Senne Ogrody

1
Z początku tytuł brzmiał "Przybicie", ale nijak się miał do zawartości tekstu i przekazu. Jako, że przyszła już do nas wiosna, chciałbym tchnąć jej ducha tu na forum. Opek jest starawy, ale bardzo go lubię bo czuję do niego sentyment i zawsze jak do niego wracam, uśmiecham się pod nosem ^^



Było lato pełną gębą. Wysoka do błękitnego nieba, spalona ciężkimi promieniami słońca trawa, falowała delikatnie w chwilowych stanach uniesienia, przyprowadzonych przez drobne zefiry. Biegnąca środkiem pola ścieżka sypała na boki tumanami kurzu, które niezauważenie mknęły w powietrze i rozmywały się, zanikały zupełnie, jakgdyby zawstydzone własnym jestestwem. Rosła palisada przydrożnych buków, stojących z dumną postawą niczym straż graniczna, oddzielała dwa światy - ścieżki i rozległych pól. Rzucały nęcący cień łechtający nasze spocone, czerwone, opuchnięte twarze. Słońce nie nękane najdrobniejszym nawet cumulus humilisem, grzało całą swoją esencją, przyprawiając wszystko, co napotkało na swojej drodze, o szczyptę spiekoty.

Kiedy powóz rozpoczął ciężką wspinaczkę pod pagórek, odczuwało się nieodparte wrażenie, iż znaleźliśmy się w jakiejś czarodziejskiej krainie. Falujące powietrze znad dróżki działało jak odrobina skrytej mgiełki, która z każdym krokiem rozmywała się, pryskała, by zaraz z powrotem zjawić się i przysłaniać, owiewać nutą tajemnicy, następne fragmenty ścieżki.

Wreszcie, na horyzoncie, z niebem połączył się niewielkich rozmiarów domek. Czerwone dachówki palone od samego rana słońcem, parowały niczym woda z czajnika. Obok niewielkiego kominka, znajdowało się równie małe okieno, od którego odbite promienie, raziły w oczy. Kopyta zastukotały o deski drobnej konstrukcji mostu. Wtedy do moich uszu dopłynął dźwięk, delikatnie pluskającego w dole strumyczka. Sunął po kamienistym podłożu nic sobie nie robiąc ze słońca, bezwstydnie odkryty odbijał wszystkie promienie, błyszcząc przy tym niby diament.

Na ganku pożegnałem woźnicę niemym wzrokiem i donośnym machaniem ręką. Poczułem się jak zupełnie obcy we własnym domu. Miejsce to bowiem otaczała niesamowita aura, czysta esencja moich marzeń, wyobrażeń, snów. Każdy najdrobniejszy szczegół wydawał się być czymś zupełnie nowym by po bliższym przypatrzeniu się, transformował się w coś kompletnie nowego, znacząco znanego, dawno zrozumianego. Zupełnie jak deja vu, tylko w odniesieniu nie do konkretnych zdarzeń, a do całej gamy metaforycznych spojrzeń i ogarnięć rzeczywistości, w jakiej przyszło mi się znaleźć.

Zbliżyłem się do starych drzwi, które przez całe stadium swojego istnienia, tysiące razy przypatrywały się mijającym je ludziom, przyjmowały niejedne kopniaki i obelgi, gdy ktoś zapomniał kluczy, a przede wszystkim, oddawały do wewnątrz każdy stukot, każde puknięcie, informując, że ktoś przed nimi czeka na otwarcie. Nie różniąc się od tysiąca tysięcy, niczym sterowany manekin ludzkości, zastukotałem delikatnie oczekując reprymendy ze strony bezbarwnie patrzących stosów desek.

Wisząca, metalowa klamka opadła jeszcze niżej sprawiając przy tym wrażenie bardzo zakłopotanej. Drzwi zaskrzypiały i wsunęły się do środka. Moim oczom ukazała się drobna postać dobrotliwego staruszka. Patrzył na mnie spokojnie z twarzą zupełnie wyzutą z jakiegokolwiek wyrazu. Gestem wyblakłej dłoni zaprosił mnie do wnętrza.

Uderzyła we mnie cisza, wzrok usilnie walczył z oswojeniem półmroku, a nos zarejestrował stan całkowitej duchoty i stęchlizny. Im dłużej siedziałem w głębokim fotelu, tym bardziej ogarniało mnie poczucie bycia obserwowanym. Ten dom żył i zdawał się zestarzeć wraz ze swoim właścicielem. Teraz pożerał mnie swoim pradawnym, wszystkowiedzącym spojrzeniem, wdychał powietrze, dusił mnie, skręcał, opanowywał. Każda moja myśl, kontrolowana, sprawdzana, inwigilowana. Każde spojrzenie rejestrowane oddzielnie, zapamiętywane, odkładane gdzieś w czeluściach strychu, na później.

Staruszek nazywał siebie Opiekunem i tak nakazał do siebie się zwracać. Zdawał się być osobą bardzo zatroskaną obecną sytuacją. Nigdy nie spodziewał się, że będzie potrzebował czyjejś pomocy, ale ostatnio podupadł na zdrowiu. Czułem w powietrzu, że jego wewnętrzny płomień życia dogasa, a on czuje się zobowiązany do przekazania swojego dobytku w dobre ręce.

Wskazał mi mój skromnych rozmiarów, spartańskich warunków, pokoik. Na ustawione w kącie, pod ścianą z prawej strony, łóżko z materacem, prześcieradłem i maleńką poduszką, padały przesiane przez szarą firankę promienie słońca. Okno, przy którym ustawiony był stolik z przysuniętym doń krzesełkiem, wychodziło na ogród. Położyłem przy łóżku swoją skromną walizkę i oddałem swoje spojrzenie w pieszczotliwe dłonie drzewek owocowych, tysięcy kwiatów, równo przystrzyżonej, pachnącej zielenią, jadowitą świeżością, trawy. Całość prezentowała się jak senne marzenia z nieograniczonej wyobraźni kilkuletniego dziecka. Jak w bajce, jak w tych baśniach wszelakich, opisujących tak barwnie rzeczywistość, że tę naszą, prawdziwą, zmuszeni zostaliśmy nazywać szarą.

Staruszek rozpromienił się widząc zachwyt na mojej twarzy. Otworzyłem okno wpuszczając tę nieprawdopodobną świeżość do środka. Słodka mieszanka zapachu, z której nie sposób było wyłowić konkretne kształty, błyskawicznie opanowała całe pomieszczenie. Poczułem na policzkach zachęcające łaskotanie wiatru. Przez moment wydawało mi się, że cały dom począł łapać oddech przez tę prowizoryczną jamę gębową, jaką nieumyślnie stworzyłem.

Wiedziałem, że zostanę w tych Sennych Ogrodach już na zawsze. Czułem to w spojrzeniu otaczającej mnie gęstwiny wspomnień, zakurzonych marzeń, mglistych snów najskrytszych. Widziałem to w każdej kolorowej drobince, jaka sunęła wraz z najdrobniejszymi podmuchami chwilowych zatraceń i zagubień. Nie sposób było oderwać wzroku od okna, które w tak krótkiej chwili rozwiało wszystkie moje wątpliwości, każde moje zawahanie, oddaliło wszystkie mroczne strony każdej z moich myśli.

Ta ekstaza wprawiła mnie w przybicie. Tyle czasu zmarnowałem na bezproduktywne poszukiwanie, a koniec końców, to ja zostałem odnaleziony. Ułożyłem się wygodnie na łożu i oddaliłem w zupełnie inne, nowe życie.

2
Pomysł: ?

szczerze mówiąc nie wiem jak ocenić pomysł. Raczej jest to opis, a w opisie nie ma pomysłu.



Styl: 3+

żeby nie było, że nie doceniam ;) Ten tekst jest bardziej "zjadliwy", aczkolwiek nadal - przynajmniej dla mnie - zbyt ciężki. W niektórych miejscach za bardzo się starasz udziwnić opis.



Schematyczność: ?

schematyczność w opisie...



Błędy: 3+

tutaj dużo mniej błędów niż w fabryce, poprzestanę tylko na wskazaniu interpunkcji:


stojących z dumną postawą niczym straż graniczna, oddzielała dwa światy
stojących z dumną postawą, niczym straż graniczna oddzielała dwa światy



Ogólnie: 3

Ogólnie to nie przemawiają do mnie pseudo opowiadania czyt. sam opis. Nic mi tym tekstem nie przekazałeś.



Jestem na... tym razem małe tak-
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".

"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".

- Nieśmiertelny S.J. Lec

3
Wiesz, nie będę tego oceniał, napiszę po prostu: zgadzam się w stu procentach z Lan. Wszystko jasne?









No dobra muszę się trzymac zasad. Tak wiec.



Pomysł: ?

Jaki pomysł w opisie?!



Styl: 3+

Czasem przeginasz, udziwniajac opis.



Schematycnzosc: ?

Schemtycznosc w opisie?



Błędy: 3+

Patrz: komentarz Lan.



Ogólnie: 2+

Jednak moja ocena różni się od oceny Lan. To jest opis, owszem ładny, choc miejscami dziwaczny. W Fabryce byłem na tak, wiec i tu bede na malutkie tak z takim wielkim minusem, albo dwoma.





Edit by weber-Nie piszemu postu pod postem.Pozdro.
Bliscy sąsiedzi rzadko bywają przyjaciółmi.





Tylko ci, którzy nauczyli się potęgi szczerego i bezinteresownego wkładu w życie innych, doświadczają największej radości życia - prawdziwego poczucia spełnienia.

4
Hmmm, mnie to czytało się calkiem dobrze. Lubie dlugie opisy (wg. mnie wtedy to ma ręce i nogi) ale najlepiej zeby to bylo czymś okraszone. Czyms co nie jest tutaj wyraznie zaznaczone. Moze pomyslem byl opis odnalezenia przez czlowieka swojego miejsca w świecie. Jesli tak, to nie zly pomysl. Moze nie czyta się tego jak najlepszej powiesci sensacyjnej ale autorowi sprawia niesamowitą przyjemność. Taki krotki, refleksyjny tekscik. Mnie się podoba. Oczywiscie nie ustrzegłeś się paru błędow ale raczej nie rzucaly się one w oczy. Choc...miejscami moze opis byl przesadzony. Niekiedy lepiej skupić się na żywszym opisie niz np. na mozolnym katowaniu jednej źdźbła trawy.

ALe, jak juz wyzej napisalem. Lubie czasem poczytać i skrobnąć dluższy opis i pozwolic sobie na chwile refleksji - jestem na Tak.
Obrazek



HELLO. WHAT'S THIS? A TEDDY BEAR .A DUMB, STUPID, SILLY- LOOKING OLD TEDDY BEAR. I THINK I'LL CALL HIM ,,POOKY"

5
Pomysl:3

Ja pokusze sie o ocene opisu-powiedzmy,ze wmowilem sobie,ze to czesc jakiegos opowiadania,powiedzmy wstep.Jednak nie powaliles mnie na kolana,nie wywolales nawet ruchu brwi,chociaz moze troche zmeczyles oczy momentami.



Styl:2+

Styl jest dla mnie zbyt przesadzony w tym tekscie.Zbyt dlugie opisy,ktore niekiedy wydaja sie byc pisane na sile.Chyba zbyt wczesnie dla ciebie by pisac takie opisy-nie nasladuj Tolkiena,ktory jest znany wlasnie z takich(duzo lepszych-uwierz mi)opisow.



Schematycznosc:2

Podobne opisy mozna odnalezc w co drugiej powiesci,opowiadaniu.Nic nowego nie wymysliles w tym temacie.



Bledy:3+

Tu powtorze ocene ludzi powyzej,gdyz nie jestem w stanie sprawdzic ich teraz.Wybacz.



Ogolnie:3-

Nie podoba sie,mnie przywyklemu do meczenia oczu tekstami poczatkowych piarzy.



Jestem na...tak,jako forma akredytacji i wiary w nastepny tekst.





Pozdro.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”