3
wwwPrzez jeden dzień i jedną noc zdążyłam się już oswoić ze swoim nowym domem. Jakoś też udało mi się przeżyć kolejną wizytę jakże hojnego – i dziwacznego – pana Nightfalla, który, zgodnie ze swoją obietnicą, z samego rana przyniósł mamie do podpisania umowę sprzedaży nieruchomości. No i zapomniałam w końcu o tych przeklętych znikających drzwiach, które spędzały mi sen z powiek i które chyba faktycznie sobie wymyśliłam. Po cyrku, jaki odstawiłam poprzedniego dnia po wyjściu Henry’ego, mama zaczęła się poważnie zastanawiać, czy by mnie nie zamknąć w zakładzie dla obłąkanych.wwwA dziś, w ciepły kwietniowy czwartek, siedziałam w kuchni z miną skazańca i modliłam się nad miską musli. Mama siedziała naprzeciwko i patrzyła na mnie błagalnie.
www– Zjedz coś, kochanie. Radziłabym ci się pospieszyć, bo za piętnaście minut przyjedzie po ciebie szkolny autobus. Chyba nie chcesz już na wstępie podpaść nauczycielom, co?
wwwNo właśnie – nowa szkoła. To stanowiło dla mnie pewnego rodzaju problem. Jacy będą nauczyciele i uczniowie? Czy poczuję się tam w miarę komfortowo, czy może będę przeżywać taki sam horror jak w Dwight?
wwwSpokojnie, Summer. Grunt to myśleć pozytywnie.
wwwZabrałam się za jedzenie musli. Potem wzięłam ekspresowy prysznic i ubrałam się w to, co akurat miałam pod ręką – czerwoną bluzę z kapturem, lekko postrzępione dżinsy i podniszczone trampki. Nie obchodziło mnie to, czy podpadnę nauczycielom. Jeśli nie byli tak wymagający i wredni jak ci z Dwight, to nie powinni się czepiać.
wwwAutobus podjechał pod dom punktualnie o ósmej. Był tak samo kiczowaty i ohydnie żółty jak busy szkolne w Nowym Jorku. Zarzuciłam plecak na jedno ramię, pożegnałam się z mamą i wyszłam.
wwwWsiadłszy do autobusu, rozejrzałam się niepewnie. Siedzący tam uczniowie patrzyli na mnie, jednak wydawali się być niespecjalnie zainteresowani moją osobą, co mnie bardzo ucieszyło. Przeszłam na sam tył autobusu i usiadłam na jedynym wolnym miejscu, obok chłopaka, który wpatrywał się niewidzącym wzrokiem w okno. Wyciągnęłam z plecaka swój sekretny zeszyt i długopis.
www– Cześć.
wwwTak się przestraszyłam tego głosu, że aż drgnęłam, a długopis, który przyciskałam do kartki, niemal wypadł mi z ręki, przez co napisana w połowie słowa litera „a” miała teraz długi, mocno zakrzywiony do góry ogonek. Odwróciłam głowę w stronę źródła tego głosu.
wwwSiedzący obok mnie chłopak w końcu zauważył moją obecność. Uśmiechał się przyjacielsko.
wwwNigdy nie zwracałam uwagi na chłopaków. Po prostu mnie nie interesowali. Ilekroć jakiś pojawiał się na horyzoncie, spuszczałam wzrok, zasłaniałam twarz włosami i uciekałam, gdzie pieprz rośnie. Nie znosiłam facetów za tę ich zbytnią pewność siebie i za to, że potrafią ranić najprostszymi słowami i nie liczą się z uczuciami kobiet, że traktują je jak słabą płeć, a ponadto kłamią jak z nut, wykorzystując w ten sposób kobiecą naiwność, no i zdradzają na prawo i lewo.
wwwTym razem również miałam zamiar zignorować tego kolesia, ale… jakoś nie potrafiłam. W rezultacie dostąpił zaszczytu bycia pierwszym chłopakiem, któremu się dokładnie przyjrzałam.
wwwBył czarny, ale nie tak, jak typowi Murzyni – jego skóra miała kolor kawy z mlekiem. Miał też cudowne oczy koloru mlecznej czekolady, ciemne włosy zaplecione w kilkanaście cieniutkich warkoczyków i zapewne ładne ciało ukryte pod szarą bluzą z kapturem. Na jego szyi delikatnie lśnił srebrny łańcuch, również ukryty pod bluzą. Chłopak przypominał mi jakiegoś rapera, ale chyba raczej nim nie był.
www– Cześć – odpowiedziałam beznamiętnie i wróciłam do bazgrolenia w zeszycie.
www– Przepraszam, że tak cię przestraszyłem. Ty jesteś tą nową, co nie? – Koleś nie dawał za wygraną. Wyciągnął do mnie rękę. – Chazz Morgan. Sprowadziłem się tu z Orlando na Florydzie, jakiś miesiąc przed tobą, i dobrze wiem, jak to jest być nowym.
wwwUścisnęłam mu dłoń, byleby tylko dał mi już święty spokój.
www– Summer Tamed.
www– Ładnie. – Przysunął się do mnie bliżej, próbując zerknąć do zeszytu. – Hej, co ty tam tak skrupulatnie zapisujesz, ziom?
wwwZatrzasnęłam zeszyt i odsunęłam chłopaka od siebie.
www– Proszę cię, nie mów do mnie „ziom”, OK?
wwwUniósł ręce w obronnym geście.
www– Dobra, spoko, wrzuć na luz. – Przez parę minut siedział cicho, chłonąc widoki za oknem. – Będziemy razem w jednej klasie, wiesz? Nie musisz się o nic martwić. Wszystko ci pokażę, a jeśli kiedykolwiek będziesz miała jakieś kłopoty czy coś, to…
www– Chazz, naprawdę mnie to nie obchodzi, więc bądź tak łaskawy i się przymknij, dobra?
wwwNatychmiast zasłoniłam usta dłonią, uświadamiając sobie, że właśnie go uraziłam, tak naprawdę wcale nic o nim nie wiedząc. Zrobiłam mu to samo, co ludzie zawsze robili mnie samej. To był wielki błąd. Chazz nie odzywał się do mnie już do końca podróży. Siedział ze skrzyżowanymi na piersiach rękami i uparcie gapił się w okno, a z jego malutkich słuchawek płynęły dźwięki muzyki R’n’B.
~ * ~
wwwTo trochę dziwne, że takie małe miasteczko posiadało tak ogromną szkołę. Składała się ona z pięciu budynków z przybudówkami. Na parkingu stało pełno samochodów. Pewnie należały do nauczycieli. Z niektórych wysiadali też uczniowie, zapewne ci bogatsi. W pewnym sensie przypominało mi to Dwight School, lecz jednocześnie było nieco odmienne.wwwChazz, choć nadal był urażony, postanowił dotrzymać danego słowa i już teraz zaczął mi po kolei objaśniać:
www– Może ci się to wydać dziwne i pokręcone, ale mamy tutaj zarówno podstawówkę, jak i gimnazjum oraz liceum. Jedynie na studia trzeba wyjechać z miasteczka. Najbliższy uniwerek jest w Toronto w Kanadzie. – Pokazał coś palcem. – Tamten mniejszy budynek, to właśnie podstawówka. To – wskazał nieco większy budynek – gimnazjum, a to – kiwnął głową w stronę największego budynku, do którego właśnie zmierzaliśmy – liceum. Te wszystkie przybudówki stanowią salę gimnastyczną, siłownię, basen i audytorium.
www– Jeeej… – Wyrwało mi się westchnienie zachwytu. – Nieźle się urządzili. Prawdę mówiąc, tu jest dużo lepiej, niż w mojej starej szkole.
www– No, nie powiedziałbym tego – burknął chłopak, po czym znów zamilkł na dobre.
wwwNawet nie wiesz, gdzie się przedtem uczyłam i jakie piekło przeżywałam, pomyślałam, nie chcąc znów powiedzieć czegoś nieodpowiedniego.
wwwKiedy weszliśmy do budynku licealnego, stanęłam jak wryta na samym środku korytarza. Wszystko wyglądało identycznie jak w Dwight – szafki, podłoga, ściany, sufit… Nawet rozmieszczenie drzwi było takie samo. Moje nogi automatycznie zrobiły się miękkie i same zaczęły iść w stronę wyjścia, zupełnie jakby miały własny rozum. Powoli się wycofywałam, kręcąc głową z niedowierzaniem, lecz nagle poczułam silny uścisk na ramieniu.
www– Summer – odezwał się lekko zaniepokojony Chazz. – Co się dzieje? Dobrze się czujesz? Dlaczego chcesz wyjść? Może potrzebujesz świeżego powietrza? Mam pójść z tobą?
wwwZakryłam twarz dłońmi i zaczęłam jęczeć, powtarzając w kółko, że to nie może być prawda. Uczniowie wokół zatrzymywali się i szeptali między sobą. Ktoś chciał już wzywać nauczycieli. Chazz złapał mnie za drugie ramię i mocno mną potrząsnął. Kiedy w końcu na niego spojrzałam, nieco poluzował uścisk.
www– Co się dzieje? – szepnął.
wwwCzułam, że żołądek podszedł mi do gardła. Powróciły „moje przyjaciółki” mdłości. Nie wytrzymawszy napięcia, przytuliłam się do Chazza i rozpłakałam. Było mi trochę wstyd, że już na samym początku widział mnie w takim stanie, ale nic nie mogłam na to poradzić.
www– Nie, nie mogę… Wybacz, nie mogę tu zostać, nie mogę się tu uczyć… Ten korytarz… On mi przypomina moją dawną szkołę i dwa lata męki, które w niej spędziłam… Muszę stąd wyjść, przepraszam…
wwwOdsunęłam się od niego i chciałam odejść, ale znów przyciągnął mnie do siebie i zmusił do spojrzenia mu w oczy.
www– Doskonale cię rozumiem, ale nie możesz sobie zawalić całego roku z takiego powodu. Odeszłaś ze starej szkoły, wyprowadziłaś się i zaczęłaś nowe życie. Naprawdę nie warto tego marnować. – Uśmiechnął się zawadiacko. – A jeśli już tak bardzo chcesz pójść na wagary, to możemy jutro razem się gdzieś wybrać. Ale tylko jutro.
www– Nie. – Najdelikatniej jak mogłam, wyswobodziłam się z jego objęć. – To moja sprawa, Chazz. Jeśli zechcę, to będę wagarować. Ale ty się w to nie mieszaj. I nie rób sobie zaległości w szkole z mojego powodu.
www– Co ty wygadujesz, zio… Summer, nie będę miał żadnych kłopotów. Tutaj nauczyciele są w porządku. A nawet jeśli nie, to zawsze można im wcisnąć lewe zwolnienie i wszystko idzie w niepamięć. – Znów się uśmiechnął. Objął mnie ramieniem i poprowadził korytarzem do jednej z sal. – Chodź, czekają już na nas.
~ * ~
wwwSala lekcyjna nie była zbyt duża, a moja nowa klasa liczyła zaledwie dwadzieścia osób. Nikt nawet nie zwrócił na nas uwagi, gdy razem z Chazzem weszliśmy jakieś dziesięć minut po dzwonku. Wszyscy wydawali się być jacyś tacy… apatyczni, bez krzty życia. Nauczyciel siedział za podniszczonym biurkiem i monotonnym głosem odczytywał listę obecności. Małe okularki w cienkich złotych oprawkach zsuwały mu się z nosa.wwwChazz podszedł bliżej i coś do niego wyszeptał. Mężczyzna spojrzał na mnie matowymi błękitnymi oczami i nagle zrobił się nieco żywszy. Wstał i wyprostował się.
www– Proszę o uwagę. Chciałbym, abyście powitali waszą nową koleżankę, Summer Tamed. Przyjmijcie ją ciepło. – Nauczyciel zwrócił się teraz bezpośrednio do mnie: – Bardzo mi miło, Summer. Nazywam się Valentine Baxter i jestem wychowawcą tej klasy, teraz już także twojej. No, a poza tym uczę języka angielskiego. Mam nadzieję, że ci się tu spodoba.
wwwUczniowie zaczęli klaskać, a wtedy poczułam, że się rumienię. Może i są dziwni, ale miło jest być akceptowaną w nowym środowisku… na razie.
www– Chodź, usiądziesz ze mną – szepnął Chazz i pociągnął mnie w stronę jedynej wolnej ławki w sali.
wwwPan Baxter dopisał moje nazwisko do listy obecności, po czym dokończył ją odczytywać – wstawiając Chazzowi przy okazji minusa za „kolejne spóźnienie w tym tygodniu” – i rozpoczął lekcję.
www– Dzisiaj omówimy sobie „Nędzników” – oznajmił rzeczowo. – Mam nadzieję, że chociaż część z was przeczytała tę lekturę. Proszę bardzo, przyznać mi się tu zaraz – kto nie przeczytał?
wwwPrawie cała klasa nie podniosła rąk. Osobiście nie miałam się czym martwić, ponieważ już przerabiałam „Nędzników” w Dwight, jakoś tak w marcu. Poza mną przeczytało ich tylko pięć osób z tej klasy. Wyraźnie widziałam, jak pan Baxter zaczyna czerwienieć na twarzy i jak pulsuje mu żyła na szyi. Nerwowy człowiek.
www– Dobrze, skoro tak sobie lekceważycie nauczycielskie polecenie i tym samym okazujecie mi kompletny brak szacunku... – Podszedł do biurka i z hukiem otworzył dziennik. – Wpisuję jedynki wszystkim oprócz tych sześciu osób, które miały na tyle oleju w głowie, żeby przeczytać książkę.
wwwMagiczny czerwony długopis poszedł w ruch. Spojrzałam pytająco na Chazza. Wzruszył ramionami, jakby chciał powiedzieć: W moim przypadku to normalka. Nie przejmuj się.
wwwJednak z jakiegoś powodu przejmowałam się.
wwwW klasie zapadła taka cisza, że słychać było tylko bzyczenie jarzeniówek w lampach i długopis Baxtera wpisujący wszystkim kapy.