17
Maladrill pisze:Dość dużo czytam anglojęzycznej beletrystyki i zauważyłem, że częściej niż u nas powtarzają się wyrazy w bliskim sąsiedztwie.
Angielski pod względem synonimów jest uboższy od naszego. Chociaż po polsku też ciężko zastąpić słowo czaszka.

18
Gwynbleidd12 pisze:Angielski pod względem synonimów jest uboższy od naszego.
?!

?!

?!

?!
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

19
Angielski pod względem synonimów jest uboższy od naszego.
Pytanie: jak dobrze mówisz po angielsku, żeby to oceniać?
Bo ja śmiem twierdzić, że jest przeciwnie, choć ekspertem nie jestem. Polski jest na 100% uboższy w obrębie zwrotów naukowych, ale trzeba by zapytać tłumacza o szczegóły. Czy jest na forum jakiś tłumacz?

A tak na temat: Osobiście uważam, że powtórzenia dla nieładne ;).

20
Jest co najmniej jeden.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

21
O pułapkach wynikających z porównywania języków mówi ten artykuł, zamieszczony swego czasu w Niezbędniku Inteligenta.

O powtórzeniach mam takie zdanie, że niekiedy ładnie wyglądają i przydają się w dialogach, w narracji męczą niemożebnie. Widać to szczególnie w kiepskich tłumaczeniach z angielskiego, zwłaszcza tam, gdzie narracja jest pierwszoosobowa. Wtedy co drugi rzeczownik musi być "mój", "jego" albo "jej". A potem ludzie czytają i nabierają złych przyzwyczajeń!
A tristeza tem sempre uma esperança
De um dia não ser mais triste não

22
Co sądzicie na przykład o takim powtórzeniu: "Pojechaliśmy do Tomka. Tomek był dwudziestodwulatkiem, który pół życia spędził w poprawczaku"?

25
Nadal nic nie pojmuję, ponieważ docierają do mnie sprzeczne informacje.

Cytat z wieloma powtórzeniami:

"Wszyscy to wiedzieliśmy, wszyscy to przeżywaliśmy, a jednak trzeba było to sobie wyraźnie i jeszcze raz uprzytomnić: lato 1940 roku było straszne. Straszne dla wszystkich ludzi dobrej woli. Wtedy, w owym lipcu, nie śpiewały im ptaki, nie pieściło ich słońce, nie dla nich był nawet spokojny chleb, w pocie czoła zdobyty. Cała wolna jeszcze ludzkość przecierała sobie przerażone oczy i budziła się jakby z koszmarnego snu do jawy, która miała być również koszmarem, tylko jeszcze posępniejszym. Światem wstrząsały niebywałe dotychczas dreszcze, serca miliarda ludzi tłukły się w najgorszym przeczuciu, w niepokoju, w rozpaczy, w zwątpieniu. Wszyscy ludzie, wszyscy - i ten u góry, i ten na dole, i wrażliwy, i ociężały, i cockney nad Tamizą, i kaboklo w Brazylii, i górnik w Pensylwanii, i hodowca w Australii, i plantator na Jawie - wszyscy, jakby porażeni, tracili nadzieję. Oczekiwali ostatecznej klęski. Klęski już nie tylko Wielkiej Brytanii, ostatniego wolnego bastionu Aliantów na Zachodzie Europy, lecz całego cywilizowanego świata. I nie byli ani pod wpływem wrogiej propagandy, ani piątej kolumny; mieli inne źródła zwątpienia: fakty. Nagie fakty. Żelazną wymowę faktów".
Arkady Fiedler - "Dywizjon 303" (moim zdaniem ciekawe opisy walk w powietrzu, o ile ktoś kiedykolwiek będzie miał zamiar napisać coś o samolotach, ale mniejsza o to)

Tu na przykład jest ten rodzaj powtórzenia. Czasem spotykam go częściej.

[ Dodano: Wto 09 Lis, 2010 ]
Przepraszam, że nie wytłuściłem. Na początku w tekście Fiedlera jest jeszcze "lato 1940 roku było straszne. Straszne dla wszystkich ludzi"

A więc mamy tutaj nawet powtórzenie tego samego zabiegu.

26
Nieprawda.

Przeczytaj te fragmenty w ten sposób:
Oczekiwali ostatecznej klęski. KLĘSKI, powiadam wam, KLĘSKI już nie tylko Wielkiej Brytanii...
lato 1940 roku było straszne. STRASZNE, PRZERAŻAJĄCE dla wszystkich ludzi dobrej woli
Pojechaliśmy do Tomka. TOMEK, TOMEK, bracia moi, TOMEK był dwudziestodwulatkiem, który pół życia spędził w poprawczaku
Pierwsze dwa tchną wówczas nadmiernym, napuszonym patosem, ale są zasadniczo poprawne. Trzecie natomiast to... bełkot po prostu. U Fiedlera mamy więc zabieg retoryczny. W zdaniach o Tomku zaś - nieporadność autora.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

27
Widzę, że różnie Ci to próbują wytłumaczyć, ale średnio im idzie. :mrgreen:

Pozwolę sobie wyłożyć to na chłopski rozum, bom ze wsi. :D

Powtórzenia możesz robić, ale... muszą mieć swoje miejsce i sens. Moim zdaniem dozwolone są wtedy, gdy chcesz coś PODKREŚLIĆ.
FDF pisze:Oczekiwali ostatecznej klęski. Klęski już nie tylko Wielkiej Brytanii, ostatniego wolnego bastionu Aliantów na Zachodzie Europy, lecz całego cywilizowanego świata.
Zauważ, że w tych zdaniach podkreślanie klęski ma sens. To ma być ostateczna klęska. Powtórzenie wbija nam to do głowy.

W zdaniu o Tomku nie ma potrzeby wbijać nam do zakutych łbów jego imienia. Tomek. Raz wystarczy. Owszem, to fajne imię, ale bez przesady. Żeby się od razu nim tak chełpić? ;)

Tak więc wszystko jest kwestią wyczucia i kontekstu. Nikt nie da Ci gotowej recepty, ale można przyjąć ogólną zasadę, że powtórzenie podkreśla wagę rzeczy powtarzanej.

pozdrawiam wszystkich Tomków
Tomek :]
Leniwiec Literacki
Hikikomori

28
Ten zabieg: mieli inne źródła zwątpienia: fakty. Nagie fakty. Żelazną wymowę faktów też jest dość często stosowany (chyba widziałam go w dużych ilościach u Sapkowskiego, ale pewna nie jestem). Podkreślenie czegoś przez dodawanie kolejnych dookreśleń, coraz to mocniejszych.
(Coś ten Fiedler lubi powtórzenia, zdaje się...)
A tristeza tem sempre uma esperança
De um dia não ser mais triste não

29
Powtórzenia możesz robić, ale... muszą mieć swoje miejsce i sens. Moim zdaniem dozwolone są wtedy, gdy chcesz coś PODKREŚLIĆ.
Słusznie, ale z UMIAREM. Gdybym spotkała w książce taki zabieg stosowany co dwie, trzy strony, rzuciłabym książką o ścianę.

30
Oczekiwali ostatecznej klęski. Klęski już nie tylko Wielkiej Brytanii, ostatniego wolnego bastionu Aliantów na Zachodzie Europy, lecz całego cywilizowanego świata.

To był dachowiec. Kot, który chodzi po dachach.

"dachowiec" oznacza tutaj konkretną denotacje, a drugie zdanie opisuje ją (wskazuje jej konotacje) dla kogoś, kto może nie wiedzieć co to dachowiec.

brzydkie i bardziej podobne do omawianego tematu zdanie:

To był dachowy kot. Kot, który chodzi po dachach.

mamy to samo. Po prostu zamiast konkretnego symbolu "dachowiec" jest para wyrazów, z których jeden determinuje (określa, zawężą) drugi.

można jeszcze inaczej na to spojrzeć. To znaczy, że ten sam wyraz jest w innej supozycji, albo, że ustalana jest eksplicytnie spójność homoleksyjna...

tego typu ustalanie spójności właściwe jest dla dyskursu nauki.
jeśli nie chcecie stylizować tekstu na naukowy lepiej unikać takich połączeń.


Rozmawiamy tutaj o pisaniu. Pisaniu, które ma sprawić, że przestaniecie pisać na forum, a zaczniecie dobrze pisać.

Zauważcie: Ani razu nie powtórzyłam w tym dyskursie "pisać" ;-)

31
olka55 pisze:To był dachowiec. Kot, który chodzi po dachach.

"dachowiec" oznacza tutaj konkretną denotacje, a drugie zdanie opisuje ją (wskazuje jej konotacje) dla kogoś, kto może nie wiedzieć co to dachowiec.
Nieprawda. "Kot, który chodzi po dachach" nie jest konotacją "dachowca", a samo "dachowiec" nie jest denotacją. Denotacją jest zbiór desygnatów, a desygnatem "dachowca" jest każdy kot, a którym można powiedzieć "dachowiec". Natomiast konotacją dachowca jest na przykład "brudny, zapchlony sierściuch", nie jako słowa, ale jako obraz powstający w umyśle. Aż musiałem sięgnąć do mądrych notatek, żeby sprawdzić, czy na pewno dobrze mówię - ale tak, dobrze mówię.
olka55 pisze:To był dachowy kot. Kot, który chodzi po dachach.

mamy to samo. Po prostu zamiast konkretnego symbolu "dachowiec" jest para wyrazów, z których jeden determinuje (określa, zawężą) drugi.
Też nieprawda. To w drugim zdaniu mamy pojęcie szersze. Bo każdy kot może sobie chodzić po dachach, nawet kot syjamski ze stuletnim rodowodem. A dachowiec to już szczególny rodzaj kota, najczęściej bezpański, a przynajmniej taki tam sobie dziko-domowy kocurek.
w innej supozycji, albo, że ustalana jest eksplicytnie spójność homoleksyjna..
Ło kurde, ręka w górę, kto jeszcze poza mną rozumie te słowa.
Zauważcie: Ani razu nie powtórzyłam w tym dyskursie "pisać" ;-)
Ja w doktoracie zamierzam ani razu nie użyć słowa "dyskurs".
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”