Ja mam wydawcę w rodzinie, więc trochę się orientuję, jak to wygląda od tej drugiej strony. On się od paru lat wyspecjalizował w historii wojskowości, wysyła książki również za granicę, bo wiadomo, Polacy kochają trzepot proporców, szczęk oręża i inne takie

Jeśli księgarnia zamawia książki bezpośrednio w wydawnictwie, to wydawca od razu wie, ile sprzedał i komu, i tak najczęściej jest z odbiorcami zagranicznymi. W Polsce jednak zazwyczaj dystrybucją zajmuje się hurtownia. Nie wiem, czy istnieją jeszcze jakieś hurtownie ogólnopolskie, większość to jednak takie nieduże, o zasięgu lokalnym, więc książka trafia do takich kilkunastu. Potem wydawca powinien wydzwaniać do wszystkich i pytać, jak tytuł schodzi. Oczywiście, kiedyś przychodzi moment rozliczeń między wydawcą a księgarnią czy hurtownią, lecz to może trwać. Kwartał to okres znacznie bardziej prawdopodobny, niż miesiąc. Inaczej to wygląda w naprawdę dużych wydawnictwach, gdzie są odrębne działy marketingu i własna sieć dystrybucji, lecz dla takiego przeciętnego wydawcy źródłem wiedzy o powodzeniu książki są samodzielnie zgromadzone dane z hurtowni. Ktoś to powinien robić na bieżąco, ale różnie z tym bywa.