Zaginiona, rozdział I

1
Czy podlałam petunie? Cholera, nie podlałam, pewnie już padły. Ile to już?Pięć dni, więcej? Napewno padły w tym upale. A może wcale nie jest upał, może to tylko mnie tak gorąco? Duszno mi...Chociaż napady myśli, że się zaraz uduszę, mam już za sobą. Przyzwyczaiłam się do tej duchoty. Człowiek chyba do wszystkiego może się przyzwyczaić. Szkoda, że petunie nie. Moje petunie, tak o nie dbałam. Przestań głupia, co ty się o kwiatki martwisz, może ich już nigdy nie zobaczysz. Może nie wyjdziesz z tąd żywa, może ten psychol poderżnie ci gardło. I znowu płaczę. Szkoda, że łzy nie lecą mi do buzi, to bym się chociaż trochę napiła. Słyszę jak kapią mi na włosy. Nie, chyba nie słyszę, coś mi się znowu przedstawia. Jak można usłyszeć łzy kapiące na włosy? Dobra, nie będę wyć. Zamykam oczy i jestem gdzie indziej.Jestem w domu, podlewam petunie, jest cudownie. Podlewanie petuni jest teraz najpiękniejszą rzeczą na świecie. Jeszcze trochę, byle nie otwierać oczu...

Gdybym się chociaż mogła przewrócić na bok. Ile ja bym dała.Chyba już zrobiły mi się odleżyny, wszystko mnie boli. Po jakim czasie robią się odleżyny? O nie, nie błagam, nie znowu,tylko nie to...Ciepły mocz leci mi między nogami .Czuję jak rozlewa się w jeansach na pupie i pod udami. To musi być okropny smród. Dlaczego ja go nie czuję? Znowu płaczę. Czuję się tak cholernie bezradna.Czy to dzień? W wąziutkiej szparce między drzwiami próbuję dostrzec światło.Albo cokolwiek.Może ratunek? Nic nie widzę.To chyba noc.Gdzie teraz byłabym normalnie? W moim łóżeczku...Na mojej podusi.Zawinęłabym się w kołderkę i lulu.To byłoby najpiękniejsze lulu w moim życiu.Nienawidzę go za to.Jak jakimś cudem wyjdę z tej trumny, to go rozszarpię, no normalnie skopię dupka, popamięta mnie. A gdzie tam, nic mu nie zrobię, on pstryknie palcem i ja już będę leżeć, nawet mu nie napluję, że mnie w tej szafie zamknął, w jednej pozycji, we własnych odchodach, bez wody. Nie, cholera, nie chcę znowu płakać, Chryste pomóż mi...
Chyba trochę przysnęłam.Ile mogłam spać? Może godzinę? Może nawet dłużej? Gdybym tak mogła usnąć i obudzić się po wszystkim. Zaraz, coś mnie obudziło, jakiś hałas, czyjeś kroki, o nie...

*****************************
O Jezu, jeszcze żyję. Uderzył mnie w twarz, ale żyję. Dał mi pić.Trzymał w ręku wielki nóż.Wypiłam całą butelkę.Teraz będę znowu lać pod siebie. On jest duży, chyba gruby, widziałam kątem oka, bo nie śmiałam na niego spojrzeć. Kazał mi się z powrotem położyć, a ja byłam tak sparaliżowana strachem, że nie zareagowałam, nie dotarło do mnie. I wtedy mi przywalił.Na szczęście nie tak mocno jak w mieszkaniu, jak leciała mi krew z nosa. Może on mnie dla okupu tu trzyma?Ale ja nie jestem bogata.Zastanawiam się, czy mogłam go poznać już gdzieś wcześniej,niż dzisiaj wieczorem.Może to jakiś amant,którego gdzieś kiedyś spławiłam? Albo klient.
Jak usiadłam, żeby się napić, poczułam, jak mnie tyłek piecze.Pewnie od moczu, podrażnił mi skórę.Dobrze, że on się do mnie nie dobiera. Wzdrygnęłam się na myśl, że może tego jeszcze spróbować.
Powiedział, że mnie zabije, jak będę krzyczeć. Śmierdział potem. A może to ja? Co bym teraz dała za prysznic...Zamykam oczy i jestem w mojej łazience. Wszystko pachnie świeżością, strumienie letniej wody spływają po moim ciele. Jak stąd już wyjdę, to chyba się będę szczotką ryżową szorować z tego brudu.

2
Jeden błąd widzę, a raczej mase błędów zrobionych w ten sam sposób. Chodzi o ułożenie kropek w drugiej części tego opowiadanka. Dostały chyba jakichś kompletnych warjacji bo latają jak chcą.

Motyw z przetrzymywaniem i kwiatkami nieoderwalnie kojarzy mi się z pewnym filmem.
Nie pamiętam tytułu... facet karmił swój ogród w piwnicy ludzką krwią. Trochę bezmyślne skojarzenie ale ja tego nie kontroluję :P.

Co do utworu to mi tu pasuje jedna reklama związana z tymi słowami:
"Chcemy więcej! Chcemy więcej!"
Za mało tego żeby jakoś ogólnie ocenić.

4
Nie żartuj. Toż to widać przy pierwszym rzucie oka na tekst.

Podam w takim razie przykłady... z pierwszej i drugiej części tekstu.

Ile to już?Pięć dni, więcej?
Spacja po pytajniku.

Duszno mi...Chociaż napady myśli
Po trzykropku również powinna być spacja.

Dał mi pić.Trzymał w ręku wielki nóż.Wypiłam całą butelkę.Teraz będę znowu lać pod siebie.
Po kropkach robimy spację.

Jest tu tego dużo więcej - sama musisz odnaleźć. Nie jest to chyba trudne?
Zdaża się to dosłownie co kilka zdań, przeczytaj jeszcze raz tekst i zwróć na to uwagę, bo raz piszesz dobrze, a innym razem znów źle.

5
Nie, chyba nie słyszę, coś mi się znowu przedstawia.
łzy się przedstawiają? (literówka)

Z tymi spacjami to tragedia jest - a tak ochoczo zwracasz innym uwagę, aby Kresa czytali. Cóż, to źle jak się własnych błędów (tak błahych) nie widzi. Mniejsza z tym. Tekst jest groteskowy: leży baba w trumnie, porwana i roztrząsa swój stan w tak lekki sposób, że równie dobrze mogłaby siedzieć w fotelu ulubionej fryzjerki. Same emocje nie są źle zobrazowane (petunie zwłaszcza), lecz ni jak nie pasują do mrocznego porwania z psychopatą w tle. Dlatego ocenię w dwóch częściach: bohaterka świetna ale wklejenie jej do tekstu w taki sposób jest pozbawione sensu i klimat pryska jak bańka mydlana. Sądzę, że w narracji trzecioosobowej dałoby się wycisnąć więcej dramaturgii, zwłaszcza zestawiając sytuację i "odloty myślowe" o kwiatkach - powstałby rażący ale głęboki kontrast emocjonalny.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

6
Po pierwsze, ciężko ocenić tak krótki tekst, który nie jest zamkniętą całością, bo ni to miniatura ni rozdział pierwszy opowiadania. Takie urwane w połowie myśli.
Trochę zbyt mało widoczny kontrast między utratą poczucia rzeczywistości bohaterki a sytuacją, w której się znalazła. Jej odczucia dość ciekawe, ale spłaszczyłeś/aś moment wkroczenia napastnika, był jak cień, ledwo go zauważyłam, a można by ciekawie rozwinąć. W sumie przychylam się do opinii Martiego, zwiększ kontrast między bohaterką a otoczeniem i będzie dobrze.
Pozdrawiam,
eM
Cierpliwości, nawet trawa z czasem zamienia się w mleko.

7
Taka mała łapanka:
z tąd
stąd
.Zastanawiam się, czy mogłam go poznać już gdzieś wcześniej,niż dzisiaj wieczorem.
Okropnie koślawe to zdanie.

A teraz do ważniejszych rzeczy.
Coś powalone z emocjami. Początek dobry - te petunie. Motyw obryty - ze strachu człowiek zaczyna sobie dowolną przyjemność wyolbrzymiać w głowie, łapie jakieś absurdalne scenki - ale to ok. Wyszedł dobrze.
A dalej zaczyna się robić "klap, klap, klap". Napięcie gdzieś uchodzi.
Może to wina tak krótkiego fragmentu, może jakby się wczytać w taki strumień świadomości przez dwie strony, to coś by w człowieku zadrżało?

Mnie nie ruszyło specjalnie. Ot taka wprawka z dobrym początkiem i równią pochyłą dalej. Napisane znośnie. Poza tym, co tam u góry zacytowałam było jeszcze trochę wątpliwych elementów, ale chyba nie jakiś istotnych (nie chciało mi się dla nich przerywać lektury).

I na tym skończę ocenę. Nie potrafię więcej o tym fragmenciku powiedzieć.
Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”