Mogą się pojawić błędy powtórzeniowe oraz interpunkcyjne w związku z tym, iż tekst nie przeszedł korekty.
Z pewnych względów i w trosce o dobre imię pragnę zachować anonimowość.
Weltschmerz
„Ten głos rozwiewa złote zapału świtanie
Zamknięty jestem w kręgu czarów tajemniczym,
Nie wyjdę z niego
Mogłem być czymś...
Będę niczym...”
~ Juliusz Słowacki „Kordian”
WWWCzy znacie to uczucie?
Widzicie czyjąś twarz. Twarz, której widok ogrzewa wasze serca niczym ciepłe sierpniowe słońce. Nogi zamieniają się w dwa skórzane worki wypchane watą, a biodra jakoś idiotycznie kołyszą się w trakcie chodu.
WWWCzy znacie to uczucie?
Uśmiech na tej twarz rozprasza chmury złych myśli, sprawia, że w twojej głowie znów nastaje słoneczny poranek. Zapominasz o wszystkich problemach w szkole, cholera, zapominasz o całym bożym świecie!
WWWCzy znacie to uczucie?
Głos, mój Boże, głos! Kiedyś sądziłem, że najpiękniejszą na świecie muzykę tworzy szum lasu i śpiew ptaków. Potem jednak usłyszałem ten Głos. Natychmiast zdobył moją duszę, oplótł ją jedwabnym łańcuchem, zniewolił. Gdy tylko go słyszałem, czułem się lepszym człowiekiem, zaś gdy znikał, mój świat pogrążał się w chaosie, szaleństwie i szarości. Jasne przez jakiś czas niebo zachodziło chmurami, z nieba lał ciężki deszcz.
WWWCzy znacie to uczucie?
.....
WWWZ nieba lunął deszcz.
Nie wiedziałem jednak o której lunął konkretnie. Godzinę temu? Dwie? Trzy? Nie wiem, nie miałem w pokoju żadnego zegara, a ponieważ wcześniej zasłoniłem okna, do środka nie wpadało nawet liche światło latarni ulicznych.
WWWSiedziałem na łóżku, wzrok tępo wlepiłem w ciemność. Słuchałem, jak deszcz bębni w sufit i rozmyślałem. Jutro, a może nawet już dzisiaj wieczorem, miała się odbyć moja pierwsza impreza w życiu. Nie pytajcie, jakim cudem zdrowy siedemnastolatek nie był nigdy wcześniej na żadnym... Hmm... przyjęciu, bo po prostu nie wiem. Jasne, mógłbym zwalać wszystko na rygor w domu, ale tak po prawdzie wiedziałem, że prawdziwa przyczyna leży gdzieś we mnie i moim zachowaniu w przeszłości. W każdym razie, Bogu dzięki, udało mi się ogarnąć i wziąć sprawy w swoje ręce. Puściłem plotkę, powiedziałem parę słów komu trzeba i voila. Załatwione. Dom miałem mieć wolny przez dwa dni, ludzi miało przyjść blisko trzydzieści.
WWWJakoś jednak nie czułem tej euforii, której oczekiwałem.
Wszystko dlatego, że po głowie biło mi się tylko jedno, jedyne pytanie.
WWWPrzyjdzie, czy nie przyjdzie?
.....
Dwa lata wcześniej.
- Mówię ci Adaś – zaczął wujek. Puścił do mnie oko jak zwykle, kiedy zaczynał poruszać „te sprawy”. – Wczoraj był u nas Janek Malewski i zgadnij kogo przyprowadził?
- Nie mam bladego pojęcia – mruknąłem, nakładając sobie sałatkę na talerz. Zerknąłem na wujka i westchnąłem. Wyraz twarz miał taki, jakby Boże Narodzenie przyszło w tym roku wcześniej.
WWWNiedobrze.
- Aaa, no widzisz chłopcze i tu jest cały problem. Nie orientujesz się w sytuacji!
- Wiem, wiem. No więc kogo przyprowadził Malewski?
- Ano swoją córkę.
WWWUśmiechnąłem się lekko. A więc o to chodziło? O dziesięcioletniego dzieciaka?
- Wujku, wybacz, ale Ola leży... Hmm... Poza kręgiem moich zain...
- Nie tam, jaka Ola! Ola jest jeszcze mała, ona by była dobra dla Michała, co Michał?
WWWMój brat parsknął i zakrztusił się ziemniakiem. Ojciec rąbnął go w plecy i smakowity, przeżuty kartofelek wylądował na obrusie, plamiąc go przy tym zacnie.
- Dobra, mniejsza o sprawy sercowe Miśka – Tak, braciszek kochał jak się zwracałem do niego pieszczotliwie. – Chcesz mi powiedzieć, że z jakąś inną córką?
- Ano.
- Kiedy oni mają tylko jednego dzieciaka.
- W tym małżeństwie tak, ale przecież wspominałem ci już kiedyś, że pan Malewski raz się rozwiódł.
WWWWróciłem na chwilę do wspomnień. Rzeczywiście, wujek kiedyś wspominał coś o tym. Nigdy jednak nie było mowy o jakiejś córce z pierwszego małżeństwa.
- Racja – powiedziałem po dłuższym namyśle. – Wspominałeś.
- No! Więc widzisz wpadli do nas wczoraj i mówię ci! Taki kawał baby z tej Ewy...
- Zbyszek! – wtrąciła się ostro moja ciocia. – Możesz chociaż raz się opanować.
- Okej, okej, ciociu, spokojnie – machnąłem ręką. – Nic się takiego nie dzieje... Wyborny kurczak... Mów wujku, mów... Ewa, tak? Ile ma lat?
- Jest dwa lata młodsza od ciebie, jest chyba w pierwszej gimnazjum.
WWWZnowu na chwilę odpłynąłem. Musiałem przeprowadzić stosowne obliczenia. Dziewczyna chodziła do pierwszej klasy gimnazjum, a to oznaczało, że musiała mieć lat...
- Trzynaście. Wujku, czy ja wyglądam na pedofila?
- Oj, tam, zaraz pedofil, dziewczyna młodsza o dwa lata, a ty zaraz – pedofilia.
Wiecie, w moich kręgach dwa lata różnicy uznawano właśnie za pedofilię. I było to bardzo, bardzo niepożądane.
- Ale wujku, możemy to jednak zostawić? – starałem się zabarwić ton mojego głosu tak, żeby zrozumiał, że wkraczamy na nieprzyjemny teren. – Nie przepadam za takimi tematami, wiesz o tym dobrze.
- Wiem, wiem...
WWWDo końca spotkania nie poruszyliśmy już tego tematu. Jednak pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem po powrocie do domu, było wejście na portal „Nasza Klasa” i wpisanie w wyszukiwarce „Ewa Malacka”. Po krótkich poszukiwaniach znalazłem zdjęcie i...
.....
- ... i wtedy trafił mnie szlag – powiedziałem do siebie szeptem. Gdzieś na zewnątrz rozległ się grzmot, przez firanki przebiło się światło wywołane błyskawicą. Okno zadrżało.
WWWUśmiech.
Tym, co mnie ujęło, był jej uśmiech. Szczery, śliczny, niewinny i ujmujący. Niebieskie oczy o łagodnym wejrzeniu. Włos, nos... Cholera, mógłbym tak wymieniać i wymieniać, a i tak w końcu wyszło by z tego tylko jakieś pieprzenie.
WWWOdsunąłem kołdrę i wstałem z łóżka.
Po ramionach przeszedł dreszcz. Spłynął po plecach aż do stóp. Podszedłem na palcach do solidnej dębowej szafy i wyjąłem z niej szlafrok, który po chwili na siebie narzuciłem. Poczułem się nieco lepiej. Lepiej na tyle, żeby móc podejść do firanek i odsunąć je. Lubiłem burzę i teraz akurat miałem ochotę popatrzeć sobie trochę. Wyjrzałem więc przez okno i patrzyłem na błyskawice przecinające niebo raz po razie.
WWWJasne, wiem, że to głupie robić problem z tego, czy ona przyjdzie, czy nie. Ale co ja poradzę? Raz nie przyszła i byłem święcie przekonany, że chciała wtedy dać mi do zrozumienia, że jesteśmy znajomymi i TYLKO znajomymi. Chryste, bałem się, że po prostu chce w taki sposób skończyć naszą znajomość. Na szczęście nic takiego się nie stało...
WWWOdwróciłem się i spojrzałem na łóżko. Położyć się? Nie, jeszcze nie.
- A ja myślę, że tak – głos rozległ się tuż przy moim uchu.
WWWKrzyknąłem i odskoczyłem od okna. Moje plecy pokryły się gęsią skórką, serce waliło jak oszalałe. BożeoBożesłyszałemgłosoBożecotobyłooBoże...
- Ech, spokojnie, nic ci nie zrobię – gdy usłyszałem głos po raz kolejny, przymknąłem powieki i zakryłem dłońmi uszy.
WWWSiedziałem tak przez kilka godzin.
.
WWWWreszcie odważyłem się otworzyć oczy.
Rozejrzałem się po pokoju i stwierdziłem, że zdążył już nastać ranek. Promienie słoneczne dzielnie przebijały się przez firanki, napełniając pomieszczenie światłem. Mimo to było zimno. Podniosłem się ostrożnie na równe nogi i potarłem ramiona. Po chwili namysłu poszedłem do łazienki. Jakby nie spojrzeń, nie sikałem przez ładnych parę godzin, wypadało więc nadrobić zaległości.
WWWPo drodze do mekki pełnych pechęrzy spotkałem jeszcze tatę. Zamieniłem z nim parę słów, dogadałem się w kwestii wyjazdu na zakupy. Wiecie, musiałem kupić żarcie na imprezę.
.....
WWWWarszawska Kolei Dojazdowa wtoczyła się ciężko na przystanek.
Jej szyby wciąż nosiły ślady deszczu, który padał od wczorajszego wieczoru aż do dzisiejszego południa, z kolei bok składu jacyś grafficiarze „ubarwili” swoimi nędznymi wypocinami.
WWWMoje serce drgnęło, gdy drzwi kolejki otworzyły się i zaczęli przez nie wysypywać się ludzie. Miałem cholerną nadzieję, że Ewa wiedziała o której i gdzie ma wsiąść do WKD, bo inaczej albo wylądowałaby gdzie indziej i musiałaby wtedy wracać z powrotem na właściwe miejsce albo przyjechałaby za późno i miałaby do mnie pretensję o to, że nie po nią nie wyszedłem.
WWWZobaczyłem, że w moim kierunku idzie grupka osób. Jakaś babcia, parę okazyjnych dresów, jedna moczymorda. I dziewczyna.
WWWZupełnie nie przypominała tej, którą widziałem na zdjęciu. Nie miała niebieskich oczu, tylko zielone. Włosy nieco dłuższe, karnację jakby trochę ciemniejszą. Co nie zmieniało faktu, że mój wujek nie bujał i rzeczywiście była ładna. Szczególnie twarz – sympatyczna, przyjemna dla oka.
WWWStaliśmy przez chwilę patrząc na siebie, a ja czułem, jak powoli ucieka ze mnie moja pewność siebie, śmiałość i beztroska. Po raz pierwszy w życiu nie byłem w stanie zgadnąć o czym myśli dziewczyna przede mną.
- Ty? – spytała niepewnie.
- Ja – odparłem po chwili milczenia.
.....
WWWZerknąłem na zegarek.
Dochodziła godzina wpół do dziewiętnastej. Dom był już przygotowany, przy czym mówiąc „przygotowany” mam na myśli to, że większość mebli z salonu powędrowała do piwnicy. Parę z nich siłą rzeczy musiało zostać. Choćby taki stół na którym postawiliśmy chipsy, soki, alkohol i tym podobne duperele. Albo sofy, które ustawiliśmy pod ścianą. Wiecie, zawsze znajdzie się ktoś, kogo wcześniej zmorzy... Sen.
WWWEwa potwierdziła swoją obecność. Wysłała mi sms-a z zapytaniem o czas rozpoczęcia imprezy, co oznaczało, że jednak przyjedzie. Nie powiem, kamień spadł mi z serca, wreszcie mogłem skoncentrować się na innych rzeczach.
- Adaś, potrzebujesz pomocy?
WWWZerknąłem na trójkę znajomych siedzących pod ścianą. Mniejsza o ich imiona, i tak byście nie zapamiętali ich dłużej, niż przez jeden dzień. Co do kumpli – przyszli wcześniej, mając nadzieję „wyłowić” jakieś fajne dziewczyny jeszcze zanim impreza się zacznie. Pieprzone chomiki.
- Nie dzięki. Skoczę jeszcze na górę, zadzwonię do paru dziewczyn i upewnię się, że wbiją.
To powiedziawszy ruszyłem w kierunku schodów.
WWWWiecie, lubię kobiety, w szczególności te ładne. Nic na to nie poradzę, jestem mężczyzną i do tego artystą. Nie żebym dyskryminował te, którym Bóg poskąpił urody. Ba, wręcz przeciwnie. Wydaje mi się, że jestem dobrym gentlemanem. Nieważne, czy kobieta jest brzydka, czy śliczna jak szóstka z matematyki – baba jest baba i grzecznym trzeba być.
WWWWszedłem do swojego pokoju i zamknąłem za sobą drzwi. Odetchnąłem głęboko.
WWWI wtedy właśnie zgasło światło.
WWWZakląłem głośno i zacząłem szukać po omacku pstryczka. Cholera, pewnie znowu padła żarówka. I rzeczywiście, gdy w końcu udało mi się trafić na przełącznik, okazało się, że światła w mojej sypialni po prostu nie ma. Sięgnąłem więc w kierunku klamki, ale napotkałem kolejny problem – klamka, podobnie jak światło, ewakuowała się z pokoju.
- Kurwa mać! – syknąłem i zastukałem w drzwi. – Michał! Michał!
Odpowiedziała mi porażająca wręcz cisza.
WWWOdwróciłem się, czując na sobie czyjeś spojrzenie, jednak nie zobaczyłem nic, poza ciemnością, która ostatnim czasy wyjątkowo upodobała sobie mój pokoik.
- Jest tu ktoś? – spytałem ledwie słyszalnym szeptem. – Halo?
Prawdę mówiąc nie oczekiwałem odpowiedzi, dlatego moja reakcja wyglądała tak, a nie inaczej...
- Jam tu jest... – moje serce zatrzymało się na chwilę, słysząc niski, mruczący głos. – Nie zapalaj nic, bardzo cię proszę... Bolą mnie oczy...
- Kurwa! Ja pierdolę! Kurwa, kurwa, kurwa! O ja...
- Możesz przestać? Zaraz mi uszy zwiędną od twojego gadania.
- Jakoś udało mi się opanować.
- Ja cię... Już, już... Kto tu, do jasnej cholery, jest? – przetrząsnąłem kieszenie w poszukiwaniu komórki, dzięki której mógłbym zyskać choćby prowizoryczne światło, jednak telefon, podobnie jak rozsądek, został na dole.
- Nie bój się, żadnych duchów tutaj nie ma – w tonie głosu zabrzmiała drwina. Ledwie wyczuwalna, ale jednak.
- Nie boję się duchów – odpowiedziałem hardo modląc się jednocześnie o to, żeby zwieracze wytrzymały. Ogólnikowo mówiąc, prawie zesrałem się ze strachu.
- Jasssne, że nie – głos zaniósł się krótkim, urywanym śmiechem. – To czemu żeś siedział wczoraj przez dobrych kilka godzin i trząsł się jak osika? A?
Westchnąłem i pokręciłem głową ze zrezygnowaniem. Powoli dochodziłem do siebie.
- Dobra, masz mnie. Wystraszyłem się. Jesteś z siebie dumny?
WWWNagle w ciemności wykwitł olbrzymi i szeroki biały uśmiech.
- Aha. Jestem. Ej, czemu leżysz?
WWWIstotnie, usiadłem ciężko na podłodze i trzymałem się kurczowo za pierś, chcąc się uspokoić, ale jakoś ciężko mi to przychodziło.
- Ty... Ten uśmiech...
- A tak, rzeczywiście. Nie wiem czemu, ale strasznie was to irytuje – tym razem głos był zamyślony. – Tak... Pardon, już się pojawiam...
„To niemożliwe” myślałem „To się nie dzieje naprawdę”.
Do uśmiechu zaczęła dołączać reszta ciała. Najpierw pojawiły się oczy. Olbrzymie, zielone, z pionowymi źrenicami. Potem ciemny nos, a następnie nogi, tułów, wreszcie puchaty ogon.
WWWPrzede mną wisiał olbrzymi, uśmiechnięty kocur.
- Tak lepiej? – spytało kocisko, kładąc się leniwie na plecach i szczerząc do mnie zęby. – Może być?
- Ja... Ty... Ty wisisz w powietrzu? – nie wiem, po co zadałem to pytanie, skoro znałem na nie odpowiedź.
- Ano.
- Nieźle.
- Ano.
WWWPatrzyliśmy na siebie przez długą chwilę. Kot kręcił się powoli wokół własnej osi, nie spuszczając mnie z oczu.
- Kim jest Ewa? – spytało nagle kocisko.
- Dziewczyną – odparłem, zanim zdążyłem się zastanowić.
- Ahaaa...
- A czemu pytasz?
- To ta jedyna, prawda?
- Tak... – znowu odpowiedziałem bez namysłu. Jednak zaraz, po sekundzie wahania, dorzuciłem jeszcze jedno słowo. – Chyba...
- O to to to! – kocur zaklaskał swoimi łapami. – Adaś, Adaś, Adaś... Musisz uważać na to, co mówisz, wiesz? Bo jeszcze się wygadasz.
WWWUśmiechnąłem się niepewnie.
- Nie no, co ty...
- Adaś, bądźmy szczerzy – kot posłał mi spojrzenie dobrego ojca. – Za dużo kłapiesz dziobem. I przez to wszystko zepsujesz. To, o co tak usilnie walczyłeś od dwóch lat, zniszczysz w ciągu dwóch godzin. Gorzej, Ewa przestanie się do ciebie odzywać.
- Ej, kocie – powiedziałem nieco za ostrym tonem. – Nie twój...
- Jasne, że nie mój, bo twój. Po prostu cię uprzedzam. I radzę – daruj sobie. To nie twoje progi, dziewczyna jest dla ciebie zbyt ładna...
- Nie jest! – krzyknąłem. – Niczego mi nie brakuje, ja...
WWWKot puścił do mnie oko i zniknął.
WWWLampy wiszące na ścianie zamigotały, a następnie zapaliły się. Klamka wróciła na swoje miejsce, a pokój zaczęło wypełniać światło. Zmrużyłem oczy i rozejrzałem się, szukając kota, jednak w sypialni nikogo poza mną nie było.
.....
WWWSiedziałem na łóżku.
Twarz schowałem w dłoniach, ale nie płakałem, choć miałem na to wielką ochotę. Zamknąłem drzwi od pokoju, co gwarantowało mi spokój, przynajmniej na jakiś czas.
WWWZakląłem cicho pod nosem
Żal, żal ogarniał moje serce. Robiłem wszystko, co mogłem, jednak budowany przez kilka godzin domek z kart zrujnowałem jednym kichnięciem.
WWWZaprosiłem ją do kina.
Mniejsza o to, na jaki film. Kupiłem bilety, potem poszliśmy na lody. Ale co z tego, skoro nie potrafię z nią rozmawiać? Co z tego, że uważałem na każde wypowiadane przeze mnie słowo, kiedy tych słów było zaledwie kilka? Połowę czasu siedziała patrząc się w ścianę, a moje serce krwawiło. Na jej widok ogarniała mnie prawdziwa burza. Plułem sobie w brodę. Miałem czas, okazję, lecz nie potrafiłem z nich skorzystać. Nasza rozmowa nie trzymała się spójnej całości. A skoro słowa nie tworzą jedności, to czy mogą tworzyć jedność ciała z których słowa te pochodzą? Coraz bardziej napełniałem się obawami i wątpliwościami. Czułem, że to jest TA, ale jednocześnie brakowało mi jakichś znaków.
WWWBoże, czyżbyś dał mi anioła w którym miałem się zakochać, ale jednocześnie miałem przez niego cierpieć?
WWWWWWCzasem istnienie kochanej osoby tak boli...
WWWWWWWWWCzasem samo istnienie tak boli...
.....
WWWWidzicie, w liceum miałem wielu znajomych. Ja, jak to ja, musiałem niemal wszystkich zaprosić na imprezę. Tak więc zamiast dwudziestu osób ( o takiej liczbie mówiłem tacie), przyszło blisko pięćdziesiąt. Fakt, niektórych nie znałem, ale liczył się tylko fakt, żeby wszyscy dobrze się bawili.
WWWOczywiście pierwsza przyszła część męska. Władowali się do mojego domu dziesięć minut przed czasem i rozeszli po całym budynku w poszukiwaniu części damskiej, stanowiącej niejako główną atrakcję wieczoru (no, przynajmniej dla przedstawicieli mojej płci). Przedstawicielki pięknej płci przyszły z kolei dwadzieścia minut później, więc w międzyczasie połowa alkoholu została wypita przez moich kolegów. Ja również, mimo iż nigdy wcześniej nie piłem, skusiłem się na szklankę wódki.
- Chryste, co za gówno! – syknąłem, odkładając trunek już po pierwszym łyku. Palił nieprzyjemnie w gardło, miał jakiś taki nieciekawy posmak. Kiwnąłem koledze, żeby włączył muzykę.
WWWPotem, już po przybyciu dziewczyn, wypiłem jeszcze kilka kieliszków z paroma osobami, które koniecznie chciały, żeby gospodarz się z nimi napił. Kręciłem się między ludźmi, uśmiechałem, rozmawiałem. Chyba sam do końca nie zauważyłem, że w dłoni ciągle ściskałem jakiś alkohol.
- Adaś, przyhamuj trochę... – rozległ się przy uchu cichy głos kota, ale zignorowałem go.
WWWOd czasu do czasu rozbrzmiewał dzwonek od furtki. Wychodziłem wtedy na zewnątrz i witałem kolejnych gości. W pewnym momencie przyjechał mój stary przyjaciel wraz ze swoją znajomą. Zaprosiłem ich do środka, ale sam zostałem przed domem. Zbliżała się godzina za pięć dwudziesta, wszystko wskazywało na to, że wkrótce przyjedzie Ewa.
WWWOparła się o bramę i zacząłem czekać.
Spojrzałem na niebo i westchnąłem. Dzisiejszej nocy było wyjątkowo piękne. Niebywale czarne, usłane srebrnym dywanem gwiazd.
- Hej.
WWWOpuściłem głowę i zobaczyłem, że stoi przede mną wraz z koleżanką. Natychmiast pożałowałem tego, że ją zaprosiłem.
WWWWyglądała zabójczo.
WWWSięgające ramion ciemne włosy, zielone oczy odpowiednio podkreślone jakimś kobiecym kosmetykiem. Na sobie miała czarne spodnie, nie wiedziałem jednak z jakiego materiału. Podobnie kurtka, która idealnie podkreślała sylwetkę dziewczyny.
WWWWstyd się przyznać, ale na koleżankę poświęciłem zaledwie krótkie spojrzenie.
- Hej... – odpowiedziałem i poczułem znajomy supeł oplatający moje gardło. – Wchodźcie, nie będziemy stać na tym mrozie.
WWWOtworzyłem im furtkę i poprowadziłem je do domu.
Zignorowałem uśmiech, który zawisł na tui rosnącej tuż przy werandzie.
.
WWWBoże, co się ze mną dzieje?
Oczywiście byłem pijany. Wiedziałem, co robię, ale tego nie kontrolowałem. Moje czas reakcji drastycznie się wydłużył, wszystko wydawało mi się takie... zabawne.
- Chczałbym – krzyknąłem, podnosząc szklankę z piwem. – Wzneszcz... wznieść toast!
- Toast! – krzyknęli ludzie, którzy zebrali się wokół mnie, tworząc mały okrąg.
- Za... Ale gdzie som moi przyjaciele? Dawać ich tu! Alek, Piotrek! – ryknąłem, na śmierć zapominając o Michale. Wiecie, miałem trzech przyjaciół. Takich prawdziwych. Michała, Pio... Ach, nieważne.
WWWGdy już wspomniana dwójka stanęła obok mnie, powtórzyłem:
- Chczałbym wzneszcz toast za Myckewicza!
- Za gospodarza! – ryknął Janek, ale zgromiłem go spojrzeniem.
- ZA MYCKEWYCZA I SŁOWACKIEGO! PIJEMY!
WWWNapiliśmy się.
WWWMoja Muza śmiała się.
.
- Zastanów się, Adasiu. Przemyśl to, co robisz. A robisz coś bardzo głupiego – szeptał mi do ucha kot. – Jesteś pijany, pogadaj z Michałem...
WWWNa imprezie było dwóch Michałów. Jeden pijany, drugie nie. Kocur mówił o tym drugim.
- Nie jestem pyany – syknąłem. Odepchnąłem jakąś dziewczynę i zacząłem wspinać się po schodach do mojego pokoju.
WWWByłem pijany. Narąbałem się ja ruscy w dniu zdobycia Berlina.
Ogarnęła mnie pijacka zazdrość. Miałem wrażenie, że każdy
WWWKażdy
WWWWWWWWKażdy
WKażdy
WWWPodrywa Ewę. I ja zamierzałem to przerwać.
Wtargnąłem do pokoju. Pod biblioteczką siedziało dziewięć dziewczyn, które z zainteresowaniem słuchały, jak kolega czyta im „Alicję w krainie czarów”.
WWWKolega również był napruty.
WWWPrzestąpiłem ciało koleżanki i otworzyłem szafę. Gdy byłem mały, uwielbiałem zbierać bronie wszelkiego rodzaju. Miecze, maczugi, topory, kiścienie, karabiny – wszystko. Obejrzałem dokładnie mój mały arsenalik i po chwili namysłu wyciągnąłem replikę karabinu m4. Dokręciłem lufę ze zdumiewającą, jak na pijanego, sprawnością, upewniłem się, że magazynek jest pełny. Zamknąłem szafę i wyszedłem na antresolę, z której roztaczał się widok na cały salon.
WWWSalon pełen był podrywaczy i uwodzicieli.
Uniosłem lufę i wybełkotałem coś. Ktoś krzyknął. Ktoś mnie chwycił. Ktoś wyszarpał karabinek.
.
WWWMuszę wypić jeszcze trochę, a potem powiem...
.
WWWEwie, że się w niej...
.
WWWKochamtakkocham
.
WWWZadurzyłem.
.
WWWKot coś mruczał do mojego ucha, ale za cholerę go nie rozumiałem. Wypiłem jeszcze kielonek na odwagę i zszedłem na dół. Długo czasu mi zajęło, zanim zorientowałem się, że Ewa siedzi na kanapie otoczona wianuszkiem PIERDOLONYCH SUKINSYNÓW!
WWWRuszyłem chwiejnym krokiem w jej kierunku
(takochamtak)
WWWWygoniłem jednego z nich i sam usiadłem obok Ewy. Nachyliłem się do niej i poprosiłem o chwilę uwagi.
WWWZobaczyłem, że jej oczy są oczami kota.
Chciałem jej wyszeptać, jak bardzo wiele dla mnie znaczy. Że jest słońcem mojej duszy, balsamem na rany. Jej oczy są jak bezmiar oceanu, a włosy jak delikatna trawa rosnąca na ukochanej leśnej polanie. Chciałem jej powiedzieć, jak bardzo jest dla mnie ważna.
WWWJednak słowa po raz kolejny nie chciały się połączyć, gorzej, alkohol zaczynał zabijać ich znaczenie. I tak, słońce zaczęło parzyć, balsam jątrzyć, ocean pożerać, trawa palić. Moje uczucia zostały zwulgaryzowane, sprowadzone do prostackiego poziomu pożądania.
WWWPowiedziała coś. Nie wiedziałem co, ale mój umysł odczytał to jako nabijanie się.
WWWWstałem, uśmiechnąłem się zimno i ruszyłem na piętro, na antresolą, skąd można było wyjść na balkon. Ogarnęło mnie przerażające poczucie odrzucenia.
- Adaś, wszystko w porządku? – spytała Kasia, dziewczyna, która od początku imprezy pilnowała mnie z własnej woli. I Bóg jej za to zapłać, ale teraz...
- Spierdalaj – rzuciłem po chamsku, wspinając się na schody
(Ty? Ja.)
WWWWytoczyłem się na balkon. Zimne powietrze uderzyło mnie w twarz. Ktoś mnie klepnął w ramię, ktoś coś powiedział. Ktoś rzucił „super impreza”.
WWWPodszedłem do stalowej barierki balkonu i wychyliłem się przez nią. Dobrze, byłem wysoko, więc...
- Adaś, wszystko okej?- usłyszałem głos Piotrka.
WWWZacząłem płakać.
- Piotrek, mam dość. Mam dość tego bólu, który wypełnia mnie, gdy z nią rozmawiam. Boże, ona jest dla mnie wszystkim, jest całym moim światem, sensem istnienia...
(Ty? Ja.)
WWWMoją wenus, moim losem... Ale ona tego nie wie... to znaczy już wie...
- Powiedziałeś jej? – spytał Piotrek, siląc się na spokojny ton. – Stary, to dobrze, ale...
- Nie, nie dobrze, bo ma mnie za dziwkę – Wiem, nic takiego nie mówiła, lecz coś takiego sobie ubzdurałem. – Jestem śmieciem, kmiotem, kurwą...
WWWKot zawisł tuż przede mną. Pokręcił głową.
- Kurwa, pieprzonym kotem lewitującym siedem metrów nad ziemią...
- Co?
- Mówię, że nigdy nie będziemy razem – krzyknąłem. Parę osób obecnych na balkonie spojrzało na mnie ze zdziwieniem.
(Ty i ja. Ty? Ja)
WWWChwyciłem mocniej barierkę. Boże, Boże, Boże...
- Werter miał rację – mruknąłem i w jednej chwili przechyliłem się nad barierką. Piotrek próbował mnie łapać, ale spóźnił się.
WWWPoczułem pęd śmierci całujący mnie delikatnie w twarz.
WWWPoczułem, że wreszcie drzazga wychodzi z mojego serca.
WWWPoczułem, że straciłem coś cennego.
WWWPoczułem żal.
WWWPoczułem nienawiść.
WWWPoczułem gorycz.
WWWPoczułem dziką radość
WWWWWWTak wiele emocji w trakcie sekundy upadku ku wieczności.
Ewa...