Marzycielka

1
Tym razem spróbowałam dialogów :)

..............................................................................................................................
Dzisiaj zostaję w domu. Pierwszy raz biorę sobie wolny dzień na żądanie. To ta jesień wprowadza mnie w depresję. Właściwie to ta kolejna jesień, samotna jesień otula mnie smutkiem. Weekend spędziłam w domu. W sobotę obejrzałam wszystkie trzy części sagi Zmierzch. Mówią, że to film dla nastolatek, ja wciąż czuję się jak ...nastka.
Nadal wierzę, że gdzieś tam jest ten jedyny, ten na zawsze, na wieczność. To nie Robert Pattinson porywa mnie swą urodą, ani Taylor Lautner, to raczej wyobrażenie tej niebezpiecznej, wiecznej miłości oczarowuje mnie, wywołuje tęsknotę.
Dzwoni telefon, lepiej odbiorę, to pewnie Kasia:
- Hej Anka, zgaduję, że dzisiaj Ciebie nie będzie, znowu były lody plus film ? – Kaśka
jak zwykle świergocze.
- Oj Kaśka, jak Ty mnie rozpracowałaś, po prostu obejrzałam Zmierzch, New Moon i
Eclipse, zjadłam ciasto i postanowiłam, otulona kołdrą, pomarzyć sobie .... mogę,
mogę, mam nieodpartą chęć żalić się nad sobą- prawie jęczałam do słuchawki
- To lepiej idź na zakupy, kup sobie jakiś fajny ciuch, wpadnij do fryzjera i od razu
poczujesz się lepiej. Na dziewiętnastą zapraszam do mnie. Zrobimy sobie babski
wieczór, co Ty na to?
- Szkoda, że nie postanowiłaś tego w sobotę, bo pewnie byłabym, teraz w pracy i
siedziała obok Ciebie
- Lepiej późno, niż później, to do zobaczenia!
- Cześć
Przynajmniej teraz mam wieczór zaplanowany. Nie chce mi się iść ale skoro już się zgodziłam to nie będę marudzić. Jest jedenasta a ja wciąż w łóżku, w piżamie. Mam ochotę pomarzyć sobie, że to ja jestem Bella Sawn, a gdzieś tam jest mój Edward, który od stu lat czeka właśnie na mnie. Gdy jednak próbuję wyobrazić sobie Edwarda, to mam pustkę w głowie. Nie wiem jaki on ma być, jak dokładnie ma wyglądać. Może dlatego nie umiałam się w życiu zdecydować na żadnego z dotychczasowych partnerów. Próbowałam, zawsze jednak czegoś mi brakowało. Może właśnie tego uczucia, że to miłość na wieczność. Marzycielka ze mnie.
Znowu telefon, to mama, o czym informuje mnie sygnał „maminka dzwoni, maminka dzwoni”. Odbiorę, bo jak tego nie zrobię, będzie dzwonić do skutku a i tak już prysł nastrój na romantyczne rozmyślania.
- Cześć mamo!
- Cześć kochanie, co słychać?
- Od wczoraj nic się nie zmieniło.
- Jesteś w pracy? – Mama ma chyba jakiś szósty zmysł, zawsze wie kiedy „wagaruję”
- Nie, zostałam w domu aby trochę odpocząć. Zeszły tydzień miałam bardzo ciężki, siedziałam w pracy do późna. Postanowiłam wydłużyć sobie weekend – kłamanie szło mi całkiem gładko
- A czy dobrze się czujesz? – spytała zatroskana
- Tak, bardzo dobrze, Właśnie leżę sobie w łóżku, popijam herbatkę i czytam książkę – ach te kłamstwa.
- No to dobrze, odpocznij sobie. Dzwonię do ciebie aby troszkę poplotkować. Pamiętasz Beatę Czyrską. Mieszkała w tej samej klatce co my. Mąż ją zostawił z dwójką dzieci.
- Ojej, tak mi przykro. Skąd to wiesz?
- Był u nas Nowak, robi ich sąsiadom ogrodzenie. No widzisz. Teraz rozumiem czemu ona jest taka wychudzona, bidula. Dopiero co dom wybudowali. Ciekawe dlaczego ją zostawił?
- Może jeszcze wróci. Nic nie wiadomo. W Wołowie wieści się szybko rozchodzą. Najgorsze jest to, że te złe wiadomości zawsze szybciej niż te dobre. Dlatego wyjechałam do dużego miasta.
- A masz z nią jakiś kontakt?
- Nie, odkąd przeniosłam się do Warszawy. Zresztą, sześć lat temu Beata mieszkała jeszcze w Zielonej Górze. Parę razy widziałyśmy się w weekendy. Po studiach kontakt nam się urwał, szkoda - westchnęłam
- Jak będę coś więcej wiedziała to dam tobie znać. No, córuś to odpoczywaj.
A pamiętaj, że za dwa dni twój chrześniak ma urodziny!
- Oczywiście, będę pamiętać. Pa, buziaki i pozdrów tatę.

Szkoda mi Beaty. Pamiętam, jak bardzo byli zakochani. Pierwsza, licealna para. On o rok wyżej. Przystojny szatyn o niebieskich oczach ...Ireneusz Czyrski. Wszystkie w klasie zazdrościłyśmy Beacie i oczywiście wierzyłyśmy, że ich miłość przetrwa i liceum, i studia, i kilkadziesiąt następnych lat. A może tylko ja w to wierzyłam. Wieczna romantyczka. No i co z tego mam. Paru znajomych, cztery ściany, własne ściany, dobrą pracę. Zawsze miałam uczucie, że mi to przeznaczone jest doznanie czegoś wyjątkowego, pięknego, do grobowej deski, a może i dalej.
Wstaję. Puszczę sobie płytę Seala. Uwielbiam „Kees From a Rose“, może dlatego, że ten utwór jest z filmu „Batmana Forever”. A Batman to byłby facet w sam raz dla mnie. Uśmiecham się, a to już dobry początek, na miły babski wieczór.
................................................................................................................................................
- Cześć Kacha! – wołam w momencie gdy Kaśka otwiera mi drzwi; jest w niebieskim dresie i wygląda po prostu świetnie, uśmiecham się mimowolnie.
- Hejka, fajnie że zdecydowałaś się przyjść! – Kaśka przytula mnie mocno, chwyta za rękę i wciąga do mieszkania
- Ubrałaś te jeansy ode mnie. No wyglądasz świetnie! – wręcz wykrzykuje tą pochwałę.
- Kaśka, ja mam dwa razy większy tyłek niż ty, do świetności mi daleko
- Przestań Anka, zawsze musisz znaleźć jakiś minus. Popatrz w lustro. Serio, bardzo dobrze wyglądasz. Szkoda, że musisz zdjąć te jeansy. Przygotowałam dla Ciebie dres, ten niebieski, pamiętasz?. Dzisiaj ma nam być wygodnie. Zapaliłam nawet świeczki zapachowe, Twoje ulubione zresztą, lawendowe.
- Kaśka, trzeba mi było od razu powiedzieć, że dzisiaj mamy wieczór dresiarzy, puścisz jakiś hip-hop ?
- Tak dobrze nie będzie. Zrobimy sobie maseczki, włączymy muzykę relaksacyjną, już przygotowałam nam karimaty w dużym pokoju.
- Wiesz Kasiu, Ty jednak jesteś cudowna przyjaciółka, dobrze wiesz czego mi w tej depresji potrzeba- przytulam Kaśkę i całują ją w policzek – ale gdzie wysłałaś Andrzeja?
- Dzisiaj ma z kumplami wieczór pokerowy
- W poniedziałek? Przecież zawsze organizowali go w piątek
- No, nie tylko ty masz złe dni. Zbyszek stracił pracę i chłopaki się zwołali aby go podtrzymać na duchu.
- To miło z ich strony.
Duży pokój, w którym na beżowej wykładzinie stoi brązowy, skórzany narożnik, mały, mahoniowy stoliczek kawowy i szafka telewizyjna a na niej telewizor, który ma chyba z czterdzieści cali, został zamieniony na mini salon relaksacyjny. Na szafce telewizyjnej paliło się sześć świeczek zapachowych, telewizor stał tym razem za szafką. Pięć świeczek stało również na stoliku kawowym wraz z małym magnetofonem i miseczkami z maseczkami.
Jako zakąski, na stoliku, stały miseczki z surową marchewką, kalafiorem i kalarepą. W dzbanku zaparzona była herbata miętowa.
- Kacha, widzę że ma być dzisiaj zdrowo, a ja przyniosłam Twoje ulubione ciasteczka migdałowe, które kupiłam u Karolaka
- Spoko Anka, o ciastka się nie martw. Skonsumujemy je w trakcie oglądania Notting Hill.
- No nie żartuj, wypożyczyłaś ten film na dzisiejszy wieczór?
- Nie, puszczają go o dwudziestej pierwszej na dwójce
- Kochana, tak długo to ja u Ciebie siedzieć nie mogę. Najpóźniej o dwudziestej trzeciej muszę być w domu.
- A u Ciebie co, dzieci płaczą heheh
- Gdyby to była sobota mogłabym tu siedzieć i całą noc. Jutro jednak musimy iść do pracy. Pamiętasz?
- Niestety. Nie będziemy jednak rozmawiały o pracy, prawda? Przebieraj się w ten dres i zaczynamy. Szkoda marnować czasu.

Gdy tak leżałyśmy na karimatach, słuchając płyty Rejuvenate Naturally, gdy wokół unosił się zapach lawendy, a na twarzy zasychała nam maseczka błotna miałam uczucie, że odpływam i zaraz zasnę.
- Przyjemnie prawda?
- Ania, nic nie mów, jeszcze 5 minut i będziemy mogły zmyć maseczkę
Zamilkłam. Było mi tak dobrze. Pomyślałam sobie, że właściwie to nie jest źle. Mam wspaniałą przyjaciółkę, własne mieszkanie, dobrą pracę i wiarę, że jeszcze spotkam kogoś, może jeszcze w tym roku. Jest październik, do stycznie jeszcze 2 miesiące.

- Pycha wino, gdzie je kupiłaś?
- W Piotrze i Pawle, jak zwykle.
- Kasiu, wiesz to był dobry pomysł. Czuję się odprężona.
- Aniu, muszę jednak Tobie się do czegoś przyznać.
- No już się boję – uśmiechnęłam się do Kaśki zawadiacko
- Andrzej umówił nas na sobotę na obiad, do Karpielówki na Indiry Gandhi 11
- Super, to skąd taka smutna mina, cos kombinujecie?
- Wiesz jaki jest Andrzej, już od dawna mi marudzi, że chciałby Cię poznać jego kumpel Marek
- A więc tu jest ten haczyk. A przecież ten Marek mnie nigdy nie widział!
- Przysięgam, wczoraj wieczorem mi o tym powiedział. No nie widział ale od dawna chce kogoś poznać.
- Samotny, szuka dziewczyny, czy to jakiś informatyk hehehe?
- Oj Anka, pół roku temu rzuciła Go żona. Jestem winna Andrzejowi przysługę. No a i Tobie nic nie zaszkodzi jak kogoś nowego poznasz. Wierz mi nie chciałam się bawić w swatkę.
- No dobra. Za tak przyjemny wieczór należy się zapłata hehe. Nie gniewam się. Miło, że Andrzej pomyślał o mnie. A jak On wygląda
- Nie mam pojęcia, nigdy go nie widziałam

No i proszę. A jednak kogoś poznam. No i jeszcze październik się nie skończy, sobota, to będzie trzydziesty. Zapowiada się interesujący listopad.

2
Agu pisze:To ta jesień wprowadza mnie w depresję.
Doprowadza do depresji albo wpędza w depresję. Zrobiłaś mix. ;)
Agu pisze:To ta jesień wprowadza mnie w depresję. Właściwie to ta kolejna jesień, samotna jesień otula mnie smutkiem.
Powtórzenia bywają czasem uzasadnione, ale nie w tym przypadku. No i uważaj na otulenie smutkiem, bo wg mnie jest to dość dobry przykład na kliszę językową. Klisze nie są dobre.
Agu pisze:obejrzałam wszystkie trzy części sagi Zmierzch
Czy można mówić o sadze w odniesieniu do filmów? Może lepiej by brzmiało wszystkie ekranizacje sagi Zmierzch?
Agu pisze:Dzwoni telefon, lepiej odbiorę, to pewnie Kasia:
- Hej Anka, zgaduję, że dzisiaj Ciebie nie będzie, znowu były lody plus film ? – Kaśka
jak zwykle świergocze.
To mi brzmi dość dziwnie. To "lepiej odbiorę" wprowadza w podtekście jakieś zagrożenie, jeśliby bohaterka NIE odebrała. Tak jakby ta Kasia obrażała się śmiertelnie za każde nieodebranie. No i dalej też nielogiczność mała, bo co mają lody plus film do tego, że Anki nie będzie (gdziekolwiek bądź?). Może dziewczyny tak dobrze się znają, że dogadują się bez słów, ale JA ich nie znam i nie kumam o co może im chodzić, przez co tekst ciężko mi się czyta.
- Oj Kaśka, jak Ty mnie rozpracowałaś, po prostu obejrzałam Zmierzch, New Moon i
Eclipse, zjadłam ciasto i postanowiłam, otulona kołdrą, pomarzyć sobie .... mogę,
mogę
, mam nieodpartą chęć żalić się nad sobą- prawie jęczałam do słuchawki
O rany! Interpunkcja! Między znakami interpunkcyjnymi i ostatnią literą słowa nie dajemy spacji.
Skąd to powtórzenie?
Żalić się na coś/ komuś. Użalać się nad kimś.
Agu pisze:- Szkoda, że nie postanowiłaś tego w sobotę, bo pewnie byłabym, teraz w pracy i
siedziała obok Ciebie
- Lepiej późno, niż później, to do zobaczenia!
- Cześć
M.in. z powodu braków interpunkcyjnych ten dialog staje się nieczytelny.
Agu pisze:że to ja jestem Bella Sawn,
Bellą Swan. W języku polskim odmieniamy imiona, także te obcojęzyczne. (A zasady są dość skomplikowane, radzę poczytać;) ).

Dobra, pasuję w tym momencie, bo musiałabym zacytować pół tego tekstu, gdybym chciała wskazać szczegółowe błędy. Przede wszystkim masz problem z językiem. Nie radzisz sobie z interpunkcją, i to do tego stopnia, że czytelnik nie do końca rozumie co chciałaś napisać. No a niepowstawianie kropek na końcu zdania uznaję za brak szacunku dla czytelnika, bo to oznacza, że nie przeczytałaś nawet tekstu przed wysłaniem.
Nie radzisz sobie z leksyką. Używasz słów w złym znaczeniu, albo w złym połączeniu. Takich rzeczy człowiek uczy się przede wszystkim przez czytanie, a w razie wątpliwości można zajrzeć do słownika, wiele może się dzięki temu rozjaśnić. Dalej - problemem są też dialogi, które brzmią bardzo sztucznie. Zapisujesz tekst jak leci, nie martwiąc się jak to brzmi, jak wygląda, jak to się czyta. Np tu:
Agu pisze:- Hejka, fajnie że zdecydowałaś się przyjść! – Kaśka przytula mnie mocno, chwyta za rękę i wciąga do mieszkania
- Ubrałaś te jeansy - swoją drogą ta nazwa jest już tak spolszczona, że wg mnei lepiej pisać dżinsy ode mnie. No wyglądasz świetnie! – wręcz wykrzykuje tą pochwałę.
- Kaśka, ja mam dwa razy większy tyłek niż ty, do świetności mi daleko
- Przestań Anka, zawsze musisz znaleźć jakiś minus. Popatrz w lustro. Serio, bardzo dobrze wyglądasz. Szkoda, że musisz zdjąć te jeansy. Przygotowałam dla Ciebie dres, ten niebieski, pamiętasz?. Dzisiaj ma nam być wygodnie. Zapaliłam nawet świeczki zapachowe, Twoje ulubione zresztą, lawendowe.
- Kaśka, trzeba mi było od razu powiedzieć, że dzisiaj mamy wieczór dresiarzy, puścisz jakiś hip-hop ?
- Tak dobrze nie będzie. Zrobimy sobie maseczki, włączymy muzykę relaksacyjną, już przygotowałam nam karimaty w dużym pokoju.
- Wiesz Kasiu, Ty jednak jesteś cudowna przyjaciółka, dobrze wiesz czego mi w tej depresji potrzeba- przytulam Kaśkę i całują ją w policzek – ale gdzie wysłałaś Andrzeja?
- Dzisiaj ma z kumplami wieczór pokerowy
- W poniedziałek? Przecież zawsze organizowali go w piątek
- No, nie tylko ty masz złe dni. Zbyszek stracił pracę i chłopaki się zwołali aby go podtrzymać na duchu.
- To miło z ich strony.
No gadające głowy, wypowiadające płasko swoje przydługie kwestie. Nudne kwestie, kwestie, których w większości mogło by nie być.
Jednym słowem, nie panujesz zupełnie nad językiem. Zobacz co wypatrzyłam:
Agu pisze: miałam uczucie, że odpływam i zaraz zasnę.
Czas przeszły, teraźniejszy i przyszły koegzystują sobie radośnie. Za dużo tego! Trzeba inaczej ułożyć zdanie. Ogarnął mnie sen i poczułam, że odpływam?
Widzę silną inspirację stylem pani Meyer, co moim zdaniem nie jest dobrą rzeczą, bo autorka Zmierzchu, z tego co wiem, sama przyznaje się do grafomanii stosowanej. Sądzę, że ma ona pod tym względem absolutną rację, co potwierdziły moje badania empiryczne na pierwszej części jej sagi. Badania zakończyły się tym, że po 50 stronach rzuciłam książką o ścianę i czym prędzej oddałam ją do biblioteki, by spragnione lektury nastolatki nie czekały zbyt długo. Puenta jest taka: skoro sama pani Meyer mówi, że nie umie pisać, to należy jej uwierzyć na słowo i nie próbować naśladować. Czytać - czemu nie, jeśli ktoś lubi? Naśladować - nie!

Teraz co do treści... Hm. Powiem tak. Jeśli nie jesteś w wieku postudyjnym, dorosłym, samodzielnym, to nie próbuj pisać o życiu takich osób. Nie wiem w jakim jesteś wieku, ale z Twojego tekstu wynika, że w nastoletnim - bo Twoi bohaterowie tak się właśnie zachowują. Jeśli poczytałabym sobie moje stare pamiętniki, to może natrafiłabym nawet na łudząco podobny fragment (zwłaszcza, że moja najlepsza przyjaciółka też miała na imię Kasia.) Pisz o sobie i nie udawaj, na wszystko przyjdzie czas. ;) Kiedy byłam nastolatką też mi przyszło do głowy, żeby pisać o czymś, o czym zupełnie nie miałam pojęcia, i są to teraz te teksty, które najgorzej mi się czyta - bo nie dość, że w większości źle napisane, to jeszcze sztuczne.

Podsumowując - i styl, i treść uważam za zupełnie, ale to zupełnie nieprzekonujące. Pisz i pisz i pisz, może coś z tego w końcu wyjdzie. ;)

No i na koniec zagadka:
Agu pisze: tą pochwałę.
Co tu jest źle? ;)
A tristeza tem sempre uma esperança
De um dia não ser mais triste não

3
Cóż, spróbowałaś dialogów i niestety wyszło to bardzo słabo.
Postaci wypowiadają się jak lalki czy jakieś automaty. Nieciekawie, bez wyrazu, bez charakteru. Kwestie są sztuczne. Przeczytaj to sobie kilka razy i poważnie się zastanów - czy Ty z kimś tak rozmawiasz, czy ludzie wokół Ciebie tak się wypowiadają? Nie sądzę.

Po raz drugi w Twoim tekście zniechęca mnie mentalność bohaterek. Naiwne, infantylne, zachowujące się jakoś nieadekwatnie do wieku czy tak "odgórnie" wykreowanego obrazu.

Znów też brak treści, fabuły. Bo co to jest? Dwie panienki marudzące na facetów, robiące se babski wieczorek przy świecach i chyba tyle. Takie coś mogłabym przeczytać na blogu trzynastolatki. Opowiadanie to to nie jest.

To są takie ogólne minusy.
Warsztatowo problemem bywa dziwne "zlepianie" słów w stylu "żalić się nad sobą" czy w ogóle dziwne użycie. Trochę przecinków do tego i jakieś powtórzenia.
Starasz się pisać płynnie i poprawnie. Nie jest to warsztat, o który czytelnik się potyka, ale czegoś w nim brakuje. Chyba po prostu obycia językowego i wprawy. Bo czasami poza błędami tekst jest po prostu nudny - taki szkolny. A na to nie wpływa wyłącznie treść. Styl też potrafi porwać, więc pracuj nad nim.

I chyba fakt, że przez tekst da się szybko przelecieć jest tutaj, niestety, jedynym plusem. Postaci drażnią, fabuła nudzi, nie ma jakiegokolwiek elementu, który by wciągał.
Musisz naprawdę dużo popracować. Bo z podstaw, które masz da się coś rozwinąć.
Ale to nadal dopiero podstawy.

Pozdrawiam i życzę powodzenia,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

4
Droga Agu,

Na forach czy blogach literackich takimi fragmentami nie zyskasz niczego oprócz zjadliwych komentarzy. Chociaż sama lubię jeździć do bólu po tekstach, tym razem spełnię rolę Devil's Advocate. Dlatego, że trzeba w pierwszej kolejności pomyśleć o tym, co lubią czytać zwykłe zjadaczki chleba, łażące do osiedlowego fitness klubu, mocujące się z budżetem i dziećmi w podstawówce. Wtedy udajemy się do Empiku i patrzymy, co leży na półkach. Literatura o fabule ani nie głębszej od Twojej ani o mądrzejszej kreacji bohaterek. Osobiście mam wrażenie, że taką książkę bym umiała napisać w tydzień, bo tu się człowiek nie zastanawia, tylko klepie wszystko, co zauważył albo o czym marzy. Tak jak na blogu, jak na forum. Zwróć uwagę jak totalnie banalne są dialogi nawet w dobrych filmach, nie tylko polskich. Np. "Martwiłam się o ciebie! Nie było cię całą noc!" / "Miałem ważne sprawy do załatwienia. Kilku gości stwarzało problemy i potrzebowali poważnej rozmowy". / "Twoja nieobecność zabija naszą miłość". / "Nadrobimy to, skarbie".
Całuje ją i idą do łóżka. Scenarzysta się wysilił? Nie, napisał to w pół minuty, a wymyślał w miarę klepania w klawiaturę. Nawet w oscarowych obrazach kwitną takie kwiatki.

Czy "Lejdis" to film mądrzejszy od tego kawałka? Ależ skąd, taki sam głupi. Wręcz uwłaczający mądrości widza. A jaki popularny! Dlatego w tym zakresie w ogóle się nie przejmuj opiniami ludzi z forów literackich, o wysublimowanych gustach. Chyba, że zaznaczyłaś, że pracujesz nad psychologiczną powieścią przy której Ken Kesey się schowa.

Niestety, nie daje Ci to prawa do niedoróbek warsztatowych, a tych mamy pod dostatkiem. Literówki, interpunkcja żyjąca własnym życiem, pomyłki w wyrazach anglojęzycznych
Nie Sawn a Swan
Nie kees a kiss

W dialogach literackich "Ciebie" piszemy małą literą. To nie jest zwrot do nikogo, to jest narracja.

Musisz wyeliminować rzężenie, np.:
"wierzę, że" a Twój tekst zyska płynności

Oprócz tego - należy wyeliminować skróty myślowe i redakcyjne pomyłki. Pilnuj czasu, w jakim piszesz. Jeżeli w przeszłym, to nie może nagle wyskoczyć "świergocze Kaśka".

Wyrzuć z dialogów wszystkie "hehe". Napisz po myślniku, że ktoś się zaśmiał.

Pilnuj języka, a będzie OK. Powodzenia!
Nathii
I cry when angels deserve to die

5
Dziękuję za słowa krytyki. Przyznaję, że pisanie, które idzie mi gładko (np w trakcie 15 minut) to z reguły luźne teksty nad którymi się głębiej nie zastanawiałam i w których głębi nie szukam. Nie mam nic przeciwko temu aby pisać książki dla nastolatek.
Może kiedyś uda mi się stworzyć coś bardziej ambitnego. Kto wie :).
Prawda jest taka, że jestem świadoma swojej niedoskonałości i tego jak daleko mi do poprawnego warsztatu pisarskiego.
Ale po to jest to forum aby się uczyć, prawda? :)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”