Kolekcjonerzy

1
Mateuszu Adamie, tekst dla Ciebie :)
I oczywiście dla wszystkich, którzy chcą czytać ;) każda opinia mile widziana.


_____Za rozległym pagórkiem, usianym chylącymi się ku ziemi chatami z czarnej gliny, wznosił się ogromny zamek. Pełen był przeróżnych wieżyczek, ukrytych wejść, balkonów i przybudówek, przez co wyglądał, jakby budowało go kilku niezdecydowanych architektów. Miał już swoje lata i można było śmiało powiedzieć, że i on długo nie postoi.
_____Truk nieraz zastanawiał się, dlaczego zamek jeszcze nie stał się ruiną. Przypuszczał, że tylko magia trzyma go w kupie. Gdyby Czarnoksięska Rodzina nagle opuściła siedzibę, ta prawdopodobnie rozleciałaby się jak domek z kart. Chłopiec często bywał na dziedzińcu zamkowym i widział, jak z odrapanych ścian czarny tynk odpadał całymi płatami, a spore kawałki gruzu i cegieł lądowały na chodnikach wokół gmachu. Nie było w tym nic dziwnego. Zewsząd odzywały się osobliwe huki i świsty, a niekiedy widać było efektowne, choć niewielkie wybuchy oraz kolorowe snopy światła, przecinające powietrze. Łatwo było oberwać taką wiązką magii, gdy się nieuważnie błądziło po okolicy.
_____Truk niespecjalnie przejmował się zasadami bezpieczeństwa, mimo to musiał zerkać pod nogi, aby przypadkiem nie nadepnąć na mięsożerne kwiaty, których było tu bez liku. Lubił chodzić po trawie. Całe Hessmirid pokryte było ciemną, nieprzyjemną w dotyku roślinnością, która opanowała krainę przed kilkoma wiekami – dokładnie w czasie najazdu czarowników na dobre wróżki. Tamte piękne i spokojne lata odeszły w niepamięć. Przypominała o nich jedna, jedyna łąka, która nie chciała się poddać śliskiej, pełznącej florze. Dlatego Truk z przyjemnością spacerował tędy na bosaka, patrząc w niebo i pogwizdując.
_____Naraz jego uwagę zwrócił chłopiec, siedzący na dużym głazie i pochylony do przodu. Gdy podszedł bliżej, rozpoznał w nim swojego przyjaciela.
_____- Pampit! – wykrzyknął. – Co tu robisz? Dlaczego płaczesz?
_____Ten podniósł głowę. Załzawione oczy patrzyły spod ciemnej czupryny, która tylko w dni świąteczne stawała się jasna. To znaczy umyta.
_____- Mam przeciepane! Bardzo, bardzo przeciepane! Tak przeciepane, że nawet nie chcę o tym mówić!
_____- E, na pewno nie jest tak źle. Ty zawsze panikujesz.
_____- Zgubiłem... zgubiłem jaszczurkę!
_____Truk spojrzał gdzieś w bok z namysłem, ściągając usta. Jego poważna mina świadczyła o tym, że i problem był poważną sprawą.
_____- Stary... masz przeciepane – stwierdził po chwili odkrywczo.
_____Wiedział, że nie chodziło wcale o żywego gada, ale o złotą broszkę, którą kolega pożyczył od matki. Wczoraj pokazywał ją na zebraniu. Pamiętał, jak wszystkim chłopakom opadły szczęki. Nie wierzyli mu, że naprawdę posiada w kolekcji taki skarb. Próbowali go przekupić, ofiarowywali swoje najlepsze drobiazgi, lecz on pozostawał nieugięty. Twierdził, że broszka w kształcie jaszczurki jest bezcenna.
_____- I co teraz zrobisz? – spytał Truk.
_____- Nie wiem! Mama mnie zabije! Po prostu zabije! Wyciągnie ten wielki kij, wypuści na mnie białe światełko i zamieni w pył!
_____- Uspokój się, na pewno tego nie zrobi. To przecież twoja... ekhm... – Zastanowił się, czy to na pewno był dobry argument. Przypomniał sobie, jak wiele razy Pampit przychodził z wypaloną skórą lub nienawistnymi znakami, wyrytymi nożem na policzkach czy dłoniach. Zdecydowanie jego matka nie preferowała bezstresowego wychowania. Tylko specjalne maści, przynoszone z kolei od rodziców Truka, przywracały chłopcu zwyczajny wygląd i dobre samopoczucie.
_____- Jesteś idiotą, Pampit. Ty przecież zbierasz kamienie, a nie jakieś świecidełka.
_____- No i co z tego? – wybuchnął dzieciak, wycierając jednocześnie smarki spod nosa. – To chyba normalne, że zbiera się wszystko, co się da. Każdy ma w domu coś, czego nie pokazuje. Ty może tak nie robisz?
_____- Nie, ja tak nie robię – odparł mechanicznie, lecz w duchu odczuł niepokój. Sądził, że tylko on wpadł na to, żeby prawdziwą kolekcję kryć w domu, w najciemniejszym i najmniej dostępnym miejscu. Kolorowe szyszki i żołędzie, piórka, zasuszone kwiaty, papierki po miodowych chrabąszczach, mieniące się muszelki i drobne ozdoby, wplątywane przez młode czarownice we włosy – wszystko to leżało pod podłogą w jego izdebce, owinięte w płócienną szmatkę. Pampit tak zwyczajnie, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, odkrył jego tajemnicę, która napawała go dumą i satysfakcją, mimo że nie zamierzał nikomu o niej mówić.
_____- Żartujesz – zdziwił się Pampit i na chwilę zapomniał o płaczu, choć czkawka nadal nie dawała mu spokoju.
_____- Nie żartuję.
_____- Kłamiesz.
_____- Nie!
_____- No, dobra, nie kłamiesz.
_____- I nie żartuję.
_____- No tak.
_____Znów zmarkotniał i wykrzywił usta w podkówkę.
_____Truk podrapał się w głowę. Kolekcjonerstwo. Chłopcy traktowali je tak poważnie, że dla niego wiele potrafili poświęcić. On sam nie zajmował się niczym szczególnym, gdyż zbierał tylko korki od butelek i fiolek, we wszystkich rozmiarach i kształtach. Na cotygodniowych zebraniach nieśmiało wysypywał na stół nowe zdobycze, a koledzy oceniali ich wartość. Pampit natomiast był urodzonym artystą. Może nie miał jeszcze zbyt wielu kamieni, lecz pokazywał je tak, że przy nim nawet konkurencja bladła. Pierwsze przedstawienie zostało nagrodzone brawami. Chłopiec umieścił dwa czarne kamyki na stole.
_____- Miała ciemne, głębokie oczy... – powiedział wtedy zniżonym głosem, który w pustej komnacie i przy blasku świec brzmiał niezwykle tajemniczo.
_____Rzucił czerwony.
_____- Karminowe usta...
_____Dwa różowe.
_____- Rumiane policzki...
_____Naraz zgarnął je i płynnymi, pewnymi ruchami wysypał na stół garść zielonych kamyków.
_____- Widziałem ją na łące!
_____Ułożył niebieskie w wąską ścieżkę. Modulował głos, nadając mu mnóstwo emocji. Zdawało się, że wpadł w trans i dał się ponieść własnej historii.
_____- Kąpała się w strumyku...
_____Szybkie, zdecydowane gesty. Urzeczeni chłopcy wpatrywali się w stół.
_____- Nagle przyszedł niedźwiedź!
_____Potoczył się ogromny, brązowy odłamek i rozbił pozostałe, okrągłe kamienie.
_____- Potem... – Pampit efektownie załamał głos. – Widziałem już tylko krew...
_____Uniósł dłoń i z wysokości upuścił mnóstwo maleńkich, czerwonych drobin, w istocie przypominających krople krwi.
_____Uśmiechnął się i z udawanym zażenowaniem zebrał swoje skarby do skórzanego woreczka, słuchając oklasków i okrzyków zachwytu.
_____A dziś siedział na głazie i płakał, zupełnie bezradny i przerażony. Jeżeli ktokolwiek miał mu pomóc, mógł to być tylko Truk. Ich przyjaźń opierała się głównie na tym, że obaj kolekcjonowali całkiem inne przedmioty. Pampit był w zasadzie dość skryty, a dobre stosunki z tymi, którzy zajmowali się również kamieniami, nie wchodziły w rachubę.
_____Zresztą, ciężko było o jakąkolwiek bliskość i zażyłość między mieszkańcami Hessmirid. Czarownicy byli niezwykle gniewnym i kłótliwym ludem, nieustannie robiącym sobie na złość, bijącym się nawzajem i krzyczącym. To, że matka Pampita stosowała wobec dzieci okrutne kary, a przez przypadek nawet uśmierciła dwie małe córeczki, przysparzało jej tylko chwały i większego uznania wśród sąsiadek. Pampit powinien być z niej dumny, zamiast bezczelnie sprzeciwiać się jej nieomylnym metodom wychowawczym.
_____Gdyby tylko do jego rówieśników dotarła wieść, że siedział tu i beczał jak jakiś mięczak, już nigdy więcej nie zaznałby spokoju. Wyzywaliby go od mazgajów i wymoczków, stałby się popychadłem całej okolicznej dzieciarni, a jego magiczne zdolności straciłyby jakąkolwiek wartość. Na szczęście miał ogromne zaufanie do przyjaciela i wiedział, że nie musi go nawet prosić o dyskrecję.
_____Trukowi zresztą nie przyszłoby do głowy, żeby w taki sposób ośmieszyć go przed kolegami. Z zatroskaną miną zastanawiał się przez chwilę, po czym rzekł:
_____- Pomyśl, gdzie widziałeś ją po raz ostatni.
_____- No tam, na zebraniu! Schowałem do woreczka, a później...
_____Westchnął przeciągle, co było wystarczającą odpowiedzią.
_____- Niepotrzebnie się chwaliłeś, że masz w domu tę jaszczurkę. Może wcale jej nie zgubiłeś? Zastanówmy się... – Truk mimowolnie ściszył głos. – Mazart. On przecież wyszukuje drobną biżuterię i takie tam błyskotki...
_____Pampit prawie zatrząsł się i spojrzał na przyjaciela z przestrachem.
_____- Ale... Co ty mówisz? Przecież Mazart jest synem Wielkiego Czarnoksiężnika! Wiesz, co by się stało, gdybym go oskarżył o kradzież?
_____- Ja ci niczego nie rozkazuję. Ale on... sam wiesz... ma dość znajdowania tych złotych gówien po kątach, bo na każdym widnieje ich rodzinny symbol. Najbardziej cieszą go zupełnie nowe łupy spoza zamku.
_____Pampit zaczął płakać na nowo, aż w końcu Truk zniecierpliwił się i uderzył go w ramiona z taką siłą, że ten spadł z głazu. Jednak nie przyszło mu do głowy złościć się za to, tylko wgramolił się z powrotem na swoje siedzisko, zaczął pociągać nosem i wycierać twarz rękawem lnianej, dziurawej koszuli.
_____- Bądź mężczyzną! – zawołał przyjaciel. – Musisz coś z tym zrobić. Mazart może sobie być czarnoksięskim wypierdkiem, ale jest idiotą i tchórzem. Rodzice się za niego wstydzą, zresztą słusznie, bo jest hańbą narodu. Myślisz, że dlaczego za zabawę z nim płacą nam trzydzieści czarnych floreniaków w półkrążkach na godzinę? Bo nawet świta spieprza na jego widok, nie chcąc się z nim zadawać. Postrasz go. Powiedz, że mama nauczyła cię zaklęcia, które zamieni go w żabę. I będzie musiał oddać ci tę cholerną broszkę!
_____- Myślisz?
_____- Oczywiście! A teraz wstawaj, wypnij pierś, podnieś głowę i jazda na zamek!
_____Pampit wstał, jeszcze nie do końca zdecydowany.
_____- Ale...
_____- No, już! – krzyknął Truk, siłą odwracając go w kierunku widniejącego na tle pochmurnego nieba zamku.
_____Zdumiony chłopak ruszył przed siebie szybkim krokiem, z wahaniem oglądając się przez ramię.
_____Truk, uspokojony, odwrócił się i podążył swoją ścieżką. Jaszczurka, przedmiot pożądania wszystkich kolekcjonerów. Własność matki Pampita, najbrzydszej i najbardziej złośliwej czarownicy w całym Hessmirid. Jeżeli jej syn nie przyniesie zguby z powrotem, to następne spotkanie chłopcy zorganizują w miejskim lazarecie.
_____- Masz naprawdę przeciepane – mruknął Truk do siebie.
_____Włożył ręce do kieszeni i zacisnął dłoń na małej broszce. Nie chciał jej tutaj wyciągać, w domu będzie miał wystarczająco dużo czasu, by ją oglądać i podziwiać. Sam na sam. On i jego nowy skarb.
_____Patrzył w niebo i pogwizdywał.

2
ooo... jako pierwszy skomentuję :D. Bardzo fajnie się czyta, to było chyba mistrzostwo ;). Chce kolejne części przygód małego złodziejaszka w zaczarowanej krainie :).

PS: Wiedziałem że tak się skończy ;)

3
Luka w pamięci pisze:Pełen był przeróżnych wieżyczek
To brzmi jakby wieżyczki były w środku.
Luka w pamięci pisze: tylko magia trzyma go w kupie.
Ojoj. Złożyć coś do kupy, coś się trzyma kupy - spoko. Jednak majstrowanie przy tych związkach frazeologicznych może się źle skończyć!
Luka w pamięci pisze:cegieł lądowały na chodnikach wokół gmachu. Nie było w tym nic dziwnego. Zewsząd odzywały się osobliwe huki i świsty,
To znaczy zamek rozpadał się ze starości, czy dlatego, że był magicznie eksploatowany? Trochę zamieszania się wkradło. ;)
Luka w pamięci pisze:Naraz jego uwagę zwrócił chłopiec, siedzący na dużym - głazy są z reguły duże ;) głazie i pochylony do przodu. Gdy podszedł bliżej, rozpoznał w nim swojego przyjaciela.
Moim skromnym zdaniem, jeśli był na tyle blisko, żeby zauważyć, że to chłopiec, to powinien od razu domyślić się, że to przyjaciel. W sensie, mamy raczej skłonność do kojarzenia znajomych sylwetek ze znanymi nam ludźmi, zwłaszcza bliskimi. Może ktoś zamiast chłopca?
Luka w pamięci pisze:Truk spojrzał gdzieś w bok z namysłem, ściągając usta. Jego poważna mina świadczyła o tym, że i problem był poważną sprawą.
Poważna mina się pojawiła, czy już tam była? Nie widać kontrastu między jeszcze przed chwilą lekceważeniem sprawy, a w jednym momencie uświadomieniem sobie powagi sytuacji.
Luka w pamięci pisze:przynoszone z kolei od rodziców Truka
Wychodzi na to, że Truk nie mieszkał z rodzicami.
Luka w pamięci pisze:dla niego wiele potrafili poświęcić.
Wiele dla niego?
Luka w pamięci pisze:że przy nim nawet konkurencja bladła
Bez nawet.
Luka w pamięci pisze:Modulował głos, nadając mu mnóstwo emocji.
Można nadawać głosowi emocje? Raczej na odwrót - w głosie można usłyszeć/wyczuć czyjeś emocje.
Luka w pamięci pisze:Czarownicy byli niezwykle gniewnym i kłótliwym ludem, nieustannie robiącym sobie na złość, bijącym się nawzajem i krzyczącym.
Niezbyt to fortunnie brzmi. Skorym do bicia i krzyku?
Luka w pamięci pisze:Na szczęście miał ogromne zaufanie do przyjaciela
Na szczęście? A co ma tu jego poczucie zaufania do szczęścia?
Luka w pamięci pisze: Ja ci niczego nie rozkazuję.
Sugeruję? To rozkazuję jakoś zbyt radykalnie brzmi. :P

Miło się czytało, choć nie można powiedzieć, że tekst kipiał od akcji. ;) Ogólnie brakowało mi napięcia, co może być skutkiem zastosowania narratora wszystkowiedzącego, który przeskakuje od jednego do drugiego bohatera, przez co nie wiemy, którym mamy się przejmować. Poza tym nie jestem pewna, czy ukrycie niecnego planu Truka było dobrym zabiegiem, bo nie wyczuwamy jego zdenerwowania. Postać nieszczęsnego Pampita wydaje mi się lepiej zarysowana niż postać Truka, w nim widać za mało pazerności. Humor wypada nieźle, choć sugerowałabym więcej rozmachu. ;)
A tristeza tem sempre uma esperança
De um dia não ser mais triste não

4
Chwilka na poczytanie i komentarz. :)
Luka w pamięci pisze:Nie było w tym nic dziwnego.
Uważam, ze takie wstawki są niepotrzebne. Tworzą klimat bajki dla dzieci. :) (celowe? ) Dialogi dziecięce są fajne (przeciepane, hehe),ale narrację w niektórych momentach bym troszkę zmieniła na mniej przegadaną. :D

Podobał mi się pomysł, że w całym Hessmirid wszyscy coś czarują i nie jest to niczym dziwnym. :)

Natomiast zdanie, ze czarodzieje napadli na świat wróżek... :( Uważam, że historia jest na tyle ciekawa, ze niepotrzebne są tego typu wtręty. Nie wniosło to zbyt wiele do akcji, właściwie upłyciło sytuację. Były dobre wróżki, teraz są źli czarownicy. :) No tak. :)

Zakończenie mnie zaskoczyło. Spodziewałam się, że Truk jest dobry itd itp, więc efekt mocnego zakończenia udało Ci się wywołać.

Lilifleur napisała:
lilifleur pisze:Poza tym nie jestem pewna, czy ukrycie niecnego planu Truka było dobrym zabiegiem, bo nie wyczuwamy jego zdenerwowania.
Uważam, że ukrycie planu było ok (to dzięki ukryciu zakończenie jest zaskakujące). Nie wyczuwamy jego zdenerwowania więc:

a)nie było go
b)nie napisałaś o zdenerwowaniu

Przyjęłam wersję pierwszą i mi wyszło, że Truk wyrośnie na bezwzględnego czarodzieja. :D

Pozdrawiam!

5
Czekam i czekam aż Pampit odegra się na tym złodziejaszku ale się chyba nie doczekam... Myślałem że w kolejnym rozdziale rozwinie się akcja, a tu ciągle nic... Jestem bardzo rozczarowany! :)
Luka w pamięci pisze:Za rozległym pagórkiem
Ja bym to bardziej rozbudował, np: Za górami, za lasami, za siedmoma dolinami... :P

6
Ajć, no to tak.
lilifleur pisze:Ogólnie brakowało mi napięcia, co może być skutkiem zastosowania narratora wszystkowiedzącego, który przeskakuje od jednego do drugiego bohatera, przez co nie wiemy, którym mamy się przejmować.
Najlepiej przejmować się obydwoma ;)
lilifleur pisze:Poza tym nie jestem pewna, czy ukrycie niecnego planu Truka było dobrym zabiegiem, bo nie wyczuwamy jego zdenerwowania.
Ależ Truk nie był zdenerwowany. Dlaczego miałby być? :) przecież przyjaciel go nie podejrzewał ani nie miał zamiaru grzebać mu w kieszeniach :)
A z resztą oczywiście się zgadzam.
ancepa pisze:Uważam, ze takie wstawki są niepotrzebne. Tworzą klimat bajki dla dzieci. :) (celowe? )
Właściwie chciałam stworzyć taki klimat, ale nie sądziłam, że uwidacznia się w takich zdaniach, jak to, które podałaś :)
Uzupełnie lukę pisze:Myślałem że w kolejnym rozdziale rozwinie się akcja, a tu ciągle nic... Jestem bardzo rozczarowany!
Eeee, zara! Myślisz, że pisanie to taka chwilunia? :) To miała być jedna scenka, a teraz przez ciebie myślę o dalszym ciągu. Twój apetyt się nie kończy! To już wolę Ci coś narysować...

Generalnie najbardziej mi zależy na tym, żeby się dowiedzieć, jakie to jest w odbiorze i jak wypada konstrukcja (a jeśli źle, to jak poprawić?). Bo są też opinie sprzeczne i chyba muszę je zaliczyć do gustów czytelników :) Dziękuję bardzo za oceny! Wezmę je sobie do serca, umysłu i klawiatury.

7
Z tym zdenerwowaniem chodzilo mi o to, że tu dajesz pewien sygnał:
Luka w pamięci pisze:- Nie, ja tak nie robię – odparł mechanicznie, lecz w duchu odczuł niepokój.
Potem Truk zaczyna jakieś machinacje:
Luka w pamięci pisze:- Niepotrzebnie się chwaliłeś, że masz w domu tę jaszczurkę. Może wcale jej nie zgubiłeś? Zastanówmy się... – Truk mimowolnie ściszył głos. – Mazart. On przecież wyszukuje drobną biżuterię i takie tam błyskotki...
Czyli zależy mu na tym, żeby uwaga Pampita skierowała się w tę właśnie stronę. A z tego:
Luka w pamięci pisze:Truk, uspokojony, odwrócił się i podążył swoją ścieżką.
wynika, że machinacje wywołały w nim zdenerwowanie.
No i przeczytawszy zakończenie moja interpretacja była taka: już się zaniepokoił na początku, więc postanowił odsunąć od siebie zagrożenie. I dlatego przyszło mi do głowy, że się zdenerwował. ALE całą tę analizę zrobiłam teraz, na użytek tego postu, bo podczas czytania oczywiście cały ten proces odbył się nieświadomie.

Mnie się wydaje, że konstrukcja jest w porządku - czyta się gładko, jakieś retrospekcje czy wtrącenia są serwowane w niezauważalny sposób, no i pomysł na wrednych czarodziejów jest fajny. :) Mnie tylko ten narrator przeskakiwacz przeszkadzał... chodzi o to, że czasem OBAJ bohaterowie zyskują na wyrazistości, gdy tekst pisane jest z punktu widzenia jednego z nich.
A tristeza tem sempre uma esperança
De um dia não ser mais triste não

8
Ahaaaa....
lilifleur pisze:- Nie, ja tak nie robię – odparł mechanicznie, lecz w duchu odczuł niepokój.
Tutaj chodziło mi o zupełnie inny rodzaj niepokoju (chociaż teraz widzę, że niepokój to złe słowo). Takie swego rodzaju ukłucie w serduchu, że skrywasz coś pięknego i wyjątkowego, a okazuje się, że to wcale nie jest takie wyjątkowe.

To chyba uspokojenie w tym ostatnim cytacie wywalę i będzie okej.

Dzięki za taką szczegółową analizę ;)
ObrazekObrazekObrazek

9
_Za rozległym pagórkiem, usianym chylącymi się ku ziemi chatami z czarnej gliny, wznosił się ogromny zamek
Nie pasuje mi to zdanie. Za pagórkiem w wyobraźni widzę jakąś dolinę, a tu czytam: "wznosił się zamek". To gdzie on stał? Na kolejnym pagórku? W dolinie?
Całe Hessmirid pokryte było ciemną, nieprzyjemną w dotyku roślinnością, która opanowała krainę przed kilkoma wiekami – dokładnie w czasie najazdu czarowników na dobre wróżki. Tamte piękne i spokojne lata odeszły w niepamięć.
Najazd czarowników na piękne wróżki nazywasz spokojnymi czasami?


Truk spojrzał gdzieś w bok z namysłem, ściągając usta. Jego poważna mina świadczyła o tym, że i problem był poważną sprawą.
Może: Truk spojrzał w bok, ściagając usta. Jego mina świadczyła o tym, że problem był poważny.
żeby prawdziwą kolekcję kryć w domu
chować w domu.
Pampit prawie zatrząsł się i spojrzał na przyjaciela z przestrachem.
Jak to wygląda, gdy ktoś się "prawie zatrzęsie"?
Zdumiony chłopak ruszył przed siebie szybkim krokiem, z wahaniem oglądając się przez ramię.
Albo szybki krok albo wahanie. Szybki krok oznacza zdecydowanie, wahanie raczej powolne ruchy.

10
No to mam dzisiaj farta brać się za luźne tekściki z humorem (i znowu wróżki! :P ).
Całkiem fajnie się czytało, nie powiem. Jesteś "czytelną" autorką, nie robisz specjalnie błędów. Takich czysto warsztatowych praktycznie nie dostrzegłam.

Kilka rzeczy mi zazgrzytało. Po odsianiu tego, co poprzedniczki wyłapały, zostały dwa aspekty:
Miał już swoje lata i można było śmiało powiedzieć, że i on długo nie postoi.
"i on"? A ktoś poza nim?
Gdyby tylko do jego rówieśników dotarła wieść, że siedział tu i beczał jak jakiś mięczak, już nigdy więcej nie zaznałby spokoju. Wyzywaliby go od mazgajów i wymoczków, stałby się popychadłem całej okolicznej dzieciarni, a jego magiczne zdolności straciłyby jakąkolwiek wartość.
Dlatego usiadł na dużym głazie, na środku najbardziej charakterystycznego miejsca w okolicy...

Z rzeczy bardziej ogólnych i mocno subiektywnych.
Nie podobał mi się początek. Wprowadzenie od opisu zamku za wzgórzem... Jakoś poprowadziłaś to bajkowo i sprawnie, ale w dużo słabszym, bardziej sztampowym stylu niż resztę.

Zabrakło mi jakiegoś napięcia - w sensie albo akcji, albo emocji (np. bohaterów, czy tych wywoływanych w czytelniku).

Według mnie bohaterowie są fajnie zarysowani jeśli chodzi o pomysł, cechy charakterystyczne i relację, ale brakuje im jeszcze tej "głębi" w opisach, dialogach.

Bardzo podobała mi się scena (retrospekcja) z "pokazu" Pampita. Ładnie opisana, plastyczna, no i w stylu, który lubię :P

Na plus też pomysł kreacji świata. Uwagi o mamusi Pampita, o synku Wielkiego Czarnoksiężnika. Nice, nice.

Zakończenie mnie nie zaskoczyło. Od momentu, kiedy Truk zaczyna sugerować kradzież, już wiedziałam co się święci. W ogóle w tamtej chwili wydaje mi się, że to jakoś siłowo i mało płynnie przechodzi od części pocieszania do namawiania. Trochę jakbyś uznała: "dość ględzenia, pora na finał".

Podsumowując.
Opowiadanko całkiem fajne. W klasie luźnych, bajkowych fantastyków plasuje się nieźle.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

11
Adrianna pisze:"i on"? A ktoś poza nim?
Na początku napisałam o chatach chylących się ku ziemi, ale to tak gwoli wyjaśnienia. Bo zdaję sobie sprawę, że źle zapisałam.
Adrianna pisze:Dlatego usiadł na dużym głazie, na środku najbardziej charakterystycznego miejsca w okolicy...
Tutaj ciepnęłam się w czoło, że sama na to nie wpadłam...

o, dziękuję, dziękuję, dobra kobieto! Prawie uwierzyłam, że umiem pisać i może z mniejszym strachem ugryzę felieton na zaliczenie :)

Pozdrawiam :)
ObrazekObrazekObrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”