesz na tę powieść, nigdy nie weźmie do rąk niczego z twoim nazwiskiem na okładce.

Łaskawie przeczytaj tego Kresa.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

9
Wolfi, Wolfi, Wolfi... Mój drogi Wolfie, pragnę podkreślić, iż po prostu robię to, co robi każdy inny pisarz, czyli opowiadam jakąś historię. Zważ na fakt, iż używam w tej historii narracji pierwszoosobowej, więc jak widać opowiada ją główna bohaterka, która, co prawda, jest lekko niezrównoważona, ale jest przede wszystkim człowiekiem (tak się tylko wydaje, bo później okazuje się być kimś innym) - a ludzie, zwłaszcza tacy właśnie niezrównoważeni - a już zwłaszcza nastolatki - jak coś gadają, to często robią to w dosyć nieskładny i niechlujny sposób. Nie zwracają uwagi na takie mankamenty jak np. powtórzenia czy poprawność gramatyczna.
I tak też jest w przypadku mojej bohaterki - narratorki, która opowiada swoją historię.


Błędy popoprawiam, Kresa też przeczytam, żebyś mnie już nie męczył. O.
Każdego ranka, każdej nocy
Dla męki ktoś na świat przychodzi.
Jedni się rodzą dla radości,
Inni dla nocy i ciemności.

Wieczność kocha dzieła czasu.


– William Blake

10
Serena, nastolatka z niechlujnym i niegramatycznym językiem może się odezwać najwyżej w dialogu. Nie w narracji pierwszoosobowej, bo ona nie jest od tego, żeby usprawiedliwić niedociągnięcia, "bo przecież ludzie tak mówią". Taka narracja jest po to, żeby opisać rzeczywistość z punktu widzenia bohatera, POPRAWNIE I ZROZUMIALE.
To zwykłe usprawiedliwianie swojego tekstu. On nie jest "nieporawny" z założenia ani nie jest strumieniem świadomości. Jest niekonsekwentny.

W gruncie rzeczy pochwaliłam ten tekst, bo w miarę ciekawy, takie sobie czytadło na jeden wieczór. Ale po twoim tekście o wydaniu go, szczęka mi opadła.

Do tego niepotrzebnie zaznaczasz podobieństwo bohaterki do samej siebie. Co kogo to obchodzi? Czytelnik sobie wyrabia zdanie na temat bohaterów, a później się okazuje, że to samo powinien myśleć o Tobie. To nie jest fajne. Jak ma oceniać tekst, wiedząc, że de facto ocenia samą autorkę?

12
Serena pisze:To miasteczko niby znajduje się gdzieś na granicy z Kanadą, ale nie ma go na mapie – odezwała się mama, po czym zwinęła mapę i na powrót skupiła się na drodze. – Pojedziemy w stronę Kanady. Może w którymś miejscu miniemy jakąś tablicę informacyjną.
Z NY do Kanady prowadzi jedna droga. Jeśli miasteczko jest przy granicy (co prawda bohaterki nie wiedzą gdzie, ale to nie ważne) to na pewno uda się je znaleźć. <uwaga dwa poprzednie zdania ociekają sarkazmem>


Serena pisze:To miasteczko zostało założone przez moich przodków, którzy przybyli na te tereny w tysiąc trzysta trzydziestym trzecim roku.
Uff dobrze, że Indianie prowadzili tak dokładne kalendaria zakładania swoich miast. Ciekawe czy to 1333 n.e czy p.n.e.

Nie da się czytać. Jest gorzej niż w części poprzedniej. Chyba robisz to specjalnie - jakbyś uważała, że piszesz dobrze, a wszyscy starają się ci dowalić. Tak to wygląda, bo nie widzę żadnego postępu, a wręcz regres. Komentatorzy swoje, a ty swoje. I tak na okrągło... Logicznie tekst rozłazi ci się w szwach, styl żaden a ty myślisz o wydaniu tego??? Na litość b. nie ośmieszaj się, to nie nadaje się nawet do internetowego zina. Co najwyżej na Bl0ga5ka.

[ Dodano: Czw 23 Wrz, 2010 ]
Serena pisze:Mój drogi Wolfie, pragnę podkreślić, iż po prostu robię to, co robi każdy inny pisarz, czyli opowiadam jakąś historię.
OMG, jesteś pisarzem? Sorki, cofam mój poprzedni komentarz, najwyraźniej ja się mylę.

13
Maladrill pisze:Na litość b. nie ośmieszaj się, to nie nadaje się nawet do internetowego zina. Co najwyżej na Bl0ga5ka.
Nie no teraz to już się wkurzyłem.
Nie jestem może tutaj moderatorem, ale, na miłość Boską, przestańcie do cholery jechać po Serenie typowo ad personam, a zacznijcie jechać po tekście. Ani to fajne, ani miłe, ani nie świadczy o was wszystkich dobrze. Może i staje teraz bo złej stronie barykady, może i sam średnio lubię Serenę za to co pisała o Incepcji itd. ale, choćbym jej nie cierpiał, nie daje mi to prawa jechania po niej i gnojenia za każde napisane słowo. To, czy robi postępy, czy wręcz odwrotnie, to nie wasza cholerna sprawa. Powinno was obchodzić tylko to, żeby jej pomóc się rozwinąć. Brak rozwoju to nie wasz pieprzony interes.

Nie chcę widzieć na moim ulubionym forum typowego prześladowania.

Dziękuję za uwagę.
"Siri was almost sixteen. I was nineteen. But Siri knew the slow pace of books and the cadences of theater under the stars. I knew only the stars." Dan Simmons

14
Popieram BMF.

I żeby nie było, że komentuję komentarze a nie odnoszę się do tekstu...

Uważam, że z Sereny jeszcze bedą ludzie. Bo pisze, bo wstawia, bo się stara. Jest konsekwentna w tym co robi. Trzymam za nią kciuki.

Pozdrawiam Wszystkich serdecznie
I uśmiecham się. (jak Sam Vimes ;) )

15
Uprzejmie informuję, że każdy następny komentarz niezwiązany z oceną tekstu Sereny, będzie nagradzany upomnieniem. Do dyskusji o tekstach jest osobny dział.
Cierpliwości, nawet trawa z czasem zamienia się w mleko.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”