Zauważyłam, że wśród tekstów poddawanych ocenie weryfikatorów królują miniatury. Rozumiem, że autor takowej może odczuwać satysfakcję: napisał utwór, który jest zamkniętą, kompletną całością. Coś się udało doprowadzić do końca, można postawić ostatnią kropkę i nie trzeba się martwić, co by tu dalej wykoncypować.
Ale zauważyłam również, że wielkim zainteresowaniem cieszą się wątki dotyczące tego, co i jak publikować. I tak się zastanawiam: czy komuś w przeszłości niezbyt odległej udało się zadebiutować zbiorkiem miniatur? Na półkach w księgarniach stoją tomy solidne: minimum 12 arkuszy wydawniczych, a zazwyczaj więcej. Zbiory opowiadań trafiają się rzadko. A zbiorki miniatur? Widział je ktoś? (Nie pytam o twórczość pisarzy znanych i uznanych, w kolejce do Nobla. Tym mogą wydać wszystko, nawet juwenilia z gazet popołudniowych sprzed czterdziestu lat).
Rozumiem specyfikę forum literackiego, na którym umieszcza się teksty, żeby je poddać ocenie, wrzucając rozmaite fragmenty, próby, szkice. Ale co można ocenić w miniaturze? Chyba wyłącznie sprawność w budowaniu zdań, bo nawet nie całość stylu autora, skoro w tych tekstach często brakuje dialogów, choćby krótkich. Nie oceni się sposobu budowania fabuły, niechby nawet złożonej z paru tylko wydarzeń, ani umiejętności tworzenia wiarygodnych bohaterów, czyli elementów niesłychanie istotnych w utworze.
Nie twierdzę, że trzeba zabierać się od razu za trylogię albo wielopokoleniową sagę rodzinną, lecz tworzenie miniatur wydaje mi się pisaniem po to, żeby coś napisać. Opublikować się ich nie da, zaś ich wartość jako sprawdzianu zdolności i umiejętności potencjalnego pisarza jest w gruncie rzeczy dosyć nikła.
2
Myślę, że nie każdy tutaj czy na innym forum, czy ogólnie w Polsce/na świecie chce wszystko za wszelką cenę wydać, znaczy się nie pisze jedynie dla wydania, sławy, pieniędzy i jeszcze czegoś tam. Mało mi się podoba założony przez ciebie temat, rubia, bo wyczytuję z niego, że kompletnie nie rozumiesz sensu pisania krótkich form, a przez to uważasz je za gorsze. Okropne kłamstwo (choć nie wiem, czy można to kłamstwem nazwać).
Ale żeby nie było, miniaturki pisze się, bo:
- najlepiej miniaturkami zacząć. Początkujący autor, który od razu zabiera się za powieść, jest w moim oczach niepoważny. Nawet nie nauczy się dobrze sklecać zdania, a już wymyśla wielowątkowe twory. Pisanie mini zaś pomaga w doskonaleniu warsztatu, co już pewnie było mówione milion razy.
- pisanie miniaturek to bardzo fajna zabawa, ewentualnie coś poważniejszego. Masz pomysł, który nie nadaje się na długi tekst, to czemu nie wykorzystasz go do czegoś krótkiego? Widziałam parę świetnych miniaturek, o wiele lepszych niż długaśne teksty. Z punktu widzenia czytelnika, mini też przyjemniej czytać, bo jest mniejsza możliwość potknięcia się na warsztacie/stylu itp. itd. niż w opowiadaniach czy powieściach.
Piszesz o braku dialogów tak, jakby to był zarzut. O mamo! Nie każdy tekst musi być zdialogowany do bólu. Podobnie na odwrót - jeden tekst może być zbudowany wyłącznie z dialogów.
Fabuła? Zawsze mogą być jej szczątki/początki, miniaturka jednak nie na tym się opiera. Nie zgadzam się jednak, że nie da razy stworzyć wiarygodnych bohaterów. Da się. Tylko trzeba umieć.
"niesłychanie istotnych" - czyli jakich?
OK, kończę, bo naprawdę mi się coś otwiera w kieszeni... Szczerze mówiąc, tak samo można by się zapytać: Jaki jest sens sprzątania domu albo brania leków, gdy jesteśmy chorzy?
Myślę, że inni wytłumaczą ów sens znacznie lepiej.
Ale żeby nie było, miniaturki pisze się, bo:
- najlepiej miniaturkami zacząć. Początkujący autor, który od razu zabiera się za powieść, jest w moim oczach niepoważny. Nawet nie nauczy się dobrze sklecać zdania, a już wymyśla wielowątkowe twory. Pisanie mini zaś pomaga w doskonaleniu warsztatu, co już pewnie było mówione milion razy.
- pisanie miniaturek to bardzo fajna zabawa, ewentualnie coś poważniejszego. Masz pomysł, który nie nadaje się na długi tekst, to czemu nie wykorzystasz go do czegoś krótkiego? Widziałam parę świetnych miniaturek, o wiele lepszych niż długaśne teksty. Z punktu widzenia czytelnika, mini też przyjemniej czytać, bo jest mniejsza możliwość potknięcia się na warsztacie/stylu itp. itd. niż w opowiadaniach czy powieściach.

A trzeba coś oceniać? Największy czepialscy, których w necie nie brakuje, w najkrótszym tworze znajdą coś dla siebie.rubia pisze:Ale co można ocenić w miniaturze? Chyba wyłącznie sprawność w budowaniu zdań, bo nawet nie całość stylu autora, skoro w tych tekstach często brakuje dialogów, choćby krótkich. Nie oceni się sposobu budowania fabuły, niechby nawet złożonej z paru tylko wydarzeń, ani umiejętności tworzenia wiarygodnych bohaterów, czyli elementów niesłychanie istotnych w utworze.

Piszesz o braku dialogów tak, jakby to był zarzut. O mamo! Nie każdy tekst musi być zdialogowany do bólu. Podobnie na odwrót - jeden tekst może być zbudowany wyłącznie z dialogów.
Fabuła? Zawsze mogą być jej szczątki/początki, miniaturka jednak nie na tym się opiera. Nie zgadzam się jednak, że nie da razy stworzyć wiarygodnych bohaterów. Da się. Tylko trzeba umieć.
"niesłychanie istotnych" - czyli jakich?
OK, kończę, bo naprawdę mi się coś otwiera w kieszeni... Szczerze mówiąc, tak samo można by się zapytać: Jaki jest sens sprzątania domu albo brania leków, gdy jesteśmy chorzy?
Myślę, że inni wytłumaczą ów sens znacznie lepiej.
3
Rubia pisanie miniatur bywa niejednokrotnie cięższe niż napisanie trylogii. To znaczy dobrej miniatury, która ma klimat, sens, wyraźnie nakreślone postaci (co jest nielada sztuką do zrobienia w kilkuset wyrazach) i zakończenie wgniatające w fotel. Taka jest, z grubsza moja definicja dobrej miniatury. Powieść jest łatwiejsza do napisania. Nie trzymają autora ograniczenia, może się rozwodzić ile tylko zechce. W miniaturze trzeba się streścić, ale rozwalić czaszkę czytelnikowi tym, co właśnie przeczytał. A poza tym, jak pisała patkazoom262 (dziewczyno, skąd ten nick?
) pisanie mini to świetne ćwiczenie warsztatu.

4
Dla mnie miniatury są nawet trudniejsze do napisania niż taka powieść: pokazać myśli za pomocą paru zdań, oddać atmosferę itd. Dlatego uważam, że każdy powinien spróbować coś takiego napisać.
@Patkazoom262 - to jestem dla Ciebie niepoważny: zacząłem od powieści
Żeby nie było, pisuję też krótkie formy.
@Patkazoom262 - to jestem dla Ciebie niepoważny: zacząłem od powieści

http://dnokufra.pl/ - Co się kryje na dnie kufra...
5
Ja nie piszę tym co się dzieje w Polsce i na świecie, co mają zamiar robić wszyscy, a co chce każdy, nie znam też stosunku owego „każdego” do pieniędzy i sławy, tylko dzielę się paroma obserwacjami z tego forum.patkazoom262 pisze:Myślę, że nie każdy tutaj czy na innym forum, czy ogólnie w Polsce/na świecie chce wszystko za wszelką cenę wydać, znaczy się nie pisze jedynie dla wydania, sławy, pieniędzy i jeszcze czegoś tam.
Krótkie formy to nie tylko miniatury. To np. nowele, które w odbiorze czytelniczym jakoś wtopiły się w kategorię „opowiadań” , a szkoda. Nie piszę o wszystkich krótkich formach, lecz tylko o miniaturach, uważając je za mało przydatne w zdobywaniu umiejętności warsztatowych. Nie przypisuj mi stwierdzeń, których w moim poście nie ma.patkazoom262 pisze:kompletnie nie rozumiesz sensu pisania krótkich form, a przez to uważasz je za gorsze. Okropne kłamstwo (choć nie wiem, czy można to kłamstwem nazwać).
Pojecie kłamstwa nie odnosi się do odczuć subiektywnych, a moje takie właśnie są.
Bez przesady. Pomiędzy 1-2 stronicową miniaturą a powieścią istnieje mnóstwo form pośrednich. 8-12 stronicowe opowiadanie nie powinno być ponad siły nawet początkującego autora, a daje znacznie więcej okazji do ćwiczenia się w umiejętnościach rozmaitych, m.in. w konstruowaniu fabuły i prowadzeniu dialogów.patkazoom262 pisze:najlepiej miniaturkami zacząć. Początkujący autor, który od razu zabiera się za powieść, jest w moim oczach niepoważny. Nawet nie nauczy się dobrze sklecać zdania, a już wymyśla wielowątkowe twory
Wybieranie formy jak najkrótszej, żeby uniknąć „potknięcia się na warsztacie”, to przecież asekuranctwo, też nie zawsze skuteczne. A przyjemności czytelnicze są różne, jedna z nich wiąże się właśnie z czytaniem dłuższych tekstów.patkazoom262 pisze:Z punktu widzenia czytelnika, mini też przyjemniej czytać, bo jest mniejsza możliwość potknięcia się na warsztacie/stylu itp. itd. niż w opowiadaniach czy powieściach.
Nie, nie trzeba. Ale jeśli ktoś umieszcza swój tekst w Weryfikatorium, to chyba właśnie o ocenę mu chodzi. Ze względu na ograniczony zasób środków formalnych, jakie pojawiają się w miniaturze, ocena też musi być uproszczona.patkazoom262 pisze:A trzeba coś oceniać?
Nie wiem, jak wygląda tekst zdialogowany do bólu. Mi wystarczają teksty, w których dialogi nie rażą drętwotą i są umiejętnie włączone w narrację. Ale tego się nie przećwiczy pisząc miniatury.patkazoom262 pisze:O mamo! Nie każdy tekst musi być zdialogowany do bólu.
Ćwiczenie na pewno, ale czy takie świetne? Po wyszlifowaniu dziesięciu miniaturek nie zyskasz umiejętności potrzebnych do napisania opowiadania o tej samej objętości. Opowiadania ze sprawnie poprowadzoną akcją, naturalnie brzmiącymi dialogami, wiarygodnymi bohaterami. Trudno ćwiczyć coś, co w danym gatunku się nie pojawia, albo ma tylko jakąś formę szczątkową.Michał Medwid pisze: pisanie mini to świetne ćwiczenie warsztatu.
OK, OK, rozumiem. To chyba Goethe napisał, że prawdziwe mistrzostwo ujawnia się w ograniczeniach. Widzę, że pogląd ciągle aktualny. Chyba sama spróbujęHerman pisze:Dla mnie miniatury są nawet trudniejsze do napisania niż taka powieść: pokazać myśli za pomocą paru zdań, oddać atmosferę itd. Dlatego uważam, że każdy powinien spróbować coś takiego napisać.

I nawet użytek można zrobić z takiej miniaturki: przepisać wszystko kaligraficznie na pergaminie, ozdobić pięknymi inicjałami i podarować komuś, kto lubi małe formy. Na pewno się ucieszy

I uniknie się kłopotów z wydawcami.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
6
I pod tą definicją ja też się podpiszę. Napisanie dobrej miniaturki, która nie nudzi a zaciekawia, ma myśl przewodnią i w kilku słowach coś nam przekazuje - to wielka sztuka.Michał Medwid pisze:Rubia pisanie miniatur bywa niejednokrotnie cięższe niż napisanie trylogii. To znaczy dobrej miniatury, która ma klimat, sens, wyraźnie nakreślone postaci (co jest nielada sztuką do zrobienia w kilkuset wyrazach) i zakończenie wgniatające w fotel
Szkoda że wydawcy nie wydają miniaturek. Na relaks są one niezastąpione.
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz
8
http://www.kres.mag.com.pl/czytaj.php?id=42Kochana J., czy umiesz wyobrazić sobie książkę złożoną ze stu siedemdziesięciu, albo - dajmy na to - dwustu czterech podobnych opowiadań? To może chociaż potrafisz wyobrazić sobie kilka literackich pism, w których co miesiąc drukuje się po sześć, siedem takich mini-utworów?
Kres jest mądry. Czytajcie Kresa.
Ja też sobie nie potrafię wyobrazić. W zbiorach czy antologiach często pojawiają się miniatury - jedna bądź dwie - i to jest fajne. Ale zbiór miniatur? Nie, nie potrafię.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.
9
Tutaj nie ma żadnej filozofiiZauważyłam, że wśród tekstów poddawanych ocenie weryfikatorów królują miniatury.
Autor krótszej formy spodziewać się może szybszej weryfikacji.
Bzdura.- najlepiej miniaturkami zacząć.
To świadczy tylko o tym, że nie masz pojęcia o tej formie.
Wręcz przeciwnie. Prawdziwa miniatura to dość skomplikowane zagadnienie.
Myslisz o sobie?A trzeba coś oceniać? Największy czepialscy, których w necie nie brakuje
Podpaska?OK, kończę, bo naprawdę mi się coś otwiera w kieszeni...
Nie otwiera się. Wchłania wilgoć tępego umysłu.
Ile ich napisałeś?Rubia pisanie miniatur bywa niejednokrotnie cięższe niż napisanie trylogii.
Jak ktoś mądry kiedyś powiedział: W kazdej dobrej trylogii znajdują się co najmniej trzy miniatury...
Serio? Jak się nazywa tego rodzaju powieść? Melodramat autoautopsyjny?Powieść jest łatwiejsza do napisania. Nie trzymają autora ograniczenia, może się rozwodzić ile tylko zechce
Wystarczy spojrzeć na to co piszesz. Dla ciebie problem stanowi napisanie dobrze zbudowanego zdania.Dla mnie miniatury są nawet trudniejsze do napisania niż taka powieść:
Na pewnym poziomie pani z podstawówki też ma racje.Kres jest mądry. Czytajcie Kresa.
Kres juz z tym skończyć.
Dalej:
Prawdziwa miniatura to nie dlugość. To przewaga treści nad formą.
Dalej2:
Amen.Opublikować się ich nie da, zaś ich wartość jako sprawdzianu zdolności i umiejętności potencjalnego pisarza jest w gruncie rzeczy dosyć nikła.
Rasputin opowiedział kiedyś historię o facecie, który nie lubił jak inni mają większego.
Komuniści zbudowali wtedy pałac kultury. Jakiś pijaczek się strasznie wściekł. Stwierdził, że nie tylko umie to zrobić lepiej - ale i dokładniej. I faktycznie - jego pałac kultury był lepszy i dokładny co do centymetra.
Komuchy go jednak nie chciały. Facet wziął go do siebie i postawił na półce.
10
Mnie jakoś nie rajcują wypieszczone do granic możliwości smsy. Jeszcze nie trafiłam na coś co "ma klimat, sens, wyraźnie nakreślone postaci (co jest nielada sztuką do zrobienia w kilkuset wyrazach) i zakończenie wgniatające w fotel", ale może też za mało tego czytam.
Patka, piszesz, że od miniatur warto zacząć. Że co? Jeżeli już miniatura ma mieć coś w sobie, to wymaga perfekcyjnego warsztatu (bo inaczej wychodzi 10 linijek w tym dwadzieścia błędów) i jakiś głębszych przemyśleń. Każdy "supergłęboki" początkujący autor pisze o jakimś umierającym bądź niepełnosprawnym (najlepiej dziecku) i myśli że poruszy czytelnika. A ten trenujący warsztat pisze sugestywny opis z "zaskakującym" zakończeniem. Po paru takich tekstach każda miniatura zaczyna przypominać pozostałe.
Jedyne, co dla początkującego autora może być dobre w miniaturze to to, że zostanie ona istotnie szybciej oceniona niż dłuższy tekst.
To tak ze strony odbiorcy. A jaki jest sens pisania? Cóż. Jeżeli komuś to sprawia przyjemność, jeżeli rzeczywiście coś na tym ćwiczy, to czemu nie? Można równocześnie tworzyć powieść pod kątem wydania i dobrej zabawy czytelnika i bawić się obok miniaturkami. Co kto lubi.
I na marginesie.
olka55, wyhamuj. Masz odpowiadać w związku z tematem, ale bez wycieczek osobistych.
Patka, piszesz, że od miniatur warto zacząć. Że co? Jeżeli już miniatura ma mieć coś w sobie, to wymaga perfekcyjnego warsztatu (bo inaczej wychodzi 10 linijek w tym dwadzieścia błędów) i jakiś głębszych przemyśleń. Każdy "supergłęboki" początkujący autor pisze o jakimś umierającym bądź niepełnosprawnym (najlepiej dziecku) i myśli że poruszy czytelnika. A ten trenujący warsztat pisze sugestywny opis z "zaskakującym" zakończeniem. Po paru takich tekstach każda miniatura zaczyna przypominać pozostałe.
Jedyne, co dla początkującego autora może być dobre w miniaturze to to, że zostanie ona istotnie szybciej oceniona niż dłuższy tekst.
I chyba tego właśnie nie lubię. Żeby treść do mnie dotarła potrzebuję fabuły, szerszego wyrażenia myśli. Puentę bez poprzedzającej opowieści, zawartą w kilku słowach to mogę znaleźć w aforyzmach.olka55 pisze:Prawdziwa miniatura to nie dlugość. To przewaga treści nad formą.
To tak ze strony odbiorcy. A jaki jest sens pisania? Cóż. Jeżeli komuś to sprawia przyjemność, jeżeli rzeczywiście coś na tym ćwiczy, to czemu nie? Można równocześnie tworzyć powieść pod kątem wydania i dobrej zabawy czytelnika i bawić się obok miniaturkami. Co kto lubi.
I na marginesie.
olka55, wyhamuj. Masz odpowiadać w związku z tematem, ale bez wycieczek osobistych.
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
11
Najdłuższe moje dzieło stricte literackie ma około 7 stron. Miniatura to nie jest, ale pełnokrwiste opowiadanie - także nie. Mam też kilkadziesiąt typowych miniatur - niedużo, bo pisuję raz na ruski rok. Dlaczego krótka forma? Bo nie lubię ględzenia. Wychodzę z założenia, że jak już chcesz, człowieku, gadać, to gadaj do kogoś, po coś i o czymś. I nie powtarzaj po raz tysiąc osiemset czternasty tego, co już wielu powiedziało przed tobą, i to znacznie lepiej. Większość moich pomysłów odrzucam, zanim jeszcze siądę do pisania. Nie przechodzą bowiem prostego testu: jeżeli na pytanie: "No i co z tego?", uczciwa odpowiedź brzmi: "nic", to znaczy, że szkoda czasu i energii na pisanie. Te pomysły, które przejdą test, opisuję jak najprecyzyjniej i jak najkrócej. Jeżeli dają się w ten sposób opisać, to znaczy, że tyle słów wystarczy. Reszta byłaby ględzeniem. Nie wykluczam, że kiedyś napiszę coś dłuższego, ale tylko wtedy, gdy wpadnę na pomysł, który po prostu nie da się opisać krótko. "Koncypowanie", tylko po to, żeby sobie poględzić i żeby tekst był dłuższy, jest - moim zdaniem - objawem grafomanii.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
12
Tak, dlaczego się dziwisz? Co, autor ma zaczynać od powieści, w której na bank znajdzie się milion błędów? (chyba że jest geniuszem, wiadomo jednak, że tacy rodzą się raz na ileś tam lat, heh). Pisanie mini zaś nie jest takie trudne jak się wydaje. Kto powiedział, że ma być ona od razu super świetna, z oryginalnym pomysłem? Kto? Nikt. Tak samo z innymi formami. Człowiek się uczy, szczególnie na własnych błędach.Adrianna pisze:Patka, piszesz, że od miniatur warto zacząć. Że co? Jeżeli już miniatura ma mieć coś w sobie, to wymaga perfekcyjnego warsztatu (bo inaczej wychodzi 10 linijek w tym dwadzieścia błędów) i jakiś głębszych przemyśleń. Każdy "supergłęboki" początkujący autor pisze o jakimś umierającym bądź niepełnosprawnym (najlepiej dziecku) i myśli że poruszy czytelnika. A ten trenujący warsztat pisze sugestywny opis z "zaskakującym" zakończeniem. Po paru takich tekstach każda miniatura zaczyna przypominać pozostałe.
Co do poruszania czytelników to masz rację, ale to już nie nasza wina, że takie tematy wśród początkujących są popularne. Trudno znaleźć nie tyle co dobrze napisaną, ale interesującą miniaturkę w necie czy gdzie indziej.
A myślisz, że ja nie?Herman pisze:@Patkazoom262 - to jestem dla Ciebie niepoważny: zacząłem od powieściŻeby nie było, pisuję też krótkie formy.

Też zaczęłam, bo to przecież takie fajne się rozpisać, później zabrałam się za mini, a teraz znów staram się wydłużać.
Olka - twojego postu nie będę komentować, bo jest zwyczajnie niemiły, a ty zachowujesz się jak nie powiem kto.
PS Ja uwielbiam ględzenie. Ręce mi opadają, gdy słyszę, że w tekście muszą być tylko te słowa, zdania, które są ważne dla akcji. Nosz...!
13
No i dlatego, Patka, tacy jak Ty zostają pisarzami i wydają powieści, a tacy jak ja nic nie wydają, tylko marudzą! 

Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
14
A według Ciebie istnieją tylko dwie formy prozy: miniatura i powieść? Bo ciągle tylko wyskakujesz z tą powieścią, trylogią, cholera wie, czym jeszcze. Uważam, że cyzelowanie dziesięciu zdań w kółko i w kółko, bez ćwiczenia budowania fabuły, postaci, dialogów, opisów, czegokolwiek, tylko MYŚLI (och, ach) nie jest najlepszym pomysłem na start. Uważam, że opowiadania rozsądnych rozmiarów są tutaj lepszym materiałem do ćwiczenia warsztatu.patkazoom262 pisze:Co, autor ma zaczynać od powieści, w której na bank znajdzie się milion błędów?
Poza tym cały czas odruchowo piszę trochę ze strony odbiorcy. Może po prostu takie wprawki-miniaturki zaczynają mi uszami wychodzić

A może "nic" oznacza, że właśnie wymyśliłaś coś ciekawego fabularnie i miłego w odbiorze?Większość moich pomysłów odrzucam, zanim jeszcze siądę do pisania. Nie przechodzą bowiem prostego testu: jeżeli na pytanie: "No i co z tego?", uczciwa odpowiedź brzmi: "nic", to znaczy, że szkoda czasu i energii na pisanie.

Nie wiem, może zbyt radykalnie interpretuję to, co napisałaś. Dla mnie takie podejście jest już trochę wynaturzone. Może dlatego, że kocham gadać, OPOWIADAĆ i kocham opowieści. Nie muszą być głębokie. Ja sobie coś z tego wyciągnę nawet, jeżeli autor nie utopi mnie w swych metaforach, niedopowiedzeniach itp. Liczy się to, czy zafascynuje mnie bohater - czasem jakimś słowem, jakimś gestem - czy będę się przejmować wydarzeniami itp.
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
15
Adrianno dla mnie z kolei najważniejszą sprawą w tekstach literackich są metafory, niedopowiedzenia, "smaczki", gry słowne, klimacik. Dlatego uwielbiam prozę Cortazara, Marqueza, Borgesa.
Olka55, taka powieść nazywa się "Za smarkata jesteś, żeby ciskać mięchem i sarkać w stronę każdego, kto wyda ci się nieco mniej inteligenty". Trylogii napisałem osiemnaście kompletów, a miniatur milion sześćset osiemdziesiąt pięć tysięcy sto czterdzieści trzy. Dziękuję.
Olka55, taka powieść nazywa się "Za smarkata jesteś, żeby ciskać mięchem i sarkać w stronę każdego, kto wyda ci się nieco mniej inteligenty". Trylogii napisałem osiemnaście kompletów, a miniatur milion sześćset osiemdziesiąt pięć tysięcy sto czterdzieści trzy. Dziękuję.