Wysokie, rozłożyste wierzby rzucały długie cienie na ciągnącą się wzdłuż nich aleje. Zimny, letni wiatr delikatnie kołysał ich korony oraz gałęzie, na których rosło wiele liści. Szum drzew sprawiał wrażenie tajemniczości, a jednocześnie uspokajał. Po kilku chwilach przerwał je odgłos równo stawianych kroków. Przez Aleję Wierzb szli teraz krasnoludzi. Było ich kilku, dokładnie sześcioro. Każdy z nich miał na sobie zieloną szatę, której spora część ciągnęła się za nimi po twardej, uklepanej przez kilka milionów innych kroków, ziemi. Większą część ich pleców zajmowała sporej wielkości torba gdzie każdy z nich miał prowiant oraz bukłak z wodą. Wszyscy trzymali w dłoniach ogromne topory, typowe dla krasnoluda uzbrojenie.
Idąc, nic nie mówili, od czasu do czasu zatrzymując się i nasłuchując czy nikt ani nic ich nie śledzi. Cała szóstka zmierzała do kopalni Isle. Ich cel był taki sam jak wszystkich innych śmiałków przed nimi – zdobycie wielkich bogactw, które przed kilkoma stuleciami ukrył w niej oddział Urolczyków, chcących uchronić bogactwa swojego kraju przed wojną odbywającą się w ich państwie. Oczywiście, postarali się również o to, aby dostęp do skarbów był utrudniony – Wielki Mag rzucił na skarbiec znajdujący się we wnętrzu kopalni Zaklęcia Bezpieczeństwa, a bram skarbca strzegą najgorsze z możliwych upiory i inne stwory będące pod władzą Czarnego Maga Urolu. Aż do dzisiejszych czasów, bogactwa są skutecznie chronione – mimo wielu prób wykradnięcia ich, nikomu się to nie udało. Niewielu udało się nawet przejść przez Zaklęcia Bezpieczeństwa, a ci którzy je pokonali polegli w starciach ze strażnikami skarbca. Ostatnim przeciwnikiem na drodze do skarbu jest Terrak. Nikomu nie udało się do niego dojść, przez co jego istnienie przez wielu jest podważane, a ludzie tworzą legendy na jego temat.
Od wyruszenia krasnoludów ze swojego kraju minęło już szesnaście dni. Po drodze przechodzili przez wiele dzikich krain, pradawnych lasów czy zatrutych rzek, ale o dziwo podróż przebiegała bez zakłóceń. Nie wiedzieli, że najgorsze ma dopiero nadejść…
Słońce powoli chowało się za horyzontem, a niebo traciło swoją niebieską barwę, robiąc się coraz bardziej szare. Na samym końcu alei krasnoludzi, a dokładnie Tork zauważył stojący w zaroślach drogowskaz. Mówił on o znajdującej się na północnym krańcu Lasku Bregów, którego częścią była Aleja Wierz, karczmie noszącej wdzięczną nazwę ‘Pod Toporem’. Poinformował o tym swoich towarzyszy, a następnie wszyscy zboczyli ze swojej drogi i udali się w drogę do tawerny. Chwilę później, na samym końcu wąskiego gościńca ich oczom ukazał się dość pokaźny budynek, na którego dachu namalowany był wielki herb z toporem w środku.
Po wejściu do wnętrza budynku przywitał ich niemiły zapach spalenizny oraz tytoniu. Jeden z nich, tym razem Erm ruszył w stronę lady. Stała za nią starsza kobieta mająca piękne białe zęby oraz długie rudy włosy.
- Pokój dla sześciu. – rzucił swoim szorstkim głosem Erm.
- Sądząc po akcencie rozumiem, że nie stąd? Skąd przybywacie i dokąd zmierzacie, wędrowcze? – odpowiedziała mu zaskakująco ciepłym głosem kobieta.
- Ja oraz moich pięciu kompanów pochodzimy z kraju Bask. Celem naszej podróży jest kopalnia Isle i jej bogactwa. Od kilku dobrych dni nie jedliśmy nic ciepłego ani nie spaliśmy na miękkim łożu więc proszę w imieniu swoich towarzyszy o nocleg.
- Owszem, znajdzie się pokój dla sześciu krasnali. – odezwała się kobieta, znacznie bardziej cichym oraz poważnym głosem.
- KRASNOLUDÓW. – poprawił ją Erm.
- Niech będzie, że dla krasnoludów. – powiedziała to i nachyliła się pod ladę wyciągając spod niej klucz, z przyczepioną do niego drewnianą tabliczką na której widniała cyfra osiem. Podała go Ermowi i zapytała
- Życzycie sobie coś jeszcze?
- Nie, to wszystko. – i krasnolud już miał odchodzić, ale kobieta chwyciła go swoją drobną dłonią za bark i z ogromną siłą przyciągnęła z powrotem. Widząc oszołomienie swojego klienta rzekła:
- A zapłata?
Erm, uśmiechając się niepewnie rzucił na blat kilkanaście monet i udał się w stronę swoich towarzyszy. Ci, zajęci rozmową między sobą, nie zauważyli nawet tej kilkunastosekundowej sceny, która bardzo poniżyła i odebrała pewność siebie ich kompanowi. On sam podszedł do nich i ruchem ręką pokazał, że mają iść za nim. Ich izba znajdowała się na drugim piętrze budynku czyli na poddaszu. Idąc po drewnianych i bardzo skrzypiących schodach nie minęli nic ani nikogo co wzbudziłoby ich zainteresowanie. Pokój znajdował się na samym końcu korytarza, centralnie nad wejściem do karczmy. Wewnątrz były ustawione w rzędzie łóżka, na parapecie stał więdnący kwiat, a w rogu znajdowała się ogromna, drewniana szafa.
Wędrowcy zrzucili z siebie bagaże, które leżąc jeden na drugim utworzyły bardzo ciekawy obraz. Każdy z nich bez słowa znalazł swoje łoże. Nie zdejmując ubrań cała szóstka ułożyła się na posłaniu i w mgnieniu oka zasnęła… Śpiącego najbliżej okna Torka, obudziło stukanie w szybę. Otworzył oczy, rozejrzał się i podszedł do okna. Po jego drugiej stronie stał czarny kruk, uderzający dziobem w szybę. Tym co przykuło jego uwagę był dziwny znak wypalony na jednym ze skrzydeł ptaka. Bohater nie przyglądał się jednak długo swojemu odkryciu i zaczął wsłuchiwać się w krople spadającego deszczu, który rozpadał się podczas jego snu. Chwilę zadumy przerwało rżenie koni oraz głośne krzyki mężczyzn. Wychylił się lekko i zobaczył, że do karczmy zajechało ośmiu jeźdźców przyodzianych w białe, ochlapane błotem szaty. Nie uszły jego uwadze również pokaźne miecze, które każdy z nich miał przyczepiane do pasa.
Nagle z samego dołu zaczęły dochodzić dziwne dźwięki, przypominające odgłosy walki. Tork, niepostrzeżenie przeszedł przez całą izbę i wyszedł na korytarz. Już z tamtego miejsca usłyszał kroki, stawiane na drewnianych schodach i przekleństwa, które mówili nowy przybili jeźdźcy…
Re: Incydent w karczmie. cz1
2Przeczytałem. W mojej ocenie jest kiepsko. Warsztat bardzo kulejący. Mnóstwo usterek i dysonansów językowych. Jako część pierwsza większej całości, tekst ów nie zachęcił mnie do kontynuacji czytania. Za bardzo to rozwlekłeś. To tak generalnie. Natomiast konkrety (nadmienię tylko kilka przykładów):
Było ich sześcioro. -> "Było ich kilku" zupełnie niepotrzebne.
Jeszcze lepiej skleić te dwa zdania: [...] stojący w zaroślach drogowskaz, który informował o znajdującej się na północnym krańcu Lasku Bergów karczmie noszącej nazwę "Pod Toporem". Aleja Wierz była częścią Lasku...
Starsza kobieta o pięknych, białych zębach i długich, rudych włosach. -> "mająca piękne białe żeby" brzmi karykaturalnie.
"Która bardzo poniżyła (kogo?) i odebrała pewność siebie (komu?) ich kompanowi."
Masz tu dopełniacz i celownik. Wychodzi na to, że "bardzo poniżyła kompanowi i odebrała mu pewność siebie". TO BARDZO CZĘSTY BŁĄD! A może być:
Która bardzo poniżyła ich kompana i odebrała mu pewność siebie.
"ruchem ręką pokazał" -> powinno być: ruchem ręki pokazał...
"Wewnątrz były ustawione w rzędzie łóżka" -> brzmi koślawo. Może lepiej "znajdowały się", zamiast "były"?
Napisałbym to tak:
Ci, zajęci rozmową, nie zauważyli nawet tej trwającej kilkanaście sekund sceny, która bardzo poniżyła ich kompana oraz odebrała mu pewność siebie. On sam podszedł do nich i ruchem ręki pokazał, aby szli za nim. Ich izba znajdowała się na poddaszu. Idąc po drewnianych i bardzo skrzypiących schodach nie minęli nic, ani nikogo co wzbudziłoby ich zainteresowanie. <[To zdanie z kolei nie wzbudza mojego zainteresowania - zupełnie nic nie wnosi] Pokój znajdował się na samym końcu korytarza, centralnie nad wejściem do karczmy. Wewnątrz znajdowały się ustawione w rzędzie łóżka, na parapecie stał więdnący kwiat, a w rogu widniała ogromna, drewniana szafa. // ZAIMKOZA!!! Uważaj na to - spróbuj sam przeredagować ten fragment, unikając nadmiaru zaimków.
Uważaj także na powtórzenia. Poćwicz styl. Chcesz przecież zaciekawić czytelnika, a wydaje mi się, że piszesz jakby ktoś Cię do tego zmuszał.
Powodzenia życzę i pozdrawiam!
Przez Aleję Wierzb szły teraz krasnoludy.Valrim pisze: Przez Aleję Wierzb szli teraz krasnoludzi. Było ich kilku, dokładnie sześcioro. [...].
Było ich sześcioro. -> "Było ich kilku" zupełnie niepotrzebne.
Drogowskaz mówił? Może lepiej: Informował on o...Valrim pisze:Na samym końcu alei krasnoludzi, a dokładnie Tork zauważył stojący w zaroślach drogowskaz. Mówił on o znajdującej się na północnym krańcu Lasku Bregów, którego częścią była Aleja Wierz, karczmie noszącej wdzięczną nazwę ‘Pod Toporem’. Poinformował o tym swoich towarzyszy, a następnie wszyscy zboczyli ze swojej drogi i udali się w drogę do tawerny. Chwilę później, na samym końcu wąskiego gościńca ich oczom ukazał się dość pokaźny budynek, na którego dachu namalowany był wielki herb z toporem w środku.
Jeszcze lepiej skleić te dwa zdania: [...] stojący w zaroślach drogowskaz, który informował o znajdującej się na północnym krańcu Lasku Bergów karczmie noszącej nazwę "Pod Toporem". Aleja Wierz była częścią Lasku...
Może po prostu: Erm ruszył w stronę lady. ?Valrim pisze:Jeden z nich, tym razem Erm ruszył w stronę lady. Stała za nią starsza kobieta mająca piękne białe zęby oraz długie rudy włosy.
Starsza kobieta o pięknych, białych zębach i długich, rudych włosach. -> "mająca piękne białe żeby" brzmi karykaturalnie.
Przyjrzyj się jeszcze temu fragmentowi.Valrim pisze:[...]która bardzo poniżyła i odebrała pewność siebie ich kompanowi. On sam podszedł do nich i ruchem ręką pokazał, że mają iść za nim. Ich izba znajdowała się na drugim piętrze budynku czyli na poddaszu. Idąc po drewnianych i bardzo skrzypiących schodach nie minęli nic ani nikogo co wzbudziłoby ich zainteresowanie. Pokój znajdował się na samym końcu korytarza, centralnie nad wejściem do karczmy. Wewnątrz były ustawione w rzędzie łóżka, na parapecie stał więdnący kwiat, a w rogu znajdowała się ogromna, drewniana szafa.
"Która bardzo poniżyła (kogo?) i odebrała pewność siebie (komu?) ich kompanowi."
Masz tu dopełniacz i celownik. Wychodzi na to, że "bardzo poniżyła kompanowi i odebrała mu pewność siebie". TO BARDZO CZĘSTY BŁĄD! A może być:
Która bardzo poniżyła ich kompana i odebrała mu pewność siebie.
"ruchem ręką pokazał" -> powinno być: ruchem ręki pokazał...
"Wewnątrz były ustawione w rzędzie łóżka" -> brzmi koślawo. Może lepiej "znajdowały się", zamiast "były"?
Napisałbym to tak:
Ci, zajęci rozmową, nie zauważyli nawet tej trwającej kilkanaście sekund sceny, która bardzo poniżyła ich kompana oraz odebrała mu pewność siebie. On sam podszedł do nich i ruchem ręki pokazał, aby szli za nim. Ich izba znajdowała się na poddaszu. Idąc po drewnianych i bardzo skrzypiących schodach nie minęli nic, ani nikogo co wzbudziłoby ich zainteresowanie. <[To zdanie z kolei nie wzbudza mojego zainteresowania - zupełnie nic nie wnosi] Pokój znajdował się na samym końcu korytarza, centralnie nad wejściem do karczmy. Wewnątrz znajdowały się ustawione w rzędzie łóżka, na parapecie stał więdnący kwiat, a w rogu widniała ogromna, drewniana szafa. // ZAIMKOZA!!! Uważaj na to - spróbuj sam przeredagować ten fragment, unikając nadmiaru zaimków.
Uważaj także na powtórzenia. Poćwicz styl. Chcesz przecież zaciekawić czytelnika, a wydaje mi się, że piszesz jakby ktoś Cię do tego zmuszał.
Powodzenia życzę i pozdrawiam!
"Smakuj brzmienie języka, zbieraj rodzące się neologizmy i notuj kolejne interpretacje idiomów. Smakuj brzmienie języka: on, odbiciem istniejącej umowy społecznej, opowie ci, w którą stronę zmierza gra znaczeń."
J. Dukaj
J. Dukaj
3
Po pierwsze sam pomysł na tekst bardzo oklepany. Ile to już razy głównymi bohaterami byli krasnoludzi?
Po drugie większość tego co napisałem kolega w poście wyżej.
Po trzecie cała opowieść bardzo przegadana. Można wyrzucić kilka zdań, a drugie tyle skrócić.
Po czwarte żadnych banalnych błędów typu 'żeka' czy powtarzanie w kółko jednego wyrazu nie uświadczyłem więc nie jest tak całkiem źle.
Po drugie większość tego co napisałem kolega w poście wyżej.
Po trzecie cała opowieść bardzo przegadana. Można wyrzucić kilka zdań, a drugie tyle skrócić.
Po czwarte żadnych banalnych błędów typu 'żeka' czy powtarzanie w kółko jednego wyrazu nie uświadczyłem więc nie jest tak całkiem źle.
4
Nawet taki tolkienowski laik jak ja dostrzeże tutaj marną kalkę Władcy Pierścieni. Nic nie stoi na przeszkodzie, abyś próbował napisać znaną już historię na swój sposób, a tym bardziej, aby była lepsza niż pierwowzór, jednak brakuje Ci umiejętności.
Przede wszystkim piszesz językiem zupełnie Ci obcym - nienaturalnym, używając przy tym nadmiaru informacji zupełnie zbędnych, albo inaczej - skondensowanych z jednym zdaniu tam, gdzie czytelnik je ujrzy nawet jeśli ich zabraknie. Obie te rzeczy składają się na słabą całość i kuriozalne zdania.
[1] - Przymiotniki wysokie, rozłożyste, długie stanowią tutaj wyliczankę cech, zupełnie niepotrzebnie
[2] - To drzewa ciągnęły się wzdłuż alei - nie na odwrót.
[3] - Chcesz pokazać porę roku (letni) i jaki ten wiatr jest - z nadmiaru informacji wyszedł ci oksymoron (niezamierzony oczywiście) zimny letni (gdy oba stwierdzenia odnoszą się do temperatury).
[4] - Korony maja gałęzie a te z kolei liście - prawda?
[5] - Kolejny oksymoron - tajemniczość jest niepokojąca, jak więc może uspokajać?
Zanim jednak przejdziesz do dalszego czytania, zadaj sobie te oto pytania:
- Czy widok ma znaczenie dla fabuły, aby tak dokładnie go rozpisywać?
- Czy scena, która rozpoczyna akcję jest miejscem, gdzie owa będzie się odbywać?
- Jakie znaczenie ma dla ukazania bohaterów/świata?
Teraz szybka zmiana w tym akapicie:
Wysokie wierzby, których rozłożyste korony uginały się pod naporem letniego wiatru, rzucały rozmyte cienie na aleję tworząc sielankową atmosferę.
Następne zdanie i te same rzeczy:
[1] - Jeśli piszesz o nich - to wiadomo, że każdy (chyba, że jeden się wyróżniał, ale tak nie jest)
[2] - Spora część szaty nie mogła się ciągnąć po ziemi, nieprawdaż?
[3] - Skoro udeptana, to wiadomo iż ogromną (niezliczoną - dokładnie) ilością kroków.
Prosta zamiana zgodnie z logiką:
Zielone szaty, jakie na sobie nosili, ciągnęły się po udeptanej ziemi.
Zobacz na:
Szli w milczeniu, od czasu do czasu zatrzymywali się by nasłuchać, czy nikt lub nic ich nie śledzi.
Zauważ, że zmieniłem łącznik (lub).
[1] - Oni mieli cel - nie ten cel był
[2] - Zdobycie wielkiego bogactwa - Ono dla nich jest jedno - majątek skryty w kopalni jest bogactwem, nie bogactwami (jako zbiór - można zastosować bogactwa, ale jako cel-zdobycie już nie)
[3] Wojna się nie odbywała - to nie wydarzenie jedno razowe - Walka mogła się odbywać w tym czasie, ale nie wojna.
Zobacz na:
Mieli przed sobą taki sam cel jak wszyscy inni śmiałkowie - zdobycie wielkiego bogactwa ukrytego przed stuleciami przez oddział Urolczyków pragnących uchronić dobytek państwa w czasach wojny.
Tyle, jeśli chodzi o ukazywanie wad tekstu - możesz śmiało to zastosować na całej długości. Podsumowując:
- za dużo informacji
- za dużo liczebników i przymiotników
- chaos w narracji prowadzący do absurdalnych zdań
- brak pomysłu na umieszczenie narratora.
Proponuję proste ćwiczenia, abyś ukazany fragment uszczuplił z tych rzeczy, które są zbędne dla fabuły (opis lasu, wierzb, retrospekcji <lichej dodam>, kilku informacji rzuconych bez namysłu.
Brakuje ci umiejętności i długa droga przed tobą - wpierw naucz się pisać językiem prostym, a dopiero później sięgaj po bogate opisy tudzież inne narzędzia mające urozmaicić tekst. Bo nie sztuką jest napisać długiego – sztuką jest utrzymać czytelnika przy tekście. Tobie się nie udało, więc ćwicz!
Przede wszystkim piszesz językiem zupełnie Ci obcym - nienaturalnym, używając przy tym nadmiaru informacji zupełnie zbędnych, albo inaczej - skondensowanych z jednym zdaniu tam, gdzie czytelnik je ujrzy nawet jeśli ich zabraknie. Obie te rzeczy składają się na słabą całość i kuriozalne zdania.
W pierwszym akapicie mającym za zadanie wprowadzić czytelnika w świat opowieści bombardujesz go informacjami, czasami sprzecznymi.[1]Wysokie, rozłożyste wierzby rzucały długie cienie [2]na ciągnącą się wzdłuż nich aleje. [3]Zimny, letni wiatr delikatnie [4]kołysał ich korony oraz gałęzie, na których rosło wiele liści. [5]Szum drzew sprawiał wrażenie tajemniczości, a jednocześnie uspokajał.
[1] - Przymiotniki wysokie, rozłożyste, długie stanowią tutaj wyliczankę cech, zupełnie niepotrzebnie
[2] - To drzewa ciągnęły się wzdłuż alei - nie na odwrót.
[3] - Chcesz pokazać porę roku (letni) i jaki ten wiatr jest - z nadmiaru informacji wyszedł ci oksymoron (niezamierzony oczywiście) zimny letni (gdy oba stwierdzenia odnoszą się do temperatury).
[4] - Korony maja gałęzie a te z kolei liście - prawda?
[5] - Kolejny oksymoron - tajemniczość jest niepokojąca, jak więc może uspokajać?
Zanim jednak przejdziesz do dalszego czytania, zadaj sobie te oto pytania:
- Czy widok ma znaczenie dla fabuły, aby tak dokładnie go rozpisywać?
- Czy scena, która rozpoczyna akcję jest miejscem, gdzie owa będzie się odbywać?
- Jakie znaczenie ma dla ukazania bohaterów/świata?
Teraz szybka zmiana w tym akapicie:
Wysokie wierzby, których rozłożyste korony uginały się pod naporem letniego wiatru, rzucały rozmyte cienie na aleję tworząc sielankową atmosferę.
Następne zdanie i te same rzeczy:
Ponownie wrzucasz wyliczankę (każdy), dodajesz zaimek (nich) oraz zbędną informację.[1]Każdy z nich miał na sobie zieloną szatę,[2] której spora część ciągnęła się za nimi po twardej,[3] uklepanej przez kilka milionów innych kroków, ziemi.
[1] - Jeśli piszesz o nich - to wiadomo, że każdy (chyba, że jeden się wyróżniał, ale tak nie jest)
[2] - Spora część szaty nie mogła się ciągnąć po ziemi, nieprawdaż?
[3] - Skoro udeptana, to wiadomo iż ogromną (niezliczoną - dokładnie) ilością kroków.
Prosta zamiana zgodnie z logiką:
Zielone szaty, jakie na sobie nosili, ciągnęły się po udeptanej ziemi.
Tu z kolei jest błąd czasu i logiczny: idąc - mówili - zatrzymując się. Te zestawienie jest dość absurdalne, ponieważ idąc nie mogli zatrzymywać się, prawda? (bo cały czas szli!)Idąc, nic nie mówili, od czasu do czasu zatrzymując się i nasłuchując czy nikt ani nic ich nie śledzi.
Zobacz na:
Szli w milczeniu, od czasu do czasu zatrzymywali się by nasłuchać, czy nikt lub nic ich nie śledzi.
Zauważ, że zmieniłem łącznik (lub).
Kolejne zdanie - dłuższe tym razem i seria identycznych błędów - mówisz dużo o czymś, co można ująć w prostej, acz równie skutecznej formie.[1]Ich cel był taki sam jak wszystkich innych śmiałków przed nimi – [2]zdobycie wielkich bogactw, które przed kilkoma stuleciami ukrył w niej oddział Urolczyków, chcących uchronić bogactwa swojego kraju przed [3]wojną odbywającą się w ich państwie.
[1] - Oni mieli cel - nie ten cel był
[2] - Zdobycie wielkiego bogactwa - Ono dla nich jest jedno - majątek skryty w kopalni jest bogactwem, nie bogactwami (jako zbiór - można zastosować bogactwa, ale jako cel-zdobycie już nie)
[3] Wojna się nie odbywała - to nie wydarzenie jedno razowe - Walka mogła się odbywać w tym czasie, ale nie wojna.
Zobacz na:
Mieli przed sobą taki sam cel jak wszyscy inni śmiałkowie - zdobycie wielkiego bogactwa ukrytego przed stuleciami przez oddział Urolczyków pragnących uchronić dobytek państwa w czasach wojny.
Tyle, jeśli chodzi o ukazywanie wad tekstu - możesz śmiało to zastosować na całej długości. Podsumowując:
- za dużo informacji
- za dużo liczebników i przymiotników
- chaos w narracji prowadzący do absurdalnych zdań
- brak pomysłu na umieszczenie narratora.
Proponuję proste ćwiczenia, abyś ukazany fragment uszczuplił z tych rzeczy, które są zbędne dla fabuły (opis lasu, wierzb, retrospekcji <lichej dodam>, kilku informacji rzuconych bez namysłu.
Brakuje ci umiejętności i długa droga przed tobą - wpierw naucz się pisać językiem prostym, a dopiero później sięgaj po bogate opisy tudzież inne narzędzia mające urozmaicić tekst. Bo nie sztuką jest napisać długiego – sztuką jest utrzymać czytelnika przy tekście. Tobie się nie udało, więc ćwicz!
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
5
Po co tak kombinować? A co miałoby się znajdować na "mniejszej" części pleców i gdzie ona właściwie jest?Valrim pisze:Większą część ich pleców zajmowała sporej wielkości torba gdzie każdy z nich miał prowiant oraz bukłak z wodą.
W pogrubionym: l.poj. sugeruje, że cała szóstka niosła na spółkę jedną torbę.
Na plecach mieli torby, w których nieśli prowiant oraz bukłaki z wodą.
raz, że jest dużo powtórzeń.Valrim pisze:Ich cel był taki sam jak wszystkich innych śmiałków przed nimi – zdobycie wielkich bogactw, które przed kilkoma stuleciami ukrył w niej oddział Urolczyków, chcących uchronić bogactwa swojego kraju przed wojną odbywającą się w ich państwie. Oczywiście, postarali się również o to, aby dostęp do skarbów był utrudniony – Wielki Mag rzucił na skarbiec znajdujący się we wnętrzu kopalni Zaklęcia Bezpieczeństwa, a bram skarbca strzegą najgorsze z możliwych upiory i inne stwory będące pod władzą Czarnego Maga Urolu. Aż do dzisiejszych czasów, bogactwa są skutecznie chronione – mimo wielu prób wykradnięcia ich, nikomu się to nie udało. Niewielu udało się nawet przejść przez Zaklęcia Bezpieczeństwa, a ci którzy je pokonali polegli w starciach ze strażnikami skarbca. Ostatnim przeciwnikiem na drodze do skarbu jest Terrak.
dwa, opis za mało plastyczny.
trzy, przesadzasz z informacjami - ja już nie pamiętam tej historii ani nazw własnych (ew. nie pamiętam, bo... patrz punkt drugi)
Ja myślę, że kobieta poznałaby, że nie są stąd, już na sam widok.Valrim pisze:- Pokój dla sześciu. – rzucił swoim szorstkim głosem Erm.
- Sądząc po akcencie rozumiem, że nie stąd? Skąd przybywacie i dokąd zmierzacie, wędrowcze? – odpowiedziała mu zaskakująco ciepłym głosem kobieta.
Szczery, nie ma co. Wiesz, co teraz powinno się stać? Któryś z bardziej rozgarniętych krasnoludow powinien zrobić "facepalm", że ma takiego idiotę za kompana, a wszyscy zebrani w sali odwrócić się w jego kierunku z zapytaniem: "BOGACTWA?" Dalej powinna być klasyczna karczemna chryja...Valrim pisze:- Ja oraz moich pięciu kompanów pochodzimy z kraju Bask. Celem naszej podróży jest kopalnia Isle i jej bogactwa.
spadając jeden na drugi.Valrim pisze:Wędrowcy zrzucili z siebie bagaże, które leżąc jeden na drugim utworzyły bardzo ciekawy obraz. Każdy z nich bez słowa znalazł swoje łoże.
widok, jak już. Zresztą, no jakoś nie mogę sobie wyobrazić, jaki to jest ciekawy. To mi nic nie mówi. Musisz to opisać! (Gdyby było takie ważne...)
A z drugiego zdania wynika, że każdy z bagaży znalazł swoje łoże.
To w nocy się działo? I jak on to zobaczył?Valrim pisze:Otworzył oczy, rozejrzał się i podszedł do okna. Po jego drugiej stronie stał czarny kruk, uderzający dziobem w szybę. Tym co przykuło jego uwagę był dziwny znak wypalony na jednym ze skrzydeł ptaka.
No teraz to jestem pewna, że bohater ma +45 do widzenia w ciemnościach.Valrim pisze:Wychylił się lekko i zobaczył, że do karczmy zajechało ośmiu jeźdźców przyodzianych w białe, ochlapane błotem szaty. Nie uszły jego uwadze również pokaźne miecze, które każdy z nich miał przyczepiane do pasa.
A to już zupełna niedbałość.Valrim pisze:Już z tamtego miejsca usłyszał kroki, stawiane na drewnianych schodach i przekleństwa, które mówili nowy przybili jeźdźcy…
Podstawowe błędy to gramatyczne i składniowe. Bez tego tekst, choćby z ciekawym pomysłem, nigdy nie będzie dobry. Większość z nich Martinius wypisał. Ja dodam jeszcze kilka obserwacji. Mylisz podmioty w zdaniu, a raczej dowolnie je zamieniasz (co widać w cytowanym fragmencie z bagażami). Są fragmenty, gdzie lubisz wstawiać dużo zaimków, to znów odwrotnie - tam, gdzie ich nie ma, wychodzi dużo powtórzeń lub w ogóle dużo zdań z coraz to nowymi podmiotami.
Problem (po raz kolejny "za dużo"

Historia ani zachowanie bohaterów nie przekonuje. Nie nadałeś im żadnych charakterów. Logicznie nie trzyma się kupy. Całość (fabularnie) jest baaaardzo utarta.
Powiem tak, na krótki fragment dla szlifowania warsztatu historia nie musi być jakaś tam porywająca. Ale mógłbyś się postarać znaleźć coś oryginalnego, wyróżniającego właśnie Twoje opowiadanie spośród innych. A zanim to zrobisz - najpierw gramatyka, składnia, logika.
Pozdrawiam.