Pragnienie śmierci

1
Pragnienie śmierci

Promienie słońca, które wpadały do sterylnie czystego pomieszczenia, odbijały się od białych kafelek i raziły w oczy Lokiego. Szum respiratora i innych przeróżnych medycznych urządzeń wypełniał przestrzeń. Loki to był pseudonim, nikt nie wiedział jak nazywa się naprawdę. Wszyscy wiedzieli tylko, że nigdy nie chybia. Loki, z twarzą bez żadnego wyrazu, stał teraz nad martwym ciałem leżącym jak kłoda na białym łóżku. Ciało to było martwe, ale jego umysł żył nadal, choć nad żadną kończyną nie miał już władzy. Klatka piersiowa pod wpływem wtłaczanego powietrza unosiła się to w górę, to w dół. No i jeszcze oczy były żywe, ich właściciel wpatrywał się w Lokiego. Zaczął wolno poruszać ustami.

- To było rok temu, jak zwykle wieczorem biegałem po kilka kilometrów. Biegłem skrajem drogi... – Mówienie sprawiało mu trudność. – Wtedy uderzył we mnie rozpędzony motocykl. Obudziłem się po osiemnastu dniach w szpitalu. Byłem całkowicie sparaliżowany. – Loki cały czas milczał. Był bardzo szczupłym mężczyzną, stał niezwykle spokojnie, jego ręce były nieruchome jak skała. – Zrobisz to, obiecaj. Masz mój adres, w moim domu, pod sofą w gościnnym pokoju, znajdziesz wystarczająco wiele pieniędzy byś mógł sobie wynagrodzić cały trud. Możesz to sprawdzić, choćby teraz.

- Wierzę ci, ale czy na pewno tego chcesz? – Jego głos był łagodny i płynny jak leśny potok.

Sparaliżowany milczał przez chwilę, chyba zbierał siły by znów coś powiedzieć.

- Dawno bym kazał ci to zrobić, ale wiesz co mnie powstrzymywało? Wzrok, sprawne oczy. Ten świat jest tak piękny. Spójrz na te kwiatki obok mojej głowy. - Na szafce obok łóżka stał flakon z czarnymi tulipanami.

- Są czarne.

- Piękna czerń, taka czysta, nieskażona żadną jaśniejszą barwą. Tylko dzięki oczom przeżyłem ten rok na tym łóżku. Ale jak długo można? Już nigdy nie będę biegał, już nigdy nie wyjdę na szczyt góry, już nigdy nie wstanę z łóżka z myślą o tym, co zrobię w nowym dniu. Pragnę śmierci.

- Dobrze. – Loki kiwnął głową.

- Teraz posłuchaj. Widzisz ten budynek za oknem? – ruchem gałek ocznych wskazał na dach kamienicy po drugiej stronie ulicy. – Stamtąd będzie odpowiednie miejsce. Wczoraj mój opiekun przyniósł mi najcenniejszą rzecz jaką posiadam. – Skierował wzrok na podłużną walizkę w kącie. Loki rozumiał, że musi ją otworzyć. Gdy podniósł wieko, jego oczom ukazała się chłodna czerń karabinu. – To jest mój sztucer, polowałem z nim na bawoły w Afryce. Kaliber 8,6 mm, nabój .338 Lapua Magnum, z odległości kilometra...

- ...Przebija kamizelki kuloodporne. Tak, znam ten kaliber.

- Z kilometra, a ja chce tylko byś trafił z siedemdziesięciu metrów. Dziś mamy pierwszy maja? W takim razie każdy dzień maja zapiszesz na oddzielnej kartce. Potem włożysz je do pudełka i wylosujesz ten jeden dzień. Nie powiesz mi, który. Nie chce znać dnia ani godziny. Wylosowanego dnia przyjdziesz na dach naprzeciwko i skrócisz moje cierpienie. Tylko proszę, nie celuj w głowę. Wiem, że masz własny sprzęt, ale chcę zginąć z własnej broni. Mam nadzieję, że luneta jest dobra?

- Wystarczająco dobra.

- Teraz idź już i nie przychodź więcej. Od jutrzejszego dnia, czekam na kulę od ciebie.



Data wykonania zlecenia przypadła na szesnasty maja. Loki o ósmej rano pojawił się na dachu kamienicy, naprzeciwko okna swego zleceniodawcy, który był jednocześnie ofiarą. Przygotował sztucer do strzału, ujął rękojeść zamka i wprowadził nabój do komory. Docisnął kolbę do ramienia i zobaczył swój cel w lunecie. Spał, nawet nie poczuję, że odchodzi. Loki pierwszy raz czuł, że za żadne skarby nie może spudłować, czuł, że musi pomóc temu człowiekowi, skróci mu cierpienie. Tak bardzo chciał go zabić, z litości. Wstrzymał oddech. Krzyż celownika zatrzymał się na piersi sparaliżowanego. Loki bardzo powoli zaczął ściągać spust. Tyk, strzeliło w komorze spustowej. Zwolniony kurek popchnął iglice, ta uderzyła w spłonkę. Spłonka eksplodowała, ogień prze kanalik dostał się do prochu i zdetonował go. Straszliwa siła chcą uwolnić się z lufy pchała pocisk przed siebie, coraz szybciej i szybciej. Gdy ten przechodził przez gwint zaczął się obracać wokół własnej osi, wyleciał z lufy i w tej samej chwili tkwił już w piersi sparaliżowanego mężczyzny. Na ekranie urządzeniu monitorującym serce chorego pojawiła się ciągła, prosta linia i rozległ się pisk.

2
Pomysł: 3+

poczatek jest fajny, ale druga część jest za krótka, zbyt pośpiesznie napisana - jakbyś się bał, że zapomnisz co chcesz powiedzieć.



Styl: 4/3+

pierwsza ocena za pierwszą część, druga za drugą - cóż, niewątpliwie jest gorzej napisana.



Schematyczność: 4

myślę, że nie ma się do czego przyczepiać



Błędy: 3+

ogólnie to nie jest źle, błędów nie ma dużo, ale te które są wystarczą, by obniżyć ocenę:


od białych kafelek
kafelków!!


na szesnasty maja.
szesnastego maja


nawet nie poczuję,
poczuje



Ogólnie: 4=

Gdybyś nie zawalił końcówki to by mi się podobało, popracuj nad tym opowiadaniem - bo wydaje mi się, że warto.



Jestem na... mimo wszystko małe tak (jeśli obiecasz, że nad tym popracujesz ;))
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".

"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".

- Nieśmiertelny S.J. Lec

3
No! Muszę przyznać, że jest to jedno z niewielu opowiadań nie-fantasy, które mnie wciągnęło... Trochę krótkie, ale za to bardzo dobre!



Błędy... literówki. Nie za wiele, nie rzucało się w oczy.



WC (Współczynnik Cegłowatości)

Cóż, przeszedłem jak po maśle. Jakieś pytania? :P



Schematyczność

Nie stwierdzono. My to nazywamy oryginalnym opowiadaniem. Jeszcze nie widziałem opka o podobnym temacie. Brawo!



Styl

Dobry. Nie mam się do czego przyczepić. Dialogi wporzo, opisy nie są nielogiczne / bezcelowe. Znowu punkt dla Ciebie. Chociaż trochę za krótkie...



Ogół: Text mnie wciągnął, mogłem poczuć tą gorzką atmosferę. Opisy także były nienaganne, dobrze wyobraziłem sobie salę operacyjną i samą akcję. Chociaż muszę przyznać, że nawet opis mechaniczny strzału mnie także wciągnął. Chociaż można było trochę wydłużyć moment samej śmierci, dodając jakieś finałowe zdanie, które by czytelnika mocno poruszyło. (z tym ekranem jakoś tak mi tu trochę nastrój zagłuszyło...). Ale i tak było nienagannie.



Ocena ogólna:

5- (minus za długość :P Ale i tak było świetne) *wstaje z krzesła i bije brawo*
Obrazek



Wolnym jest się tylko wtedy, gdy nic nie ma się do stracenia...

4
Masakra. Koles pod respiratorem, ktory moze gadac ... No no. Szczegolnie jesli to byl respirator dotchawiczny. A juz w ogole, czlowiek sparalizowany od gory do dolu, jak to nakresliles - warzywko, pod respiratorem, gadajacy sobie o pierdolach jak gdyby nigdy nic ... Pomieszanie, poplatanie.



Poza tym, patetyczne do bólu ... Czarne kwiatki, zabij mnie w ten dzien, nie chce mi sie tak zyc itd. Szkoda, ze nie ma amerykanskiej flagi w tle. Dopielnialaby calosci idealnie.



Poza tym opis pocisku pisales chyba z google w reku, podajac wyczytane tam informacje o rzekomej sile kalibru 8,6.



Dialogi dziecinne, jak z filmu klasy B. Malo rzeczowe i ogolnie nieciekawe. Nie pociagaja, nie wciagaja.



Element zaskoczenia - zerowy. Od poczatku wiadomo o co chodzi. Koncowka srednia, nie wiem tylko czy mozna powiedziec, czy ZAMEK ma REKOJESC ... Jestem na nie. 2.

5
Pomysł: 2

Pomysł, może miałby sens, gdyby był porządnie i reanie przedstawiony.



Styl: 2

Do kitu, to jest pisane, jak byś chciał nam przekazac wiele, zbyt wiele.



Schematycznosc: 5-

No coz, tutaj nie mam sie do czego przyczepic.



Błędy: 2-

Masa powtórzen i kilka innych błędów.



Ogólnie: 2+

Tragedia, o ile pomysł móglby byc swietny, to realizacja totalna klapa.

Jestem na nie
Bliscy sąsiedzi rzadko bywają przyjaciółmi.





Tylko ci, którzy nauczyli się potęgi szczerego i bezinteresownego wkładu w życie innych, doświadczają największej radości życia - prawdziwego poczucia spełnienia.

6
Nie za bardzo rozumiem, po co ten cały sztucer na bawoły. Pomysł troche dziki, a w dodatku odwraca uwagę czytelnika od ciekawszego wątku, jakim jest życzenie śmierci. Psuje poza tym fajny oszczędny język opowiadania.

4, jak dla mnie :)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”